Rozdział 32
Długo znów kazałam wam czekać, ale znów udało mi się napisać długi rozdział :D
Co prawda nie jestem z niego do końca zadowolona alee już chyba nic lepszego nie wymyślę :)
Miłego czytania kochani <3
Bruno
Cholera, jak dobrze jest się znów obudzić, trzymając w ramionach moją żonę... Wyraźnie czuć jej słodki, niepowtarzalny zapach i jej gładką skórę pod dłońmi.
Mam wrażenie, że gdy leżymy przytuleni jej ciało wręcz idealnie pasuje do mojego, tak jak by było stworzone abym trzymał je w swoich ramionach.
Dopiero teraz czuje jak bardzo mi jej brakowało przez te wszystkie dni... ale moja urażona duma była silniejsza. Nie potrafiłem od tak zapomnieć i odpuścić jej tego co się stało. Laura musiała ponieść karę za to co zrobiła... Nie mogłem pozwolić aby uszło jej to płazem. Nie pozwolę się tak traktować nikomu! Nikt nie będzie robił ze mnie idioty, a w szczególności Laura! Laura to moja żona i tylko moja... Ale jednak jej kara w końcu musiała dobiec końca. Myślę, że już dostała porządną nauczkę i nigdy więcej nawet przez myśl jej nie przejdzie by zrobić coś podobnego.
Wpatruje się cały czas w moją żonę, delikatnie gładząc jej włosy a ona przez sen porusza się przez co nieświadomie swoim seksownym i idealnie zaokrąglonym tyłeczkiem drażni moją męskość, która z prędkością światła staje się gotowa.
Moja mała tak słodko śpi, że nie mogę się na nią napatrzeć ale twardość w moich bokserkach z każdą sekundą domaga się zaspokojenia... Odgarniam jej włosy z ramienia i szyi i przerzucam na drugą stronę chcąc mieć pełny dostęp do jej gładkiej skóry. Zaczynam składać pocałunki na jej szyi, kreśląc językiem mokry ślad po samo ucho, delikatnie je przygryzając. Dłoń wsuwam pod jej satynową koszulkę i sunę nią wzdłuż brzucha, delikatnie zaciskając się na nabrzmiałej piersi.
– Bruno, dasz mi się wyspać? – mruczy, chwytając moją dłoń.
– Nie. – odpowiadam, wyrywając dłoń z jej uścisku i wracam do poprzednich czynności.
– Pozwól mi jeszcze chwilę pospać. – prosi mnie, niezbyt przekonującym głosem.
– Gdybyś tak nie kręciła po mnie swoim tyłeczkiem, może bym ci pozwolił ale w tej sytuacji nie mogę. – stwierdzam jedynie fakt.
– Przecież wiesz, że robiłam to nie świadomie. – mówi i dociska do mnie swój tyłeczek, przez co niemalże ze świstem wciągam powietrze do płuc.
– Specjalnie mnie prowokujesz! – znów przygryzam płatek jej ucha a dłoń z nabrzmiałej piersi przesuwam w dół i wciskam między jej uda, która Laura nieudolnie próbuje zacisnąć. Nie zamierzam się z nią siłować i nim Laura zdąży coś odpowiedzieć zmieniam naszą dotychczasową pozycję. Dłońmi chwytam jej kolana i jednym ruchem je rozszerzam, na co z jej ust wyrywa się cichutki pisk.
Teraz zwisam nad nią usadawiając się wygodnie między jej udami. Biorę w dłonie jej nadgarstki, unoszę nad jej głowę, przygważdżam je do łóżka i zachłannie wbijam się w jej usta. Całuje ją z pasją, namiętnością i uczuciem, a ona w dokładnie ten sam sposób oddaje mi ten pocałunek, cichutko mrucząc w moje usta.
Przekładam sobie jej nadgarstki do jednej dłoni a drugą znów wsuwam pod koszulkę zaciskając na jej piersi. Ściskam jej pierś, palcem wskazującym trącając sztywniejącą brodawkę, przy czym wciąż nie odrywam swoich ust od jej.
Mam ochotę teraz porządnie zająć się swoją żoną...
Uwalniam jej nadgarstki, jednak jedynie na chwilę. Biorę w dłonie brzegi jej koszulki nocnej i ściągam ją z niej praktycznie jednym ruchem, odrzucając za siebie. Sięgam po szlafrok Laury, który leży tuż obok łóżka i wyciągam ze szlufek pasek. Unoszę jej nadgarstki do góry i satynowym materiałem paska obwijam jej nadgarstki. Laura patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczyma i delikatnie rozchylonymi spierzchniętymi od moich pocałunków wargami.
– Nie zamierzam uciekać. – mówi z przyśpieszonym oddechem przygryzając wargę i absolutnie nie protestując na to co robię.
– Wolę mieć pewność. – odpowiadam i splatam na jej nadgarstkach solidny węzeł, uprzednio upewniając się czy na pewno jest mocno zawiązany. Za to drugi koniec paska przywiązuję do rampy łóżka.
Zanim zaczynam cokolwiek robić najpierw zatapiam wzrok w jej cudownym nagim ciele, które teraz jest w idealnej pozycji... Wpatruj się w nie i zarazem podziwiam, sunąć dłońmi przez całe jej ciało, które mimowolnie drga pod moim dotykiem.
– Brakowało mi ciebie... – dumam nad jej pięknym ciałem, nie przestając go dotykać.
– Gdybyś nie był taki zawzięty i dumny...– zaczyna ale szybko jej przerywam, rzucając się na jej usta.
– Ale taki jestem i nie zamierzam się zmieniać a ty mam nadzieje, że dostałaś nauczkę na przyszłość. – odrywam się od jej ust, ale jedynie na milimetry. Zatapiam w niej swój ostrzegający wzrok i dotykam kciukiem jej dolnej wargi. Laura zapatrzona teraz we mnie niczym w obrazek, niespokojnie połyka ślinę i delikatnie przytakuje mi głową. Podoba mi się ten widok...
– Brakowało ci mnie? – choć znam odpowiedź, chce to usłyszeć z jej ust.
– Tak.
– To teraz uświadomię ci jak bardzo... – kładę dłonie na bokach je ciała i zaczynam całować jej szyję. Składam na niej mokre pocałunki, co chwilę ją kąsając zębami. Przesuwam się bardziej ku dołowi i z wielką dokładnością obdarzam pocałunkami jej ramiona, obojczyki i dekolt na którym skupiam się teraz najbardziej.
– Nie, błagam nie rób mi malinki. – skomlę, próbując się poruszyć, ale związane nadgarstki i moje ciało, którym na nią napieram skutecznie jej to uniemożliwia.
– Skoro mnie tak błagasz to zrobię ci jeszcze jedną. – patrzę na nią z przebiegłym uśmiechem na ustach i po chwili zasysam i gryzę jej skórę, zostawiając na niej drugie znamię. Laura nawet nie odpowiada na to co robię, doskonale wie, że jej błagania są daremne.
Na początku składam delikatny pocałunek na jej piersi, który po chwili przeradza się w coraz bardziej drapieżny. Ssę i zagryzam jej sutek na lewej piersi a prawą ściskam w dłoni. Moje pieszczoty są coraz intensywniejsze a pomrukiwanie Laury staje się coraz głośniejsze.
Z wielką starannością całuje cały jej idealnie płaski brzuch, zostawiając na nim ścieżkę mokrych śladów . Bladze po jej ciele dłońmi a językiem zjeżdżam coraz niżej i niżej... jej ciało zaczyna się unosić w gwałtownym tępię w górę i w dół a uda samoistnie chcą się zacisnąć.
Kiedy jestem coraz bliżej jej kobiecości przenoszę usta na jej udo. Całuje z pasją jego wewnętrzną stronę, dłońmi masując brzuch. Przybliżam usta do jej kobiecości tak by poczuła na niej mój oddech a zaraz potem pocałunkiem obdarzam pachwiny.. Po chwili robię znów to samo, jednak tym razem zasysając usta na jej drugim udzie.
– Bruno – prosi wypychając biodra w moją stronę.
– Tak kochanie? – szeroki uśmiech wkrada się na moje usta.
– Dotknij mnie już... – uwielbiam gdy mnie o coś prosi, tym swoim skomlącym głosem.
– Musisz nauczyć się cierpliwości. – odpowiadam i po raz kolejny nie całuję jej tam gdzie najbardziej by tego chciała... Gdy po raz kolejny zbliżam się do jej kobiecości i lekko na nią dmucham, jej ciało całe się napina, a dłonie zaciskają na rampie łóżka. Oczy ma zamknięte, a wargę raz za razem mocno zagryzam. Postanawiam już dłużej się z nią nie drażnić, czując i widząc jak bardzo pragnie mojego dotyku.
Gdy muskam czubkiem języka jej kobiecość, jęknęła głośno a biodra zadrżały. Uśmiecham się na jej reakcje, a moje bokserki robią się jeszcze bardziej ciasne...
Jednak tym razem chce jej poświęcić więcej uwagi niż zawsze, dać maksimum przyjemności. Chce żeby poczuła tą przyjemność i wiedziała, że tylko ja mogę jej ją dać.
Pieszczę jej najwrażliwszy punkt językiem dając przyjemność nie tylko jej ale tez sobie... Cudownie smakuje ta kobieta... z każdą chwilą zaczynam być coraz mniej delikatny, a jej ciało doskonale an to reaguje. Niespokojnie zaczyna wiercić się na łóżku i szybko oddychać, głośno przy tym posapując. Trzymam mocno jej biodra, tym samym unieruchamiając jej ciało.
Moja żona jest naprawdę bardzo wrażliwa, nawet najmniejszy dotyk wyzwala w niej głośne jęki i drganie całego ciała.
Nie przestając jej pieścić językiem, dłoń przyciskam do dołu jej brzucha i wsuwam w nią palec. Ze słodkich usteczek moje żony wyrywa się kolejny głośny jęk, a oddech już nie jest nie spokojny, jest gwałtowny. Kręci swoim ciałem, które całe pokrywa się gęsią skórką i mam wrażenie, że z całych sił zaciska powieki i przygryza wargę. Zaczynam wsuwać i wysuwać w nią palec, robiąc to coraz szybciej i po chwili dokładając do tego drugi palec...
– Bruno, rozwiąż mi dłonie. Proszę, chce cię dotknąć. – skomle rozpaczliwym tonem, wierzgając swoim ciałem i patrząc na mnie zamglonym wzrokiem. Nie odpowiadam na jej prośbę tylko konsekwentnie dążę do założonego celu... Zaczynam powoli doprowadzać ją na sam szczyt.
Czuje, że jest już coraz bliżej... Wije się pod moimi pieszczotami, wyginając i naprężając ciało. Moment jej spełnienia nachodzi niemalże po paru sekundach i jest on tak intensywny, że muszę trzymać w żelaznym uścisku jej szaleńczo drgające biodra.
O tak uwielbiam ten widok... widok moje kobiety, która rozpada się na tysiąc kawałków z moim imieniem na ustach i wiem, że to dzięki mnie...
Podciągam się na dłoniach na wysokość jej twarzy i wpijam się w jej usta, obdarzając spragnionym pocałunkiem, na który ona po doznaniach jakie jej zafundowałem ledwo ma siłę odpowiedzieć, a przecież to jeszcze nie koniec...
– Uwielbiam patrzeć gdy dochodzisz.– szepce do jej ucha z lubieżnym uśmiechem.Nie dając jej chwili wytchnienia, rozluzowuje lekko pasek na jej nadgarstkach, łapę ją mocno w biodrach i odwracam na brzuch. Znów zaciskam mocno pasek na jej nadgarstkach i kiedy gwałtownie podrywam ją do góry, piszczy z zaskoczenia. Pociągam ją za biodra w swoją stronę, ustawiając ją do siebie w pozycji klęczącej z mocno wypiętym tyłkiem w moją stronę. Kładę dłoń na jej placach aby jeszcze bardziej się pochyliła, a moja mała nie protestuje na żaden mój ruch, tylko grzecznie poddaje się temu co robię.
Uwielbiam, kiedy jest tak uległa... Zresztą w łóżku moja żona jest mi zawsze uległa i podporządkowana, tak jak by wiedziała, że zasada podporządkowania i uległości obowiązuje nie tylko na co dzień, ale również w łóżku... w szczególności w łóżku.
Lubię dominować... Lubię mieć pod sobą takie wijące się zwierzątko zdane tylko na moją łaskę... a Laura idealnie nadaje się do tej roli.
– Wiesz, że na klapsa można zasłużyć nawet będąc grzeczną? – nachylam się nad nią, chrypię do jej ucha i w momencie skończenia zdania wymierzam Laurze klapsa w ten cudowny tyłeczek. Piszczy głośno zaskoczona, a na całym ciele znów pojawiła się ta cholernie seksowna gęsia skórka.
– Ale ja ostatnio chyba nie byłam grzeczna. – odpowiada nie pewnie a na mnie te słowa działają niczym płachta na byka... Takie słowa z jej ust prowokują mnie jeszcze bardziej.
Muszę przyznać, że w łóżku Laura potrafi mnie zaskoczyć i widzę, że ma coraz lepsze zadatki na to, aby być moją wyuzdaną kochanką...
Teraz już mogę przyznać ze stuprocentowym przekonaniem, że Laurze żadna z moich były nie dorównuje w łóżku i jestem cholernie zadowolony, że to ja odkryłem jej talent, jeśli można to tak nazwać.
Seks z nią za każdym razem jest najlepszym seksem w moim życiu!
Ta kobieta mnie tak cholernie podnieca, że nie wytrzymam już ani sekundy dłużej.
Podnoszę się znad niej i ściągam z siebie bokserki. Nachylam się nad nią ponownie i sunę językiem od jej zgrabnego tyłeczka, aż po sam kark, robiąc to bardzo powoli,mając w zamiarze uśpić jej czujność.
Bez ostrzeżenia gwałtownie wchodzę w nią, przyciskając ją do swojego ciała i łapiąc za włosy, które oplatam sobie w koło nadgarstka. Moja mała jęknęła głośno i mocno zacisnęła swoje piąstki na rampie łóżka, do której wciąż ma przywiązane dłonie.
– Masz rację... Więc mocno złap się rampy łóżka, to co teraz z tobą zrobię nie będzie miała nic wspólnego z czułym seksem...
*************
Laura
Niechętnie podnoszę się z łóżka i zupełnie naga kieruję się do garderoby, celowo figlarnie kręcąc biodrami, przed oczyma Bruna, który jeszcze jest w łóżku.
Jednak, gdy nimi kręcę wyraźnie odczuwam delikatny dyskomfort pomiędzy nogami, który już pewnie będzie towarzyszył mi przez resztę dnia. Bruno potrafi być zarówno czuły i delikatny jak i wręcz odwrotnie... Potrafi być dziki niczym nieokiełznane zwierzę...
To co mój mąż potrafi zrobić w łóżku, przechodzi wszelkie wyobrażenia, jest niemalże nie niestrudzony. Nigdy nawet chyba nie przeszło by mi przez myśl, że mogłabym robić takie rzeczy w łóżku, że seks może tak wyglądać i co więcej, mi się podoba to co ze mną robi...
Podoba mi się jak nade mną dominuje w łóżku i on również z pewnością to lubi. On po prostu uwielbia mieć pod sobą wijące się zwierzątko zdane tylko na jego łaskę.
Musi mieć cholernie duże doświadczenie, doskonale wie, co zrobić aby kobieta straciła nad sobą całkowitą kontrolę i zapomniała o bożym świecie, a mnie mój brak doświadczenia już absolutnie nie zawstydza...
Cieszę się, że to właśnie on pierwszy raz mnie posiadł, że uczy mnie wszystkiego i pokazuje mi całkiem inne oblicza seksu niżbym kiedyś mogła sobie wyobrazić.Pokazuje mi jak jemu dawać przyjemność i jak przyjmować przyjemność, którą on mi daje. Przecież to mój mąż... nie mam się czego przed nim wstydzić i nie wyobrażam sobie, aby kto inny mnie dotykał niż Bruno, nie potrafiłabym już nikomu innemu oddać swojego ciała.
Wchodzę do garderoby i mój wzrok od razu pada na śnieżnobiałe koszule Bruna, idealnie powieszone na wieszakach. Ściągam jedną z nich i odpinam pierwsze trzy guziki. Zanim wkładam ją na siebie oczywiście nie mogę obejść się bez zaciągnięcia się jej zapachem, a właściwie to jego zapachem.
Zakładam ją na siebie i patrzę w lustro.
Czuję się cholernie dobrze w jego koszuli, która sięga mi do połowy ud. Widząc moje potargane włosy, czerwone policzki i spierzchnięte usta, sama uśmiecham się do siebie. Nic tak nie poprawia humoru niż poranny seks... zresztą mój humor już od wczorajszego wieczora jest znakomity.
Wracam do sypialni a mój wzrok od razu zatrzymuje się na twarzy Bruna, którego oczy wciąż błyszczą , a włosy są rozmierzwione. Siedzi wciąż nagi na łóżku i pocierając kciukiem usta, patrzy z równie wielką uwagą na mnie jak ja na niego.
– Jesteś głodny? – pytam, podchodząc do niego i nachylając się nad nim.
– Jak wilk. – to pytanie było zbędne z mojej strony, Bruno jest przecież zawsze głodny.
– Ubierz się i chodź na dół, zrobię nam śniadanie. – całuje jego policzek i gdy chce odejść Bruno chwytając mnie za dłoń, zatrzymuje jeszcze przy sobie.
– Uwielbiam, patrzeć na ciebie, gdy nosisz na sobie moją koszulę. – mówi, nie spuszczając ani na moment ze mnie, wciąż błyszczącego hebanowego spojrzenia i dodaje po chwili. – I uwielbiam patrzeć na ciebie chwilę po tym, jak cię porządnie przeleciałem... – uśmiecha się lubieżnie a ja nabieram powietrza w płuca i momentalnie się czerwienie na policzkach. Ta jego bezpośredniość jest zawstydzająca ale też cholernie podniecająca...
Nic nie odpowiadam na jego prowokujące wyznanie, tylko przyciskam swoje usta do niego i namiętnie go całuje. Wyplatam dłoń z jego uścisku i słodko się uśmiechając, wychodzę z sypialni puszczając mu oczko. Zbiegam na dół po schodach i teraz jeszcze bardziej czuje dyskomfort między udami, który sprawia, że cały czas mam przed oczyma widok mojego męża.
Wchodzę do kuchni i zastanawiam się, co zrobić temu mojemu żarłokowi do jedzenia. Pierwsze co oczywiście muszę zrobić mu czarną kawę, dokładnie taką jak lubi!
Wcale nie robię tego, dlatego, że muszę... ja chcę. Chcę mu sprawiać przyjemność. Chcę robić mu śniadanie i parzyć jego ulubioną kawę, a potem patrzeć jak z apetytem je to, co przygotowałam.
Ja już chyba naprawdę przepadłam bez reszty w tym mężczyźnie i już nic nie potrafię z tym zrobić, zresztą nie chce.
Ten ostatni tydzień uświadomił mi bardzo wiele rzeczy... a głównie to, że ja jednak mogę być szczęśliwa z Brunem, że między nami może być normalnie. Choć nie zawsze będzie lekko, bo Bruno nie uznaje takich słów jak kompromis czy nie. Ale jak się oboje postaramy to przecież wszystko może być możliwie...
Wczoraj to wszystko już tak bardzo na mnie ciążyło, że sama nie mogłam sobie ze sobą poradzić. A widok Bruna z tą blond ździrą sprawił, że już nie wytrzymałam! Nie wiem czy zrobił to specjalnie, aby mnie zdenerwować czy też nie, ale nie zamierzam się nad tym rozwodzić. Bruno w końcu dał się udobruchać i to jest najważniejsze... a seks na zgodę nie równa się z niczym...
Przygotowuję nam śniadanie i smażąc omlety do jego wrzucam znaczenie większą ilość szynki niż do swojego. Przekładam je na talerze i dodaje pokrojone pomidory koktajlowe. Wszystko starannie układam na stole, kroje świeżę pieczywo, które Gerard nawet w niedziele zawsze rano kupuje i parzę kawę.
– Mmm kochanie jaki zapach. – słyszę za sobą kroki Bruna. Poprawiam sztuce przy jego talerzu, aby równiutko leżały i siadam po drugiej stronie stołu, wskazując naprzeciw miejsce jemu. Bruno siada i od razu zabiera się za jedzenie omleta. Widzę, że je ze smakiem to, co przygotowałam i uśmiech odraz wkrada się na moje usta.
– Smakuje ci ? – pytam, chcąc usłyszeć potwierdzenie.
– Jest pyszne, jak wszystko przygotowane przez ciebie. – bierze w swoją dłoń moją i całuje ją.
– No to wcinaj. – uśmiecham się szeroko i sama zabieram się za jedzenie, bądź co bądź poranna rozrywka jaką zafundował mi Bruno odbija się echem w moim żołądku.
– Jak mi brakowało tych twoich śniadanek, obiadów i kolacji. – rozkoszuje się kolejnym kawałkiem omleta. – Nie mogę się z tobą więcej kłócić bo nie wytrzymam bez tych pyszności, które mi robisz.
– Także lepiej mnie nie wkurzaj, bo będziesz sobie sam gotował. – śmieje się w głos.
– Wiesz tak właściwie to właśnie brak tych pyszności zadecydował o tym, że się pogodziliśmy. Gdyby nie to, ze tak świetnie gotujesz... – doskonale wiem, że mówi to specjalnie, widzę jak chce mu się śmiać.
– Nie kłam. – śmieje się rzucając w niego serwetką.
– No i oczywiście seks. Wiesz, że brak seksu nie działa na mnie zbyt dobrze. – oboje wybuchamy śmiechem na jego słowa.
– I tak długo wytrzymałeś, myślałam, że wcześniej wymiękniesz, alee no tak przecież twoja duma jest ponad wszystko. Wielki Pan Watson nie może zrobić nic co by zagrażało jego honorowi – nabijam się z niego, na co on od razu rzuca mi spod przymrużonych powiek ostrzegające spojrzenie. Nie mogłam się powstrzymać od tej małej uszczypliwości.
– Uważaj kochanie, bo ręka zaczyna mnie świerzbić... – choć stara się być poważny w kącikach jego ust wkrada się delikatny uśmiech.
– Pan Watson da mi klapsa jeżeli nie zacznę być grzeczną dziewczynką? – przygryzam wargę i obracam między palcami widelec.
Boże co ja wygaduje...
– Laura nie prowokuj mnie, bo zaraz to śniadanie wyląduje z hukiem na ziemi. –linia jego szczęki znacznie bardziej się zarysowuje a mój oddech mimowolnie przyśpiesza.
– Dobrze, dobrze. Jedz bo ci wystygnie. – mówię zasłaniając szeroki uśmiech na ustach serwetką. Musimy szybko zmienić temat na inny, moje nogi i tyłek potrzebują chwile odpoczynku. – Bruno wiesz, że dzisiaj obiecaliśmy twojej mamie że przyjdziemy na obiad?
– Cholera zapomniałem... przełóżmy to na kolejną niedzielę. – mówi z grymasem na twarzy, przeżuwając omlet.
– Nie, nie przekładajmy tego, twoja mama na pewno na nas czeka... obiecaliśmy, ze przyjdziemy. – nie chce jej sprawiać przykrości. Jak każda matka chciałaby mieć jak najlepszy kontakt ze swoim dzieckiem. Ona akurat niczym sobie nie zasłużyła, abyśmy ją zaniedbywali. Choć naprawdę czasem może być męcząca to świetna kobieta! Zresztą była przyjaciółkom mojej mamy, więc całkiem dobrze ją znam. Mama z mamą Bruna znały się od dziecka i były dla siebie bardzo ważne, stąd też nawiązała się przyjaźń naszych ojców.
– Dobrze... pojedziemy. Ale wcale nie mam na to ochoty. Wolałbym spędzić ten dzień tylko z tobą. – posyła mi minę słodkiego chłopca, ale niech nie liczy, że mnie nią rozczuli. Akurat do słodkiego chłopca to mu bardzo dużo brakuje.
Bruno
– Zaraz ci się oczy zaświecą od tego patrzenia na tego motocyklistę. – mówię spokojnie, choć bardzo irytuje mnie ten fakt. W drodze do rodziców stoimy na światłach, a Laura obserwuje z wielką uwagą motocyklistę na czarno pomarańczowej Hondzie CBR650F, stojącego po naszej lewej stronie.
– Spokojnie, oczy świecą mi się tylko na twój widok. – odwraca się na chwilę w moją stronę, puszcza mi oczko i znów wlepia wzrok w szybę. Światło z czerwonego zmienia się na zielone, a Laura aż mocniej wciąga powietrze słysząc ryk motocyklowego silnika. Ruszam ze skrzyżowania, a Laura podąża wzrokiem za motocyklistą dopóki nie zniknie jej z zasięgu wzroku.
– Widzę, że jednak bardzo cie zainteresował ten motocyklista. – przekładam dłoń z drążka od biegów na jej udo i nie mogę się powstrzymać, żeby tego nie skomentować.
– Uspokój się. – uśmiecha się w moją stronę, splatając moją dłoń spoczywającą na jej udzie ze swoją. – Zawsze chciałam się przejechać z kimś motorem, uwielbiam ten ryk silnika motocyklowego. – moja żona i motor?
– Nigdy nie jeździłaś? – pytam.
– Nie, ale jak widzę i słyszę taki motor to automatycznie mi się oczy świecą. Chciałabym się tak naprawdę szybko przejechać, poczuć tą adrenalinę. – nie podejrzewałbym Laury o takie upodobania. Raczej nigdy nie postrzegałem jej jako dziewczyny lubiącej adrenalinę, no ale cóż... Moja żona zawsze mnie zaskakuje. – Wiliam uwielbia jeździć motocyklami. – mówi po chwili, ale już ze znacznie mniej zadowoloną miną.
– Wiem, kiedyś cos wspominał.
– Żebyś wiedział ile razy ja go prosiłam, żeby mnie zabrał na przejażdżkę... Chodziłam za nim, prosiłam, no ale oczywiście mój ukochany braciszek jak zawsze miał gdzieś moje prośby. Ogólnie mój braciszek raczej nie pałał do mnie sympatią. – Laura na chwilę smutnieje, wracając myślami do przeszłości.
Kiedy widzę, że jest jej smutną minę automatycznie zaczynam się robić zły. Laura nie miała lekkiego życia z ojcem i bratem... Nigdy nie lubiłem jej brata, już bardziej wolałem Eryka, choć jeden wart drugiego. Za to mama Laury była całkiem inna, była ciepłą i pogodną kobietą, zawsze optymistycznie patrzącą na świat, a po za tym była tak samą piękną, przepełnioną klasą i wdziękiem kobietą, jak Laura.
– Nie myśl o tym. – podnoszę nasze splecione dłonie sobie do ust i składam na jej dłoni delikatny pocałunek.
Serce mi się kraje, kiedy widzę ją taką przygnębioną i to wcale nie jest spowodowane tym, że zawsze chciała przejechać się motocyklem, tylko jej relacjami z Wiliam i zapewne z ojcem też.
Relacji z jej rodziną nie jestem w stanie poprawić... One nigdy nie były dobre, a już tym bardziej teraz, kiedy po naszym ślubie ich nie ma.
Jednak mam pomysł jak chociaż trochę ją uszczęśliwić. Wyciągam telefon z kieszeni i pomimo, że prowadzę wystukuję sms do Jaspera.
Kup kompletny strój na motor dla Laury, będziemy max po 17.
Resztę drogi spędzamy w milczeniu, nic nie mówię do Laury. Wiem, że ona potrzebuje przez chwilę sama ze sobą, sobie wszystko przetrawić.
Kiedy podjeżdżamy pod dom moich rodziców, choć Laura się uśmiecha widzę, że ten uśmiech jest wymuszony.
– Laura, przestań i nie smuć się. Nie myśl o przeszłości, tylko o przyszłości, która już chyba nie jest dla ciebie tak straszna jak kiedyś. – ujmuję jej twarz w dłonie.
– Masz rację. – bierze głęboki oddech i tym razem już na jej ustach nie pojawia się wymuszony uśmiech. Całuje ją w czoło i chwytam za rękę prowadząc do domu rodziców. U progu od razu wita nas mama, która jak widać, wręcz już nie mogła się doczekać naszego przyjścia, bo cała aż promienieje.
Laura ma racje, zaniedbujemy ją. Ojciec pewnie wcale, aż tak za nami nie tęskni jak mama i zresztą vice versa.
Oczywiście na pewno nie przepuści okazji aby zamienić ze mną parę zdań na osobności i jak zawsze pieprzyć w kółko to samo... Sama myśl o tym od razu podnosi moje ciśnienie, nie przepuści żadnej okazji by mnie pouczać. Jak mu się to jeszcze nie znudziło? Przecież doskonale wie, że jego wywody nie robią na mnie większego wrażenia.
Cały obiad przebiega w o dziwo naprawdę dobrej atmosferze, nawet ojciec jest milszy niż zwykle, co nawet lekko mnie dziwi. Nie jest też nawet taki chłodny wobec Laury niż zazwyczaj i sam nie wiem czy jest to spowodowane. Ale zarówno ojciec jak i Laura raczej nie pałają do siebie sympatią.
Mam nadzieje, ze zgodnie z umową ani ojciec ani mama nie wypalą nic o dziecku przy Laurze. Jak wszyscy dookoła zaczną ją na nią naciskać to raczej nie wpłynie na nią dobrze, zdążyłem już ją dobrze poznać, aby to wiedzieć.
Zresztą myślę, że kwestia naszego dziecka lada moment się rozwiąże o ile już się nie rozwiązała...
– Synku cieszę się, że zaczyna wam się układać z Laurą. Widać to gołym okiem. – mama korzysta z chwili gdy ojciec rozmawia przez telefon a Laura wychodzi do łazienki.
– Jest coraz lepiej, mam nadzieje, że już tak zostanie. – odpowiadam, upijając łyk kawy z filiżanki.
– Wiesz, czasem mnie zastanawia dlaczego tak naprawdę to Laurę wybrałeś. Nigdy nie chciałeś o tym mówić, ale chce żebyś wiedział synku, że gdyby nie ty, jej życie różnie mogło by się potoczyć wiesz? – wzdycham ciężko i patrzę na mamę, której oczy wpatrują się we mnie wyczekująco.
– Po prostu Laura jest dla mnie idealną kobietą, do żadnej nigdy nie czułem tego co do niej, a po za tym doskonale wiem, co by mogło się z nią stać i postanowiłem, że choćby siłą to muszę ją zmusić do tego ślubu. – w końcu się jej przyznaje, ale nie umiem właściwie ubrać w słowa tego co czuję. Rozmawianie o uczuciach nie jest moją mocną stronę, niektóre słowa ciężko przechodzą mi przez gardło.
– Bruno nie wiesz, co by się z nią stało. – kręci głową.
– Wiem. Jakiś rok temu przeglądałaś stare mejle na poczcie i odeszłaś od komputera nie zamykając go. Chciałem szybko coś sprawdzić i przeczytałem starą wiadomość od mamy Laury. – mama otwiera szeroko buzię ze zdziwienia i przykłada dłoń do ust.
Nie spodziewała się, że wiedziałem o wszystkim i jest to zrozumiałe. To co przeczytałem w liście owszem zaważyło na decyzji naszego ślubu ale to nie był jedyny powód. Ten pieprzony testament i fakt, że Laurą mnie sobą oczarowała...
Wcześniej nie widziałem w niej kobiety, była ode mnie dużo młodsza, jednak kiedy Laura przyleciała do nas z ojcem kiedy miała już 18 lat nie mogłem wyjść z podziwu jaka cudowna kobieta z niej wyrosła... Chodząca piękność... kobieta z klasą i gracją a jednocześnie z ciętym charakterem, który mi zaimponował, choć z reguły wolałem bardziej uległe kobiety. I własnie od tamtej pory już nie mogłem o niej zapomnieć, a cała reszta zdarzeń tylko pomogła mi podjąć właściwą decyzję...
– Boże... – mama w końcu wydusza z siebie przerażona.
– Mamo spokojnie. Nikt oprócz mnie o tym nie wie, a Laurze będzie przy mnie dobrze, zadam o nią najlepiej jak umiem... bo jest dla mnie najważniejsza. – zapewniam ją.
– Bruno nie wiem, co mam powiedzieć... Dziękuje. – uśmiecham się do niej pokrzepiająco, posyłając uspokajający wzrok. To ja powinienem dziękować, że mogę mieć taką kobietę u swego boku i chociaż zmusiłem ją do tego ślubu, wszystkim wyszło to na dobre.
Cel uświęca środki, jak to zawsze mawiał dziadek i ja w stu procentach się z tym zgadzam.
Laura wraca do salonu a my z mamą musimy szybko zakończyć naszą rozmowę, zachowując się jak gdyby nigdy nic...
Spoglądam na zegarek na którym już jest 17, więc jeśli chce jeszcze zaskoczyć czymś dziś moją żonę musimy już się zbierać.
– Laura, będziemy już wracać do domu. – informuję ją, podnosząc się z kanapy. Zabieram ze stolika w salonie telefon, kluczki od auta i dopijam resztkę kawy w filiżance.
– Już? Nie zostaniecie jeszcze trochę? – mama pyta a Laura posyła mi pytające spojrzenie.
– Nie jestem zmęczony, nie wyspałem się dziś zbyt dobrze. – posyłam mojej żonie bezwstydne spojrzenie.– A po za tym mam jeszcze trochę pracy.
– W niedziele? Stanowczo za dużo pracujesz!– mama mnie karci.
– Też tak uważam! – obie posyłają mi wrogie spojrzenie.
– Mamo, kto jak to ale ty raczej nie powinnaś się dziwić. Ojciec kiedy był prezesem też nie bywał często w domu. – nie da się być prezesem tak wielkiej firmy i pracować od 8 do 16. To jest praca siedem dni w tygodniu, dwadzieścia cztery godziny na dobę. Trzeba wszystko trzymać w żelaznych ryzach aby sprawnie funkcjonowało. Trzeba kontrolować każdy ruch, nie ma tu miejsca na niedociągnięcia czy ustępstwa.
Laura
– Bruno proszę cię, nie jedźmy do domu. Jest taki ładne popołudnie. – proszę Bruna gdy wracamy do domu. Naprawdę nie chce tam wracać, wystarczy, że spędzam tam już tak wiele czasu. Jest piękna pogoda, on ma dzień wolny, więc dlaczego tego nie wykorzystać? Tym bardziej, że pierwszy raz od dawna jest między nami tak dobrze...
– Kochanie mówiłem ci już, nie dam rady. Musze popracować. – czasem jest z niego taki sztywniak...
– Chociaż na godzinę, przecież nie musimy na mieście spędzić całej reszty dnia.
– Nie każ mi się powtarzać. – na chwile kieruje na mnie swój wzrok, który skupiony jest na drodze. Może i Bruno stał się dla mnie kimś ważnym, ale na pewno nie przestał mnie denerwować!
Dobrze nie będę już go prosić bo przecież to i tak nic nie da. Wyraźnie posłał mi wzrok z którym się nie dyskutuje. W takim razie nie zostaje mi nic innego jak długa kąpiel, komedia romantyczna i ulubione białe wino...
– Nie idziesz do domu? – pytam kiedy Bruno zatrzymuje się przed schodami, ale nie wysiada z auta razem ze mną.
– Wstawię auto do garażu. – odpowiada, przeczesując dłonią włosy, które dzisiaj aż nad to są spokojnie ułożone. Przytakuje mu skinieniem głowy i idę do domu.
Nie ma jeszcze nawet 18... co ja mam robić?
Biorę z kuchni butelkę z wodą i siadam w salonie na kanapie naprzeciwko telewizora. Biorę pilot w dłoń i włączam telewizor na pierwszy lepszy kanał, w którym akurat lecą wiadomości.
Przeciągam się na kanapie i słysząc dźwięk wiadomości w telefonie, niechętnie wstaję do torebki, którą położyłam po przeciwnej stronie kanapy.
Załóż jensny na swój tyłeczek i wyjdź przed dom. Nie próbuj nawet wcześniej podglądać.
Czytam wiadomość od Bruna i nutka ekscytacji rozchodzi się po moim ciele.
Co on wymyślił? Ma dla mnie jakaś niespodziankę?
Nie zastanawiając się dłużej, szybciutko biegnę do garderoby i przebieram się z pudrowej sukienki. Zakładam zgodnie z instrukcją jeansy, niebieską koszulę w białe paski i ulubione mokasyny. Nie wiem, na co mam się nastawiać czy mam w ogóle coś zabrać? Więc po prostu nie biorę ze sobą nic, tylko telefon.
Zbiegam podekscytowana na dół i w momencie kiedy otwieram drzwi wyjściowe piszczę z radości i podskakuje jak mała dziewczynka, którą dostała wymarzoną nagrodę. Nie wierzę po prostu w to co wierzę!!! Jak to możliwie?
Przed moimi oczyma stoi Bruno ubrany w strój motocyklowy i opierający się o nic innego jak o czarny motor!
– Bruno chcesz powiedzieć, że zabierzesz mnie na przejażdżkę? – pytam podekscytowana klaszcząc w dłonie.
– Tak kochanie, skoro tak bardzo o tym marzyłaś. – uśmiecha się do mnie szeroko.
– Jesteś cudowny!Dziękuje. – podbiegam do niego i wskakuje mu na biodra całując w usta. Już dawno nikt nie zrobił mi takiej niespodzianki jak on teraz! Jak mój mąż chce naprawdę potrafi być cudowny!
Bruno stawia mnie na ziemi i podaje leżące na schodach pudło i kask. Odkładam kask na bok i zaglądam do brązowego pudła z ciekawością.
– Skąd miałeś dla mnie strój? – pytam gdy moim oczom ukazują się kobiecy strój motocyklowy i specjalne buty na motor.
– Kazałem kupić Jasperowi, jeśli chcesz się ze mną naprawdę szybko przejechać, muszę mieć pewność, że będziesz bezpieczna na tyle na ile jest to możliwe. – słucham tego co mówi Bruno i nie tracąc czasu zaczynam ubierać na siebie strój.
– Nie wiedziałam, że jeździsz na motorze, dlaczego nigdy go nie widziałam? – nie miałam zielonego pojęcia, że Bruno ma motor. Nigdy go nie widziałam na posiadłości, ani też on sam o tym nie wspominał.
– Stoi gdzie indziej niż auta, więc pewnie dlatego nie widziałaś, rzadko jeżdżę na nim bo nie mam na to czasu. – stwierdza i dosuwa swój strój pod samą szyję. Lustruje go wzrokiem od góry do dołu i muszę przyznać, że cholernie dobrze wygląda w stroju motocyklisty. Wygląda w nim jeszcze bardziej męsko... Ale czy w jego przypadku jest możliwym bycie jeszcze bardziej męskim?
– Jak bym wiedział wcześniej, że tak bardzo chcesz się przejechać to już dawno bym cię zabrał na przejażdżkę. – podchodzi do mnie i starannie zapina zapięcia na rękawach, upewniając się tym samym czy dobrze założyłam strój.
– Nawet nie wiesz jaką mi niespodziankę zrobiłeś. – kładę dłonie na jego ramionach i przyciskam jego usta do swoich.
– Taką miałem nadzieje. – obdarza mnie swoim chłopięcym uśmiechem.
– Muszę przyznać, że jesteś doskonałym kłamcą, byłam wkurzona na ciebie, że nie chciałeś mnie nigdzie zabrać, a ty sobie wszystko zaplanowałeś cwaniaczku. – lekko go uderzam w ramię.
– Gdybym cię nie okłamał nie było by niespodzianki.
– Dlatego ci wybaczam to małe przewinienie. – wplatam dłonie w jego włosy i na chwilę zatracam się w jego spojrzeniu.
– Dobrze skarbie, zakładaj kask i wskakuj. – podaje mi kask do ręki i sam również zakłada swój. Dodatkowo zakłada jeszcze czarne rękawice i siada na motorze. Podaje mi dłoń i pomaga usiąść za nim. Jestem tak podekscytowana, tym co zaraz się wydarzy, że serca zaczyna mi bić o wiele szybciej niż dotychczas.
– Jestem gotowa. – komunikuje.
– Obejmij mnie mocno. – przysuwam się do niego jeszcze bliżej i mocno obejmuje go w pasie. Bruno odpala silnik i sam warkot silnika już przyprawia mnie o dreszcz na plecach, więc co dopiero będzie podczas jazdy!
To jednak będzie dobre popołudnie!
Bruno
Po ponad pół godzinnej przejażdżce na motorze, dojeżdżamy do miejsca w które już dawno chciałem zabrać Laurę. Gaszę silnik i oboje równocześnie schodzimy z motocyklu. Zdejmujemy kaski z głów a mi od razu rzucają się w oczy czerwone policzki Laury i świecące się oczy.
– Podobało ci się?– pytam.
– Spójrz na moje dłonie. – wyciąga je w moją stronę.
– Drżą ci. Jechałem za szybko? Wystraszyłaś się? – chciała szybkiej jazdy z adrenaliną więc właśnie taką jej zapewniłem.
– Było cudownie! Bałam się, pewnie że się bałam ale i tak mi się podobało. Zresztą wiedziałam, że z tobą jestem bezpieczna!– cieszę się, że o tym wie.
– Podziękuje ładnie. – wskazuje na swoje usta i już po chwili czuje na nich soczyste usta mojej żony, które delikatnym pocałunkiem obdarzają moje.
– Może być? – przyciągam ją do siebie mocniej, wplatam dłoń w jej włosy i zachłannie wpijam się w jej usta, starając się swoim językiem zawładnąć jej.
– Teraz może być. – odrywam się od niej i kciukiem przejeżdżam po jej wardze. Wpatruję się w jej sarnięce oczęta i przez chwile całkowicie się w nich przepadam.
– Gdzie jesteśmy? – pyta, przerywając nasze milczenie.
– Chodź pokażę ci. – łapię ją za rękę i prowadzę w dół skarpy, gdzie jest niewielki zalew a przy nim już dosyć stary drewniany pomost. Dawno nie byłem w tym miejscu, ale jest tu naprawdę pięknie tym bardziej teraz gdy jest już delikatna szarówka. Jest tu cisza, spokój nie ma miejskiego szumu, słychać tylko szum wody i drzew. Laura uwielbia takie romantyczne klimaty, więc jestem pewny, że jej się tu spodoba i oczywiście mam rację. Gdy tylko schodzimy na dół Laura przygląda się wszystkiemu dookoła z podziwem i mocniej ściska moją dłoń.
– Tu jest pięknie.
– Wiem. – odpowiadam i prowadzę nas na drewniany pomost Dochodzimy do jego końca, gdzie rozsuwam swój strój, ale go nie zdejmuje. Laura robi to samo jednak ona zdejmuje go z ramiona i ściąga do pasa.
Siadam na końcu pomostu i wskazuje Laurze aby usiadła pomiędzy moimi nogami, co robi w mgnieniu sekundy. Opiera tył głowy na moim ramieniu a ja mocno ją przytulam, oplatając dłońmi w pasie.
Właśnie na takie momenty w naszym małżeństwie czekałem. Nie jestem raczej romantykiem, ale dla Laury chce taki być, bo wiem, że sprawi jej to przyjemność. Wiem, że to wywoła uśmiech na jej twarzy, a on jest wart wszystkiego.
– Zdjęłaś ją kiedyś? – pytam, splatając nasze prawe dłonie i wodząc palcem po jej obrączce.
– Nie... nigdy jej nie zdjęłam. Przyzwyczaiłam się do niej. A ty? – wyczuwam w jej głosie lekka nutkę skrępowania i nie wiem dlaczego.
– Zdjąłem w swoim gabinecie tydzień temu... – myślę, że Laura dobrze, wie o jaką sytuację mi chodzi. Byłem wtedy cholernie wściekły na nią, wszystko aż wrzało we mnie od środka... Zdjąłem ją i nawet przez chwile miałem ochotę wyrzucić ją w cholerę, ale tylko przez chwilę...
– Bruno...
– Ale zaraz z powrotem ją założyłem, wiesz, ze byłem wtedy cholernie wściekły. – próbuje jakoś usprawiedliwić swoje zachowanie. Laury cichutko wzdycha, bardziej wtula się w moje ramiona, złącza kolana i opiera je o moje udo.
– Powiesz mi coś? – pyta, po chwili milczenia.
– Pytaj. – zachęcam ją.
– Wyobrażasz, sobie inne życie niż to, które masz teraz? Wyobrażasz sobie, swoje życie beze mnie? – spodziewałem się wielu pytań z jej strony, ale akurat nie takiego, co nie oznacza, że nie znam na niego odpowiedzi. Znam i to doskonale.
– Skarbie ja sobie nie wyobrażam nawet minuty swojego życia bez ciebie... Czasem mam wrażenie, że zaczynam mieć na twoim punkcie obsesje. Myślę o tobie cały czas... – znów mówię wszystko tylko nie mówię najważniejszego, nie mówię tego co już powinienem powiedzieć dawno temu.
– Ja... ja... ja też już sobie nie wyobrażam innego życia niż to które mam teraz. – w końcu z wielkim trudem wydusza z siebie a ciepło jakie teraz rozchodzi się po moim sercu jest uczuciem kompletnie nie do opisania. To co powiedziała, naprawdę znaczy więcej niż cokolwiek innego.
Bycie moją żoną już dawno przestało być dla niej tylko i wyłącznie obowiązkiem, a teraz powoli staje się jej pragnieniem a mnie tak bardzo to cieszy!
Przechylam głowę w jej stronę i chwytając podbródek w palce przyciągam jej usta do swoich i całuje leniwie. Całuje ją powoli, rozkoszując się smakiem jej malinowych ust i robię to tak jakbym oddawał im cześć.
Laura przerywa nasz pocałunek i znów wtula się w moje ramiona tym razem nogi zakładając po turecku. Wyciąga z kieszeni spodni telefon, odblokowuje go, włącza aparat i wyciąga dłonie przed siebie. Przytulam ją jeszcze bardziej do siebie i uśmiechając się całuje jej policzek.
Laura robi nam zdjęcie a ja nie mogę się na nie napatrzeć... Oczy nam błyszcząc a na ustach widnieje uśmiech. Wyglądamy po prostu na zakochanych...
Patrzę na to, co moja żona robi ze zdjęciem i ciepło na moim sercu rozchodzi się po raz kolejny. Może to co robi to pierdoła i takie rzeczy z reguły nie robią na mnie żadnego wrażenie ale jednak w tym wypadku jest inaczej...
Laura dodaje to zdjęcie na swojego instagrama i podpisuje trzema hasztagami.
#sundayevening#my#myhusbend.
– Chce mieć to zdjęcie na swoim biurku. – komunikuje jej.
– Ależ oczywiście, wedle rozkazu władco. – chociaż się śmieje, wyczuwam lekką nutę ironii w jej głosie, a intuicja podpowiada mi, że właśnie przewraca oczami.
– Kiedyś oduczę cię tego pyskowania. – mówię, delikatnie podszczypując ją po bokach.
– Próbuj. – tym razem jej śmiech już pozbawiony jest ironii. Wsuwam bardziej dłonie pod jej strój motocyklowy i zaczynam łaskotać ją po bokach brzucha. Laura ma ogromne łaskotki po bokach, wystarczy że delikatnie przejdę palcami po jej skórze a ona już się wzdryga.
Rzucam ją na pomost i unieruchamiając ją łaskoczę pod bluzką. Laura śmieje się w głos i jak może rzuca się po pomoście błagając abym przestał. Łaskoczę ją jeszcze przez chwilę i w końcu się nad nią lituje. Wracamy do tej samej pozycji, co przed chwilą jednak tym razem podciągam Laurę nieco bardziej do góry między moimi nogami aby mieć jej ucho na wysokości swoich ust. Ponownie splatam jej dłonie ze swoimi i kciukami masuje jej delikatną skórę dłoni.
– Masz jakieś marzenie? – pytam.
– Chciałabym skończyć studia. – odpowiada bez namysłu. – A Ty? – przypuszczam, że moje marzenie może jej się nie spodobać, a to z jednego prostego powodu. Moje marzenie koliduje z jej...
– Chcę mieć z tobą dziecko, chce żebyś dała mi syna... – szepce do jej ucha bardzo powoli i czuje jak z każdym kolejnym wyrazem jej drobne ciała coraz bardziej się spina...
I jak ?
Kochani czekam na opinie!
Buziaki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro