Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Zapraszam na kolejny rozdział!

Dziękuje wszystkich za gwiazdki, cudowne komentarze i oczywiście waszą wytrwałość!

Miłego czytania!:*



Laura

  – Bruno poczekaj na mnie! – krzyczę za nim z ledwością, opadając kompletnie z sił. Opieram dłonie o kolana i nachylam się ku dołowi, szybko i nierównomiernie oddychając. Przysięgam, że zaraz płuca wyskoczą mi z klatki piersiowej...

Bruno, choć z wielkim grymasem niezadowolenia na twarzy wraca się do mnie, odgarniając spocone włosy z czoła. Swoją drogą skąd on ma tyle energii i siły z samego rana? Przebiegliśmy już 5 kilometrów, a on uważa, że to dopiero początek. To ile on do cholery normalnie biega? 15?

– Mówiłem ci skarbie, że nie dotrzymasz mi tępa, ale nie chciałaś mnie słuchać. – jakbym wiedziała, że moja kondycja jest tak słaba, a jego tak dobra to nawet przez myśl by mi nie przeszło, żeby się wybierać na jakiekolwiek poranne bieganie. Leżałabym sobie w ciepłym łóżeczku i nie wystawiałabym nosa spod kołdry do południa!

– Dobrze leć sobie! – warczę na niego, ocierając mokre czoło. – wracam do domu!

– Nie złość się tak. Wracam z tobą. – wznosi z irytacją brwi i mozolnym krokiem podchodzi do mnie.

– Obejdzie się. – fukam w jego stronę i energicznym ruchem ruszam przed siebie.

– Nie tym tonem Pani Watson. – zatrzymuje mnie i choć próbuje zachować poważny wyraz twarzy, jego głos jest rozbawiony. Patrzy na mnie, jednocześnie masując kciukiem wewnętrzną stronę mojej dłoni.

Po chwili uśmiecha się szeroko, a uśmiech, który mi posyła, całkowicie mnie rozbraja. Chłopięcy uśmiech mojego męża jest bezdyskusyjnie idealny. Znacznie bardziej wolę ten uśmiech niż cyniczny uśmieszek i arogancki wyraz twarzy, który aż nadto często mu towarzyszy.

– Proszę cię, następnym razem jak będę chciała iść z tobą pobiegać, to wybij mi to z głowy. – moja złość na niego przechodzi mi w mgnieniu oka. Im dłużej się zastanawiam nad słowami Bruna, tym bardziej upewniam się, że ona naprawdę ma rację, powtarzając mi ciągle, że robię sobie problem z niczego.

– Dobrze kochanie. – znów jego chłopięcy uśmiech kładzie mnie na łopatki.

– Laura? – kierujemy się z Brunem w stronę auta, ale coś nas zatrzymuje, a raczej nie coś, tylko ktoś. Słyszę za sobą znajomy męski głos... zanim się odwrócę, próbuje najsilniej jak potrafię, skupić myśli i skojarzyć sobie, do kogo może on należeć. Odwracam się i na moment wstrzymuje oddech.

– Rayan? – mocno wciągam powietrze do płuc i mówię z niedowierzaniem. Widzę przed sobą dobrze znaną mi męską postać, jak zawsze z idealnie ułożoną fryzurą, która znacznie różni się od wielkiego nieładu, który zazwyczaj panuje na głowie Bruna.

– Laura, co ty tu robisz? – Rayan podchodzi bliżej i przytula mnie do siebie na powitanie, dając buziaka w policzek. Zwiększony uścisk dłoni przez mojego męża i charakterystyczne odchrząknięcie, jasno sygnalizuje mi, jak bardzo nie spodobały mu się gesty Rayana.

– Nie przedstawisz mnie kochanie? – pyta oficjalnym tonem z ogromnym naciskiem na słowo kochanie. Bruno mierzy, swoim typowym nonszalanckim i groźnym wzrokiem Rayana, pod którym ten nieco się peszy.

Rayan to naprawdę przemiły, spontaniczny i przepełniony entuzjazmem chłopak. Nigdy nie było pomiędzy nami jakiejś wielkiej przyjaźni, ale zawsze lubiłam spędzać z nim czas w szkole. Jego charakter kuriozalnie różni się od despotycznego i aroganckiego charakteru mojego męża.

– yy to jest Rayan, mój kolega ze szkoły średniej, a to jest... – zagryzam wargi i przez chwilę nic nie mówię, wciąż ciężko jest mi na głos wypowiedzieć, niektóre słowa...

– Mąż Laury. Bruno Watson. – kończy za mnie i podaję rękę Rayanowi z przesadną wyższością. Sam sposób jego wymowy rozsiewa dystans i chłód w panującej między naszą trójką atmosferze. Dlaczego on musi być takim aroganckim bucem?

– Rayan Lang. – pomimo zachowania Bruna, przedstawia się przyjaznym tonem, z lekkim uśmiechem na ustach.

– Już wiesz ,co ja tu robię... a ty? – pytam, a Bruno od razu mocniej ściska moja dłoń i zaborczo obejmuje w pasie. Musi dać odczuć Rayanowi, że ma nad nim wyższość, a taka właściwie, że ma ją nade mną. Postanawiam tym razem, zignorować jego szczeniackie zachowanie i skupić się na rozmowie z Rayanem. Naprawdę poczułam się lepiej, spotykając pierwszy raz, tutaj jakąś znajomą mi osobę. Szkoda tylko, że nie spotkałam go, nie będąc razem z Brunem... Mogłabym wtedy sobie spokojnie z nim porozmawiać. Tak normalnie i zwyczajnie, co w obecności mojego męża jest niemożliwe.

– Po skończeniu szkoły średniej przyleciałem tu do rodziny do pracy i jakoś tak wyszło, że zostałem też na studia. – mówi, przeczesując dłonią włosy.

– Gdzie studiujesz? Ja też zaczynam tutaj studia... – zaczynam mówić pełna entuzjazmu.

– Wybacz, ale niestety nie mamy czasu na pogawędki. Musimy już wracać z żoną do domu. – dosadnie akcentuje słowo żona. Mam ochotę szturchnąć go w brzuch, ale ostatkiem sił się przed tym powstrzymuje, nie chcąc robić przedstawienia przy Rayanie.

Bruno naprawdę zachowuje się jak skończony kretyn... przecież tylko rozmawiałam z dawnym znajomym i to jeszcze w jego obecności!

– W porządku. Odezwij się kiedyś. – Rayan posyła mi wyrozumiałe spojrzenie i zakładając ponownie słuchawki, wymija nas, biegnąć w stronę parku.

– Zachowałeś się jak skończony kretyn i buc. – wyrywam dłoń z jego uścisku, gdy tylko Rayan odbiega od nas na bezpieczną odległość.

– Zważaj na słowa Lauro – upomina mnie swoim pieprzonym karcącym spojrzeniem.

– Bruno nie denerwuj mnie i nawet nie próbuj mówić że robię sobie problem z niczego. Spotkałam znajomego, z którym po prostu chciałam, choć chwile normalnie porozmawiać. Powiedz mi, co w tym było złego? Gdzie niby nam się tak spieszy? – mówię niczym nakręcona katarynka.

– Gdybym ja się nie odezwał, ty pewnie nawet nie przedstawiłabyś mnie jako swojego męża. Ten gówniarz mało, się nie uślinił na twój widok.– warczy, przez co jego linia szczęki mocno się zarysowuje, nadając twarzy agresywniejszy wyraz.  

– Proszę Pan Watson zazdrosny... zresztą nic w tym dziwnego. Przecież ty nie tolerujesz, gdy ktoś choćby na milimetr, zbliżył się do twojej własności. – Brak mi do niego słów. Jego charakter czasami naprawdę, wydaje mi się nie do pokonania...

– Masz racje, Kurewsko jestem o ciebie zazdrosny... – przybliża się do mnie do tego stopnia, że dzielą nas zaledwie milimetry, a ja wyraźnie czuje jego miętowy oddech na swojej twarzy. Przejeżdża kciukiem przez mój cały policzek, kończąc na ustach i mówi to w taki sposób, że mimowolny dreszcz przebiega przez całe moje ciało...

***********************

Bruno po powrocie do domu postawił na szybki orzeźwiający prysznic. Wypił jeszcze w biegu kawę i z zegarkiem oraz krawatem w ręku w pośpiechu wyszedł do pracy. Ja zaś nie zadowolę się szybkim prysznicem, zamierzam wziąć długą, relaksującą kąpiel w ulubionych olejkach. Poranne bieganie totalnie mnie wykończyło, bolą mnie bez wyjątku wszystkie mięśnie... aż boję się nawet pomyśleć o czekających mnie zakwasach. Co mi strzeliło do głowy z tym bieganiem...

Zanurzam się w wannie gorącej wody, wypełnioną po brzegi pachnącą pianą i czuje w końcu niesamowitą ulgę. Czuje jak z każdą sekundą moje mięśnie doznają cudownego uczucia rozluźnienia. Przymykam oczy i doskonale wiem, że ta kąpiel będzie trwała całą resztę mojego poranka...

Rozmyślam w międzyczasie nad warunkiem postawionym mi przez Bruna odnośnie studiów. Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej przekonuje się, że ma całkowitą rację. Nie będę więc zwlekać ani dnia dłużej, tylko już dziś zacznę przygotowywać się do egzaminów wstępnych. Nie chce ich zdać na najniższych wynikach... Chce je zdać, najlepiej jak się da i pokazać Brunowi, jak zdolna jestem.

– Albo załatwisz tę sprawę do jutra, albo ja ją załatwię za ciebie, a ty wylecisz na zbity pysk. Czy wyraziłem się dosyć jasno? – najpierw słyszę mocny trzask drzwi, a po chwili wściekły głos Bruna. Pośpiesznie wychodzę z pokoju i zbiegam po schodach na dół. – Nie interesują mnie twoje tłumaczenia. Powiedziałem już coś i nie będę się powtarzać! – warczy wściekle do słuchawki.

– Wszystko w porządku? – pytam nie pewnie, gdy z wściekłością odrzuca telefon na komodę. Nie do końca wiem, czy powinnam zadawać mu jakiekolwiek pytanie, kiedy jest tak wściekły...

– Lauro nie mam teraz czasu, porozmawiamy wieczorem. – rzuca oficjalnym tonem, marszcząc brwi. Chowa telefon do kieszeni marynarki i pospiesznie kieruje się do swojego gabinetu. Mija dosłownie kilka sekund, a Bruno z teczką dokumentów w dłoni, niezwracający kompletnie na mnie uwagi, udaje się do wyjścia.

Nie wiem kto, wprawił go w taką wściekłość, ale cieszę się, że tym razem to nie przeze mnie i naprawdę nie chciałabym być w skórze tego, przez kogo Bruno jest taki wściekły...

Przypuszczam, że pewnie ma jakieś problemy w firmie ... Już wyobrażam sobie, jak na wszystkich wrzeszczy i rozstawia po kątach. Za żadne skarby świata nie chciałabym mieć takiego szefa, jakim zapewne jest Bruno. Pewnie to on zawsze ma racje, a nikt nawet nie odważy się podważyć jego zdania. Wszyscy chodzą przy nim jak w zegarku... Jego dominujący i władczy charakter z pewnością przejawia się na każdej płaszczyźnie jego życia, nie tylko w małżeństwie. Mam tylko nadzieje, że gdy wróci wieczorem do domu, ta złość już mu przejdzie. Wolałabym dzisiejszy wieczór, spędzić w miarę możliwości w spokojnej atmosferze...

Wstawiam wodę na herbatę i nim woda się zagotuje, wystukuje wiadomość do Sofii, streszczając jej kilka ostatnich wydarzeń. Z niecierpliwością czekam na jej odpowiedź, chcąc wiedzieć, co o tym wszystkim myśli. Jej zdanie naprawdę wiele dla mnie znaczy, mimo, że czasami jest całkowicie odmienne od mojego. 

Rozmowa z Sofii pochłania kilka kolejnych godzin mojego dnia, więc dzisiaj nici z moich zapiekłych planów, przygotowania się do egzaminów. Dzisiaj sobie jeszcze odpuszczę, ale za to jutro od samego rana biorę się ostro do pracy!

Kiedy zbliża się wieczór, tym razem biorę szybki odświeżający prysznic i wygodnie w koszulce nocnej układam się z lampką białego wina na kanapie w salonie. Waham się przez pewien czas, na jaki film dziś postawić, ale jak zawsze ulegam moim ulubionym romansom. Ostatnimi czasy jednakże oglądanie przepełnionego miłością filmu nie wpędza mnie już w tak depresyjny nastrój, jak wcześniej... Myślę, że to wszystko z powodu mojej obecnej relacji z Brunem...
Od pewnego czasu wiele się zmieniło w moich relacjach z Brunem i doskonale widzę, co się ze mną dzieje pod jego wpływem. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja naprawdę nie wiem, czy dłużej chce z tym walczyć...

Bruno

Wjeżdżam do garażu i nim wejdę do domu, odpalam jeszcze przed drzwiami papierosa.

Jestem wściekły... nie jestem wkurwiony!

Zaciągam się raz za razem dymem papierosowym, ale nie przynosi mi to żadnej ulgi, ani trochę nie uspokaja. Dzisiejszy dzień dał mi nieźle po dupie i o niczym innym nie marzę jak tylko o odstresowaniu się i świętym spokoju. 

Jeden dzień nie było mnie w firmie i wszystko wywróciło się do góry nogami! Jak Wilson mógł nie dopatrzeć wypełnienia kontraktu do jasnej cholery! Mam teraz nauczkę, że wszystkiego muszę pilnować osobiście!

Mam nadzieje, że zarząd Multiplexu nie odstąpi od kontraktu... to ogromnie mogłoby wpłynąć na renomę mojej firmy, która jest nieskalana od samego początku jej istnienia... Na pozycje firmy na rynku najpierw pracował dziadek, później ojciec a teraz ja muszę nad nią pracować i niezmiennie ją podtrzymywać. Watson Company to rzetelność, solidność, jakość i odpowiedzialność. Nigdy nie pozwolę, aby któraś z tych cech, choć na chwilę przestała reprezentować moją firmę!

Jeżeli Wilson nie naprawi tego, co spieprzył, wywalę go na zbity ryj i nawet nie mrugnę przy tym powieką!

Gaszę papierosa i zanim przekroczę próg domu, spoglądam jeszcze na zegarek.
Jest 20, więc nie jest to najtragiczniejsza pora na powrót do domu. Nie raz zdarzało mi się wrócić o wiele później i myślę, że moja żona już zdążyła się przyzwyczaić do moich późnych powrotów.
Oby tylko nie zaczynała dzisiaj swoich fanaberii, bo przysięgam, że tego nie wytrzymam. Jestem dziś tak nabuzowany emocjami, że nie wiem, jak daleko mógłbym się posunąć, jeśli spróbowałaby celowo wyprowadzić mnie z równowagi.

– Cześć. – słyszę słodki głos mojej żony, gdy wchodzę do salonu. Lara siedzi wygodnie na sofie, jedynie w samej koszulce nocnej i z lampką wina w dłoni. Jej włosy są lekko rozmierzwione a policzki zaróżowione. Chce do niej podejść i poczuć smak jej ust, może choć to pozwoli mi się uspokoić.

Ledwo co zdążyłem dotknąć jej malinowych ust swoimi, a po całym domu rozlega się dźwięk dzwonka do drzwi. Wraz z dzwonkiem czuje, że moje ciśnienie podniesie się za chwilę jeszcze bardziej. Doskonale wiem, kto stoi po drugiej stronie drzwi i w sumie dziwi mnie, że ten ktoś przychodzi dopiero teraz.

– Otworzę. Lauro, idź na górę. – nie chce by Laura była przy tej rozmowie. Kieruje się do drzwi i próbuje w myślach przygotować się na starcie, jakie mnie czeka, gdy otworzę drzwi.

– Dobry wieczór synu. – mówi u progu ojciec i nie czekając na zaproszenie, wchodzi do środka.

– Dobry wieczór. – słyszę za sobą głos Laury.

– Dobry wieczór. – odpowiada ojciec znacznie mniej przyjemniejszym głosem niż głos mojej żony. – Chyba musimy bardzo poważnie porozmawiać synu... Nie sądzisz, że mimo wszystko powinieneś mnie informować o takim obrocie spraw? – ojciec odrzuca wszelkie uprzejmości i rzuca wściekle w moją stronę.

– Laura, powiedziałem coś! Idź na górę. – podnoszę głos, na co moja żona kiwa głową i posłusznie udaje się na górę.

– Proszę jak sobie wyszkoliłeś Andresonówne, wystarczy, że podniesiesz głos, a ona odraz spełnia każdy twój rozkaz. – mówi z ironią w głosie, czym jeszcze bardziej potęguje moje wkurwienie. Nie sądzę, aby o tym przyszedł tu ze mną rozmawiać!

– Chyba nie o tym chcesz ze mną rozmawiać. – mówię niemalże przez zaciśnięte gardło. Ostatnie czego potrzebuje dzisiejszego dnia to kazania mojego ojca!

– Przyszedłem cię tylko ostrzec, że jeżeli nie naprawisz tej sytuacji z Multiplexem, będę zmuszony zwołać zarząd. Takie sytuacje nie mają prawa dziać się w naszej firmie! – Doskonale wiem, że nie mają prawa się dziać, nie musi mi o tym przypominać.

– Wiem. Załatwię to. – odpowiadam rzeczowo, nie chcąc wchodzić z nim w dyskusje.

– Ty zdajesz sobie sprawę z powagi tej sytuacji?

– Tak zdaje. Odpuść sobie te pouczające gadki ,już wystarczająco jestem dzisiaj wkurwiony!

– Dobrze synu. Czekam jutro na wyjaśnienia z obrotu sprawy. – odpowiada chłodnym ojcowski tonem i na całe szczęście wychodzi... 

Wracam do salonu i opadam na kanapkę. Przecieram dłonią oczy i próbuje jakoś zebrać wszystkie myśli do kupy... Tak naprawdę sam jeszcze nie wiem, jak to załatwię... ale coś będę musiał wymyślić...

– Co się stało? – Laura zeszła z góry tak cichutko, że nawet nie usłyszałem jej kroków. Siada obok mnie na kanapie i obraca się do mnie, aby siedzieć na wprost mojej twarzy.

– Nic się nie stało. –odpowiadam spokojnie.

– Przecież widzę. Cały dzień chodzisz wściekły, teraz pokłóciłeś się z ojcem...

  – Mam trochę problemów w firmie, ale to nic takiego, żebyś zaprzątała sobie tym swoją śliczną główkę. – unoszę prawą dłoń i dotykam jej włosów.

– Bruno nie traktuj mnie jak słodkiej idiotki dobrze? – warczy w moją stronę.

– Nie traktuje cię tak, po prostu moje interesy nie powinny cię martwić. – moje problemy w firmie kompletnie nie powinny jej dotyczyć.

– Ale martwią. Powiedz mi, o co chodzi! – delikatnie podnosi głos.

– Lauro naprawdę jestem dziś nie dość, że zmęczony to jeszcze wkurwiony. Nie dolewaj oliwy do ognia...– daje jej sygnał ostrzegawczy, który mam nadzieje, że zrozumie i tak też się dzieje. Laura wstaje kanapy i przechodzi za nią. Staje za moimi plecami, rozpina kilka pierwszych guzików mojej koszuli i po chwili jej gładkie i smukłe dłonie suną po moich ramionach i karku.

– Dobrze... – w geście poddania, unosi na chwilę dłonie. – Jesteś bardzo spięty, rozmasuje ci barki. – po chwili mówi łagodnym głosem. Przymykam oczy i biorę głęboki oddech, chcąc zrelaksować się pod dotykiem jej dłoni...

– To mi nie pomoże. – mówię zgodnie z prawdą.

– Więc co ci pomoże?

– Lauro, jest pewien sposób, którym możesz rozładować moje napięcie, wtedy kiedy jestem zły, albo po prostu mam ciężki dzień... – pociągam ją za nadgarstek i czekam, aż obejdzie kanapę i stanie naprzeciw mnie. Nie puszczam jej ręki, tylko wciąż trzymam ja w zamknięciu mojej dłoni. Patrzy na mnie tymi swoimi oczętami niczym zaciekawione sarniątko i przygryza swoje malinowe usta.

– Jaki? – pyta, niespokojnie przełykając ślinę.

– Uklęknij. – rozkazuję jej.

– Słucham? – mam wątpliwości, czy oburzenie Laury jest prawdziwe, czy jedynie udawane... Zresztą nie zamierzam się nad tym dłużej zastanawiać. Obecnie mało mnie to interesuje.

– Powiedziałem, żebyś uklęknęła... – mówię tonem głosu, który Laura doskonale zna i wie, że dalsza dyskusja ze mną nie ma najmniejszego sensu. Zaczyna coraz szybciej oddychać, nerwowo rozpościerając dłonie. Wpatruje się we mnie i robi dokładnie to, co jej każę. Kiedy klęczy przede mną, mam znaczniej lepszy widok na wcięcie dekoltu w jej koszulce nocnej. Jej krągłe piersi wręcz idealnie przylegają do satynowej koszuli nocnej, sięgającej zaledwie połowy jej ud.

Ten widok rozpala mnie jeszcze bardziej...

Po chwili niepewnie unosi swoje dłonie i opiera się nimi o moje kolana. Jej klatka piersiowa unosi się w niewiarygodnie szybkim tempie, a oczy wpatrują się z we mnie z przejęciem. Jej dłonie ani drgną na moich kolanach, przez co moja cierpliwość zaczyna być wystawiania na cholernie ciężką próbę...

Po prostu kurwa potrzebuje... rozładować swoje napięcie i chce, aby właśnie w ten sposób Laura to zrobiła!

– Naprawdę mam ci mówić, co masz teraz robić? – pytam nad wyraz cynicznym tonem głosu, może nawet zbyt...

– Nie. – odpowiada zawstydzona z drżącym głosem. Delikatnie przybliża się, wpełzając pomiędzy moje kolana. Dygoczącymi dłońmi łapię za klamerkę skórzanego paska...

Jej mozolne i niezdarne ruchu doprowadzają mnie do szału...

Kiedy w końcu udaje jej się uporać z paskiem i rozporkiem, podnosi na mnie swój wzrok. Z zaciśniętą szczęką, wręcz piorunuje ją wzrokiem, by w końcu dała mi tak wyczekiwaną ulgę.
Po chwili czuje, jak jej ciepła dłoń oplata moje przyrodzenie, subtelnie przesuwając się w górę i w dół. Gwałtowniej wciągam powietrze przez zęby i nawet na moment nie spuszczam wzorku z jej słodkiej twarzyczki.

Jej ruchy są przyjemne... ale nie na to czkałem. To mi nie wystarczy...

– Weź do ust. – nie proszę... nie pytam... ROZKAZUJĘ.

Nie pewnymi i drżącymi ruchami spełnia moje życzenie... Ciepło jej ust spotyka się z moim pulsującym przyrodzeniem. Dotyk jej ust, daje mi uczucie ukojenia, na które czekałem cały dzień. Wplatam dłoń w jej włosy i boleśnie zaciskam szczękę, powstrzymując się, aby nie przyśpieszyć jej ruchów i nadać tej zabawie swojego tempa... Laura jak gdyby wyczuwała moje narastające do granic możliwości zniecierpliwienie, znacznie bardziej przyśpiesza i pogłębia swoje ruchy, dając mi więcej rozkoszy niż mógłbym się spodziewać. Coraz trudniej przychodzi mi tłumienie oddechu, który niemalże wyrywa się z mojej klatki piersiowej...  


*************

Wiem, że rozdział nie jest zbyt długi, mam nadzieje, że mi to wybaczycie:)

Jak wrażenia?

Buziaki:*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro