Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Witam kochani <3

Dziękuje wam za cierpliwość i wytrwałość <3 

Wiem, że nowy rozdział nie pojawił się zbyt szybko, jednak mam nadzieje, że mi to wybaczycie ;) 

Życzę wam miłego czytania i z niecierpliwością czekam na wasze gwiazdki i komentarze :D Każdy komentarz i gwiazdka to niezwykle motywujący kop ;) 

 Co sądzicie o dalszym rozwoju wydarzeń między naszymi bohaterami :D ?

Buziaki :* 


Laura

Budzę się i czuję, że nie mogę się ruszyć. Nie mogę zrobić nawet najmniejszego ruchu. Żelazny uścisk Bruna, w którym trzymał mnie całą noc, nawet rankiem nie zależał. Trzyma mnie, tak mocno przy sobie, jak gdyby bał się, że mu ucieknę. Cały czas czuje na sobie jego umięśnione ciało, które już tak idealnie, jak wcześniej nie zgrywa się z moim oddechem. 

Chcę delikatnie odsunąć swoje pośladki od jego podbrzusza, ale w efekcie przesuwam nimi po jego przyrodzeniu. Z jego ust wydostaje się cichy pomruk, a ja modlę się w duchu, aby tylko się nie obudził. Zamieram w bez ruchu, a czerwień jak zawsze wypływa na moje policzki.

Odczekuje chwilę i kiedy nie czuję z jego strony żadnej reakcji, próbuje delikatnie podnieść jego dłonie, które ani drgną. Wypuszczam zrezygnowana powietrze z płuc i równie ostrożnie staram się wysunąć dołem.

– Gdzie mi chcesz uciec? – słyszę jego zachrypnięty głos nad swoim uchem, na który niemalże się wzdrygam.

– Nie wygodnie mi. – mówię zgodnie z prawdą. Moje mięśnie błagają o odrobinę swobody.

– Ja najchętniej nie wypuszczałbym cię z ramion. – głos w dalszym ciągu ma zachrypnięty, a subtelny pocałunek złożony przez niego na mojej szyi, sprawia, że mimowolne uczucie przyjemności rozlewa się po moim ciele.

– Tak wiem, ale muszę do łazienki. – mówię i czuję jak jego żelazny uścisk, zaczyna się rozluźniać.

Chce wstać z łóżka, ale nie za bardzo wiem jak... przecież jestem zupełnie naga. Moja koszulka nocna wylądowała wczoraj po drugiej stronie pokoju, co oczywiście jest zasługą Bruna. Czuje się zakłopotana, a bezwstydny wzrok Bruna wpatrujący się we mnie, absolutnie mi w tej sytuacji nie pomaga. Wręcz jestem w stanie stwierdzić, że obecnie żywi się moim zakłopotaniem i z uśmiechem na ustach, czeka na mój kolejny ruch.

Naciągam na siebie całą kołdrę i w miarę z gracją staram się zejść z łóżka, nie odkrywając przy tym ani skrawka swojego nagiego ciała.

– Puść. – kiedy tylko staję przed łóżkiem opatulona kołdrą, łapię mocno za jej brzeg.

–Nie. – równie mocno, jak on, pociągam ją jeszcze bardziej pod samą szyję.

– Lauro, wczoraj widziałem i złożyłem pocałunek na każdym centymetrze twojego ciała... Uwierz mi, nie masz się czego wstydzić. – w jego głosie słyszę, coś, co mogłabym porównać z podziwem... Doskonale zdaję sobie sprawę, że wczoraj widział każdy centymetr mojego ciała i również z tego, że nie ma się czego wstydzić, ale to nie o to chodzi. Nie wstydzę się swojego ciała, ja po prostu wstydzę się jego... Już i tak wystarczająco jestem zakłopotana tym wszystkim, a w dodatku ta cholerna czerwień z moich policzków nie chce zniknąć!

– Nie będę paradować przed tobą nago! – mówię stanowczo.

– Jesteś tego pewna? – jego usta wyginają się w dobrze znanym mi cynicznym uśmiechu, mówiącym mi '' I tak zrobię co będę chciał''

– Tak. – odpowiadam dumnie, z pod brudkiem uniesionym ku górze. Wstaje z łózka i powolnym krokiem idzie w moich kierunku. Moje mięśnie jakby dostały paraliżu. Wiem co zrobi,a mimo to nie potrafię wykonać, żadnego ruchu. Staje na przeciw  mnie i jednym ruchem wyrywa mi kołdrę z dłoni. 

Zszokowana otwieram szeroko oczy, a ze strun głosowych nie mogę wydobyć żadnego dźwięku, tym bardziej że on również stoi przede mną nagi, a jego przyrodzenie niesamowicie skupia mój wzrok... 

– Chyba jednak będziesz paradować, przede mną nago.– mówi triumfalnie, kładąc dłonie na moich pośladkach i przyciąga mnie do siebie. Dotyk jego silnych dłoni wręcz wypala dziurę na mojej skórze. Taka bliskość nie działa dobrze na moje trzeźwe myślenie.

– Oczywiście zawsze musi być po twojemu. – mówię z fałszywym uśmiechem na ustach.

– Dokładnie tak. – na jego twarzy w dalszym ciągu widnieje uśmiech zwycięzcy. On zawsze musi mi pokazać swoją dominację nade mną... w każdej możliwej sytuacji. Czasem mam wrażenie, że on po prostu nie toleruje słowa NIE. Musi być tak, jak on chce, inaczej być nie może. – Nie złość się kochanie. – mówi po chwili, bawiąc się kosmykami moich włosów.

– To zacznij brać pod uwagę moje zdanie. – mój ton głosu przypomina bardziej małą dziewczynkę, która nie dostała cukierka i tupie nóżką niż, ton dorosłej kobiety.

– Nie przesadzaj, nie chce zaczynać tego poranka od kłótni. Możemy go spędzić w milszy sposób. – Jego usta w sekundzie znajdują się na mojej szyi, a mnie jego pocałunki na niej, kompletnie rozbrajają. W przeciągu sekundy zapominam o wszystkim i rozkoszuje się jego pocałunkami, które wywołują gęsia skórkę na całym moim ciele.

– Chodź pod prysznic. – Razem? Panika ogarnia mnie od stóp do głów. Jak to razem?

– Razem? Zwariowałeś? – wykrzykuje, odpychając go od siebie.

– Nie krzycz. – mówi rozbawiony moim zachowaniem, z którego nic sobie nie robi, gdyż w ułamku sekundy znajduję się na jego ramieniu bez możliwości ucieczki.

– Bruno nie wygłupiaj się. – proszę, uderzając raz za razem w jego plecy.

– Cisza. – odpowiada roześmianym głosem, dając mi klapsa w pośladki. Odzyskuje grunt pod nogami, dopiero gdy stawia mnie w kabinie prysznicowej. Nim zdążę wykonać jakiś ruch protestujący tej sytuacji, drzwi kabiny się zmykają, a ciepły strumień wody uderza w nasze ciała.

– Dlaczego ty mi to robisz?

– Co ja ci takiego robię? Chcę cię tylko do siebie przyzwyczaić... – jego głos jest subtelny tak samo, jak dotyk, którym teraz obdarowuje moje ciało. Wyciska na dłonie kokosowy żel, którego zapach roznosi się po całej kabinie, jeszcze bardziej podsycając całą sytuacje. Odwraca mnie do siebie tyłem i delikatnie wmasowuje kremowy żel w moją skórę na ramionach. Mimowolnie zamykam oczy i po raz kolejny poddaje się jego dotykowi. Mocno mrużę powieki, kiedy jego dłonie zaczynają wmasowywać żel w moje piersi i wyłączam myślenie...

Po skończonym prysznicu Bruno dba o to, aby starannie zmyć z naszych ciał pianę i stanowczo łapiąc mnie za pośladki, podrzuca mnie sobie na biodra. Wychodzimy z kabiny, a ociekająca woda z naszych ciał, moczy szare płytki. 

– Pocałuj mnie. – choć ton jego głosu jest łagodny ja wyczuwam w nim rozkaz. 

– Nie rozkazuj mi. – grożę mu palcem, z trudem powstrzymując cisnący się na moje usta uśmiech.

– Zrób,o co cię proszę. – odpowiada, a ja robię dokładnie to, o co mnie prosi... Tak robię to dlatego, że mnie o to prosi, ale robię to również dlatego, że mam na to cholerną ochotę. Pocałunki z nim od samego początku były dla mnie codziennością, ale teraz są dla mnie codziennością, której pragnę i potrzebuje.

Całuj delikatnie jego dolną wargę, lekko ją przygryzając. Bruno ja, gdyby nie mógł wytrzymać napięcia, jakie właśnie chciałam zbudować, bez ostrzeżenia wtargnął językiem w moje usta, wyprawiając różnorodne akrobacje. Nie przestając mnie całować, kieruje nas powrotem do sypialni. Jego dłonie zaciskają się mocniej na moich pośladkach, a ja z każda sekund czuję dosadniej coś twardego na podbrzuszu...

– Łóżko czy komoda? Tym razem pozwolę ci wybrać, bo innym razem nie będziemy mieć na to czasu... wezmę cię tam, gdzie akurat będziemy stać. – mruczy w moją szyję, a jego dłonie wciąż mocno przyciskają mnie do swojego ciała za nagie pośladki. Nasze ciała są jeszcze mokre, a krople wody spływające z moich włosów nieco studzą moje rozpalone ciało. 

– Nic. Nie czuje się gotowa na kolejny raz... – Pomimo że wczorajszy ból był odczuwalny jedynie na początku, wciąż czuje się nieswojo... 

– Boli cię ? – pyta z troską, najwidoczniej doskonale wiedząc co mam na myśli. 

– Po prostu czuje się dziwnie... tam. – sama podziwiam się, iż udało mi się wydusić to z siebie, bez zalewania moich policzków purpurą.

– To normalne, twoje ciało nie jest przyzwyczajone, musisz je do tego przyzwyczaić, rozluźnić mięśnie. – tłumaczy jednocześnie delikatnie kładąc nas na łóżku. Woda z jego włosów kapie wprost na moje piersi, wywołując tym samym płytki oddech. Wpatruje się w nie zachłannym wzorkiem i zaczyna delikatnie je masować. Widzę w jego oczach zapalające się światełka, które sprawiają, że jego tęczówki znów stają się bardziej wyraziste. Jego ruchy nie są dla mnie obojętne... promieniowanie w moim podbrzuszu staje się z każdą sekundą coraz intensywniejsze, ale nie w tym rzecz...

– Możesz choć raz uszanować moje zdanie? – pytam lekko podirytowana, choć pocałunki, jakie właśnie składa na moim brzuchu, sprawiają, że wcale już nie jestem taka pewna czy chce, aby uszanował moje zdanie. Rozum swoje, a ciało swoje...

– Będę bardzo delikatny... Jeżeli będzie boleć to mi o tym powiesz, a przestane.  – patrzy mi w oczy, a ja z trudem przełykając ślinę, kiwam głową na znak zgody. Moja asertywność spadła do poziomu zero. 

Cholera chce tego dotyku i znów poczuć się jak wczoraj... Nasze mokre ciała zaczynają ocierać się o siebie w coraz bardziej zachłannych pocałunkach, a ja sama po sobie widzę, jak odważniejsze stały się moje ruchy. Z wielką starannością znów centymetr po centymetrze całuje moje ciało. Każdy jego pocałunek jest słodki i subtelny, a ja się pod każdym z nich zupełnie się rozpływam. Przygryza od dawna sterczące już sutki i masuje wewnętrzną stronę ud.

– Rozchyl uda. – jego chrapliwy głos dociera do mojej kobiecości powodując przyjemny skurcz... Nie pewnie je rozchylam i z niecierpliwością czekam na dotyk jego smukłych dłoni. Czule masuje moją kobiecość, a ja już przed jego dotykiem byłam do granic możliwości morka. Oddech staje się płytki, a ciało coraz bardziej niespokojne. Uczucie nieswojego uczucia zamienia się w coraz bardziej rosnące pożądanie.

– Przyjemnie ? – jego seksowny zachrypnięty głos, doprowadza moje ciało niemalże do drżenia. Przestaje drażnić mój najczulszy punkt, dając mi tym samym do zrozumienia, że oczekuje odpowiedzi. 

– Yhm – mruczę poruszając instynktownie biodrami w nadziei  na dalszy ciąg pieszczot. 

– Chcesz, żebym przestał? – zatacza pojedyncze kółko na rozpalonej i spragnionej kobiecości. 

– Nie. – wyduszam rozpaczliwie, gdy znów zaprzestaje kolejnych ruchów. Jego dotyk robi się intensywniejszy a jęki z moich ust coraz głośniejsze.  

– Uwielbiam, gdy tak na mnie reagujesz. – mówi  wprost w moje usta. Wplatam dłonie w jego rozmierzwione włosy i przyciągam go do siebie, nie mogąc poradzić sobie dłużej bez uczucia jego ust na swoich. Bruno bez ogródek wkrada się językiem w moje usta i rozpoczyna z moim namiętną grę. Odginam głowę i wydaje z siebie zduszony jęk, kiedy Bruno niezwykle delikatnie wsuwa się we mnie. Uczucie wypełnienia pochłania moje ciało, a ból przestał być wyczuwalny.

– Wszystko porządku? – szepce do mojego ucha.

– Tak – to jedyne, na co mnie stać, aby w tym momencie odpowiedzieć. Bruno widząc moje zadowolenie, stopniowo wzmacnia i pogłębia ruchy. Gardłowy pomruk wydobywa się z jego ust, a oddech staje się coraz cięższy. Jego usta błądzą po mojej szyi, zostawiając mokry ślad. Jego twardy zarost przyjemnie drażni moją skórę, a ja mam ochotę skomleć z przyjemności jaką mi teraz daje. Zarzucam dłonie na jego plecy i dokładnie badam każdy kawałek jego skóry, oddając się bez końca uczuciu jakie mnie ogarnia...

**********************************

– Czego? – warczy złowieszczo, kiedy rozlega się pukanie do drzwi. Bruno dopiero co opadł obok mnie... nasze oddechy wciąż są przyśpieszone a ciała niespokojne. Gdyby pukanie rozlegało, chociaż 5 minut wcześniej przypuszczam, że żadne z nas by go nawet nie usłyszało. 

– Panie Brown przepraszam, że przeszkadzam, ale nie dobiera pan telefonów z firmy... – rozpoznaje po głosie, że to Jasper, którego ton jego głosu jest nieco zakłopotany.

– Do rzeczy Jasper. – mówi zirytowany.

– Podobnież za godzinę ma pan spotkanie z zarządem Multiplexu na drugim końcu miasta — tym razem już mocny i rzeczowy ton dobiega z drugiej strony drzwi.

–Kurwa mać. – wsuwa dłoń we włosy i jeszcze bardziej je mierzwi, niż ja to zrobiłam podczas seksu. Linia jego szczęki mocno się zarysowuje, przez co wyraz jego twarzy, staje się znacznie surowszy. – Dzięki Jasper, daj znać w firmę, że zaraz wsiadam w samochód. – mówi już przyjemniejszym tonem głosu i łączy nasze usta w słodkim pocałunku.

– Jedź, bo nie zdążysz. – odrywam się od niego, choć nie mam na to ochoty. 

– Wrócę przed wieczorem. Bądź grzeczna. – puszcza mi oczko i zrywa się z łóżka w kierunku garderoby. Będąc w niej wydaje w międzyczasie stertę przekleństw i po chwili wybiega z niej w siwym garniturze i białej koszuli. Krawat i marynarkę trzyma w dłoni, a całą sypialnię wypełnia teraz zapach jego perfum. Wysyła mi buziaka w powietrzu i zgarniając telefon wraz zegarkiem z szafki znika za drzwiami sypialni.

Nie mija nawet 10 minuta, a moje samopoczucie znacznie się pogarsza...
Wiedziałam, że tak będzie. Dokładnie zdawałam sobie z tego sprawę. Wystarczył moment, kiedy nie mam Bruna przy sobie, a moje wyrzuty sumienia, boleśnie kurczą mój żołądek...

Mimo wszystko nie wiem, czy tego żałuje... pewnie jakiś czas temu bym tego żałowała.

A teraz?

A teraz nie żałuje... Cholera jasna chciałam tego! Cholernie się bałam, ale chciałam. Na samo wspomnienie serce znów łomocze mi w piersi jak oszalałe.

Wszystkie moje koleżanki pierwszy raz już dawano miały za sobą, wymieniały się swoimi doświadczeniami, oczekiwaniami tylko ja wciąż nie miałam nic do powiedzenia. Zawsze wtedy siedziałam cicho lub dyskretnie próbowałam zmienić temat.

Jestem bardzo nieufna w stosunku do mężczyzn nigdy nie byłam w stanie zaufać żadnemu na tyle, aby pozwolić mu się do siebie zbliżyć... Równie Brunowi jest mi ciężko uwierzyć w szczerość jego słów, nie potrafię tak po prostu mu zaufać, a on właśnie tego ode mnie oczekuje. Tego, żebym ufała mu bezgranicznie we wszystkim.

A ja bardziej obawiam się, że Bruno jest na dobrej drodze, aby do tego doprowadzić...

Mimo, że nie darzę go bezgranicznym zaufaniem oddałam mu siebie... Skoro i tak muszę spędzić z nim resztę życia to, czemu sobie go trochę nie umilać? Nie muszę go kochać, żeby chodzić z nim do łóżka...

Całe szczęście, że zgodnie z harmonogramem wzięłam wczoraj tabletki antykoncepcyjne... Odkąd Bruno zaczął, wzbudzać we mnie całkowicie inne emocje niż na początku, moja nienawiść zaczęła przeradzać się w pragnienie, a moje ciało wbrew rozumowi błagało o jego dotyk, wiedziałam, że prędzej czy później to się stanie... Tym bardziej że Bruno wciąż nieustannie napierał na seks. 

Ciąża jest ostatnią rzeczą, jakiej mi teraz potrzeba nie mogę być teraz w ciąży! Jestem za młoda na dzieci... pomimo że jestem mężatka,  zamierzam jeszcze korzystać z życia! Chce studiować i jeszcze zaszaleć i nie obchodzi mnie, że mojemu mężowi to z pewnością się nie spodoba. Nie dam się do tego wszystkiego wpędzić jeszcze w pieluchy. Poza tym, jak mogę je mieć z kimś, do kogo do niedawna pałałam nienawiścią? Owszem jest moim mężem i zaczyna wzbudzać we mnie uczucia i emocje, do których sama czasem boje się przyznać, ale to w żadnym wypadku nie może przynieść nam dzieci... Nawet, choćby Bruno tego chciał, ja się na to nie zgodzę. Dlatego nawet nie będę wspominać mu o tym, że biorę tabletki... Nie wiem, jakie ma zamiary, więc lepiej, żeby o tym nie wiedział. Wprowadzenie Bruna z równowagi, raczej nie należy do najtrudniejszych rzeczy na świecie...

*********************************

– Mam dla ciebie niespodziankę. – słyszę głos Bruna już u progu domu. Wchodzi do domu z promiennym uśmiechem na ustach i wyciąga ku mnie swoja dłoń. – Choć. – ciągnie mnie za sobą przed dom, wcześniej zasłaniając moje oczy swoimi dłońmi.

– Co to za niespodzianka? – pytam podekscytowana.

– Wczoraj w nocy byłaś bardzo grzeczna... należy ci się nagroda. – chrypi do mojego ucha i zdejmuje dłonie z oczu. Przed oczami ukazuje mi się czarny stylowy Lexus...

Wkurwienie. Tak to dobre słowo.

Wkurwienie, które teraz mną ogarnęło, sprawia, że wszystko się we mnie zagotowało. Co on sobie myśli? Pieprzony dupek! Cholerny pan i władca!

Łzy napływają mi do oczu i z pełną świadomością swojego czynu uderzam go z całej siły w twarz. Wciąga powietrze przez zęby i łapie się za poczerwieniały policzek. Spogląda na mnie zdziwiony a jego oczy momentalnie ciemnieją...

– Zwariowałaś? – warczy oskarżycielsko.

– Mogłeś powiedzieć wcześniej, że jak się z tobą prześpię, to dostanę samochód. Zrobiłabym to nawet przed ślubem w takim układzie. Jakoś bym się do tego zmusiła. – mój głos do cna przesycony jest cynizmem, który zdziera moje struny głosowe.

– Lauro nie to miałem na myśli. Źle to powiedziałam. Przepraszam jeśli cię uraziłem. Dostałabyś go bez względu na to, czy przespałabyś się zemną, czy nie. Kupiłem ci samochód, bo tego chciałam i tyle. – widzę jak mocno walczy ze sobą aby te słowa wypowiedzieć spokojnie, choć grdyka w jego gardle nie bezpiecznie podskakuje.

– Powiedziałeś dokładnie, to co miałeś na myśli. Gdybym się wczoraj z tobą nie przespała, pewnie dalej nie mogłabym jeździć autem. A z a kolejny seks również przewidywane są jakieś nagrody? Bo jeśli tak to ja się mogę jakoś bardziej postarać. – wykrzykuje w jego stronę potok słów.

– Co ty pieprzysz dziewczyno? – Bruno nie może już dłużej utrzymać nerwów na wodzy. Jest zły i wcale nie dba, aby to ukryć. Równie znacząco podnosi głos, jak ja. Miętnie pod materiałem marynarki wyraźnie się napinają, a usta zaciskają się w wąską linię. 

–A za wakacje na Majorce wystarczy jak zrobię ci loda, czy znowu będę musiała się męczyć i pójść z tobą do łóżka? – nakręciłam się niczym pozytywka

– Najpierw musiał bym cię nauczyć go robić. – rzuca cynicznie doskonale wiedząc jak się poczuje gdy to powie i z pełną świadomością to zrobił. Ogarnia mnie jeszcze większe wkurwcie niż na samym początku. Nie wiele myśląc znów zamachuje się chcąc uderzyć po raz kolejny w jego policzek. 

– Dość! – krzyczy, łapiąc mój nadgarstek nim zdążę go uderzyć. Pociąga mnie za sobą w stronę gabinetu, a jego uścisk jest nieustępliwy i bolesny. Ledwo nadążam za jego krokiem, prawie potykając się o własne nogi.

– Puszczaj, to boli! – wrzeszczę na niego, na co Bruno kompletnie nie reaguje.
Wprowadza mnie do swojego gabinetu i popycha na fotel przed biurkiem. Otwiera laptopa i wchodzi w historię swojego rachunku bankowego.

– Zamówiłem go cztery dni temu. Wtedy kiedy jeszcze plułaś we mnie jadem. – pokazuje mi na datę przelewu do salonu, a po chwili pokazuje datę dostarczenia na zamówieniu. – Przyszedł dopiero dzisiaj, bo specjalnie dla ciebie sprowadzałem ci go z drugiego końca ameryki. Chciałam żebyś miała, co najlepsze i z wszelkimi udogodnieniami. Nie dostałaś go dlatego, że poszłaś ze mną do łóżka!  Nie powinienem tak mówić, że jest on w nagrodę i przeprosiłem cię za to. Zamiast wydzierać się i robić awanturę, trzeba było spokojnie ze mną porozmawiać. – warczy coraz bardziej z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem. – Brakuje mi już siły do ciebie. Jak pięć minut jest dobrze to zaraz za dziesięć musi być źle. Czasami mi się wydaje, że ty nawet jak nie masz powodu to i tak go sobie znajdziesz, żeby się tylko ze mną pokłócić. – mówi już spokojniejszym tonem głosu. Patrzy na mnie z rozżaleniem i idzie do drzwi. – A z samochodem zrób sobie, co chcesz. Jest twój. – rzuca mi kluczki na biurku i wychodzi, ciskając za sobą drzwiami.

– Kurwa mać. – teraz to z moich ust wyrywa się przekleństwo. Zatapiam twarz w dłoniach i zwyczajnie zaczynam płakać. Co mi odbiło? Bruno ma racje, sama zrobiłam sobie problem z niczego... zamiast spokojnie z nim porozmawiać...

Bruno

Wracam do domu, niechcący znaczniej mocniej zamykając drzwi niż powinienem. Krzywię się, od razu myśląc, że tym trzaskiem mogłem obudzić Laurę. Oczy mi się schodzą, a suchość w gardle jeszcze bardziej się nasila. Nie marzę o niczym innym w tym momencie niż butelka zimnej wody i sen. Alkohol, jaki dziś w siebie razem z Nickiem, nie należał do delikatnych dawek. Już dziś czuje jutrzejszy poranny ból głowy, a w dodatku jutrzejszy dzień w pracy, również nie będzie należał do najprzyjemniejszych. Ale cóż... moja żona jak zawsze postarała się, aby zepsuć mi humor na resztę dnia. Czasami naprawdę już brakuje mi pomysłów jak mam wobec niej postępować. Ja też nie jestem święty i dużo mi nie trzeba, abym się wściekł... Ja również powiedziałam dziś o jedno zdanie za dużo i choć zahamowałem jej uderzenie... to tak naprawdę należało mi się, abym dostał za to od Laury w pysk. 

– Gdzie byłeś? – słyszę słaby głos, gdy wchodzę do salonu z butelką zimnej wody. Czyżby moja żona czekała na mnie?

– Naprawdę cię to interesuje? – pytam, siadając naprzeciw niej w fotelu. Siedzi skulona pod puchowym kocem z nieco rozmierzwionymi włosami, których kosmyki opadają delikatnie na jej czoło.

– Skoro pytam, to chyba mnie interesuje, więc gdzie? – jej ton głosu jest pewny siebie i nie ustępliwy, wręcz nie pasuje mi do niej. Nie chciałam przedłużać jeszcze dzisiaj naszej kłótni, ale zmieniam zdanie. Zaraz jej pewność siebie zniknie z jej głosu... moja mała musi trochę spokornieć. – podnoszę się z fotela i odstawiam butelkę z wodą obok. Podchodzę do niej i podnoszę jej podbródek na wysokość swoich oczu.

– To nie jest twoja sprawa.

– Znów piłeś? – pyta zapewne wyczuwając ode mnie woń alkoholu.

– To również nie powinno cię interesować. – Doskonale wiem, jak nie lubi obojętności z mojej strony. Moja obojętność, niezwykle mocno na nią działa. Zawsze, gdy staje się dla niej obojętny, choć może nie do końca świadomie, ale próbuje to zmienić. Jak każda kobieta lubi być adorowana a nie ignorowana. 

– Przepraszam. W porządku? – mówi nerwowo przez zaciśnięte zęby, przebierając palcami pod puchowym kocem. Brawo Bruno 1 : 0 dla ciebie. Jej reakcja jest taka, jakiej się spodziewałem i o to mi chodziło.

– Nie. Nie jest w porządku. – odpowiadam poważnym tonem i znów siadam naprzeciw niej w fotelu. Podpieram dłonią brodę i czekam na jej kolejny ruch. Jednak ruch, jaki wykonuje tym razem, mnie zaskoczył... Zdejmuje z siebie puchowy koc i podchodzi, siadając na mnie okrakiem. Z uwagą obserwuje, co moja żona robi, mocniej wytężając wzrok z uwagi na wypity wcześniej alkohol. Przybliża swoje usta do moich, a dłonie wplata w moje włosy. Do moich nozdrzy dociera jej cudowny zapach, którym ukradkiem się zaciągam. Dotyka delikatnie moich ust i oblizuje je językiem. Wślizguje się językiem do moich ust i chce pochłonąć je w namiętny pocałunku, którego ostatkiem silnej woli nie odwzajemniam. Tak robię to specjalnie... choć mam wielką ochotę zatopić się w jej ustach. Czując moją bierność, niespełna po chwili odrywa się ode mnie i spogląda mi w oczy.

– Teraz też nie jest w porządku? – pyta a jej pewny siebie głos to już daleka przeszłość.

– Nie. – mój głos jest w dalszym ciągu chłodny i obojętny.

– Przecież cię przeprosiłam... mam to zrobić jeszcze ładniej? – pyta i językiem przejeżdża po moich uchu i seksownie mrucząc go przygryza. Zjeżdża językiem na szyję i składa na niej soczyste pocałunki delikatnie ją przy tym skubiąc. Subtelnie zaczyna na mnie poruszać biodrami, a ja muszę mocno wstrzymać oddech i zacisnąć usta, aby nie zdradzić się jak, bardzo podoba mi się, to co robi. Im dłużej będę udawał obrażonego, tym szybciej moja kochana żona skruszeje... Kiedy rozpina parę pierwszych guzików i wsuwa swoje dłonie pod materiał mojej koszuli, wiem, że muszę to natychmiast przerwać, inaczej nici z mojego planu. Łapę jej nadgarstki i wyciągam spod koszuli.

– Chcesz mnie udobruchać seksem? – pytam unosząc brwi ku górze i wiem, że trafiłem w samo sedno.

–Dobrze, skoro nie chcesz to nie. Przeprosiłam cię. Nie będę klęczeć przed tobą i prosić o wybaczenie. – rzuca naburmuszona i schodzi z moich kolan.

Oj skarbie, jeśli myślisz, że coś zdziałasz swoją taktyką, to jesteś w dużym błędzie.

– Ale ja cię przecież o to nie proszę. – kwituje obojętnie, a po jej minie od razu widzę, że nie takiej reakcji się spodziewała. Wydyma policzki i zaciska swoje drobne palce w piąstki. Bezradność w jej oczach jest wręcz rozbrajająca. – Jestem zmęczony, idę spać. – mówię i mijam ją, kątem oka spoglądając na jej drobną posturę i wciąż wydęte policzki.

Cholera jasna! Sam jestem zły na siebie, ale widząc jej minę złą i smutną mine nie jestem chyba w stanie już dłużej udawać. Poza tym chce zasnąć przytulony do niej, a nie odwrócony...

– Chodź. – pociągam za jej rękę, po chwili zastanowienia, a uśmiech sam wypływa na moje usta. – Przecież nie zasnę bez ciebie. – składam pocałunek na jej czole, na który absolutnie nie protestuje. – Przepraszam za to co powiedziałem o twoich umiejętnościach. – staram się powiedzieć to delikatnie, zdając sobie sprawę jak peszy ją moja bezpośredniość. – Za to należało mi się w pysk. – pokornie się przyznaje.

– Nie rozmawiajmy już o tym. – mimo wszystko i tak niesamowicie peszy się i smutnieje  na moje słowa. Obawiam się, że moje słowa wypowiedziane w złości, mogła zbyt bardzo wziąć do siebie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro