Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41


Kochani! 

Udało się jest nowy! I nawet całkiem długi mi wyszedł;D 

Dzisiaj z pewnością może być dużo błędów, ale wolę już go wstawić niż żebyście czekali jeszcze dłużej. 

Czeka  na wasze opinie i wrażenia;D To że nie odpisuje to nie znaczy, że ich nie czytam. Zawsze je czytam! Tylko po prostu nie zawsze mam czas odpowiadać!

Ja zawsze o was pamiętam!!!

<3


Bruno

 – Otwieramy wino, puszczamy muzykę i idziemy do wanny? – pytam moją żonę, która sprząta naczynia ze stołu po kolacji. Staje tuż za nią i kładąc dłonie na jej biodrach, przyciągam ją do siebie i zatapiam twarz w jej szyi.

– A zapalisz jeszcze świece i rozsypiesz płatki róż? – świece jeszcze w porządku ale płatki róż? Aż taki romantyczny nie jestem. Chociaż w ogrodzie chyba mamy róże...

– A muszę? – jakoś nie mam ochoty iść teraz i zrywać róże w ogrodzie.

– Myślałam, że ma być romantycznie! No ale cóż wiem, że nie masz w sobie za wiele z romantyka... – odwraca się do mnie przodem i patrzy na mnie z politowaniem.

– No właśnie, więc ciesz się skarbie, że do wanny zamiast wina nie zaproponowałem ci whisky, a uwierz mi, że bym wolał. – mówię do niej szeroko się uśmiechając i trącając przy tym palcem wskazującym jej mały nosek.

– No tak masz rację, nie mogę od ciebie wymagać tak wiele, skoro już i tak się poświęcasz. – śmieje się ukazując szereg swoich białych ząbków i rozczochruje dłonią moje włosy, a ja uwielbiam gdy to robi. Szczególnie gdy robi to w łóżku...

– Widzisz jak chcemy to potrafimy się dogadać. – skradam jej szybkiego buziaka i puszczam ze swoich objęć. Biorę ze stołu szklankę z sokiem i dopijam jego resztkę. – O której jutro masz zajęcia? – pytam odstawiając szklankę po soku do zmywarki.

– O dziesiątej, a czemu pytasz?

– Pomyślałem, że gdybyś miała na wcześniejszą godzinę, moglibyśmy wyjść razem. Zawiózłbym cię na uczelnie.

– Bruno przecież nie musisz mnie zawozić, mam prawo jazdy, mam auto a poza tym jestem dorosła poradzę sobie. – odwraca głowę w drugą stronę i daje sobie rękę uciąć, że właśnie przewróciła oczami.

– Tak wiem, ale sama ostatnio mówiłaś, że ciężko jest ci zaparkować pod uczelnią. Myślę, że przydałoby ci się mniejsze auto, żeby było ci łatwiej. Twój lexus do małych nie należy, a moja auta już w szczególności. Poszukam ci czegoś mniejszego. – nie pytam jej o zdanie w tym temacie tylko informuje ją jaką decyzje podjąłem. Laura nie potrzebnie zaraz się tak oburza i bierze do siebie, sama dojdzie do wniosku, że tak naprawdę będzie jej wygodniej.

– Nie przesadzaj. Nie chce niczego mniejszego, lubię ten samochód. A po za tym co to za różnica. Spokojnie nawet twoim Suvem wszędzie bym zaparkowała. – na jej słowa uśmiech sam ciśnie mi się na usta, ale powstrzymuje się przed tym jak mogę. Nie chce się z nią kłócić. Wolę przyjemniej spędzić ten wieczór. Nie uważam, żeby Laura była bardzo złym kierowcą, ale w to co akurat powiedziała, szczerze wątpię. A nawet jestem przekonany, że tak by nie było.

– Kochanie nie denerwuj się, ale oboje dobrze wiemy, że parkowanie to nie jest twoja mocna strona, przecież nie zamierzam ci zabierać lexusa, ale chce żebyś miała jeszcze jedno mniejsze auto. Uwierz mi, że tak będzie dla ciebie lepiej. – staram się przedstawić swoje argumenty, w najdelikatniejszy sposób jaki potrafię.

– Może pozwoliłbyś, że to ja będę decydować o tym jak będzie mi wygodniej!? – prosiłem, żeby się nie denerwowała, ale chyba nie wzięła sobie tego do serca. Chyba nie ma sensu ciągnąć tej rozmowy. Bez względu na to czy chce czy nie ja i tak kupię jej to mniejsze auto. W sumie przecież ja jej nie pytałem wcale o zdanie...

– Nie dyskutuj. – puszczam jej oczko i skradam szybkiego całusa. – Idę szykować nam kąpiel, przyjdź zaraz na górę. – zabieram kieliszki i białe wino z lodówki i znów skradam jej całusa.

Uważam, że tak naprawdę będzie dla niej lepiej i ona sama bardzo szybko się o tym przekona. Nawet jeśli już teraz zdaje sobie z tego sprawę to po prostu jej duma nie pozwala się jej do tego przede mną przyznać. Nie tylko ja w tym małżeństwie mam zawzięty charakter...

A po za tym lubię coś kupować mojej żonie. Sprawiać jej przyjemność. Chce, żeby niczego jej nie brakowało i miała wszystko co najlepsze. Z całą pewnością na to zasługuje. Mieszkając w Kandzie nie miała własnego auta, za to oczywiście jej wyrachowany braciszek dostał swoje pierwsze wypasione auto jeszcze przed zdaniem prawo jazdy...

******

Wychodzimy razem z wanny a ja biorąc puchaty biały ręcznik starannie staram się wytrzeć centymetr po centymetrze jej nieskazitelnie piękne ciało. Aż trudno mi czasem uwierzyć, że jej ciało jest tak idealne, pomimo tego, że nie uprawia regularnie sportu ani też nie jest na jakiejś specjalnej diecie. Jej ciało jest idealne w każdym calu i co dla mnie najważniejsze odpowiednio zaokrąglone tam gdzie trzeba. Uwielbiam jej kobiece kształty, pełne biodra i idealnie sterczący tyłek, który aż sam prosi się o klapsa...

Naprawdę widziałem nie jeden tyłek w swoim życiu i na nie jednym odbita była moja dłoń, ale tyłek mojej żony nie ma sobie równych! Piersi za to nie są ani za duże ani za małe, takie w sam raz pasujące do moich dłoni i co najważniejsze, cholernie jędrne! To bez różnicy czy ma na sobie stanik czy nie... zawsze wyglądają tak samo! No i te nogi, cholernie długie, smukłe i opalone nogi. Zresztą całe jej ciało jest opalone i to nie jest efekt solarium tylko naturalna oliwkowa cera.

Kiedy wycieram ją do sucha, Laura sięga po swój satynowy szlafrok i zakłada go na siebie, odrzucając za plecy mokre włosy. Ja za to niedbale przekładam sobie ręcznik przez biodra, chociaż tak właściwie nie wiem po co, bo i tak nie zamierzam go mieć zbyt długo na sobie.

Laura pierwsza udaje się do sypialni a ja zaraz za nią. Moja żona zawsze po kąpieli najpierw musi zadbać o to aby jej nóżki były jeszcze gładsze niż są, dlatego od razu zabiera si za wklepywanie w nie balsamu.

– Nawet bez smarowania twoje nóżki są gładkie. – stwierdzam i z uwagą przyglądam się jak rozsmarowuje balsam na prawej łydce.

– Ale ja chce, żeby były jeszcze bardziej. – mówi i zabiera się za wklepywanie balsamu w drugą nogę. Podchodzę do niej i jednym ruchem zabieram jej balsam z dłoni.

– Ale ja jeszcze nie skończyłam, oddaj mi. – protestuje, próbując odzyskać balsam.

– Cisza! – mówię i odkładam balsam za siebie na komodę. Kiedy Laura znów zamierza coś powiedzieć, zamykam jej usta pocałunkiem i przypieram ja do barierki łóżka. Całuje ją namiętnie, ale jednak powoli i subtelnie i wcale nie zamierzam przyśpieszać tego pocałunku. Chce, żeby dzisiaj było inaczej. Chce dzisiejszej nocy się z nią kochać a nie pieprzyć. Celebrować każdy skrawek jej ciała i sprawić by w każdym pocałunku i każdym dotyku czuła jak bardzo ja kocham.

Chce jej dać nie tylko przyjemność, ale też czułość i sprawić by poczuła się najważniejszą kobietą na świecie, żeby poczuła się, że dla mnie jest najważniejszą kobietą na świecie. Ostatnio kiedy ze sobą sypialiśmy nie do końca nasz seks tak wyglądał. Bardziej polegał na zaspokajaniu naszego pożądania i dawaniu sobie przyjemności a czasem na dawaniu jej głównie tylko mi...

Zresztą nigdy z nią nie kochałem się w taki sposób, a powinienem! Tym razem będę naprawdę delikatny i po prostu pokaże jej tym jak bardzo ją kocham...

Odrywam się od jej ust i przenoszę się na jej szyję, składając na niej subtelne pocałunki i wodząc po niej wzdłuż językiem. Dłonie wsuwam pod szlafrok i dotykam jej rozgrzanego ciała. Odciągam ja od rampy łóżka i ciągnąc za satynowy sznurek rozwiązuje jej szlafrok. Wsuwam dłonie pod cienki materiał i płynnym ruchem pozbywam się tkaniny z jej smukłych ramion.

Widziałem Laurę setki razy zupełnie nago ale znów zapiera mi dech w piersiach. Sunę dłonią od jej uda, aż po samą szyję, nie spuszczając przy tam ani na moment z niej wzroku. Wsuwam dłoń w jej gęste i wilgotne włosy i przyciągam ją do siebie tak, że swoje usta mam przy jej uchu.

– A teraz pokażę ci jak bardzo cię kocham. – szepce powoli do jej ucha, każde kolejne słowo i czuje jak moja żona z pewnością mimowolnie wzdryga się na moje słowa. Po chwili patrzę w jej oczy, a te niewinne oczęta jasno mówią za siebie.   Pokaż

Nie przedłużając prowadzę nas na łóżku i kładę Laurę delikatnie pod sobą, po czym sam kładę się na niej, usadawiając dłonie po bokach jej głowy. Wygodnie układam się pomiędzy jej nogami, a ciepło skóry Laury, które czuje na sobie, przyprawia mnie głębszy oddech.

Moja żona jak zawsze wykazuje wielką niecierpliwość i gwałtownie mnie do siebie przyciągając, zaczyna szaleńczo namiętnie całować. Obejmuje mocno moje biodra swoimi nogami i sprawia, że nasze ciała nie dzieli nawet milimetr.

Przerywam nasz pocałunek i muszę wziąć cholernie głęboki oddech, żeby opanować swoje zapędy. Najchętniej od razu bym ją mocno złapał za te zaokrąglone biodra, przycisnął do łóżka i posiadł jej ciało... ale obiecałem sobie, że dziś to tak nie będzie wyglądać!

– Nie tak szybko kochanie... dziś zrobimy to wolniej... – zakładam jej za ucho kosmyk opadających na czoło włosów i kciukiem gładzę jej już rozpalony policzek.

– Czyli? – pyta oblizując usta i z trudem przełykając przy tym silne.

– Powoli, czule... To nie ma być jedynie dawanie sobie przyjemności i zaspokojenie naszego pożądania... chce każdym pocałunkiem, każdym dotykiem, każdym ruchem celebrować twoje ciało... i pokazać jak bardzo cię kocham. Dziś nie chce się z tobą pieprzyć... chce się z tobą kochać. – Laura chce coś powiedzieć, ale widzę po niej, że nie może wydusić z siebie ani słowa i mogę przysiąc, że właśnie w tym momencie łzy pojawiły się w jej oczach.

Nigdy specjalnie nie preferowałem takiego seksu. Seks wiązał się dla mnie głównie z przyjemnością a w szczególności moją i zaspokajaniem mojego pożądania i moich potrzeb, ale z Laurą jest inaczej. Z nią wszystko jest inne.

Przywieram do jej malinowych ust swoimi i jak nigdy powoli ją całuje, dłońmi nieustannie błądząc po jej ciele. Staram się niemalże każdy pocałunkiem oddawać jej cześć, na co ona w odpowiedzi wsuwa swoje palce w moje włosy i delikatnie się nimi bawi. Teraz dogłębnie skupiam się na szyi mojej żony, na której kreślę językiem mokry ślad i delikatnie podgryzam i skubię.

Czuje, że mojej żonie podobają się te pieszczoty, bo z jej ust co chwile wyrywa się cichy pomruk zadowolenia. W ten sam sposób pieszczę jej obojczyki, ramiona ale znacznie więcej uwagi poświęcam jej cudownym piersią. Obsypuje je pocałunkami, drażnię, co chwile je podgryzam i ugniatam dłońmi. Ściskam w palcach już nabrzmiałe sutki i liżę je językiem.

Laury dłonie tym razem znacznie mocniej zaciskają się na moich włosach a z ust już nie wydobywa się cichy pomruk, tylko pojękiwanie. Kiedy pocałunkami zaczynam obsypywać jej brzuch z każdą sekundą schodząc coraz to niżej i niżej, czuje jak bardzo się niecierpliwi, by w końcu doszło do momentu, na który czeka od samego początku.

Chce jej dać jak najwięcej przyjemności.... im dłużej na coś czekasz tym lepiej to smakuje. Subtelnie pieszczę okolicę jej pępka i kiedy daje poczuć Laurze, że zaraz mój język dotknie jej najczulszego miejsca, przenoszę usta na jej uda, których pieszczę wewnętrzną stronę. Z jej ust wydobywa się jak mniemam pomruk nie zadowolenia, ale nie robi to na mnie wrażenia. W dalszym ciągu zajmuje się pieszczeniem jej gładkich nóżek, dłońmi masując brzuch.

Podnoszę się na dłoniach i wracam do jej ust, na których tym razem składam nie tylko czuły pocałunek ale też cholernie namiętny, pozbawiając ją przy tym niemalże oddechu.

W końcu daje Laurze tą upragnioną chwilę i całuje ponownie najpierw wewnętrzną stronę jej uda a zaraz po tym językiem dotykam jej kobiecości, której bez wątpienia poświęcam największą uwagę. Trzymam ją za uda i leniwymi ruchami powoli doprowadzam ją do coraz większej rozkoszy. Z każdym kolejnym ruchem jej nogi zaczynały drżeć od napięcia jakie jej fundowałem, a dłonie Laury już nie spoczywają w moich włosach. Przenosi je na moje ramiona w który niemalże wbija paznokcie. Z każdą sekundą jej ciało wygina się w coraz większy łuk, a jęki płynące z jej słodkich usteczek coraz głośniejsze. Pieszczę ją językiem, zasysam ustami i chcąc jej dać jeszcze więcej rozkoszy, zaczynam wsuwać i wysuwać w nią palec.

Ściągam jej ręce ze swoich ramion i splatam nasze dłonie w mocnym uścisku, który jeszcze bardziej pogłębiam w momencie kiedy dochodzi a jej drobne ciało najpierw mocno się napina a później szaleńczo drży, po czym całe wygina się w potężny łuk z głośnym jękiem na ustach.

– Ohh, Bruno. – jęczy przeciągle, kiedy orgazm zaczyna władać jej ciałem.

– Uwielbiam patrzeć kiedy dochodzisz maleńka. – podciągam się na łokciach, sprawiając, że teraz nasze twarze znajdują się na przeciwko siebie. Przyglądam się jej oczom i widzę w nich cholernie wielki błysk, choć mam wrażenia, że na razie Laura widzi jak przez mgłę. Jej policzki są niemalże purpurowe a usta do granic możliwości spierzchnięte. Najwidoczniej przez cały ten czas musiała mocno przygryzać swoje usta zębami.

– Jesteś niesamowity... teraz pozwól, że ja popatrzę na ciebie... – mówi słabym głosem, wciąż nie mogąc uspokoić oddechu.

– Nie skarbie dzisiaj liczysz się tylko ty. – mówię i udaremniam Laurze próbę zamienienia nas miejscami.

– Ale ja chce, też żebyś ty też się liczył. – protestuje, biorąc głęboki oddech. Kładę palec na jej ustach, tym samym dając znak, żeby przestała już więcej mówić. Po chwili zachłannie ją całuje i bez uprzedzenia zdecydowanym ruchem zatapiam się w Laurze aż po sam koniec, nie dając jej już ani chwili wytchnienia.

Jęczy mi głośno prosto w usta i wbija paznokcie w moje ramiona niczym rasowa kotka... Moje ruchy nie są szaleńczo szybkie, mocne i agresywne. Owszem są zdecydowane, ale tym razem znacznie subtelniejsze i powolne. Z każdym ruchem staram się rozkoszować jej ciałem jeszcze bardziej, wciąż na przemian obsypując pocałunkami to jej usta to szyję czy wrażliwe miejsce za uchem. Rytmicznie wsuwam się w nią i wysuwam co jakiś czas dłużej w niej pozostając by dać jej jeszcze więcej przyjemności.

– Jesteś taka piękna... cudowna... po prostu idealna i tylko moja! – wysapuje wprost w jej usta i nie mogę oderwać od niej wzroku. Odgarniam z jej twarzy wciąż wilgotne kosmyki włosów i przyglądam się z uwagą. – Patrz na mnie. – nakazuje widząc, że ma mocno zaciśnięte powieki.

– Twoja Bruno. – mruczy z ledwością, a ja wciąż uwielbiam słyszeć swoje imię z jej ust, po prostu to uwielbiam, a w szczególności w takich chwilach. Całuje jej malinowe usta, po czym chowam twarz w zgłębieniu jej szyi i dążę zarówno do jej jak i mojego spełnienia. Oboje nawzajem obsypujemy się pocałunkami z mocno splecionymi dłońmi. Nasze ciężkie oddechy mieszają się ze sobą, a ja czuje, że Laura jest już u kresu.

– Razem! – dyszę do jej ucha, na co Laura w odpowiedzi jedynie kiwa głową i łączy nasze usta w pocałunku.

Teraz już czuję, że nas oboje od tego dzielą zaledwie sekundy. Pogłębiam bardziej swoje ruchy, a swojego ciężkiego oddechu, nie jestem już w stanie dłużej tłumić.

– Kocham cię Bruno. – oboje dochodzimy w tym samym momencie i w tym samym czasie z drżących ust Laury, wpływają te trzy najpiękniejsze słowa jakie mogłem od niej kiedykolwiek usłyszeć. Przysięgam, że w tym momencie serce zabiło mi chyba najmocniej w życiu... Tym razem Laura już nie wyprze się swoich słów. Powiedziała te trzy słowa w najpiękniejszym dla mnie momencie jakim mogła... i teraz jestem już pewien, że ta kobieta mnie kocha! 

– Powtórz to co powiedziałaś. – to nie groźba, to wręcz rozkaz. Chce to usłyszeć jeszcze raz! Muszę to usłyszeć jeszcze raz! Laura wciąż wije się pode mną w ekstazie i przez chwilę nie jest w stanie niczego powiedzieć.

– Kocham cię Bruno. – Laura po chwili każde z tych trzech słów, wypowiada bardzo powoli, a głos przy tym jej się niemalże łamie. Biorę jej dłoń w swoją i przykładam ją do swojej piersi. Chce, żeby poczuła, to co teraz ja czuje.

– Czujesz jak mocno bije mi serce? – pytam a mój oddech staje się niespokojny.

– Czuje... – odpowiada drżącymi ustami i z trudem łapie powietrze.

– Nigdy wcześniej nie biło tak mocno... Ja też cię kocham maleńka i nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo. Laura... ja zrobiłbym dla ciebie wszystko. – wciąż trzymając jej dłoń na swoim sercu i nie spuszczając wzroku z jej błyszczących oczu, mówię zachrypniętym głosem, a po jej policzku spływa pojedyncza łza, która zatrzymuje się dopiero na jej drżących ustach.

Laura

– Cholera jasna!!! – walę dłońmi z całej siły w kierownicę. Na co mi to było!? Jak zawsze wyjdzie na to, że Bruno miał rację. Jak zawsze do cholery!

Wycofywałam z miejsca parkingowego przed uczelnią, które może nie jest małe, za to samochód którym wycofywałam jest wielki... Bo to samochód mojego męża... a nie mój.

Starałam się jak mogłam wyjechać z tego miejsca parkingowego, a pot niemalże spływał mi po karku ze stresu. Samochody obok stanęły tak blisko mnie, że ledwo udało mi się wsiąść do auta! Kiedy już myślałam, że w końcu po jakiś 15 minutach kręcenia na różne sposoby, udaje mi się wyjechać, słyszę i czuje jeden wielki huk!

Zaciskam oczy i trzymając mocno dłonie na kierownicy, staram się spokojnie wypuszczać i wciągać powietrze do płuc. Najzwyczajniej w świecie boję się otworzyć oczy i wysiąść z auta... Nic za mną nie było oprócz samochód więc jak nic przywaliłam komuś w auto...

Bez względu na to jak bardzo przywaliłam i co zrobiłam z samochodem jedno jest pewne... Bruno mnie zabije, nawet choćby to była mała ryska.

W końcu zbieram się na odwagę i otwieram oczy. Patrzę w lusterka i widzę za sobą auto, ale nikogo w nim za kierownicą. Biorę głęboki wdech i wysiadam z auta, przecież nie mogę w nim siedzieć w nieskończoność i panikować!

Widok jaki widzę po wyjściu z auta niestety nie zachwyca... Tylni zderzak w suwie nie wygląda zbyt dobrze... a nawet bardzo źle... Za to przedni zderzak auta w które uderzyłam wygląda trochę lepiej.

Mam ochotę się rozpłakać i to też właśnie robię! Rozkładam bezradnie ręce i opierając dłonie na masce po prostu zaczynam beczeć jak małe dziecko...

Teraz Bruno gdyby się dowiedział nie dość że byłby wściekły to jeszcze by dorzucił swoje trzy grosze, że jak zawsze na wszytko reaguje płaczem. Nie raz mi mówił, że irytuje go to, że o wszytko płaczę. Ale co ja poradzę, że tak po prostu mam!?

Co mnie podkusiło, żeby brać jego Suva na uczelnie.... aaaa no tak chciałam udowodnić i sobie i jemu, że duże auto nie stanowi dla mnie problemu, a zaparkować nim, czy wyjechać z miejsca parkingowego mogę jednym paluszkiem. Niestety jak zawsze wyszło na to, że mój mąż ma racje nie ja...

Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze wzięłam jego auto, nie pytając wcześniej o zgodę, a przecież doskonale wiem, że Bruno nie lubi gdy go biorę a już w szczególności bez pytania... W sumie pierwszy raz wzięła mu auto nie pytając go wcześniej o zgodę.

Ale cholera jasna! Przecież nie pierwszy raz już jechałam jego Suvem. Pech chyba nade mną nieustannie ciąży...

I co ja mam teraz zrobić? W aucie w które uderzyłam nikogo nie ma, ale przecież muszę poczekać, aż ktoś się w końcu zjawi. Nie mogę sobie od tak odjechać. Zresztą nawet nie wiem czy mogłabym jechać, skoro cały zderzak jest rozwalony...

Nie mam innego wyjścia, muszę poczekać, że ten ktoś się zjawi i oczywiście ureguluje wszystkie koszty związane z naprawą, a raczej Bruno bo to będzie z jego pieniędzy. Tylko będę musiała chyba zapłacić gotówką... jestem skłonna stwierdzić, że Bruno ma dostęp do mojego konta i je kontroluje chociaż mi o tym nie mówi. Nie chce, żeby się o tym dowiedział, bo będzie na mnie wściekły i zresztą będzie miał racje. Między nami jest teraz tak dobrze, że nie może być lepiej, a ja nie chce tego psuć... Już dosyć kłótni mamy za sobą. Chociaż kłamstwo to też nie jest wyjście, ale czasem to mniejsze zło.

Chociaż właśnie najchętniej po niego bym zadzwoniła, żeby tu przyjechał i załatwił wszystko. On na pewno by wiedział co trzeba teraz robić... a nie tak jak ja. Siedzę bezradna na krawężniku i jedyne na co mam ochotę to płacz... Chce żeby tu teraz był i mnie przytulił!!!

Nieee to nie wchodzi w grę, przecież znam go dobrze i doskonale wiem jak się wścieknie. Nawet jeżeli będę mu musiała o tym powiedzieć to najpierw muszę go jakoś na to przygotować, albo udobruchać, a na razie muszę sobie poradzić bez niego. Albo...

No tak! Jasper! On jest moją ostatnią deską ratunku, że też ja wcześniej na to nie wpadłam. Od razu wyciągam z torebki telefon i dzwonię do niego.

– Jasper, musisz mi pomóc. Chodzi o Suva Bruna, którego wzięłam dziś w południe. – mówię błagalnym tonem do słuchawki. Jeśli Jasper mi jakoś nie pomoże, to już chyba nikt mi nie pomoże. Mam nadzieje, że tu przyjedzie załatwi wszystko a po za tym na-pewno będzie znał jakiegoś mechanika, który zdoła to naprawić do jutra a oczywiście pieniądze nie będą grały roli. W razie czego wciąż mam jedną z kart kredytowych Bruna... przecież chyba nie będzie miał pretensji jeśli wyciągnę mu trochę gotówki z konta... Przecież sam powiedział, że nie będzie mnie rozliczał z pieniędzy.

– Coś się stało z samochodem? – pyta, jak zawsze oficjalnym tonem.

– Tak... Tylko Bruno nie może się o niczym dowiedzieć... inaczej dobrze wiesz, że on mnie zabije. – mówię śmiertelnie poważnym głosem i próbuje go wziąć na litość.

– Obawiam się, że to nie możliwe.

– Jasper jak to niemożliwe. Musisz mi pomóc do cholery i tu przyjechać! – Niech on mnie nawet nie denerwuje. Przecież jak on mi nie pomoże, to już nikt tego nie zrobi, przecież nie mogę zwrócić się do Nicka przyjaciela Bruna, bo ten to na pewno od razu mnie wyda! Niech on w tej chwili tu przyjeżdża, przecież lada moment przyjdzie właściciel tego drugiego auta i co ja wtedy zrobię?

– Laura... przysięgam, że jak mocno cię kocham tak samo mocno mam ochotę sprać ci tyłek! Co zrobiłaś z autem? – zachrypnięty głos, który właśnie słyszę w telefonie z pewnością nie należy do Jaspera.... to z całą pewnością głos mojego męża.

Czy ten pieprzony Jasper zawsze musi być taki lojalny wobec Bruna??? By go szlag trafił.

– Bruno? Niee... nic. – przez chwilę tracę zdolność mówienia, ale kiedy w końcu ją odzyskuje z ledwością wypowiadam do telefonu te parę słów, które z pewnością nie brzmią zbyt przekonująco.

– Laura nie rób ze mnie teraz idioty dobrze? Wiem, że zabrałaś mojego Suva. Mów w tej chwili co się stało! – no tak pewnie Jasper od razu mu doniósł, że zabrałam jego Suva... pewnie nawet dobrze nie zdążyłam wyjechać z placu a on już to zrobił. W takim razie, aż dziwne, że już wcześniej nie dostałam opieprzu od Bruna...

– Kochanie tylko proszę cię nie denerwuj się. – nie wiem czy moje słowa sprawią, że się nie zdenerwuje. Szczerze? Bardzo w to wątpię.

– Kiedy mówisz mi żebym się nie denerwował to ja się właśnie zaczynam denerwować! Nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej tylko mów gdzie mam do ciebie przyjechać!? Na uczelnie? – ryczy groźnym głosem do słuchawki.

– Tak. – odpowiadam zrezygnowana, a Bruno nic już nie odpowiada tylko się rozłącza. Z jednej strony na samą myśl, że zaraz się tu pojawi ciarki przechodzą mnie po plecach, ale z drugiej strony chce żeby tu był, mimo wszytko. Z nim zawsze jest mi raźniej. Chociaż i tak wiem, że pierwsze co dostanę opieprz, wydze się na mnie, pewnie nie da mi żyć teraz i w kółko będzie mi powtarzać, że rozwaliłam mu samochód i skoro ni umiem prowadzić to nie powinnam wsiadać za kierownicę.

Bruno

Teraz Laura tylko utwierdziła mnie w tym, że naprawdę jej się przyda mniejsze auto!!!

Kurwa! Nie lubię kiedy bierze mojego Suva a tym bardziej bierze go bez pytania! W dodatku jeszcze chce mnie okłamać! Skąd ja mam brać siły do tej dziewczyny!?

A już chyba najbardziej w tym wszystkim denerwuj mnie to, że mimo wszystko nie zadzwoniła po raz kolejny do mnie, kiedy potrzebowała pomocy. To bez znaczenia czy zrobi źle czy dobrze! Wolę żeby o wszystkim mi mówiła, a nie robiła za moimi plecami i jeszcze kłamała. Powinna wiedzieć, że na mnie może zawsze polegać nawet choćbym miał być na nią cholernie wściekły! Ile razy mam to jej powtarzać, żeby w końcu to do niej dotarło? Aż tak się mnie boi?

Jasper podwozi mnie na miejsce a ja już z daleka widzę postać mojej żony, która rozmawia z jakimś facetem. Wysiadam z auta i szybkim krokiem podchodzę do nich, oczywiście w między czasie patrząc kątem oka na mój rozwalony zderzak...

Musiała dobrze uderzyć...

Owszem stać mnie na jeszcze kilka takich aut, ale jak każdy facet przywiązuje się do swojego auta i nawet najmniejsza rysa boli!

Przedni zderzak tego gościa też nie obszedł się bez szwanku, ale jakoś po jego minie nie widzę, żeby był specjalnie zły. Wręcz przeciwnie szeroko się uśmiecha do mojej żony i wręcza jej jak mniemam swoją wizytówkę. Laura przez krótką chwilę patrzy na wręczoną jej wizytówkę po czym chowa ją do tylnej kieszeni spodni.

– Dzień dobry. Bruno Watson. – przedstawiam się i podaje nieznajomemu dłoń, odruchowo zaborczo obejmując Laurę ramieniem.

– Tomas Brown. – odpowiada nieco zdezorientowany zaistniałą sytuacją.

– Jestem właścicielem tego auta i mężem tej Pani. No cóż bardzo mi przykro, proszę wysłać rachunek naprawy na adres mojej firmy. Oczywiście ureguluje wszystkie koszty. – mówię dosadnie akcentując, że jestem jej mężem i teraz to ja wręczam mu swoją wizytówkę. Gościowi ewidentnie rzednie mina i nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy. Pewnie kutas myślał, że poderwie moją żonę, a ja wcale mu się nie dziwię na jego miejscu też bym chciał to zrobić.

– Szkoda nie jest zbyt duża, więc... – zaczyna mówić, ale szybko mu przerywam. Chce pewnie pokazać, jaki to nie jest nadziany, chociaż jego audi raczej nie wskazuje na to, żeby miał miliony na koncie.

– Nalegam. – mówię dosadnie, tak abym nie musiał więcej razy tego powtarzać. Facet przez chwilę nic nie mówi po czym rzuca mi spojrzenie spod przymrożonych powiek i kiwa twierdząco głową.

– Jeszcze raz bardzo Pana przepraszam. – Laura wyznaje ze skruchą, blado uśmiechając się w jego stronę, kiedy odchodzi. Jej oczy są delikatnie podpuchnięte i szkliste, więc z całą pewnością płakała, co mnie wcale nie dziwi. Mojej żonie do płaczu, naprawdę niewiele potrzeba. Ja w tej sytuacji absolutnie nie widzę powodu do płaczu... to tylko rozwalony samochód w gruncie rzeczy. Dla niej jednak większość rzeczy jest powodem do płaczu i to jest jedno z zachowań Laury, które mnie szczerze irytuje.

– W porządku. – odpowiada i posyła mojej żonie uśmiech. Czekam z niecierpliwością na moment, kiedy wsiądzie do swojego pokiereszowanego auta i już odjedzie stąd. Szkoda w jego zderzaku naprawdę nie jest duża, więc spokojnie sam może nim sobie dojechać do warsztatu. Kiedy tylko znika nam z pola widzenia, nachylam się nad Laurą i wyciągam z tylnej kieszeni jej spodni wizytówkę tego gościa.

– Raczej nie będzie ci ona potrzebna. – mówię z wyczuwalnym przekąsem w głosie. Zanim ją targam i wyrzucam do kosza, jeszcze zerkam na jej nadruk. Tomas Brown. Kancelaria adwokacka. W sumie wyglądał mi na typowego lamusa z kodeksem.

Wyrzucam potarganą wizytówkę do kosza i łapie Laurę za ramiona.

– Nic ci nie jest? – wiem, ze to tylko stłuczka na parkingu, ale wolę mieć pewność.

– Nie. Wszystko w porządku. – odpowiada z trudem przełykając ślinę.

Puszczam jej ramiona, podchodzę do rozwalonego zderzaka i kucając przy nim z uwagą przyglądam się szkodzie jaką zrobiła Laura.

Naprawdę aż boli mnie ten widok. Tak to właśnie się kończy, kiedy kobieta zabierze twoje auto i niech nikt nie próbuje mi mówić, że kobiety też są świetnymi kierowcami!

– Kochanie proszę cię nie złość się na mnie... przecież nie chciałam tego zrobić, po prostu nie zauważyłem tego samochodu. – Laura podchodzi do mnie kiedy kucam przy zderzaku i rozmasowuje moje ramiona.

– Jak nie umiesz jeździć dużym autem to nie wsiadaj do niego za kierownicę! Po za tym nie przypominam sobie, żebym pozwolił ci zabrać mojego Suva! – podnoszę się na równe nogi i warczę w jej stronę.

– Nie krzycz na mnie. – tupię nogą niczym mała dziewczynka a łzy już napływają jej do oczu.

– Proszę cię tylko nie rycz! – mówię zirytowany, na co Laura jak widzę z całych sił stara się powstrzymać cisnące się do oczu łzy. – To tylko rozwalony samochód. Ważne, że ty jesteś cała. Jak ty to zrobiłaś? – pytam już trochę spokojniejszym głosem, zakładając dłonie na brzuchu i mocno wypuszczając powietrze z płuc.

– No jak... normalnie. Miałam bardzo mało miejsca, żeby wyjechać. Ledwo w ogóle wsiadłam do auta. Kręciłam kierownicą na trzydzieści razy i kiedy już myślałam, że mi się to uda, spojrzałam tylko w boczne lusterko no i po prostu nie zauważyłam tego audi. – spuszcza głowę w dół i przygryza wargę. Naprawdę mam szczerą ochotę coś powiedzieć... ale już sobie daruje, bo mogę powiedzieć o parę słów za dużo.

Jasper wciąż czeka na mnie w aucie dosłownie parę metrów dalej, więc ruchem ręki daje mu mu znak, żeby do nas podszedł.

– Gdzie są kluczki? – fukam w stronę Laury, który wciąż stoi ze spuszczoną głową.

– W stacyjce. – odpowiada i od razu zabiera swoje rzeczy z auta, widząc, że Jasper do nas idzie.

– Jasper, weź Suva do serwisu i załatw to najlepiej na już. – myślę, że w servisie sprawdzając w dokumentach kogo jest auto, raczej będą się spieszyć z jego naprawą. W końcu zostawiam w ich salonie kupę kasy na samochody...

– Jasne szefie. – odpowiada i podaje mi kluczki do bmw którym przyjechaliśmy.

– Dzięki Jasper... wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć... Konfidencie. – Laura rzuca kąśliwie do Jaspera kiedy ten wsiada do auta.

– Mówiłaś coś!? – doskonale wiem co powiedziała, to jedynie pytanie retoryczne z mojej strony. Nie życzę sobie takich uwag w stosunku do Jaspera. Nawet jeśli są one od Laury! Jeśli myślała, że zdoła coś takiego przed mną ukryć to była w cholernie dużym błędzie. Ja i tak bym się dowiedział o wszystkim, nawet jeśli by nie poprosiła Jaspera o pomoc. Po pierwsze Jasper mi już wcześniej powiedział, że go zabrała, a nawet jeśli by tego nie zrobił, przecież chyba bym widział, że mój Suv nie stoi w garażu, a żadną tanią bajeczką by mnie nie przekupiła. Ja z całym szacunkiem do mojej żony nie jestem naiwny.

– Do Jaspera nie do ciebie...

– Uważaj na słowa. Jasper to mój pracownik i nawet tobie nie wolno się tak do niego odzywać. Jasper ma być lojalny wobec mnie a nie ciebie, więc naprawdę nie bądź na tyle naiwna, żeby myśleć, że będzie cię krył.

– Zdążyłam zauważyć. – odpowiada ironicznie i przewraca oczami ku górze.

­ – Laura! – upominam ją karcąc wzrokiem. Nie dość, że wzięła auto bez pytania, rozwaliła je a potem jeszcze chciała mnie okłamać ma jeszcze czelność pyskować! Wyciągam z tylnej kieszeni jeansów papierosy i szukam zapalniczki. – Dobrze wiesz, że nie lubię gdy jeździsz moim Suvem, a już w szczególności kiedy bierzesz go bez pytania! Co chciałaś mi udowodnić po naszej ostatniej rozmowie, że duże auto to dla ciebie nie problem? – stwierdzam sarkastycznie gdy znajduje zapalniczkę i odpalam papierosa.

– Zadowolony, że jak zawsze miałeś rację?

– Jak cholera! Myślałem, że już nauczyłaś się tego, że ja zawsze mam rację. Teraz jeszcze bardziej utwierdziłaś mnie, że muszę ci kupić mniejszy samochód. Kupię ci smarta skoro normalnym nie umiesz jeździć. – tym z pewnością nie będzie miała problemu z zaparkowaniem.

– Bruno, nie wygłupiaj się! Nie będę jeździć takim małym gównem. – wcale nie zamierzam jej kupować smarta, mówię to spacja lnie, żeby trochę ją nastraszyć. Rozbiła auto, trudno każdemu się może zdarzyć, jeszcze nabierze wprawy. Bardziej wkurwia mnie to, że chciała mnie okłamać!

– Będziesz dopóki nie nauczysz się jeździć! – zaciągam się mocno papierosem i niemalże ze świstem wypuszczam dym z płuc. – Powiedz mi jeszcze jedno. Dlaczego ty nie możesz od razu zrozumieć tego co do ciebie mówię? Tylko zawsze muszę ci kilka razy powtarzać, żebyś zrozumiała?

– Ale o co ci teraz chodzi? – pyta zaciskając dłoń na torebce.

– O to, że znów robisz to samo! Powiedz mi ile razy jeszcze mam ci jeszcze powtarzać, że cokolwiek by się nie stało, masz mi o tym powiedzieć!? Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś, że rozwaliłaś samochód.

– Bo wiedziałam, że będziesz na mnie wściekły... – mówi i patrzy na mnie tymi sarnięcymi oczętami.

– No i jestem wściekły, ale bardziej przez to, że znów robisz coś za moimi plecami i chcesz mnie okłamać! To tylko auto... więc się nie przejmuj nim już, dla mnie przecież ty jesteś najważniejsza! Czego byś nie zrobiła ja i tak zawsze ci pomogę! Nie bój się mnie aż tak bardzo... – czasem właśnie takie mam wrażenie, a przecież tak być nie powinno.

– Dobrze Bruno, masz rację. Przepraszam. – przyznaje ze skruchą i mocno się do mnie przytula. Trzymam ją w ramionach i czule głaszczę po głowie. Nie wiem czy w końcu to do niej dotarło, okażę się dopiero w praktyce i wcale się nie zdziwię gdy będę musiał Laurze to jeszcze raz wytłumaczyć. Puszczam Laurę z objęć i wskazuje ręką na auto, które zostawił nam Jasper.

– O Laura, jesteś jeszcze. Idziesz z nami na piwo do Blue drink? – grupka jak mniemam studentów idąca od strony budynku uczelni, zaczepia Laurę przechodząc koło nas. Ich grupka składa się z trzech dziewczyn i dwóch chłopaków. Tak chłopaków bo ciężko jest mi określić dwudziestolatków jako facetów. Skanuje ich wszystkich szybko wnikliwym wzrokiem i czekam na reakcje mojej żony. Oczywiście znam to... po zajęciach standardowo piwo się należy i to nawet nie jedno, ale Laura ma męża, także ma co robić po zajęciach!

Laura zanim im odpowiada spogląda na mnie, a ja obdarzam ją takim wzrokiem, że nawet nie musi się pytać, żeby wiedzieć co ma im odpowiedzieć. Dobrze wie, że nie toleruje takich wyjść, a w szczególności jeśli wiążą się one z męskim towarzystwem.

– Nie nie mogę. – mówi cichym głosem i wręcz wymusza na swoich ustach uśmiech w ich stronę.

– Przestań Laura, ostatnio i ostatnio też nie mogłaś. Co mąż ci nie pozwala? Powiedz mu, że musiałaś zostać w bibliotece. Jutro mamy dopiero na 12, korzystaj z życia a nie. – odzywa się jeden z chłopaków a mi od razu gul skoczył w gardle!

– No może nie pozwalam. – odpowiadam mu i od razu przyciągam ramieniem Laurę do siebie. Najwidoczniej nie zdawali sobie sprawy, że facet stojący nie opodal Laury to jej mąż. Z pewnością wiedzieli, że jest żonata, przecież obrączki na palcu nie da się nie zauważyć. Laura nie odzywa się ani słowem. Jedyne na co ją stać to posłanie w ich stronę wymuszono uśmiechu.

– No to cześć... nie przeszkadzamy. – po chwilo ten sam chłopak się odzywa i unosi w górę ręczę w geście poddania zanim z całą resztą odchodzi posyła Laurze nieme przepraszam.

– Musiałeś? – Laura zrzuca moją rękę ze swojego ramienia i pyta niemalże z zaciśniętymi zębami.

– Musiałem!

– Czasem naprawdę zachowujesz się jak skończony buc i sztywniak! Jedźmy już do domu... – mówi i nawet na mnie nie spoglądając idzie do auta, siada na miejscu pasażera i mocno przy tym trzaska drzwiami. Kiedy zaraz za nią wsiadam do auta, naprawdę mam ochotę powiedzieć parę słów, ale znów gryzę się w język.

Całą drogę Laura nie odzywa się do mnie ani słowem, tylko z podkurczonymi nogami na fotelu wpatruje się w szybę. Patrzę na nią cały czas kątem oka i pięści same zaciskają mi się na kierownicy. Nie chciałem do siebie nawet dopuszczać takich myśli, ale one same napływają mi do głowy. Ja naprawdę muszę cholernie mocno kochać moją żonę skoro mam takie myśli...

Całą drogę gryzę się ze sobą i aż chce mnie rozszarpać od środka. Szarpię się między tym co wiem, że powinienem zrobić a tym czego nie chce....

Laura jest teraz smutna i to wcale nie z powodu rozwalenia mojego Suva... Chciała iść z nimi, ale wiedziała, że nawet nie ma po co pytać, czy może iść. Doskonale wiedziała, że jej nie pozwolę.

Cholera! Nie chce żeby włóczyła się po barach, pijąc alkohol z tymi studenciakami, ale przecież ja też chodziłam na studia i wiem jak to jest... Ja gdy chodziłem na studia, wyszalałem się za wszystkie czasy... To był jeden z najlepszych okresów w moim życiu. Imprezy u nas były na porządku dziennym i to niezależnie od czego czy był środek tygodnia czy weekend. Czy mieliśmy zajęcia o 8 rano czy dopiero na 12. Z racji tego też doskonale wiem co się dzieje na takich imprezach... i myśl co Laura mogła by na nich wyprawiać sprawia, że aż krew mnie zalewa od środka.

Tak zdaje sobie sprawę, że Laura przeze mnie już i tak z wielu rzeczy zrezygnowała i wielu kwestiach się dla mnie poświęciła. Zawsze powtarzała, że chciała iść na normalne studia bawić się i tak dalej... No a ja jej to uniemożliwiłem.

Przecież mnie kocha... więc chyba powinienem jej w końcu zaufać. Jak najbardziej jej jestem w stanie zaufać ale tym wszystkim śliniącym się na jej widok facetom nie jestem!

Kurwa dobra! Jak raz na jakiś czas pozwolę jej gdzieś wyjść, to przecież korona z głowy mi nie spadnie! Po za tym wolę być świadomy tego co robi, gdzie i z kim, niż żeby mówiła mi, że jest w bibliotece... Nie chce, żeby mnie okłamywała. Po za tym obiecałem jej, że będę dla niej lepszy...

W końcu się decyduje i zawracam na drodze, na co Laura nawet nie reaguje. Po niedługim czasie zatrzymuje się pod barem o którym wspominali jej znajomi i gaszę silnik.

– Po co się tu zatrzymujesz? – w końcu się odzywa ale w dalszym ciągu patrzy w szybę.

– Spójrz na prawo. – wskazuję jej dłonią kierunek w który ma spojrzeć.

– Blue drink? – czyta szyld na budynku i pyta z szeroko otwartymi ustami. Odskakuje od drzwi i patrzy na mnie z niedowierzaniem.

– Idź do nich... wiem, że chcesz. Tylko proszę cię nie przesadzaj z alkoholem i bądź grzeczna, bo inaczej taki ci tyłek przetrzepię, że przez tydzień nie usiądziesz!

– Bruno... To ja ci rozwalam auto, chciałam cię okłamać a ty mi pozwalasz wyjść do baru i jeszcze sam mnie do niego odwozisz?

– Jak będziesz tyle gadać, to zaraz się rozmyślę! Ufam ci Laura... więc nie zawiedź mojego zachowania bo wiesz jaki potrafię być nieprzyjemny gdy mnie wkurwisz!

– Obiecuje kochanie, że będę bardzo grzeczna. – rzuca mi się na szyję i obdarowuje długim i soczystym pocałunkiem w usta, który powtarza jeszcze kilkakrotnie.

– Zadzwoń po mnie. Przyjadę po ciebie, tylko nie zbyt późno... – łapię ją za rękę i gładzę jej knykcie. Sam nie wiem co mi odbiło, że sam się na to wszystko zgadzam. Aż mi się żołądek kurwa wywraca do góry nogami na samą myśl tego co może się tam dziać. Pewnie obu tych gówniarzy będzie patrzeć na moją żonę z cieknącą po pysku śliną.

– Zadzwonię. – uśmiecha się do mnie słodko i kiedy już ma wychodzić z auta jeszcze na chwilę się zatrzymuje. – Wiesz co jesteś czasem bucem i sztywniakiem, ale jeśli chcesz naprawdę potrafisz być kochany i takiego cię kocham. – puszcza mi oczko, posyła buziaka w powietrzu i wychodzi z auta. Nooo obym tylko nie żałował tego jaki jestem dla niej kochany...

*****

Chyba już sobie za bardzo pozwalasz! Jadę po ciebie.

Wystukuje do niej wiadomość, nie mogąc już usiedzieć na miejscu.

Ileż jeszcze będzie tam siedzieć w tym barze? Przecież siedzi tam z nimi prawie od 18, a jest już po 22. Zaraz mnie tu szlag jasny trafi! W dupie mam to czy ona chce tam jeszcze zostać czy nie. Jadę po nią! Aż tak wyrozumiały to ja nie jestem!

Kiedy wsiadam do auta czuje wibracje w spodniach. Wyjmuje telefon z kieszeni jeansów i odczytuje wiadomość od Laur.

Jeszcze godzinka skarbie.

Nie! Jadę już, za 15 minut masz być przed barem! – wystukuje szybko odpowiedź i odpalam silnik.

Żadna godzinka! Już i tak na wiele jej pozwoliłem. W domu cały czas i tak myślałem co tam robi... próbowałem zająć się pracą ale i tak to nie odciągnęło moich myśli od niej...

Dobrze Proszę Pana.

Odczytuje od niej kolejną wiadomość i w myślach już widzę jak Laura teraz przewraca oczami.

Dojeżdżam pod bar po niecałych 15 minutach. Wychodzę z samochodu i oparty o jego maskę odpalam papierosa czekając na Laurę. Nie mija chwila a Laura wylatuje z baru niemalże w podskokach i wiesza mi się na szyi mocno całując.

– Co mówiłem o alkoholu!? – pytam przez zaciśnięte usta widząc, że wypiła trochę więcej alkoholu niż powinna. – Ile wypiłaś?

­ – Dwa piwa i kilka kolejek tequili. – mówi słodko się przy tym uśmiechając.

– Kilka to znaczy ile? – pytam i zaciska usta w wąską linię. Laura zaczyna cicho chichotać i gładzi dłonią moje ramiona, szyję, włosy.

– No tak troszkę więcej niż kilka. – mówi to w taki uroczy sposób, że nawet choćbym chciał być na nią zły to nie mogę. Kiedy moja żona jest trochę pijana jest przeurocza i łasi się do mnie niczym mały kotek.

– Byłaś grzeczna? – gaszę papierosa i kładąc dłonie na jej pośladkach, przyciągam ją mocno do siebie, składając pocałunek na jej szyi.

– Nie byłam! Byłam bardzo, bardzo niegrzeczna. – mówi przygryzając wargę. Niby przypadkiem ociera się o mój rozporek i układa swoje usta w kształcie literki O.

– Słucham ? – pytam klepiąc ją w pośladek.

– Mówiłeś coś, że przetrzepiesz mi tyłek jak nie będę grzeczna... A ja chyba dzisiaj zasłużyłam na porządnego klapsa... – przystawia usta do mojego ucha i cicho szepce przygryzając je przy tym. Wszystkie moje mięśnie od razu się napinają a spodnie od razu robią się cholernie niewygodne... Chyba musimy szybko wracać do domu... 

******

No i jak kochani zadowoleni z przebiegu ich losów? Podobał wam się ten rozdział ;D? Podzielcie się ze mną swoją opinią :)

Pozdrawiam was cieplutko <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro