Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 51!


Zapraszam na kolejny rozdział :)

Od razu na początku chce uprzedzić, że nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, ale na pewno będzie to w nie bardzo niedługim czasie:)

Serdecznie pozdrawiam! :) 


Laura

Dziękuje, że los postawił mi na drodze tego taksówkarza. To miejsce, do którego mnie przywiózł jest dokładnie takie, jakiego teraz potrzebuje.

Cisza, spokój, jezioro, ciepłe powietrze, drewniany pensjonat i zapach łąki.

Z dala od wszystkiego i od wszystkich. Gdzie nikt mnie nie zna, nikt nie wie kim jestem.

Mały pokój na poddaszu z niewielkim balkonem na jezioro w drewnianej oprawie sprawił, że choć serce mam roztrzaskane na kawałki, czuje choć odrobinę spokoju i bezpieczeństwa.

Stoję na balkonie opierając się o futrynę i wpatruje się bezmyślnie w widok, który mam przed sobą, tak bardzo jestem pogrążona w swoich myślach, że ciche pukanie do drzwi, sprawie, że niemalże podskakuje w miejscu.

– Kto tam? – pytam niepewnie. Nie to nie możliwe, żeby Bruno mnie tak szybko znalazł, serce cholernie mocno mi bije, bo boję się głosu, który mogę usłyszeć zza drzwi.

– Gabryela, właścicielka pensjonatu. – słyszę ciepły głos zza drzwi, ale to wcale mnie nie uspokaja... równie dobrze za jej plecami może stać Bruno.

– Jest Pani sama? – pytam podchodzą pod drzwi i nasłuchując tego co dzieje się za nimi.

– Tak, Proszę Pani czy wszystko w porządku? – serce wali mi jak młot, ale otwieram drzwi i jaką czuję ulgę, kiedy po drugiej stronie drzwi naprawdę stoi tylko właścicielka pensjonatu.

– Słucham? – mówię niepewnie.

– Przyszłam zapytać, czy czegoś Pani nie trzeba, zaraz będzie kolacja i ognisko. Taki mamy zwyczaj w pensjonacie, że robimy ogniska dla naszych gości. Jest pyszne jedzenie i domowej roboty nalewka. Niech Pani zejdzie do nas. – czule się uśmiecha.

– Dziękuje bardzo ale miałam ciężki dzień chciałabym odpocząć, nie jestem głodna. – staram się uśmiechnąć miło, a przynajmniej tak miło jak tylko mnie na to stać. Właścicielka nie drąży dłużej tematu tylko skinięciem głowy odchodzi od drzwi.

Zamykam je ponownie na dwa zamki, wyciągam z walizki butelkę wina i papierosy, które kupiłam po drodze tutaj i okrywając się ciepłym kocem siadam na tarasie.

Mimo, że mam całe zapuchnięte oczy, które już aż bolą od płaczu, dalej spod powiek wypływają mi łzy. Tyle łez ile wypłakałam w przeciągu ostatniego tygodnia nie wypłakałam, chyba przez całe swoje życie.

Może nie powinnam była okłamywać Oliwi, ale wiem że ona też się o mnie martwi i Bruno zmusił by ją aby mu powiedziała, gdzie jestem. Tak będzie lepiej. Potrzebuje po prostu spokoju.

Czyją ja córką jestem w takim razie? Kto jest moim ojcem?

To pytanie wciąż słyszę w swojej głowie...

Bruno

– I co znalazłeś ją? Wiesz gdzie ona jest? – Olivia wybiega z bloku kiedy tylko pod niego podjeżdżam.

– Nie. I tym razem nie pójdzie mi tak łatwo. – mówię zrezygnowany.

– Jak to!? Jak to jej nie znajdziesz!? – wydziera się na mnie.

– Nie powiedziałem, że jej nie znajdę tylko, że nie będzie to takie proste. Czy Bruno jest warty tego, żeby był jedynym powodem, który trzyma mnie przy życiu?

– Pozacierała za sobą wszystkie ślady. Oddała samochód do wypożyczalni, żebym nie mógł jej namierzyć po nadajniku z auta. Wypłaciła dużą sumę pieniędzy, żeby nie używać karty, bo przecież mam dostęp do jej konta i wyrzuciła kartę sim. – gdy wypowiadam to wszystko nagłos, chyba dopiero teraz zaczyna to do mnie tak naprawdę docierać.

– Bruno...

– Olivia znajdę ją... tylko nie wiem kiedy. Uruchomiłem już najlepsze agencje detektywistyczne w tym kraju. Płacę im tyle, że nie obchodzi mnie to jak to zrobią, ale mają ją znaleźć. – muszę ją znaleźć. Nie ma innego wyjścia, przecież na pewno nie zapadła się pod ziemie. Mam nadzieje, że tylko nigdzie nie wyleciała gdzieś... Jeżeli wyleciała gdzieś do innego kraju, naprawdę może być ciężko.

– Nawet nie umiem sobie wyobrazić co ona musi teraz czuć, wiesz jaka ona jest delikatna? – pyta z wyrzutem.

– Wiem doskonale o tym wiem, nawet nie wiesz jak bardzo, ale da sobie z tym radę. – tak naprawdę sam nie do końca w to wierzę, co teraz mówię. Ale bardzo bym chciał w to wierzyć.

– Co Ty możesz o niej wiedzieć. – zarzuca mi.

– Wyobraź sobie, że wiem! Przypominam Ci, że od kilku miesięcy to moja żona, mieszkała ze mną w jednym domu, spała ze mną w jednym łóżku i miała w Bostonie tylko mnie. Może na początku nie było kolorowo, ale potem byliśmy naprawdę blisko. Nawet nie wiesz jak dobrze zdążyłem ją poznać. – mówię wściekle.

– No tak blisko, że już drugi raz od Ciebie uciekła.

– Przypominam Ci, że teraz uciekła z innego powodu. – nasza rozmowa przeradza się w kłótnie.

– Tak ciekawe, gdyby tak było od Ciebie by nie uciekła. Gdybyś kolejny raz jej nie okłamał i nie zatajał takich rzeczy przed nią, to by tego nie zrobiła. Bo nie miała by powodu od Ciebie uciekać. – zaciskam pięści ze złości. Wiem, że ma racje tak wiem. I jestem wściekły na siebie, ale nic już z tym teraz nie zrobię.

– Ja ją chciałem tylko chronić rozumiesz!?

– Nie, nie rozumiem!

– Dobra przestańmy się teraz licytować, bo to nie jest teraz najważniejsze. Skup się i pomyśl gdzie mogła pojechać lub do kogo. Cokolwiek. – zatrzymuje tą kłótnie, bo to naprawdę teraz nie ma sensu. Teraz najważniejsze jest to gdzie jest Laura!

– Nie wiem Bruno, nie mam pojęcia. Nic mi nie przychodzi do głowy.

– Myślisz, że mogła wylecieć do innego kraju?

– Myślę, że nie, ale niczego nie możemy być pewni...

– Jak coś jej się stanie, to w życiu sobie tego nie daruje. – i tak dokładnie będzie. Nie wydaruje sobie tego do końca życia. Może to tak naprawdę temu wszystkiemu ja jestem winny?

– Bruno, a co z jej prawdziwym ojcem? – pyta niespodziewanie.

– Nie wiem. Tego przysięgam naprawdę nie wiem, wiedziałem tylko, że nie jest biologiczną córką Eyrka i to też nie od niego. Nasze mamy się przyjaźniły i kiedyś przypadkiem przeczytałem ich korespondencje. Nigdy nie zapytałem mamy czy może wiedzieć, kto jest jej prawdziwym ojcem. – czy Laura będzie chciała się teraz tego dowiedzieć? Może właśnie będzie chciała odszukać swojego biologicznego ojca i doświadczyć ojcowskiej miłości? Tylko co jeśli jej prawdziwy ojciec będzie miał odmienne zdanie? Pewnie nawet nie wie o jej istnieniu, a może nawet nie żyje?

Laura

Przez całą noc ani na chwilę nie zmrużyłam oka. I nawet nie próbowałam tego zrobić, bo wiedziałam, że i tak nie uda mi się zasnąć. Cały czas czuję jak bardzo mam ściśnięty żołądek z nerwów. Może powinnam coś zjeść, ale wiem że za nic w świecie nic nie przejdzie mi przez gardło. Nic z wyjątkiem alkoholu.

Czuje się okropnie... wszystko mnie boli, chyba z tych nerwów.

Biorę gorący prysznic, który chociaż odrobinę stawia mnie do pionu. Ubieram się w pierwsze lepsze ubranie które znajduje w walizce i niechętnie rozczesuje mokre po prysznicu włosy. Patrzę w lustro i od razu chce mi się płakać na to co w nim widzę...

Kogo widzę w lustrze?

Zamiast uśmiechniętej szczęśliwej dwudziestolatki widzę zahukaną, rozżaloną dwudziestolatkę z zapuchniętymi oczami od płaczu i bladą buzią. Którą wszyscy dookoła oszukują przez całe życie, wykorzystują i kierują jej życiem jak im pasuje.

Nie mam nikogo ani niczego i jestem niczyja. Nawet nie wiem kogo jestem córką, kto jest moim ojcem. Czy to był ktoś ważny z życiu mojej mamy? Czy może przelotna znajomość? Kim on dla niej był? Czy on w ogóle wie o moim istnieniu?

W kółko zadaje sobie w głowie te pytania i nie wiem jaka jest na nie odpowiedź. Zaczynam się zastanawiać czy kiedykolwiek będę znała odpowiedź na te pytania. Czy w ogóle powinnam szukać tych odpowiedzi? Może lepiej to wszystko zostawić tak jak jest, bo prawda jaką odkryje będzie jeszcze bardziej bolesna?

W sumie... czy cos to zmieni w moim życiu? Pewnie nie...

Po za tym skąd miałabym się dowiedzieć kto jest moim ojcem? Kto mi o tym powie? Ojciec? A nie przecież to nie jest mój Ojciec. Dla mnie to Eryk, Pan Anderson...

Mam ochotę krzyczeć w niebogłosy.

Poznałam przynajmniej odpowiedź na jedno pytanie które przez całe życie mnie nurtowało. Już wiem dlaczego Pan Anderson mnie tak bardzo nienawidził, dlaczego był taki dla mnie przez całe życie. Dlaczego Williama traktował najlepiej na świecie a mnie jak zbędnego bachora, który mieszka w jego domu. Już wiem dlaczego nie mówił nigdy do mnie córeczko... Dlaczego nie okazywał mi nigdy miłości, nie chciał ze mną rozmawiać, przytulić. Dlaczego nigdy go nie interesowałam.

BO NIE JESTEM JEGO CÓRKĄ!

Tylko czemu ja muszę tak za to cierpieć, że nie jestem jego córką... Przecież ja nie jestem temu winna...

Pierwszy raz jestem cholernie wściekła na mamę. Dlaczego mi to zrobiła i nic mi nie powiedziała? Może chciała dla mnie dobrze, ale wcale dobrze nie wyszło.

A William...William to kawał skurwysyna, który wdał się w tatusia. Pomimo, że to mój przyrodni brat... ja tego nie czuje. Dla mnie ja nie mam brata i nigdy więcej nie chce o nim słyszeć.

Bruno.

– Dzień dobry Panie Watson, proszę usiąść. – Detektyw wskazuje gestem dłoni miejsce naprzeciw siebie. Mam nadzieje, że już coś dla mnie mają bo inaczej mnie chyba rozniesie. Nic nie wiem o Laurze gdzie jest i co robi... czy jest cała czy coś jej się stało. To uczucie nie wiedzy doprowadza mnie do szału. W nocy nie zmrużyłem oka... Nie mogłem usiedzieć na miejscu w hotelu, dlatego przez pół nocy sam chodziłem po hotelach i sprawdzałem, czy w którymś nie ma Laury.

Niestety w żadnym jej nie było.

– Słucham co ma Pan dla mnie, gdzie jest moja żona? – pytam ze złością w głosie.

– Niestety nie udało mi się jeszcze ustalić nic konkretnego.

– Słucham? To za co ja wam kurwa płacę? Jak to nie udało wam się ustalić nic konkretnego? – wydzieram się na detektywa od razu podnosząc się z krzesła. Jak to oni kurwa nic jeszcze nie ustalili. Przecież Laura nie mogła zapaść się pod ziemie do jasnej cholery.

– Panie Watson rozumiem Pana zdenerwowanie ale...

– Gówno Pan rozumie. – wdzieram mu się w słowo. Nic nie rozumie i nie zrozumie, a co jeżeli coś się jej stało? – Sprawdziliście szpitale? – wypowiedzenie tego niesamowicie ciężko przechodzi mi przez gardło. Przecież jak coś by się jej stało, to chyba bym tego nie zniósł. Nawet nie mogę sobie wyobrazić jak bardzo jest teraz ciężko mojej kruszynce.

To był dla niej cios chyba najgorszy z możliwych. Dlaczego postanowiła sama się z tym uporać? Przecież ja bym przez cały czas był przy niej. Przytulił bym ja mocno do siebie i głaskał po głowie gdyby płakała. Przecież ona jest dla mnie najważniejsza na świecie czy ona dalej nie może w to uwierzyć?

– Oczywiście od tego zaczęliśmy, sprawdziliśmy wszystkie szpitale, hotele, pensjonaty i tak dalej w mieście. Nie ma ani śladu po Pańskiej żonie.

– Jakieś nagrania na kamerach z miasta? Cokolwiek. Przecież coś musi być. – uderzam dłonią w biurko.

– Niedaleko wypożyczalni aut są dwie kamery miejskie i jeszcze dwa kilometry dalej od wypożyczalni jest sklep, który z tego co ustaliliśmy również ma kamerę. Właśnie jesteśmy w trakcie zdobywania tych nagrań. Nagrania z miejskich kamer już sprawdzamy ale na razie nic. – tak czy siak dalej nic nie mamy.

– Do wieczora chce mieć jakieś konkrety, inaczej rezygnuje z was! – mówię zdecydowanym i mocnym głosem. Nie interesuje mnie to jak to zrobią! Ja dłużej nie wytrzymam w tej niewiedzy.

Serce kraje mi się na kawałki kiedy myślę, że ona gdzieś teraz siedzi sama i płacze... a ja nie mogę kurwa nic zrobić. Nie mogę jej w żaden sposób pomoc. To uczucie jest dla mnie nie do zniesienia.

Laura

Wyszłam w końcu się przejść, zaczerpnąć świeżego powietrza. Po prostu pooddychać swobodnie. Wczoraj nawet nie zauważyłam jak tu jest pięknie. Kieruje się nad jezioro i siadam na drewnianym pomoście przy nim.

Czuje się taka niczyja i nikomu nie potrzebna... Nie mogę się pozbyć tego wrażenia.

Niczyja czy to dobre słowo? Przecież ja jestem czyjaś. Jestem żoną Bruna.

Przecież mam męża, mam z nim życie w Bostonie, studia... Przecież powinnam być szczęśliwa. Właśnie powinnam, ale nie jestem.

On o wszystkim wiedział, widział jak cierpię i nic mi nie powiedział, cały czas mnie okłamywał. Może chciał tego dla mojego dobra, ale to nie było dla mnie dobre. Może zamiast robić cos dla mojego dobra, powinien najpierw się upewnić czy to co on uważa za dobre dla mnie jest takie samo. Ja jestem dorosłą kobietą nie dzieckiem i ja doskonale wiem co jest dla mnie dobre a co nie.

Bardzo zapadło mi w pamięć jak kiedyś się pokłóciłam z Brunem, kiedy powiedział mi w złości, że gdyby nie on nie miałabym niczego i nie wiadomo co by się ze mną stało. Mimo, że zapadło mi to bardzo w pamięć nie starałam sobie tłumaczyć dlaczego tak powiedział, uznałam, że po prostu powiedział to w złości. No ale teraz już wiem dlaczego tak powiedział. Przecież gdyby nie on wylądowałabym na ulicy bez niczego... Eryk był w obowiązku opiekować się mną tylko do 20 urodzin... później nie wiadomo co by się ze mną stało. Jak by się moje życie potoczyło gdyby nie ślub z Brunem.

Przecież powinnam w sumie teraz być nieocenienie wdzięczna Brunowi... dokładnie tak jak wtedy mi powiedział gdyby nie on nie miała bym nic... Czyli on o tym wszystkim wiedział i dlatego wziął ze mną ślub? Wiedział, że Eryk mnie zmusi do ślubu z nim, bo i on na tym skorzysta przez interesy i Bruno bo dostanie spadek...

Każdy miał w tym swój interes o mnie nikomu nie chodziło...

Ja naprawdę kocham Bruna, ale po tym wszystkim ja nie wiem...

Jest mi już wszystko jedno, jeśli tak mi się życie potoczyło, ja już nie będę z tym walczyć, nie mam na to siły. Stało mi się to wszystko po prostu obojętne...

Wracam z kolejnego spotkania z Detektywem i prostu kieruje się do Olivi aby jej przekazać wszystkiego czego się dowiedziałem. W końcu się cos ruszyło z miejsca! Wbiegam po schodach pod mieszkanie przyjaciółki mojej żony i mocno pukam do drzwi. Jest już dosyć późno jednak mimo wszystko myślę, że bez względu na godzinę będzie chciała dowiedzieć się czegokolwiek.

– Znalazłeś ją? – to pierwsze pytanie jakie zadaje mi Olivia, kiedy tylko otwiera mi drzwi.

– Jeszcze nie, ale detektyw znalazł nagranie na którym widać jak Laura wychodzi ze sklepu i wsiada w taksówkę. Sprawdzą numery rejestracyjne i dotrą do tego taksówkarza.

– A co jeśli nie dotrą do niego?

– Dotrą spokojnie! Dowiemy się gdzie ją zawiózł, tylko teraz nam się pozostaje modlić, żebyśmy się nie dowiedzieli, że zawiózł ją na lotnisko. Bo wtedy nie wiem kiedy ją znajdziemy... – nawet nie chce myśleć o tym, że mogłoby tak być.

Rozmawiam jeszcze przez chwilę z Oliivią i postanawiam wrócić do hotelu. Może powinienem się w końcu przespać? Chociaż nie wiem, czy w moim obecnym stanie jest to w ogóle możliwe nawet mimo zmęczenia jakie odczuwam.

Tak cholernie się martwię o moją Laurę...

A może ona po prostu potrzebuję trochę czasu i sama do mnie wróci jak ochłonie? Przecież ja wiem, że mimo wszystko mnie kocha i nie przestanie mnie kochać od tak. Pewnie teraz jest cholernie wściekła na mnie i na cały świat, ale przecież mnie kocha... Ona ma tylko mnie i myślę, że teraz ona również zdaje sobie z tego sprawę.

Ale co jeśli do cholery jest inaczej!? Co jeśli nigdy nie będzie chciała wrócić, albo co gorsza coś jej się stanie!?

Jak tylko ją znajdę bez pytania zabieram ją do Bostonu, i zrobię to od razu siłą, choć bym miał w tym celu wynająć prywatny helikopter! Ja muszę ją mieć przy sobie! Przy mnie jakoś dojdzie do siebie z tym wszystkim, wszystko się z czasem ułoży, nie widzę innego wyjścia. Laura musi się jakoś pogodzić z prawdą, której się dowiedziała. Chociaż chyba nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak trudno jej będzie się z tym oswoić.

Mimo wszystko jeśli można było by cofnąć czas, nie wiem czy znów bym jej nie okłamał w tej kwestii. No jak ja jej niby miałem powiedzieć, że jej całe życie było kłamstwem? Jak mógłbym świadomie zadać jej taki cios? Wiem, czasem najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo, niestety to się tylko tak prosto mówi, a moja Laurę już i tak zbyt wiele złego spotkało... i to niestety też prze ze mnie.

****

– Słucham! – niemalże rzucam się na telefon, kiedy tylko słyszę o poranku dźwięk połączenia. Dzisiaj udało mi się trochę w nocy przespać, jednak to i tak nie był mocny sen. Wystarczył jeden dźwięk połączenia, abym od razu zerwał się na równe nogi.

– Panie Watson, ten taksówkarz życzy sobie bardzo dużą sumę pieniędzy za informację, gdzie zawiózł Pańską żonę. – słyszę nieco skrępowany głos detektywa w słuchawce.

– Kurwa a co ja mówiłem! Kasa nie gra roli! Za 15 minut chce wiedzieć, gdzie jest moja żona! – rzucam wściekle do telefonu i rozłączam się ciskając nim o szafkę nocną w pokoju hotelowym.

To chyba będzie najdłuższe 15 minut w moim życiu... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro