Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 58!


Cześć kochani! 

Pewnie to dla was zaskoczenie ale tak to jest już nowy rozdział. :)

Wiem,  że sporo osób ma do mnie pretensje, że zbyt rzadko dodaje rozdziały i to ich zniechęca :( Wybaczcie ale naprawdę często nie mam czasu, a nawet jak jest to po prostu czasem brakuje weny :)  Dziękuje wam z całego serca za tą wytrwałość w czekaniu:*

Wiem  też, że niektórzy są troszkę już znudzeni kłótniami Laury i Bruna i uważają, że nic sie nie dzieje i poziom książki spadł.  Macie do tego pełne prawo ;) Nie każdemu przecież musi się podobać moja wizja :) Ja jak najbardziej to rozumiem i nie mam o to żadnej pretensji:) Każdy woli coś innego :) 

Chcę jednak aby ta książka była od początku do końca moją wizją i moim zamysłem i nie chce zmieniać przebiegu wydarzeń które wcześniej sobie ustaliłam ze względu, że niektórzy by woleli aby inaczej inaczej potoczyły sie losy bohaterów czy czegoś było więcej bądź mniej :) 

Po prostu jednym może się to podobać ( a wiem że też sporo jest takich osób) bardziej bądź mniej ale zostanę przy swojej wizji :) Nie miejcie mi tego za złe :) 

Mam nadzieje,  że was wszystkich jednak jeszcze  troszkę zainteresuje losami bohaterów, które powoli zbliżają sie do końca  ;)

Całusy :*  

Miłego czytania! 


Bruno

Dzisiaj tym razem to ja nie spałem w sypialni, położyłem się w gościnnym. Brakuje mi już powoli chęci do walki o nią. Ileż można? W kółko jedno i to samo, w kółko kłótnie i szarpanina. A Laura nie wiem czy nie pogubiła się na tyle w tym, wszystkim że nie potrafi już ze mną żyć normalnie. Najpierw danie jej dziecka według niej miało rozwiązać wszystkie jej problemy. Kiedy ja się nie zgodziłem na dziecko dla jej pieprzonego dobra to pokazuje mi teraz jak to wszystko ma w dupie a szczególnie mnie.

Może rzeczywiście nie jest mi pisana...

Poczekam do piątku do spotkania z terapeutą, do tego czasu nie zamierzam nic robić, bo to nie ma sensu. Jeśli po tym spotkaniu z terapeuta cos drgnie w Laurze a mam taka nadzieję będę walczyć o nią do końca.

Przecież ona też mnie kochała. Wiem to.

W pół do 8 jestem już prawie gotowy wyjścia do pracy, chciałem być dzisiaj wcześniej, muszę się przygotować przed naradą. Poprawiam krawat przed wyjście i kątem oka widzę jak Laura trzyma kluczki od auta w ręku i mijając mnie na korytarzu rzuca kąśliwie.

– Wygodnie się spało w gościnnym? – czyżby jakaś skrucha w jej głosie za wczorajsze zachowanie? Pewnie nie, więc ignoruje jej pytanie.

–Gdzie! Dawaj te kluczki. – wyrywam jej z rąk kluczyki od auta zanim wyjdzie z domu.

– Powaliło cię? Spieszę się na uczelnie. – chce mi zabrać kluczyki z ręki, ale chowam je sobie do kieszeni.

– Wróciłaś o 12 w nocy dobrze pijana i jeszcze w domu piłaś whiskey, więc nie sądzę żebyś mogła już wsiąść za kierownice. Chodź to cię zawiozę. – mógłbym kazać jej dmuchnąć w alkomat dla pewności, ale nie sądze aby to było konieczne, widać po niej że jeszcze się nie nadaje do jazdy samochodem. Ale na temat picia przez nią alkoholu już nawet nie chce mi się wypowiadać, chociaż cholernie mi się to nie podoba.

Laura zaciska usta w wąską linie i widać po jej minie, ze zaczyna sobie zdawać sprawę z tego że mam racje.

– Okej masz racje. – przyznaje. – Ale nie fatyguj się, poproszę Jaspera albo Gerarda, żeby mnie zawiózł. – mówi zakładając mokasyny przed lustrem.

– Okej jak wolisz. Cześć. – rzucam krótko i wychodzę z domu. Nawet zawieźć na uczelnie ją nie mogę... bo jak widać to też stanowi dla niej problem. Moja obecność jak widać jest dla niej dużym problem. Dobrze skoro woli moich goryli niech jeździ z nimi. Droga wolna. Przez najbliższe parę dni do piątku, może lepiej będzie jak nie będę zbyt dużo czasu spędzał w domu. Będziemy przynajmniej mieć mniej powodów do skania sobie do gardła, bo ja już naprawdę zaczynam się robić zmęczony tym wszystkim.

Laura

Cały dzień na uczelni był dla mnie istną katorgą, miałam straszliwego kaca. Głowa potwornie mnie bolała i nawet żadna tabletka przeciwbólowa nie pomagała. W końcu dałam sobie spokój i urwałam się z ostatnich zajęć. Zadzwoniłam po Jaspera, żeby po mnie przyjechał. Marzyłam o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się z łóżku i napić herbaty z mojego ulubionego kubka. Nie wiem jak wytrzymałam na uczelni prawie pięć godzin. Za to Natalli z Valentiną czuły się jak gdyby nigdy nic. Zero kaca, zero złego samopoczucia.

Chyba w takim razie ja nie nadaje się do spożywania dużej ilości alkoholu. Nie ma wprawy w takim imprezowaniu. Ale co się dziwić... najpierw pilnował mnie hmmm Pan Eryk, bo przecież od teraz już nie nazywam go ojcem. A teraz pilnował mnie mąż. Z którym nie potrafię już nawet normalnie porozmawiać. Mam w sobie jakąś blokadę i nie umiem jej się pozbyć z siebie. Jestem teraz dla Bruna chyba gorsza niż na początku naszego małżeństwa, ale nie umiem inaczej. Zmieniło się teraz też to, że ja już go się tak nie boje jak kiedyś, dobrze może wciąż kule się pod jego groźnym tonem jak wczoraj, ale teraz już umiem się mu postawić. Nie będę dłużej znosić lekceważenia moich potrzeb, ignorowania mojego zdania i nieliczenia się z tym czego chce, choćby to była najgłupsza rzecz na świecie mam prawo do podejmowania własnych decyzji i uczenia się na błędach. Obiecałam sobie że mój mąż pożałuje, że tak odtrącił moją propozycje dziecka i pożałuje...

Całe po południe spędziłam w łóżku, oglądając brazylijski serial. Mam nadzieje, że kiedy jutro rano się obudzę będę już czuła się normalnie. Dziś przez cały dzień nawet nic nie zjadłam. Bruno wrócił do domu późnym wieczorem, kiedy mi już oczy zamykały się ze zmęczenia. Kiedy kładł się do łóżka ja jeszcze przeglądałam coś na telefonie.

– Mogę zgasić światło? Chce się już położyć. – pyta beznamiętnym tonem głosu.

– Tak. – odpowiadam i odkładam telefon na szafkę zanim Bruno gasi światło. Przekręcam się na bok, układając plecami do niego. Po chwili materac się ugina pod ciężarem ciała Bruna i nie mogę się powstrzymać podnoszę troszkę głowę do góry i rzucam okiem w jakiej pozycji się położył. No cóż położył się w tej samej pozycji co ja. Oboje leżymy plecami do siebie niemalże jak dwójka obcych osób, a nasze kolejne dwa dni wspólnego życia wyglądają mniej więcej tak samo. Ja chodzę na uczelnie, Bruno do pracy. Widujemy się tylko rano albo i nie i wieczorem przy kładzeniu się do łóżka. Raczej nie rozmawiamy ze sobą... Tylko Oddalamy się od siebie coraz bardziej.

W piątek rano spotykamy się wyjątkowo z Brunem w garderobie a nie jak zazwyczaj w kuchni przy ekspresie z kawą. Bruno zapina błękitną koszulę i widzę jak kontem, jak mi się przygląda kiedy stoję w samej bieliźnie zakładając sukienkę.

– Pamiętaj, że dzisiaj idziemy na spotkanie z terapeutą. Przyjadę po Ciebie z pracy do domu o 18:30. – mówi zapinając ostatni guzik przy koszuli.

– Nie idę na żadną terapię. Ile razy mam Ci to jeszcze powtarzać? – mówię od znużona poprawiając ułożenie sukienki na ciele.

– Idziesz. – mówi spokojnie lecz zdecydowanie.

–Nie idę. – mówię bardzo powoli.

– Laura kurwa mać nie dyskutuj ze mną. Idziemy na tę terapię oboje. Nie mam już pojęcia co sądzisz o naszym małżeństwie ale ja Cię dalej kocham i chce walczyć o nasze małżeństwo a innego wyjścia już nie widzę, to jest dla nas ostania szansa. – ale się uparł z tą terapią. Czy on po prostu nie może zrozumieć, że ja tego nie chce? Wcale nie uważam, żeby terapia to była nasza ostatnia szansa. Może tu już nie ma szansy?

– Teraz Ci się zebrało na walczenie o nasze małżeństwo? Trzeba było od samego początku mnie nie zmuszać do ślubu ani nie okłamywać teraz byś nie musiał o nic walczyć. – samoistnie wychodzi mi te słowa z ust. Bruno słysząc je zaciska mocno szczękę, przez co jego kości policzkowe jeszcze bardziej się uwydatniają.

– Po to właśnie jest ta terapia Laura, żebyśmy się z tym wszystkim uporali. Proszę Cię pójdźmy na tą terapię. Nie wierzę, że nagle przestałaś mnie kochać. Jeśli oboje się postaramy to jakoś pozbieramy to nasze małżeństwo do kupy. – podchodzi bliżej mnie i dotyka mojego ramienia.

–Nie będę obcemu facetowi obnażać się ze swojego życia. Jak sobie nie możesz sam poradzić ze sobą proszę Cię bardzo, chodź sobie do terapeuty, ale zrozum to że ja nie chce. Aaaa no ale ty pewnie tego nie zrozumiesz, bo przecież to co Ty postanowisz, to tak musi być Ty wiesz lepiej co jest dla mnie dobre, bo ja jestem kurwa 5 letnie dziecko i nic umiem samodzielnie myśleć. – pieprzony wieczny pan i władca.

– Dokładnie tak Laura. Ja w przeciwieństwie do ciebie chce ratować jeszcze to małżeństwo póki jest to jeszcze co ratować. 18:30 jestem po Ciebie w domu! Nie obchodzi mnie czy chcesz czy nie chcesz, masz ze mną iść. Przypomnij sobie chwilę jak nie raz było nam ze sobą dobrze i nie mówię tu o seksie. Przecież nie zawsze było źle. Nie tęsknisz za tym jak było dobrze? Nie tęsknisz za mną? Jeśli Ci dalej na mnie zależy, to powinnaś sama z siebie chcieć iść, byle by nas ratować. Laura naprawdę nie wierzę w to, że przestałaś mnie już kochać... – mówi i na końcu delikatnie muska ustami moje a mi niemalże łzy stają w oczach i muszę włożyć całą swoją siłę woli, żeby się teraz przed nim nie rozpłakać. Bruno niemalże od razu po tych słowach i delikatnym muśnięciu moich ust znika z garderoby a ja jestem teraz trochę zdezorientowana tym wszystkim. Sama nie wiem czego chce... Już naprawdę zaczynam wariować od tego. Ma racje chyba nie przestałam go kochać, ale to nie znaczy, że wciąż umiem z nim żyć. Ja już nie jestem tą samą Laurą co kiedyś...

Bruno

Przyjeżdżam do domu nawet chwilę wcześniej niż 18:30. Nie chce się spóźnić na terapię. Od razu od progu domu nawołuje Laurę ale niestety moje wołania zostają bez odzewu. Biegam po całym domu szukając jej.... Ale jej kurwa nie ma! Dobra luzuj Bruno jest 18:20. Więc może jeszcze nie wróciła do domu? Siadam w fotelu w salonie i czekam na Laurę nerwowo stukając palcami o oparcie fotela. Jak nie przyjedzie na czas to ją chyba rozszarpię. Prosiłem tłumaczyłem a do niej nic nie dotarło? Wszystko ma w dupie? Mnie ma w dupie?

Każda minuta wlecze mi się jak cholernie długa pieprzona godzina.

18:26

Wyciągam telefon i sprawdzam lokalizacje Laury w duchu bijąc sobie brawo, że wpadłem wcześniej na pomysł aby potajemnie wgrać Laurze lokalizator. Kiedy widzę lokalizację Laury na telefonie wszystko podchodzi mi do gardła... Momentalnie zaczyna mi się robić gorąco, krew zaczyna szaleńczo pulsować mi w żyłach a pięści samoistnie się zaciskają. Chociaż w sumie mogłem się tego spodziewać po niej. Nie rozumiem co mnie tak dziwi? Może to, że ja wciąż miałem nadzieje, że jej zależy.

Moja żona zamiast chcieć ratować nasze małżeństwo u terapeuty, jak widać świetnie się bawi w studenckim barze La Pas...

Kurwa mać!

Wstaje gwałtownie z fotela i ciskam wazonem który akurat ma pod ręką z całej siły o podłogę. Biorę kilka głębokich wdechów i staram się chociaż prowizorycznie uspokoić. Wybieram numer Laury na telefonie i dzwonię do niej. Ciekawy jestem czy ma chociaż tyle odwagi, aby teraz ode mnie odebrać telefon. Wsłuchuje się w sygnał połączenia i jestem niemalże pewny, że nie usłyszę po drugiej stronie jej głosu. Tak też się dzieje.

Wystukuje jeszcze do niej szybko sms.

Czekam na Ciebie w domu, za ile będziesz? Nie chce żebyśmy się spóźnili na terapie.

Wysyłam do niej wiadomość jak ostatni debil i ciota łudząc się, że Laura zaraz tu będzie, że może po prostu była w barze wcześniej a teraz lokalizacja się zwiesiła... Tak jak bym nie chciał w to uwierzyć, że tam jest.

Mija 5, 10 minut. A odpowiedzi jak nie było tak nie ma. Ale jednak w końcu ją dostaje.

To sobie czekaj.

W tym momencie coś pękło we mnie. W tym momencie po raz pierwszy poczułem to uczucie. Uczucie bezsilności. Czytam kilkakrotnie wiadomość od Laury jakby chcąc się upewnić, czy na pewno dobrze przeczytałem. Dobrze przeczytałam, przecież kurwa umiem czytać. Cóż Bruno nie oszukuj się dalej Twoja żona ma Cie w dupie. Choćbyś nie wiem co chciał zrobić, tak właśnie jest. Nie zależy jej na tobie musisz sobie to wbić w końcu do głowy i przestać oszukiwać i siebie i ją, że jeszcze jest dla was jakaś szansa.

Wysyłam sms Jasperowi, żeby przyszedł do domu, co robi chyba w niespełna minutę, podczas gdy ja jeszcze w między czasie wysyłam krótką wiadomość do terapeuty, że nie przyjadę z żoną na terapię ale oczywiście zapłacę za straconą godzinę.

– Tak szefie?

– Jasper wyślij kogoś do baru La Pas, kogoś kogo nie zna moja żona. Przez cały jej pobyt tam, ma ja obserwować i raportować mi wszystko co robi. – mówię wpatrzony kamiennym wzrokiem w jedno miejsce.

– Jasne. Rozumiem, że jeśli ktoś się będzie dostawiał do Pani Laury to mój człowiek ma mu spuścić wpierdol i Panią Laurę przywieźć do domu? – Jasper jest moim najlepszym pracownikiem... i to bez dwóch zdań. Doskonale wiedział jaki mam tok postępowania. Na jego słowa jednak tylko uśmiecham się blado.

– Jeśli ktoś się będzie dostawiał do mojej żony wbrew jej woli to oczywiście, że tak. Lecz jeśli nie to nie... – zaciskam z całych sił szczękę kiedy słyszę co właśnie powiedziałem. W tym momencie świadomie przyzwalam jej na zdradę, jeśli by tego chciała. No ale jeśli kochałaby mnie nawet by jej do głowy nie przyszło aby spojrzeć na innego faceta, a skoro spojrzy to chyba sprawa jest oczywista i nie mamy o czym rozmawiać. Ja odkąd wziąłem z nią ślub nie patrzę na inne kobiety. Zwyczajnie, żadna mnie nie interesuje. Dla mnie Laura jest najpiękniejszą i najseksowniejszą kobietą na świecie.

Chce żeby moja żona była ze mną z miłości a nie poczucia obowiązku bo tak trzeba jednocześnie zdradzając mnie na prawo i lewo. A po jej wczorajszych słowach kiedy powiedziała, że powinienem się cieszyć, że jeszcze wciąż chce swoje potrzeby zaspokajać ze mną, raczej nie zabrzmiało zbyt obiecująco.

– Ale szefie jak to? Sam szef tam pojedzie, jeśli coś będzie nie tak? – pyta z niedowierzaniem Jasper.

– Jasper na razie to wszystko. Możesz już iść. – ucinam naszą rozmowę. Przecież wyraziłem się wystarczająco jasno i nie muszę się tłumaczyć ze swoich decyzji. Wychodzę na taras siadając wygodnie w fotelu w którym często oboje siedzieliśmy razem z Laurą. Odpalam papierosa i po prostu czekam na informacje od Jaspera.

Nie będę się wściekał nie będę niczym rzucał ani się upijał. Już nie. Miara mojej cierpliwości do Laury się po prostu przebrała miarę. Moje wściekanie się już nic tu nie da. Opieprzyłem ją wczoraj z góry na dół i co dało to co? Jak widać nie wystraszyła się moich gróźb.

Oczywiście mógłbym teraz spełnić wczorajsze obietnice i zachowywać się wobec niej jak zimny skurwysyn i uprzykrzyć jej życie, zachowując się w stosunku do niej jeszcze gorzej niż ona w stosunku do mnie, wtedy już nie odważyła by się mnie tak traktować, bo nawet nie dałbym jej na to żadnej możliwości.

Ale ja już nie mam siły na szarpaninę z Laurą, już nie. Poczekam sobie tylko teraz spokojnie na jakieś informacje o tym co Laura wyprawia w klubie ... Chętnie się dowiem co jest takiego ważniejszego dla niej ode mnie i ratowania nas. Bardzo jestem kurwa ciekawy... A potem poczekam tu dopóki nie wróci do domu. Chyba musimy w końcu porozmawiać, ale nie tak ja dotychczas.

Laura

Miałam iść tylko na drinka... po zajęciach. Zastanawiałam się nawet czy jednak nie pojechać z Brunem na tą terapię. W sumie chciałam się trochę ośmielić tym drinkiem przed terapią. Wiele rzeczy chciałam dzisiaj zrobić. Wypiłam najpierw jednego drinka potem drugiego, potem trzeciego a teraz mam to już wszystko w dupie. Nie będę spowiadać, się przed obcym gościem z moich porażek życiowych. Naprawdę już i tak wystarczająco dużo osób wie jak beznadziejna jestem i jak beznadziejne jest moje życie, nie potrzebuje by kolejne osoby jeszcze o tym wiedziały. To są moje sprawy i tylko moje. A skoro my sami nie umiemy się dogadać z Brunem to żaden terapeuta nam w tym nie pomoże. Takie jest moje zdanie i koniec kropka.

Chce zapomnieć o tym moim beznadziejnym życiu. Wiem, że Bruno się wścieknie, ale nie obchodzi mnie to. Za długo przejmowałam się wszystkim w koło tylko zbyt mało przejmowałam się w tym wszystkim sobą. Bruno mógł mieć to czego chciał i sama mu to chciałam dać, ale nie chciał. To był jego wybór.

Tak właściwie to ja już sama nie wiem co się ze mną dzieje i coo ja chce mu swoim zachowaniem pokazać. Bo robię mu dokładnie wszystko na przekór... Ja chce czuć, że to ja kieruje swoim życiem, a nie że wszyscy nim kierują tylko nie ja sama.

Dopijamy ze znajomymi z roku drinki i ruszamy na parkiet. Całkowicie zatracam się w dudniącej muzyce i faluje biodrami po prostu nie myśląc o niczym. Kiedy jakiś facet chwyta mnie za rękę przez pierwszą sekundę chce wyrwać dłoń z jego uścisku, ale po chwili jednak zmieniam zdanie. Bruna tu nie ma, a to przecież tylko będzie taniec. Ja mogę robić to co chce, więc chce sobie zatańczyć z jakimś gościem to będę z nim tańczyć! To moja sprawa.

Bruno

Siedzę dalej w tym samym miejscu co wcześniej i tępo wpatruje się w nasze zdjęcie z Laurą ze ślubu, które mam na telefonie. Dopiero teraz zaczynam się zastanawiać po co mi to wszystko było? Moja pierdolona chęć posiadania Laury i kontrolowania wszystkiego po części doprowadziła do tego jak jest teraz. Gdybym od początku próbował ją zdobyć a nie zmuszał ją do ślubu i nie okłamywał, może wszystko by się potoczyło inaczej.

Jednak przecież w końcu sprawiłem, że ta słodka czarnulka się we mnie zakochała, a ja bez pamięci zakochałem się w niej. Kocham w niej wszystko nawet ten jej cholernie ciężki charakter. Wiem, że to ja jestem winny wielu złych rzeczy jakich doświadczyła, ale przecież do jasnej cholery nie wszystkich. Udowadniałem jej, że ją kocham ponad wszystko i już nic nawet ten pierdolony spadek nie jest dla mnie ważniejszy od niej. To nie jest moja wina, że ten pierdolony Eryk nie jest jej ojcem, a ona teraz całą frustracje z tym związaną wylewa na mnie. Mnie obwinia za całe zło tego świata i na mnie odgrywa się za wszystkie nie powodzenia. Zamiast szukać we mnie wsparcia, osoby która jej pomoże ona traktuje mnie jak największego wroga na świecie. A ja naprawdę jestem ostatnią osobą na świecie, która chciała by dla niej źle.

– Szefie? – z zamyślenia wyrywa mnie Jasper.

– I co?

– Pani Laura jest w gronie kilkorga znajomych 3 dziewczyn i dwóch facetów. Piją, tańczą na razie nic szczególnego się nie dzieje.

– Okej dzięki. – mówię słabym głosem. Jasper wyczuwa, że nie mam ochoty na dalsze pogawędki i szybko odchodzi. Jednak po chwili się zatrzymuje.

– Dostałem zdjęcie z klubu. Pańska żona tańczyła z jakimś frajerem. Ale tylko jedną piosenkę, oprócz rozmowy nic szczególnego podczas tego tańca się nie wydarzyło. – mówi jednocześnie przybliżając mi przed oczy zdjęcie mojej żony w objęciach innego gościa. Parę miesięcy temu już bym był w tym klubie i jemu obił mordę za to że odważył się tknąć mojej żony, a ją bym stamtąd zabrał i tak opieprzył, że na długo by po pamiętała.

Ale to kiedyś, teraz już nie.

– Możesz iść Jasper. – mówię na co odpowiada skinieniem głowy i szybko ulatnia się z tarasu. Odpalam już sam nie wiem którego papierosa dzisiejszego wieczoru.

No tak. Dla mojej żony ważniejsze od ratowanie naszego małżeństwa , ważniejsze ode mnie jest chlanie w barze i zabawianie się z facetami. Dobrze wiedzieć.

Prosiłem przekonywałem, ale jak widać ja przestałem mieć dla niej jakiekolwiek znacznie. Okej. Nie ma się już co dłużej oszukiwać. To już nie jest moja Laura. Mojej Laurze by na mnie zależało... Widocznie się myliłem i jednak szybko przestała mnie kochać.

Musisz to w końcu wziąć Bruno na klatę.

***

– Laura, pozwól tu na chwilę. – mówię spokojnie kiedy o 2 w nocy moja żona łaskawie w końcu wraca z imprezy życia do domu. Czekałem na nią i miałam dużo czasu żeby przemyśleć sobie co jej powiedzieć. Mam jej do powiedzenia parę słów, zanim wyjdę.

– Ooo Bruno nie potrzebnie na mnie czekałeś. Jak tam na terapii? Opowiadaj! – mówi ironicznym podpitym głosem.

– Naprawdę ważniejsze było dla Ciebie nachlanie się w barze i tańczenie z napalonymi frajerami niż ratowanie naszego małżeństwa i uporaniem się ze swoimi problemami. Serio kurwa? – podnoszę głos na samym końcu, nie mogąc go utrzymać dłużej w spokojnym tonie.

– Jakie ratowanie, Bruno przestań. Mówiłam Ci, że nigdzie nie idę. Chciałem się pobawić to się pobawiłam nic ci do tego, ale nie bój się nie zdradziłam cię tam z nikim. Uuu standardowo wpadłeś w furię i musiałeś sobie coś rozpieprzyć? – śmieje mi się prosto w twarz, patrząc na rozbity wazon na podłodze.

– Dobrze się bawiłaś? – ignoruje jej wypowiedzieć.

– Zajebiście! Dawno nie byłam na takiej dobrej imprezie.

– Świetnie teraz już możesz się bawić cały czas.

– Pfff i będę bo nie zamierzam się ciebie pytać o zdanie. Po za tym skąd wiedziałeś gdzie byłam i co robiłam? Śledzisz mnie już tak u Ciebie źle z głową? – ja pierdole. Nie myślałem, że Laura może taka być. I tak cholernie boli jej zachowanie wobec mnie, ale to tylko mnie utwierdza w mojej decyzji.

–Mam swoje sposoby a po za tym już nie będziesz musiała pytać mnie o zdanie. – Laura na moje słowa spogląda na mnie zdezorientowanym wzrokiem, nerwowo zahaczając zębami o swoją dolną wagę. – Ja już mam dość Laura. Poddaje się. Nie będę próbował naprawić czegoś, czego ty nie chcesz naprawiać. Kocham Cię i pewnie zawsze Cie już będę kochać, ale jak widać ty nie czujesz już tego samego do mnie, a ja już nie ma siły walczyć o Ciebie. Mam dość ciągłych problemów, ciągłych kłótni, wiecznego skakania sobie do gardła, tego ze wiecznie jest coś między nami nie tak. Starałem się dla Ciebie jak dla nikogo innego ale to ileż można do jasnej cholery. Mogę Cię zmusić, żebyś ze mną była ale nie zmuszę Cię żebyś była ze mną szczęśliwa i mnie kochała. Ty nie chcesz dać sobie pomóc. Pogubiłaś się jak cholera Laura... Ja nie jestem winny temu, że Eryk nie jest Twoim ojcem a Ty całą frustracje z tym związaną wylewasz na mnie. Dziecko też nie jest dobrym pomysłem w naszej sytuacji i nie rozwiąże wszystkich twoich problemów, a wręcz przysporzy Ci więcej. – biorę głęboki wdech i przejeżdżam dłonią po zaroście. Moja żona słucha mnie a jej klatka piersiowa niespokojnie się unosi na moje słowa. – Przepraszam Laura za wszystko zło które Ci wyrządziłem, za to że zamiast cie po prostu zdobyć jak facet kobietę ja sobie ciebie po prostu wziąłem. Za wszystkie kłamstwa i za to że idealnym mężem nie byłem i nie raz zachowałem się jak kawał zimnego skurwysyna. Ale zrobił bym dla Ciebie wszystko jeśli byś tylko tego chciała, bo stałaś się dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Dzisiaj jednak pokazałaś, że tego nie chcesz więc jesteś wolna Laura, dostaniesz rozwód ode mnie, co z domem jeszcze zobaczymy na razie ja się wyprowadzę. Nie bój się nie zostawię Cie bez niczego. Dostaniesz pieniądze na mieszkanie i utrzymanie się na studiach. Samochód tez jest Twój i jeśli będziesz potrzebowała pomocy ja zawsze ci pomogę. Zawsze będziesz mogła na mnie liczyć bo zawsze będziesz dla mnie ważna, to na pewno nigdy się nie zmieni.

– Słucham? Ty mnie kurwa teraz zostawiasz? – krzyczy, nawet nie próbuje mnie zatrzymać. Nawet nie próbując ze mną porozmawiać. Czyli dobra decyzję podjąłem.

– Ty masz za mało odwagi aby ode mnie odejść a ja już nie mam siły się męczyć. – podchodzę do niej i nie mogąc się powstrzymać ostatni raz ją całuje, na co moja żona nie protestuje. Musiałem to zrobić, dotknąć jej ciepłych ust, poczuć jeszcze ich smak. – W końcu dopięłaś swego, pozbyłaś się mnie ze swojego życia.– mówię lekko się uśmiechając i nie spuszczając z niej wzroku odkładam na stół obrączkę i wychodzę...  


********

I jak ? :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro