Prawda? [5]
- Nic z tego nie rozumiem - jęknąłeś uderzając głową o biurko, przy którym siedzisz.
Od kilku godzin próbujesz ułożyć wszystkie dokumenty w logiczną całość, ale gdy wszystko zaczyna się jako tako ze sobą układać, pojawiają się dokumenty, które są zupełnie sprzeczne z tymi co już ułożyłeś i masz powtórkę z rozrywki. Frustrujące.
Chciałeś przede wszystkim dowiedzieć się szczegółów o Eksperymencie 1008. Z całej sterty odkopałeś dokumenty Florisa. "Imię: Floris; Nazwisko: Armstrong; Wiek: 13 lat; Data urodzenia: 18.05.2007r.; Wzrost: 168cm; waga: 39kg; Choroby wrodzone: ---". Zauważyłeś, że w miejscu gdzie powinny być wypisane choroby wrodzone jest coś zamazane jakimś korektorem. Lub zaklejone czymś. Starałeś się to zdrapać, jednak nie udało Ci się. Stwierdziłeś, że nie warto. "Do placówki trawił w 2011 roku. Przeprowadzono na nim badania, by odkryć czym tak naprawdę jest". To zdanie przykuło Twoją uwagę. "Czym tak naprawdę jest?" - pomyślałeś. O co może chodzić? Aktualne zdjęcie Florisa zaczęło się odklejać. Pomogłeś fotografii się odkleić i wtedy ujrzałeś go. Około 4-letni chłopczyk. Ciemny-blond włosy, ciemno-zielone oczy, bardzo blada cera. Grzywka tak długa, że zakrywa jego lewe oko. Postanowiłeś zapytać się babci, czy to tak wyglądał ten Aiden Armstrong, o którym mówiła. Wziąłeś dokumenty lisa i zszedłeś do salonu.
- Babciu? - rozejrzałeś się po pomieszczeniu. Ani śladu Twojej babci. Postanowiłeś zapytać się dziadka gdzie ona może być. Poszedłeś do warsztatu znajdującego się w garażu. - Dziadku?
- Tak?
- Gdzie jest babcia?
- Do sklepu poszła. Powinna być za kilka minut.
- Ah... No dobrze. Dzięki - powiedziałeś i odszedłeś. Wróciłeś do pokoju.
Siedziałeś w pokoju w ciszy, aż w końcu usłyszałeś zamykające się drzwi wejściowe. Wychyliłeś się z pokoju.
- Babciu?
- Tak?
- Chodź na chwilę do mnie do pokoju. Mam ważną sprawę.
Babcia poszła do Ciebie. Otworzyłeś jej drzwi by weszła, po czym zamknąłeś je. Podszedłeś do babci i podałeś jej dokument, o który chciałeś zapytać.
- Znasz, albo chociaż kojarzysz tego chłopca? - zapytałeś wskazując zdjęcie 4-latka.
Babcia wpatrywała się w zdjęcie dziecka dłuższą chwilę. Zauważyłeś w jej oczach coś jakby zmieszanie. Nie kojarzy go. Albo nie chce się do pewnych rzeczy przyznać. Zabrałeś kartkę ze zrezygnowaniem. "Sam wkrótce odkryję prawdę o nim..." - pomyślałeś. Babcia wstała i wyszła bez słowa. Usiadłeś z powrotem przy biurku i położyłeś na nim głowę. Nic się ze sobą nie łączy. To wszystko nie ma sensu. Nic się ze sobą nie klei. Ani papiery, ani historie babci i dziadka. Według kilku dokumentów cały projekt i placówka powstała 10 lat temu, za to z opowiadań dziadka wynika, że powstały 30 lat temu. A może 30 lat temu powstała inna placówka, której dokumentów nie ma bo się spaliły albo są gdzieś bardzo daleko? Albo są dawno w grobie razem z Armstrongiem. To też jest możliwe. Ale to zaczęło robić się logiczne. Wziąłeś znowu papiery dotyczące naukowców pracujących w tamtym laboratorium powstałym 10 lat temu. Niektórzy zostali przeniesieni do innej placówki. Może tą inną placówką właśnie było to inne laboratorium? To sprzed 30 lat? Przejrzałeś jeszcze raz wszystkie dokumenty. To wszystko zaczęło się wreszcie układać w całość. Dziadek był współzałożycielem projektu sprzed 30 lat, za to ten sprzed 10... Mógł być współprowadzony przez Twojego ojca... W końcu też jest biologiem i chemikiem, ma predyspozycje do tego, a w dokumentach jasno nawiązujących do laboratorium powstałego 10 lat temu nie ma napisanego imienia współzałożyciela. Jest wymienione tylko jego nazwisko. I teraz wszystko zaczyna mieć sens. Odpowiedzi na pytanie co stało się Eksperymentom musisz szukać u własnego ojca! Ale... Jak go o to zapytać? Przecież nie zadzwonisz do niego i nie możesz zapytać ot tak o to. "Nie... To nie może być takie łatwe..." - pomyślałeś.
Siedziałeś nad tym kolejne godziny. Nim się obejrzałeś, była jakaś 3 w nocy. Wtedy też postanowiłeś spisać swoje wnioski. "Prawdopodobnie były 2 laboratoria, jedno założone 30 lat temu, a drugie 10. W dokumentach pierwszego laboratorium jako współzałożyciel jest dokładnie wpisany mój dziadek, za to w dokumentach drugiego jest tylko "Moon". Prawdopodobnie imię zostało czymś zwyczajnie zakryte by w razie czego nic nie spadło na mojego ojca. W dokumentach tego sprzed 30 lat jako lokalizacja wskazane jest Houston w Teksasie, gdzie to mające 10 lat znajduje się tu, w Tennessee. Więc dziadek używał tego z Houston bym nie chodził do lasu i nie dowiedział się o przeszłości mojego ojca. Pozostaje pytanie dlaczego kryje dupę mojemu ojcu i dlaczego tak właściwie nawet Floris go kryje. Bo nie ma innego wyjaśnienia na to dlaczego ciągle mówi o moim dziadku gdy osobą zajmującą się nimi był mój ojciec". Przemyślałeś to chwilę. "Floris ma jakąś chorobę genetyczną, która jest zamazana. Wiem to bo u osób nie posiadających żadnych chorób było "Brak chorób genetycznych" a u niego jest tylko "choroby genetyczne:". Schowałeś kartkę i wszystkie te dokumenty do plecaka i położyłeś się w łóżku. Chciałeś odpocząć. Chciałeś iść spać. Jednak coś nie dawało ci zasnąć. A tym czymś była choroba Florisa. Wziąłeś jego papiery i zacząłeś zdrapywać. Drapałeś miejsce, w którym powinna być choroba tak długo, że udało ci się odkryć większość słowa "zmien-okształ--ść". Co to ma być? Chwile się nad tym zastanowiłeś aż znalazłeś słowo, którego potrzebowałeś. "Zmiennokształtność". Może zmieniać swoją formę. W zależności od rodzaju, może zmieniać się albo w zwierzę, albo w przedmioty, albo w innych ludzi. Jest też jedna bardzo rzadka odmiana, która umożliwia zmienienie się w zwierzę, przedmiot i innych ludzi. Trochę straszna umiejętność. Dopisałeś szybko do kartki krótkie zdanie. "Floris jest zmiennokształtny". Schowałeś wszystko z powrotem do plecaka i poszedłeś spać. Tym razem udało Ci się zasnąć. "Jutro to wszystko im pokażę" - pomyślałeś.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro