Rozdział 19
Witajcie <3
Nic nie usprawiedliwia z mojej strony tak długiej przerwy w dodawaniu nowych rozdziałów.
Cóż mogę powiedzieć. Po prostu przepraszam was bardzo kochani. Nie zawsze wszytko udaje nam się tak jakbyśmy tego chcieli, i nie zawsze czas nam na to pozwala.
Dziękuje wam za wszystkie komentarze i gwiazdki. Dziękuje również, za wszystkie komentarze z zapytaniem o nowy rozdział:) Jest mi wtedy naprawdę bardzo miło:*
Na początku przygody z Wattpad moja historia miała zaledwie kilka wyświetleń i zero gwiazdek i komentarzy a teraz? Teraz sama nie mogę uwierzyć, ze prawie 100 osób głosuje na nowy rozdział, sporo z was wydaje swoją opinie po rozdziale ( co najbardziej mnie cieszy:)), nie wspominając już o wyświetleniach. :) Widzieć coś takiego jest niesamowitym uczuciem i każdy kto piszę na pewno się ze mną zgodzi. :) Ten mój mały sukces w dużej mierze zawdzięczam akcji wielu osobom, a szczególnie tym które radziły mi co poprawić i dawały konstruktywną krytykę, a także akcje czytanie za czytanie zorganizowaną przez LaylaWheldon. :)
Jesteście cudowni:*
Dobrze dość tego monologu. Zapraszam na kolejny rozdział.
Bruno
Leżymy oboje na miękkiej sofie, a nasze oddechy powoli zaczynają znów być pełne i równomierne. Wtulam twarz w jej szyję i nieustannie dłonią błądzę po jej ciele, tak jak bym nie mógł nacieszyć się jej ciałem. Jak gdybym musiał wciąż czuć jej skórę pod palcami...
Jej studia w dalszym ciągu nie są mi na rękę i ona nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo. Ale nie żałuje, że się zgodziłem. Była taka szczęśliwa, gdy powiedziałem jej, że się zgadzam... Jej oczy były roześmiane i radosne, zupełnie inne niż wczorajszego wieczoru. Dla tej radości warto było się zgodzić... Chciałbym zrobić wszystko, aby już zawsze była taka szczęśliwa, bo jej szczęście będzie moim szczęściem.
Owszem, wiedziałem, że zależy jej na studiach, ale nie że aż tak. Momentami nawet zdarzało mi się myśleć, że chce na nie pójść, jedynie po to, aby zrobić mi na złość. Teraz jednak, wiem, jak bardzo się myliłem.
– Przestań. – zabieram jej z dłoni moją koszulę, którą chce na siebie zarzucić. Wciąż wstydzi się przy mnie być zupełnie nagą.
– Jest mi zimno. – mówi nieśmiało, opatulając ramiona. Jeszcze przed chwilą była rozpaloną do granic możliwości świadomą kobietą, pragnącą i chłonąca każdy mój dotyk.
– Przytul się do mnie mocniej. – bez chwili namysłu, wtula się w moje ramie i zarzuca swoją gładką nogę na moje uda.
– Jeszcze raz ci dziękuje, że się zgodziłeś. – mówi melodyjnym głosem i składa delikatny pocałunek na moim torsie. Z każdym dniem Laura staje się coraz śmielsza i czulsza wobec mnie, oczywiście o ile nie jest na mnie wściekła. A to zdarza się jej bardzo często, nawet bez konkretnego powodu.
–Tak zgodziłem się, ale mam jedne warunek... – mówię coś, czego kompletnie się nie spodziewała. Podnosi głowę z mojego ramienia i z zagubieniem w oczach wpatruje się we mnie. Jej śnieżnobiałe zęby przygryzają zaróżowioną wargę, a wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa znów przyprawia ją o nie mały trud.
– Jaki warunek? – pyta niespokojnie przełykając ślinę.
– Nie będziesz miała żadnej taryfy ulgowej i sam osobiście o to zadbam. Jak wszyscy przejdziesz egzaminy wstępne... Jeśli ich nie zdasz, przykro mi, ale nie będziesz studiować. Jeżeli tak bardzo chcesz skończyć studia to tylko dzięki swojej ciężkiej pracy. – Jej zagubienie w oczach przeradza się w wielkie niezadowolenie. Zaciska usta i wzdycha z dezaprobatą. Mało mnie to interesuje, że mój warunek może się jej nie spodobać. Laura sama musi zapracować na swój sukces. Nie chce, aby skończyła studia tylko ze względu na to, że jest moją żoną i nosi moje nazwisko. Sam tego dopilnuje, aby w trakcie studiów, była traktowana jak wszyscy studenci, a nawet jeszcze surowiej.
– Ciekawe czy ty nie miałeś taryfy ulgowej. – burczy pod nosem z wielkim grymasem na twarzy, odrywając się od mojego ciała. Wychyla się z kanapy i chwyta w dłonie moją koszulę i w mgnieniu oka ją na siebie zakłada.
– Nie, nie miałem. Nie raz ślęczałem po nocach przed egzaminami. Ojciec z dziadkiem postarali się, abym był traktowany tak jak cała reszta studiujących. I choć wtedy może miałam im to za złe, teraz wiem, że dobrze postąpili. Korzystając z taryfy ulgowej z racji swojego nazwiska, przypuszczam, że mógłbym znacznie mniej wynieść z tych studiów. – wygłaszam jej kazanie, na które Laura przewraca oczami. Postanawiam jednak tym razem na to nie reagować... Teraz może być na mnie wściekła i zła, ale jestem pewien, że kiedyś mi za to podziękuje.
– Dobrze. – w końcu potulnie kiwa głową i znów opada na moje ramię. Nigdy nie będzie naprawdę dobra w tym, co chce robić, jeśli sama ciężko pracą do tego nie dojdzie. Wiem to na własnym przykładzie.
– Radzę ci zabrać się za naukę... – głaszczę jej aksamitne włosy, kiedy znów jej twarzyczka przylega do mojej klatki piersiowej.
– Nie zaczynaj truć... – choć nie wiedzę, jej twarzy doskonale wiem, że właśnie przewróciła oczami.
– Ja zaprojektowałem ten dom, więc jak wszystko dobrze pójdzie, to może ty zaprojektujesz nasz ogród. – uśmiecham się, nie przestając gładzić jej włosów.
– Jak to zaprojektowałeś? – znów zrywa się z mojego ramienia.
– Nie powinnaś się nawet przyznawać, że nie wiesz, czym się zajmuje... – aż tak mało ją interesuje?
– Wiem, że jesteś właścicielem sieci firm i spółek deweloperskich, budowlanych i architektonicznych... – mówi nie do końca pewnym głosem.
– Brawo kochanie... Ale nie jestem tylko prezesem, który dyryguje zza biurka, ale sam też projektuje. Z zawodu jestem architektem budowlanym.– słucha mnie z zaciekawianiem, co utwierdza mnie w tym, że ona naprawdę nie wiedziała, jak naprawdę wygląda moja praca.
– Nie wiedziałam, że jesteś architektem. - Aż ręka mnie świerzbi, widząc, jak mało moja żona o mnie wie.
– Zauważyłem. – odpowiadam z przekąsem, znacząco unosząc brew ku górze. Myślałem, że choć odrobinę bardziej się mną interesuje. No cóż... po raz kolejny się myliłem
–Prowadząc tak ogromną firmę, masz jeszcze czas, aby projektować? – pyta, ale nie jestem pewien czy naprawdę ją to interesuje, czy jedynie chce zatrzeć złe wrażenie.
– Projektuje tylko to, co wydaje mi się interesujące i wymagające do zaprojektowania, nie zajmuje się błahostkami, bo nie mam na to czasu ani ochoty. – kwituje.
– Widziałam w twoim gabinecie jakieś szkice i projekty, ale nie myślałam, że są twoje. – mówi, opierając brodę o mój tors.
– Powinienem przełożyć cię przez kolano, za ten brak wiedzy o własnym mężu. – moja dłoń, która spoczywa w dole jej pleców, zsuwa się nie pośladek i mocno na nim się zaciska.
– Nie, już raz dostałam od ciebie lanie. Więcej nie chce... – lekko się wzdryga na moje słowa.
– Bądź grzeczna, a nie dostaniesz. No chyba, że chcesz być taka niegrzeczna jak przed chwilą... Byłaś znacznie odważniejsza niż dotychczas. – chrypię, zaciskając dłoń kolejny raz na jej pośladkach, choć tym razem znacznie mocniej niż poprzednio. Momentalnie jej policzki zalewają się purpurą, a wzrok kieruje na mój tors.
– Jeśli zrobiłam coś nie tak, to powiedz, nie krepuj się. – odpowiada ledwo słyszalnym głosem, lecz z wyczuwalną pretensją w głosie.
– Byłaś cudowna, ale musisz jeszcze trochę poćwiczyć skarbie i nauczyć się nieco bardziej kontrować swoje ciało. – niesamowicie peszy się na moje słowa, które w gruncie rzeczy mogłem sobie darować.
Mam nadzieje, że moje słowa nie zaprzepaszczą tego etapu, na który doszedłem aktualnie wraz z Laurą. Moja żona tylko udaje taką waleczną kobietę przede mną... a tak naprawdę bardzo łatwo można ją zranić.
– Po prostu powiedz wprost, że nie umiem sprostać twoim wymaganiom – mówi opryskliwie, a ja zaczynam coraz bardziej żałować, że to powiedziałem.
– Nie o to mi chodziło kotku. – próbuje spokojnie załagodzić sytuację. Przecież jak nic takiego nie powiedziałem, więc nie rozumiem, dlaczego Laura od razu tak się puszy...
– Nie sądzę. – odpycha mnie od siebie i wściekła podrywa się kanapy, naciągając bardziej na pośladki moją koszulę.
– Nigdzie nie idziesz. – łapę ją za rękę i pociągam na kanapę, układając ją pod sobą. Blokuje kolanami, jakikolwiek ruch jej nóżek, a rękoma unieruchamiam jej nadgarstki nad głową. – Musisz ze wszystkiego zrobić sobie problem? Nie wmawiaj mi rzeczy, których nie powiedziałem. – wydyma policzki, marszczy brwi i zaciska usta w wąską linię niczym mała dziewczynka.
– Możesz już mnie puścić? – rzuca wściekle.
– Nie. Zachowujesz się jak dziecko Lauro. Dorośnij. – karcę ją spojrzeniem, od którego za wszelką cenę chce uciec.
– Może weź sobie bardziej dojrzałą kobietę za żonę...a nie dwudziestolatkę. Nie dość, że nie zachowywałaby się jak dziecko, to jeszcze zaspokoiłaby wszystkie twoje łóżkowe wymagania. Nie musisz się o mnie martwić, ja chętni zrezygnuje z bycia twoją żoną. – cynizm niezwykle wyraźnie wkradł się do jej głosu. Mojej żonie, nic tak nie wychodzi, jak wyprowadzanie mnie z równowagi. Naprawdę dłonie zaczynają mnie coraz bardziej świerzbić, aby dać jej kilka sprowadzających do porządku klapsów. Czy z tą dziewczyną nigdy nie może być dobrze? Wstaję znad niej i pociągam ją na za nadgarstki, aby wstała. Siadam z powrotem na kanapie, a Laurę przerzucam przez kolana, chwytając ponownie jej nadgarstki, które kieruję za plecy, tym samym uniemożliwiając jej nawet najmniejszy ruch. Wierzga się pod moim uściskiem ile sił, niewiarygodnie przy tym piszcząc.
– Chciałaś mnie zdenerwować? – pytam nieprzyjemnym, ale opanowanym tonem głosu.
– Doskonale wiesz, że wyprowadzanie cię z równowagi to moje ulubione zajęcie. – syczy niczym jadowita jaszczurka. Widzę, że moja żona ewidentnie, czuje ze swojego zachowania satysfakcje i chce jeszcze bardziej zagrać mi na nerwach. Jednak tym razem nie dam się jej tak łatwo wyprowadzić z równowagi. Biorę głębszy oddech i na moment przymykam oczy.
– Wiesz, że igrasz z ogniem. – Wcale nie pytam, tylko stwierdzam fakt, nawet minimalnie przy tym nie rozluzowując uścisku.
– Strasznie się boje. – zaczynam coraz bardziej podziwiać jej odwagę. Cynizm ani na sekundę nie znika z jej głosu.
– Rozumiem, że dawno nie dostałaś porządnego lania. Chętnie ci przypomnę, jak ono wygląda. – nachylam się do jej ucha i mówię gardłowym tonem. Sunę wolną dłonią po jej plecach i kiedy dojeżdżam do pośladków i unoszę koszulę, całe jej ciało się spina, a oddech staję nie mało spokojny. Odczekuję kilka chwil, pozostawiając ją w napięciu i niepewności. – Przeproś, a nie dostaniesz... – Nie wyprowadziła mnie jeszcze na tyle z równowagi, aby ją karał, chcę ją jedynie nieco utemperować.
– Nie mam za co cię przepraszać. – wykrzykuje i znów z całych sił zaczyna się wyszarpywać.
– Naprawdę zaraz się wkurwię i przestanę być miły. – złowieszczo warczę nad jej uchem, mocniej zaciskając dłoń na jej pośladku.
– W porządku Bruno... jak zawsze wygrałeś... Przepraszam. – mówi cichym zrezygnowanym tonem głosu, a jaj oddech zaczyna się uspokajać. Nie mogę powstrzymać cisnącego się triumfalnego uśmiechu na usta. Puszczam jej nadgarstki i pomagam podnieść się jej z moich kolana. Oboje wstajemy z kanapy, przy czym Laura przesadnie dba o to, aby ukryć pośladki pod materiałem moje koszuli.
– Czy ty przestaniesz kiedyś ze mną walczyć? – pytam, tym razem delikatnie chwytając jej dłoń.
– Walką z tobą i tak nie ma sensu. – rzuca dosyć ironicznie, na co moje kąciki ust unoszą się ku górze.
– Cieszę się, że to zrozumiałaś. I proszę cię zrozum też jedną rzecz. Ciebie i tylko ciebie chciałem za żonę, a w łóżku jesteś dla mnie najlepsza, choć jeszcze mało doświadczona. Seksu z tobą, uczucia twoich wbijających się paznokci w moje ramiona, odgłosu twoich jęków i krzyku mojego imienia, gdy dochodzisz nie zamieniłbym na nic innego. – mówi powolnym, zrównoważonym głosem dobitniej naciskając na niektóre słowa. Jej policzki znów się czerwienią, ale tym razem nie ze złości...
– Nie podlizuj się. – odpowiada nieco zawstydzona.
– A tobie się podoba? – pytam i dokładnie wiem, jaki będzie koniec tej rozmowy...
– Co? – pyta zdezorientowana, odgarniając za ucho, kosmyk niesfornych włosów.
– Gdy się z tobą kocham... lubisz, gdy całuje twoje ciało? Masuje piersi... dotykam... – nie kończę, tylko po prostu dotykam jej najczulszego miejsca. – Lubisz czuć, że mnie podniecasz, kiedy pod swoimi pośladkami czujesz moją erekcję? – chce rozpalić wszystkie jej zmysły i doprowadzić do ostateczności. – Podoba ci się, gdy pomimo twojego fałszywego protestu rozszerzam, twoje zaciśnięte uda kolanem? – Laura już nie potrafi utrzymać oddechu w normalnym rytmie. Próba pohamowania cisnącego się na usta jęku, również kończy się przegraną. Zaczynam intensywniej palcami pobudzać jej kobiecość... Wcale nie oczekuje od niej teraz odpowiedzi na te wszystkie pytania. To moja gra, w której ja rodzaje karty i doskonale wiem, jaki będzie jej finał.– Lubisz, gdy delikatnie wchodzę w ciebie, całując twoją szyję, czy gdy robię to brutalnie szarpiąc cię za włosy? – jęczy, łapiąc się za moje ramiona. – Podoba ci się uczucie, kiedy sapię nad twoim uchem, gdy dochodzę w tobie? – każde słowo wypowiadam wolno i dostanie, chrypiąc do jej ucha i nie przestając rozkoszować się dotykiem jej kobiecości. Laura kręci głową, szybko oddychając i zaciskając uda. Pojękuje, próbując mocniej trzymać się mojego ramienia, jak gdyby jej nogi odmawiały posłuszeństwa i zaraz miała osunąć się na ziemie. Laura nie jest w stanie nic odpowiedzieć. Kiedy jej ciało zaczyna dygotać, przestaje drażnić się z jej pulsującą i do granic możliwości wilgotną kobiecością. Celowo przestaje akurat, teraz gdy jest tak bliska... – Powiedz.– chrypię i wiem, że w stanie, do którego ją teraz doprowadziłem, powiedziałaby wszystko, czego bym tylko zapragnął, abym tylko dał jej ukojenie...
– Tak. – wymrukuje z ledwością przez zaciśnięte zęby, a ja już dłużej nie zamierzam zatrzymywać fali przyjemności, jaka chcę zawładnąć jej ciałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro