Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Brat? [2]

Następnego dnia obudziłeś się wyjątkowo wcześnie. Wstałeś trochę przed godziną 6. Chciałeś zasnąć jeszcze na chociaż godzinę, ale nie mogłeś. Postanowiłeś więc pójść do kuchni, zjeść jakieś śniadanie. Babcia i dziadek jeszcze spali. Zrobiłeś sobie na śniadanie kanapki(/coś innego). Zjadłeś je. Wróciłeś do swojego pokoju, wziąłeś laptopa i zacząłeś oglądać jakieś filmy na youtubie. Oglądałeś je do godziny 8:48. Wtedy poszedłeś się ogarnąć i poszedłeś w miejsce, w którym rozstałeś się wczoraj z liskiem. Czekałeś 5 minut aż zjawił się on - dość niski chłopak, jakby furas, ubrany w białą koszulkę na krótki rękaw i spodnie bojówki z goglami, które wczoraj mu oddałeś, nałożonymi na głowę. Przybył sam. Zrozumiałeś, że pójdziesz z nim w głąb lasu.

- Czyli jednak przyszedłeś. - powiedział lisek uśmiechając się do Ciebie. - Super! Będą zachwyceni!

Poszliście razem w głąb lasu. Wyszliście na niewielką polankę w środku lasu. Na polance siedziały dzieci. Siedziały w mniejszych grupkach po 2-3 osoby. Widać było, że wszyscy są ze sobą blisko. Każdy z nich mógł kiedyś wyglądać jak człowiek, albo mógł być zwykłym zwierzęciem. Każdy z nich ma jakąś rodzinę, która z jakiegoś powodu oddała ich. Albo zostali do tego brutalnie zmuszeni...

 - Moi drodzy! - zawołał Floris do swoich przyjaciół. - Przyprowadziłem go.

Wszyscy się momentalnie na Ciebie spojrzeli i podeszli do Ciebie. Była to grupka 11 dzieci nie licząc Florisa.

 - Może by zbudować między sobą chociaż minimalne zaufanie, przedstawmy się sobie, co? Może ty pierwszy? - zapytał spoglądając na Ciebie.
 - No dobra. Jestem Alex. Alex Moon. Wnuk Marka Moona, współzałożyciela projektu, z którego się wywodzicie - powiedziałeś.

 Zauważyłeś w oczach dzieci coś jakby.. Nadzieję? Szczęście? Właściwie, dlaczego oni się cieszą na wieść, że jesteś wnukiem Marka, który był współwinny temu co im się przytrafiło. Postanowiłeś jednak poczekać z pytaniami aż wszyscy się przedstawią.

 - Eksperyment 1012, Minx - powiedziała z uśmiechem jedna z dziewczynek. Podobnie jak Floris, jest zwierzęciem budowy ciała zbliżonej do ludzkiej. Tyle, że ona jest białym królikiem.
 - Eksperyment 1009, April - powiedziała druga dziewczynka. Ta... Jest nieco dziwnym stworzeniem. Jest niska, wygląda całkiem jak człowiek, ale z jej głowy wychodzą uszy... Nietoperza? Zdaję się, że jest połączeniem człowieka z nietoperzem. Części ciała by się zgadzały. Uszy, nos, skrzydła połączone z rękoma...
 - Eksperyment 1010. Nie posiadam imienia. - powiedział niski chłopiec o czerwonym zabarwieniu skóry. Z głowy wyrastają mu dwa rogi. Wyglądają jak rogi rysowane przez dzieci stereotypowym diabłom. Miał też bardzo podobny ogon.
 - Będę Cię nazywać Diablo, okej? - zapytałeś Eksperyment 1010
 - Dobra
 - Eksperyment 1011, Max - powiedział chłopak wyglądem zbliżony do pająka. W sensie, dosłownie, ciemna skóra pokryta włoskami, czerwone, połyskujące oczy, o dziwno tylko 2 pary, i 3 pary odnóży wychodzących z jego pleców. Przerażający.
 - Eksperyment... - niziutki chłopczyk zaczął. Nie wiedział, którym eksperymentem jest. Wychodzi na to, ze mógł również nie pamiętać swojego imienia. - F-Filip... - powiedział i spojrzał błagalnym wzrokiem na Florisa.
 - Eksperyment 1019. Jest najmłodszy stąd i trochę słabo z jego pamięcią. Zapamiętał jedynie swoje imię. - powiedział lisek
 - To... Chyba dobrze, nie?
 - No... W sumie to tak. czym szybciej zapomni o tym co mu zrobili, tym łatwiej w przyszłości wpasuje się w społeczeństwo.
 
Chłopiec uśmiechnął się. Był przesłodki. Podobnie do Florisa i Minx, był zwierzakiem. Był malutkim kotkiem. Przeuroczy kot syjamski. 

 - Eksperyment 1016, Lucas! - powiedział ekstremalnie niski chłopak. Ma z... 50 cm? Może nawet i mniej. Nie jesteś w stanie jakkolwiek określić, czym może być. Ma bardzo krótkie, jasnobrązowe futerko, z głowy wyrastają mu uszy poszarpane od górnej strony tak, że wyglądają trochę jak lekko złożone skrzydła.
 - Eksperyment 1017, William - powiedział kolejny przerośnięty zwierzak. Tym razem mysz. Czarna myszka z białymi planami.
 - Eksperyment 1013, Kania - powiedziała bardzo energicznie szarawa owieczka.
 - Eksperyment 1015, Clay - powiedział chłopak. Wygląda jak normalny chłopak. Nosi na twarzy maskę z filtrami po bokach. Miejscami ma zielone plamy na ciele. Jest też normalnie ubrany.
 - Eksperyment 1014, Liam - powiedział... No, taka mniejsza wersja Diablo. I tyle. Żadnych innych rzeczy nie zauważyłeś, oprócz tego, ze jest mniejszym Diablo.
 - Eksperyment 1018, Olek - powiedział ostatni z nieznanych Ci osób. Jest dosłownie jedynym normalnym człowiekiem w tej 12-osobowej grupie.
 - No i co. Chyba przyszła pora na mnie. Eksperyment 1008, Floris. Aktualnie najstarszy z ich wszystkich. Wiekiem może mi jakkolwiek dorównywać jedynie April. - powiedział Floris. - Na pewno masz do nas pytania. Możesz walić śmiało.
 - Przede wszystkim... Jak nadawane wam były wasze numery? Po dacie urodzenia, w kolejności w jakiej tam trafiliście czy jakoś inaczej?
 - W kolejności, w jakiej tam trafialiśmy. Zazwyczaj trafialiśmy tam tak, że czym wyższy numer, tym młodszy od reszty się jest. Oczywiście zdarzały się wyjątki. Na przykład, trafiły kiedyś do nas takie dwie dziewczyny, które...
 - Mogę ja to opowiedzieć, Floris? - zapytała April spoglądając na liska

Chłopak tylko skinął jej głową.

 - Mieliśmy wtedy z 6, może 7 lat. Trafiły do naszej placówki dwie nastolatki. Obie miały po 15 lat. Zdziwiło nas to, bo zazwyczaj dostarczano tam osoby do 4 roku życia. Obie były w ciąży. Wydawało mi się, że gdy tylko Floris się dowiedział o ich sytuacji, zrozumiał czemu tu trafiły, ale nie chciał mi o tym powiedzieć. W sumie nadal niezbyt rozumiem dlaczego tam trafiły, ale mniejsza z tym. Nie przeprowadzano na nich badań innych niż te kontrolne. Pozwolili im bezpiecznie urodzić. To właśnie stąd pochodzą Diablo i Liam. Z czego ta nastolatka, która urodziła Diablo, nie zdążyła nadać mu imienia. Zmarła przy porodzie. Ta druga zaś zmarła podczas eksperymentów. 
 - Rozumiem... Ale... - spojrzałeś na Florisa - Dlaczego nie chciałeś jej powiedzieć, dlaczego tam trafiły? 
 - Cóż... Była wtedy zupełnie nie świadoma tego jak wygląda życie wśród społeczeństwa, nie wiedziała jak to jest w niektórych rodzinach...
 - Bo ty niby o tym wiesz.
 - Wiem więcej niż może się wydawać.
 - No okej, niech Ci będzie.
 - Jakieś następne pytania?
 - Dlaczego oszczędziliście mojego dziadka? W końcu był współzałożycielem tego projektu..
 - Cóż... On jedyny był w stanie się nad nami zlitować. Pozwalał nam wychodzić częściej na dwór, pozwalał nam uciekać z niektórych badań i eksperymentów, dawał nam prezenty... Może tego Ci nikt nie powiedział, ale warunki w tym laboratorium były tragiczne. Wszystko co nam robili na operacjach było niechlujnie robione, często wdawały się w rany zakażenia.. Tylko twój dziadek, doktor Moon, się nad nami litował. Odkażał nasze rany, leczył nas, poprawnie zszywał nasze rany... To on starał się nam pomóc i pracował nad antidotum na to wszystko. Jednak przez to, że tamtego dnia wybuchł pożar, nie mógł dalej prowadzić badań. Nie wiedział nawet czy my naprawdę żyjemy. Odprowadziłem go jedynie do wyjścia z lasu, ale nie mógł wiedzieć, czy pożar nie rozprzestrzenił się tak, że nas też nie spaliło... 
 - Mhm... No dobra... Ah... W sali operacyjnej było jakieś dość świeże ciało. Czyje ono było? I co się tej osobie stało?
 - Ah, mówisz o nim... - Floris momentalnie posmutniał.

Każdy z dzieci posmutniał na wspomnienie o martwym towarzyszu.

 - Oh.. N-nie wiedziałem, wybaczcie... Może po prostu przejdę do następnego pytania...
 - Nie, spoko. To był mój brat. Nie był moim prawdziwym bratem. W sensie, nie mieliśmy obu rodziców tych samych. Mieliśmy jedynie ojca tego samego. Okazało się, że ten stary zgred zdradził moją mamę z jakąś młodą dziewczyną. Po roku od momentu, gdy zostałem oddany do laboratorium, trafił tam też mój brat. Na początku darzyłem go szczerą nienawiścią. W końcu... To przez niego i jego matkę związek moich rodziców się rozpadł, co przyczyniło się do tego, że trafiłem do tej okropnej placówki. Był przeciwko całemu pomysłowi ucieczki. Mówił, że nie damy rady, złapią nas lub zginiemy w dziczy. Gdy powiedziałem mu, żeby nie martwił się o to, że nas złapią bo ich wszystkich powybijam, zaczął jeszcze bardziej protestować. W końcu, w dniu ucieczki udało nam się go nakłonić by uciekł z nami. I udało się, uciekł. Jednak... Po pewnym czasie wróciliśmy tam po zapasy, których nie byliśmy w stanie wtedy wziąć i tak braliśmy je partiami co jakieś 2-3 tygodnie, znalazł martwe ciało ojca. Na ścianie było napisane "killer: 1008". Był na mnie za to wściekły. Zaczęliśmy się strasznie kłócić. W momencie, gdy zaczął obarczać mnie winą za to, że niby związek ojca i jego matki rozpadł się przeze mnie, coś we mnie pękło i... - lisek zamilkł nie będąc w stanie nic powiedzieć. Łzy widocznie napłynęły mu do oczu.
 - ...go zabiłeś? - zapytałeś jednocześnie pozwalając liskowi się do Ciebie przytulić.

Floris momentalnie wtulił się w ciebie. Zaczął płakać. Naprawdę nie chciał tego zrobić..

 - T-to było w przypływie emocji! N-normalnie nigdy b-bym tego nie zrobił...!
 - Już spokojnie. Nikt Cię nie obarcza winą...

Pozwalasz Florisowi się uspokoić w twoich ramionach, przed kolejną dawką pytań. Tym razem łagodniejszych...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro