Rozdział 26
Jest! Udało się! Dodaje rozdział kochani! <3 <3
Co prawda z delikatnym opóźnieniem, ale jest <3
Muszę wam powiedzieć, że uwielbiam czytać wasze komentarze! Są cudowne! Uśmiech sam wkrada mi się na usta. Nawet nie wiecie jak miło jest mi czytać tak miłe słowa o sobie i swoim opowiadaniu <3 <3 <3
Życzę miłego czytania!
Bruno
Wchodzę do łazienki, podczas gdy Laura stoi w koronkowej bieliźnie przy umywalce i starannie pokrywa swoje słodkie usteczka szminką przed lustrem. O dziwo nie specjalnie reaguje na moje wtargnięcie do łazienki, wręcz nie zwraca na nie uwagi. Jeszcze niedawno zaczęłaby piszczeć, że mam w tej chwili wyjść i zasłaniać swoje ciało, a teraz jest zupełnie inaczej. Nie wstydzi się już przede mną i już nie ma takiego problemy z okazywaniem mi swojej nagości jak wcześniej.
– Po co ci koronkowa bielizna do klubu i to w dodatku taka seksowna? – mruczę wprost do jej ucha, zaciągając się jej cudownym zapachem i obejmując w talii.
– Większość mojej bielizny jest koronkowa Bruno. – odpowiada zgodnie z prawdą. Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałem ją w innej bieliźnie niż koronkowej. I muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba w mojej żonie.
– Skarbie... może zostałabyś jednak ze mną. – pytam, składając całusa na jej ramieniu. Wiem, że szanse są znikome, ale zawsze warto jeszcze ten ostatni raz spróbować.
– Nie zaczynaj znowu. – nic nie poradzę na to, że do mojej głowy wciąż napływa widok Laury, do której w klubie ślini się pełno facetów, którzy chcą z nią tańczyć i obłapiać swoimi wstrętnymi łapskami. Nie zniósłbym chyba widoku Laury przytulającej się do innego mężczyzny...
– Pamiętaj... – Laura wcina mi się w zdanie.
– Pamiętam, mam męża. – wyczuwam w jej głosie irytację, co mi się absolutnie nie podoba.
– Będziesz grzeczna? – pytam, sunąć dłońmi po jej ciele, aż w końcu zatrzymując je u brzegu jej koronkowych fig. Zatapiam ponownie twarz w jej szyi i drapieżnie ją kąsam, szarpiąc jednocześnie palcami za jej figi. Chce mieć pewność, że Laura będzie pamiętała o mnie przez całą imprezę i nie tylko z powodu bolących mięśni po wczorajszej upojnej nocy.
– Bruno, przestań, za chwilę musimy jechać, a ja jeszcze nie jestem gotowa. – gani mnie, za wsunięcie dłoni pod materiał jej koronkowych majtek.
– Zadałem ci pytanie. – nakazuje, chcąc usłyszeć odpowiedź z jej ust.
– Będę, a teraz mnie puść. – ohh skarbie, nie mam takiego zamiaru. Przyciskam ją jeszcze mocniej do umywalki, zmuszając ją tym samym, aby lekko się pochyliła i oparła dłońmi o nią.
– Pamiętasz, jak bardzo mogę być nieprzyjemny, gdy jestem wściekły? – zadaje jej pytanie i zaczynam intensywnie drażnić się z jej kobiecością. Laura w proteście zaciska uda, co szybko zmieniam, wsuwając kolano między jej nogi. Jej ciało reaguje na mnie dokładnie tak, jak tego bym chciał. Nawet jeśli z początku Laura tego nie chciała, kilka moich zwinnych ruchów palcami wystarczyło, aby zmieniła zdanie. Uwielbiam, gdy moja żona nie może mi się oprzeć.
– Pamiętam. – mówi w przerwie między szybkimi oddechami. Laura poddała się temu, co robię i nie zamierza już dłużej protestować, ochoczo jeszcze bardziej rozszerza uda, bym miała lepszy dostęp do pieszczenia jej kobiecości, która z każdą sekundą robi się coraz bardziej wilgotna. A mi dokładnie o to chodziło...
– Jesteś moja i żaden mężczyzna nie ma prawa cię dotknąć. – warczę, do jej ucha jednocześnie wykonując, jeszcze bardziej intensywne ruchy, które powoli zaczynają doprowadzać ją do ostateczności. Z jej soczystych ust wydobywa się słodkie pojękiwanie, a moje spodnie stają się coraz bardziej ciasne... Nie jestem przecież na to obojętny, co robię mojej żonie i nie jestem w stanie nad tym zapanować. Jednak biorę głębszy oddech i zbieram w sobie całą silną wolę. Muszę tym razem odpuścić.
– Yhm. – z ledwością udaje się Laurze wymruczeć. Czuje, jak całe jej ciało, coraz bardziej się spina, a smukłe nogi wręcz drżą przez to, co z nią robię. Czuje, że jest już cholernie blisko i wystarczy tylko parę moich ruchów, by doprowadzić ją na szczyt.
– Nie dość, że będziesz czuła przez całą noc, bolące mięśnie to będziesz również czuć, jak bliska byłaś spełnienia, które tylko ja mogę ci dać...– mówię namiętnie i dosłownie przed samym momentem jej szczytowania zabieram dłoń z jej koronkowych fig.
– Zwariowałeś? Co to miało być? – na wciąż drżących nogach odwraca się w moją stronę. Jej mina jasno mówi za siebie. Jest cholernie zła.
– Teraz mam pewność, że o mnie nie zapomnisz. – odpowiadam, cwaniacko się przy tym uśmiechając. Oczywiste jest to, że od samego początku robiłem to celowo i dokładnie o taki efekt mi chodziło. To nie było czyste posunięcie z mojej strony, ale czasem muszę grać nie czysto, aby coś dla siebie ugrać.
********************************
Laura chyba kompletnie zwariowała!!! Spoglądam na nią, kiedy zmysłowo schodzi po schodach i moje ciśnienie w całym ciele cholernie się podnosi, a głównie w spodniach! Wygląda tak kurewsko seksownie, że najchętniej przeleciałbym ją w tym momencie na tych schodach! Wysokie szpilki jeszcze bardziej wydłużaj jej ponętne nogi a bordowa szminka, uwydatnia i tak pełne usta... Ohh co ja bym mógł zrobić z jej ustami...
Czerwień jej sukienki działa na mnie niczym płachta na byka... Jej idealne piersi są jeszcze bardziej uwydatnione poprzez zbyt dużo wcięcie... Smukłe ramiona są odsłonięte, a materiał sukienki sięga jej ledwo za tyłek, który wygląda zabójczo i sam prosi się o siarczystego klapsa.
– Idź, się przebierz. – mówię spokojnym, opanowanym tonem, zakładając dłonie na piersiach.
– Bruno, no coś ty. – lekceważy moje słowa i schodzi po schodach, kręcąc biodrami.
– Laura czego nie zrozumiałaś w zadaniu, idź się przebierz? – moje opanowanie w sekundzie szlag trafił. Podnoszę na Laurę głos i jestem przy tym śmiertelnie poważny. Nie wypuszczę jej tak z domu, nie ma mowy!
– Co ci znowu odbiło? – ona chyba sobie nie zdaje sprawy z tego, że jeszcze bardziej podnosi mi ciśnienie, gdy lekceważy to, co do niej mówię.
– Kurwa! Albo się przebierzesz, albo nie idziesz w ogóle i nie dyskutuj ze mną! W tej sukience nie pójdziesz! Nie będziesz paradowała z tyłkiem i cyckami na wierzchu przed innymi facetami. – chyba już prościej się tego nie da wytłumaczyć i naprawdę muszę się gryźć w język, żeby nie powiedzieć jej kilka słów za dużo na temat jej wyglądu.
– Nie przebiorę się Bruno i pójdę w tej sukience! Przeginasz! – dosłownie literuje mi ostatnie słowo. Jeżeli Laura myśli, że podniesie na mnie głos i przybierze bojową postawę a ja wtedy, zmienię zdanie, w takim razie jest w dużym błędzie. No, chyba że po prostu chciała mnie wkurwić. Jeśli tak, to jak zwykle świetnie jej to wyszło. Moja cierpliwość nie trwa wiecznie... podchodzę do Laury i łapiąc dłońmi za górę jej sukienki ,najzwyczajniej w świecie rozrywam ją na dwa kawałki i ciskam nią o podłogę, zostawiając zszokowaną Laurę w samej bieliźnie.
– Nadal masz jakieś wątpliwości? – rzucam wściekle.
– Ty jesteś nienormalny. – zamachuj się w moją stronę w odwecie i chce wymierzyć mi policzek. Jednak szybko łapię jej nadgarstek i uniemożliwiam wymierzeni mi policzka, co jeszcze bardziej ją wkurza.
– Nie radze. Masz dwie minuty, żeby się ubrać. Czekam w aucie. – oboje jesteśmy wściekli. Laury policzki aż pieklą się ze złości a drobne piąstki, zaciskają się do granic możliwości. Nie wiem czemu ta dziewczyna, jeszcze się nie nauczyła, że ja zawsze stawiam na swoim. Zaoszczędziłaby wtedy nerwów i mi i sobie.
Chyba musiałbym być skończonym idiotą, żeby puścić ją w takiej sukience do klubu. Wszyscy faceci rozbieraliby ją wzrokiem i chcieli ją przelecieć... Zresztą co by na siebie nie założyła, każdy facet chciałby ją mieć...
Wychodzę przed dom i zanim wsiądę do auta, odpalam jeszcze papierosa. To oczywiste, że zdążę go jeszcze spokojnie wypalić. Przypuszczam, że może zejść jej chwile dłużej niż dwie minuty i oczywiście się nie mylę. W tym samym momencie co gaszę papierosa, moja żona wychodzi z domu i oddycham z ulgą, gdy jej strój jest tym razem znacznie mniej wyzywający. Ma na sobie czarną przylegającą do ciała sukienkę o całkiem względnej długości i niewielkim dekolcie. Ten strój jestem w stanie zaakceptować, chociaż tak naprawdę mam ochotę jej nigdzie nie puszczać...
– Zadowolony, że jak zawsze postawiłeś na swoim? – pyta wściekle, wsiadając do auta i nie szczędząc przy tym mocno trzasnąć drzwiami.
– Bardzo. – odpowiadam ze swoim skurwysyńskim uśmiechem, którego tak bardzo nie lubi.
Laura
Staram się siedzieć spokojnie w aucie, ale czuje, jak wszystko rozrywa mnie od środka, cała się trzęsę ze złości. Najchętniej wytrzaskałabym mu po pysku i wyszła z tego samochodu!
Mam wrażenie, że on czasami naprawdę zachowuje się, jak by był nienormalny. Może za niedługo będzie mi jeszcze mówił jakich kosmetyków mogę używać a jakich nie. Bruno czasem tak cholernie potrafi mnie zdenerwować, że chyba sam nie jest świadomy tego, jak bardzo.
Wiecznie zazdrosny, cholerny pan i władca. Gdyby on nie postawił na swoim, to chyba szlag by go trafił. Najgorzej w tym wszystkim wkurza mnie to, że to zawsze ja muszę odpuścić...
Ta sukienka wcale nie była, aż tak strasznie wyzywająca tylko mój mąż czasami zachowuje się, jak po prostu jak furiat... Poza tym uwielbiałam tę sukienkę i nie podaruje mu, że mi ją potargał. Nie wiem, jak i gdzie, ale ma mi znaleźć taką samą!
Gdyby chociaż spróbował mnie normalnie poprosić, żebym się przebrała, bo ta sukienka według niego jest zbyt wyzywająca, to może nawet i sama z siebie bym poszła i się przebrała. Tylko że on tak nie potrafi. Musiał od razu się na mnie wydrzeć i udowodnić mi, że będzie tak, jak on tego chce...
Mam przeczucie, że dzisiejszego wieczoru wypije nie jednego drinka... Zasługuje na to!
Droga do klubu niesamowicie się dłuży, chociaż Bruno przemierza miasto, aż nad to wysoką prędkością. Ciągle nerwowo przebieram palcami u rąk, ale siedzę grzecznie i nie odzywam się ani słowem do niego. Wszystko, co ciśnie mi się na usta, zostawiam dla siebie. Chce pójść na tę pieprzoną imprezę, a Bruno jest gotów nawet zatrzymać mnie siłą, gdy nie zrobię tego, czego on chce. To akurat wiem na pewno.
Zatrzymujemy się pod klubem, a ja nawet nie niego nie spoglądając z impetem szarpię za klamkę i zabierając torebkę, chce jak najszybciej wysiąść z auta.
– Poczekaj. – łapie mnie stanowczo za nadgarstek i pociąga mnie z powrotem na fotel. Jego zachowanie było do przewidzenia... musi jeszcze wygłosić mi kazanie.
– Tak słucham, wygłoś mi teraz kazanie o tym, co mogę robić, ile alkoholu mogę wypić i na kogo mogę patrzeć. – mówię niczym jadowita jaszczurka i lekceważąco przewracam oczyma ku górze, czego tak bardzo nie lubi. Po prostu krew mnie chyba zaraz zaleje! Z zaciśniętymi zębami czekam na jego monolog i naprawdę się dziwie, kiedy jedynie ciężko wzdycha i przez dłuższą chwilę nic nie mówi.
– Zadzwoń po mnie, kiedy będziesz chciała wrócić już do domu. – mówi spokojnie i przyciąga mnie za nadgarstek jeszcze bliżej siebie.
– Dobrze. – odpowiadam równie w miarę spokojnie, choć to wcale nie jest łatwe. Bruno nachyla się nade mną i delikatnie dotyka moich ust swoimi, a dłoń z nadgarstka przenosi na tył mojej głowy. Przez chwilę subtelnie mnie całuje, po czym odsuwa się ode mnie.
**************************
Matko siedząc w klubie, dopiero teraz czuje, jak bardzo brakowało mi zabawy i takiego życia. Sama jestem w podziwie, jak mogłam tyle wytrzymać, siedząc w domu...
Klub jest naprawdę świetny, ma swoją klasę i nieziemski wygląd. Wszędzie dominuje czerń i ciemny fiolet, a parkiet wręcz sam woła, żeby na nim zatańczyć. Muzyka jest dokładnie wpasowana w mój gust, a przystojny barman robi naprawdę świetne drinki.
– To, co dziewczyny jeszcze zamówimy po jednym drinku i znów na parkiet? – pyta Emili niemalże klaszcząc w dłonie, a ja zdecydowanie przystaje na jej pomysł, chociaż to już 4 drink, a ja coraz bardziej zaczynam odczuwać jego skutki. Zresztą nie powinno mnie to dziwić, dawno nie piłam alkoholu w większych ilościach.
Nie miałam żadnego problemu z dogadaniem się z koleżankami Emilli od razu znalazłyśmy wspólny język. Zresztą ogólnie raczej nie miewam problemy, aby z kimś się dogadać oczywiście z wyjątkiem Bruna.
Rozmawiamy z dziewczynami przez większość czasu o babskich pierdołach, a już szczególnie o tym, jak czasem cholernie beznadziejnie zachowują się nasi mężowie. Oczywiście w rozmowie z dziewczynami nie zdradzam wszystkiego, raczej staram się mówić ogólnikowo. W przeciwnym razie musiałabym powiedzieć o wszystkim... a ja nie zamierzam się nikomu przyznawać do prawdziwego powodu mojego małżeństwa z Brunem.
Po wypiciu już sama nie wiem którego drinka, nie myślę już zupełnie o tym dupku, tylko po prostu bawię się na parkiecie razem z dziewczynami. Kilku mężczyzn przychodziło do mnie, chcąc zatańczyć, ale odmawiam im. I to wcale nie z tego względu, że Bruno by się zapienił ze złości, gdyby się tylko dowiedział, tylko po prostu nie mam ochoty się bawić z facetami! Mam ich dość. Każdy do pieprzony dupek.
Kompletnie wyłączam myślenie, ale nagły uścisk na nadgarstku to zmienia. W tym samym momencie moje serce zamiera... jeżeli Bruno tu przylazł, to go chyba zamorduje, przysięgam, zamorduje go! Odwracam się wściekła. a kamień od razu spada mi z serca.
– Rayan? Co tu robisz? – przekrzykuje muzykę. Jakie szczęście, że to nie Bruno z jego obecności bym się nie ucieszyła za to z Rayan jak najbardziej.
– Przypuszczam, że to samo co ty. Jesteś tu z mężem? – pyta, nachylając się nade mną.
– Nie dzisiaj jestem z koleżankami. – zadowolona odpowiadam, uśmiechając się od ucha do ucha. Oj chyba alkohol coraz bardziej zaczyna na mnie działać.
– To całe szczęście, znów nie moglibyśmy zamienić ani słowa tak jak ostatnio w parku. Twój mąż to straszny buc. – też mi nowość, przecież ja doskonale o tym wiem.
– Nie rozmawiajmy o moim mężu. – macham dłonią i odgarniam kosmyki włosów za uszy, delikatnie chwiejąc się przy tym na nogach.
– Zatańczmy? – pyta, wyciągając dłoń i ukazując szereg białych zębów.
– Jasne. – odpowiadam ochoczo, kładąc jedną dłoń na jego dłoni a drugą na jego barku. Rayan obejmuje moją talię, przyciąga mnie bliżej siebie i przez moment wydaje mi się, że może zbyt blisko... Bruno, gdyby to widział, zzieleniał by ze złości... Ale ooo matko przecież nic złego nie robię!!!
– Laura uważaj... jak się Bruno dowie. – szepce mi na ucho z troską Emilii.
– Nie robię nic złego, to mój znajomy. – unoszę kąciki.
– My wracamy z dziewczynami do loży na drinka. – mówi, uśmiechając się, a ja już nie odpowiadam, tylko przytakuje głową i zatracam się w tańcu z Rayanem. Ohh Rayan naprawdę świetnie tańczy, ale nie tak dobrze ja Bruno.
– Rayan nie pozwalaj sobie. – grożę mu palcem, gdy jego dłonie niebezpiecznie zsuwają się w dół. Może w moich żyłach płynie aż nadmiar alkoholu, ale udaje mi się jeszcze zachować trochę trzeźwego myślenia...
Jednak bliskość, jaką stwarza momentami Rayan w naszym tańcu nieraz przyprawia mnie o niewłaściwie myśli, ale nie z nim tylko z moim mężem... Czuje, jak jestem zła i nabuzowana po dzisiejszej sytuacji w toalecie, kiedy celowo nie pozwolił mi dojść... Sama myśl o tym sprawia, że mimowolnie zaciskam mocno uda...
– Może weźmiemy sobie po drinku i trochę się przewietrzymy. – pyta, a ja uznaje to za świetny pomysł. Moje nogi już odmawiają posłuszeństwa, tym bardziej po nocy, jaką wczoraj zagwarantował mi Bruno. Obiecał mi, że będę chodziła obolała na imprezie i jak zawsze dotrzymał słowa.
Czekam na Rayan przy barze, który zamawia nam drinki i staram się, chociażby dłońmi wachlować swoją twarz, która chyba zaraz zapłonie z gorąca. Kiedy w końcu dostajemy nasze upragnione drinki, wychodzimy przed klub i siadamy na nieco oddalonej od klubu ławeczce.
– O matko, strasznie mocny ten drink. – krzywię się, gdy upijam pierwszy łyk, ale mimo to biorę kolejny łyk, chociaż alkohol coraz bardziej daje mi się we znaki. Nawet chłodne powietrze nie sprawia, że zaczynam go mniej odczuwać.
Ohh, gdyby Bruno mnie teraz widział... Chyba będę musiała poczekać do samego rana, żeby wytrzeźwieć i dopiero wtedy po niego zadzwonię. Najchętniej nie dzwoniłabym po niego w ogóle, ale wole uniknąć kolejnej karczemnej awantury.
– Wiesz Lauro, jesteś jeszcze piękniejszą kobietą niż wcześniej. – słyszę słowa Rayan i mimowolnie na moje policzki wypływają rumieńce.
– Nie przesadzaj. – mówię nieco zawstydzona. Komplementy zawsze mnie peszą.
– Nie przesadzam. Twój mąż to cholerny szczęściarz, że taka kobieta jak ty wybrała go na swojego męża. – czuje dotyk jego dłoni na swojej, co jeszcze bardziej mnie zawstydza. Przełykam głośno ślinę i odwracam na moment wzrok.
– Taaa – ledwo co mu odburkuje. Znów czuje, że nachodzi ten moment, kiedy mam do cholery jasnej ochotę wszystkim wykrzyczeć, że ja wcale Bruna nie wybrałam na swojego męża, że wcale nie chciałam być jego żoną! Tylko on i mój tatuś zadecydowali za mnie.
– Nie jesteś z nim szczęśliwa? Posmutniałaś. – stwierdza i czule ściska moja dłoń. Zaczynam czuć się nieswojo z jego bliskością, ale nic z tym nie robię... Pozwalam mu na czuły uścisk.
Mam cholerną ochotę się wygadać, ale nie mogę. Wiem, że nie powinnam. Tym bardziej jemu... chyba bym spaliła się ze wstydu, gdyby Rayan się dowiedziała, że zostałam, zmuszona do bycia żoną i że daje mu tak bardzo kierować swoim życiem.
To wszystko zaczyna się znów cholernie mocno we mnie kumulować... te wszystkie negatywne emocje... dzisiejsze zachowanie Bruna i oczywiście nadmiar alkoholu we krwi.
– Wydaje ci się. Jestem, przecież to mój mąż. – kłamię... a może nie kłamię? Nie wiem.
– Jesteś młodą, piękną, inteligentną i pogodną dziewczyną... nie rozumiem, czemu tak młodo wyszłaś za mąż, zamiast korzystać z życia. Tym bardziej za niego... wyrachowanego buca, który myśli, że jest Panem świata, on nie pasuje do ciebie. – dlaczego on to wszystko mówi? Nie rozumiem tego, przecież nie musi mi tłumaczyć, jaki jest Bruno. Ja sama doskonale o tym wiem. Chce czegoś ode mnie, a może to zwykła koleżeńska troska? Mając alkohol we krwi, nie potrafię kalkulować na chłodno...
Chce mi się płakać...
Bruno nie zawsze jest taki okropny...
– Bruno ma ciężki charakter, ale nie zawsze jest taki zły... – kiwam przeczącą głową, upijając kilka łyków drinka na raz, jak gdyby miało mi to w jakiś sposób pomóc.
– Lauro, jakoś nie przekonują mnie twoje słowa. Masz łzy w oczach... – mówi i nim zdążę zaprotestować, przyciąga mnie mocno do siebie i przytula a ja, choć czuje się jeszcze bardziej nieswojo niż wcześniej, znów nic z tym nie robię, tylko przymykam na chwilę powieki i pozwalam czule gładzić moje włosy...
Bruno
Chce zasnąć, naprawdę chce, ale do cholery ni mogę! Wizja tego, co Laura może tam, teraz robić doprowadza mnie do szału... Wiem, że powinienem jej ufać, ale nie do końca potrafię... Przekręcam się setny raz na łóżku, dalej nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji i coraz bardziej zaczynając się denerwować... Jest już wpół do 2.
Dzwonek telefony na szafce niemalże w sekundzie zrywa mnie z łóżka, a ja oddycham z ulgą, że Laura już chce wrócić do domu. Jednak to nie Laury imię widnieje na moim wyświetlaczy, tylko znajomego ochroniarza.
– Cześć Bruno, może dzwonie nie w porę... – zaczyna swoim grubym głosem.
– Nie śpię Max, coś się stało? – pytam, przecierając powieki.
– Sądzę, że powinieneś o czymś wiedzieć. Ochraniam dzisiaj Shine i twoja żona dłuższy czas tańczyła z jakimś przydupasem, który zaczyna się coraz bardziej do niej dostawiać. Wzięli po drinku i wyszli z klubu. – wstrzymuje na chwilę oddech... zaciskam mocno szczękę i po chwili ze świstem wypuszczam powietrze. Pięść samoistnie mi się zaciska, a gula w gardle zaraz rozerwie mi przełyk.
– Dzięki. – rozłączam się w sekundzie i wale z całej siły pięścią w szafkę nocną niemalże przecinając dłoń.
Przysięgam, że dzisiaj nie ręczę za siebie...
Zabije skurwysyna...
I jak wrażenia kochani ?
Czekam z niecierpliwością na komentarze<3
Buziaki <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro