Rozdział 25
Jak zawsze PRZEPRASZAM was po sto kroć, ale pewnie to już jest dla was nudne te moje przeprosiny:D
Ale PRZEPRASZAM, że każę wam tak długo czekać:*
Rozdział krótki, ale postanowiłam że wstawię a po za tym chciałam też urwać w tym momencie :)
Miłego czytania kochani:*
Bruno
Spotykam w klubie koleżankę jeszcze z czasów studiów. Nie widziałem jej chyba kilka lat, ale absolutnie się nie zmieniła. No może tyłek ma trochę lepszy niż kiedyś. Nie odczuwam jakiejś wielkiej potrzeby, żeby powspominać stare lata, ale kiedy już na siebie wpadamy, wypada zamienić kilka słów. Kątem oka od razu spoglądam na moją żonę, która bawi się razem z dziewczynami i widząc jej wzrok. Postanawiam z nią porozmawiać nawet trochę dłużej niż zamierzałem. Witam się z Sonią jedynie uściskiem dłoni, jednak ona przybliża się do mnie i wita się ze mną cmoknięciem w policzek.
Spoglądam na Laurę i kiedy zauważa mój wzrok, szybko go odwraca w druga stronę, żebym nie widział. Już sobie wyobrażam, jak jej drobniutkie piąstki się zaciskają... Lubię kiedy jest o mnie zazdrosna, ale nie ma do tego najmniejszego powodu. Oboje z Sonią podchodzimy pod bar, a ja zamawiam nam kolejkę. Rozmawiamy przez chwilę streszczając sobie ostatnie 3 lata. Z dumą wskazuje Sonii na parkiecie moją żonę, a ona nie może wyjść z podziwu, że w końcu się ustatkowałem. Raczej nie traktowałem dziewczyn zbyt poważnie, a Sonia jest tego przykładem, jednak ona miała podobne podejście jak ja.
Co chwilę spoglądam na Laurę a ona twardo przez cały czas patrzy w zupełnie inną stronę, albo po prostu udaje jej się patrzeć akurat w tym momencie kiedy ja tego nie robię. Pewnie jej słodkie policzki teraz pieklą się ze złości.
Wypijamy z Sonią na szybko jeszcze jedną kolejkę i rozchodzimy, jednak tym razem nie dając sobie buziaka w policzek. Kiedy się z nią rozchodzę od razu idę w stronę Laury. Podchodzę do kółka w którym tańczą dziewczyny kładę dłonie na jej biodrach, chcąc ją zabrać.
– Spieprzaj! – strąca moje dłonie i syczy wściekle w moją stronę. Czy jestem teraz zły, że tak się do mnie odzywa? Nie. Bawi mnie to. Ale trzeba zachować pozory.
– Może troszkę grzeczniej się do mnie odzywaj. – na siłę chwytając za jej biodra wyciągam ją z kółka i powstrzymuje się, żeby nie dać po sobie znać, że mnie to bawi.
– Będę się do ciebie odzywać jak będę chciała. Puść! – przekrzykuje się z muzyką i próbuje wyszarpać się z mojego uścisku. Ależ jest wściekła moja mała. Jeszcze chwila i chyba zapieni się ze złości.
– Moja żona jest zazdrosna. – tym razem nie jestem w stanie ukryć szerokiego uśmiechu, który samoistnie ciśnie mi się na usta. Jej jednak chyba to tak nie bawi jak mnie.
– Śmieszy cię to? – warczy wściekle w moją stronę.
– Tak. – odpowiadam zgodnie z prawdą.
– Puszczaj mnie! – zaczyna krzyczeć i z cały sił wyrywać się z mojego uścisku przez co zwracamy na siebie w klubie uwagę innych. Jest naprawdę wkurzona... nawet nie podejrzewałem, że może być tak bardzo.
– Nie krzycz! Wyjdźmy stąd. – próbuję ja jakoś uspokoić ale ona mi na to nie pozwala. Iść też nie chce. Więc nie mając innego wyjścia po prostu przerzucam ja sobie przez ramię i wynoszę tylnim wyjściem na parking, gdzie zazwyczaj nikogo nie ma. Nie każdy może tędy wychodzić, bądź wchodzić. Kiedy ją wynoszę ona niestrudzenie cały czas piąstkami uderza w moje plecy. Zamykam kopniakiem drzwi i stawiam ją na ziemi.
– Uspokój się! – mówię do niej a ona wtedy bez ostrzeżenia z całej siły daje mi w pysk. Odruchowo łapię się za piekący policzek i wciągam powietrze do ust przez zęby. Pocieram kilkakrotnie policzek i patrzę na moją żonę, która teraz stoi we mnie wpatrzona wściekłym wzrokiem i szybkim oddechem, który unosi jej klatkę piersiową w zawrotnie szybkim tempie w górę i w dół.
– Myślisz, ze to było zabawne? Nie, nie było! Myślisz, że nie wiem, że robiłeś to specjalnie?
– To była moja stara znajoma... sama do mnie podeszła. – odpowiadam, wzruszając ramionami.
– Gówno mnie to obchodzi, kto to był. – jej wargi zaczynają drżeć a w oczach stają łzy.
–Więc o co ? – pytam już mniej spokojniej. Nie lubię patrzeć gdy Laura płacze!
– O to, że robisz co Ci się żyw nie podoba! Wszystko ci wolno! A gdybym to ja była na Twoim miejscu to choćbym zamieniła z jakimś facetem tylko jedno zdanie to zaraz być się wściekł! Jego byś pobił a mnie od razu zabrał do domu, wydarł się na mnie, zrobił byś lanie i chodził na mnie wściekły przez kilka kolejnych dni! I nie interesowałyby cię żadne moja tłumaczenia. Ale Ty jak tak robisz to jest twoim zdaniem zabawne! – wykrzykuje mi z goryczą w twarz a łzy zaczynają ciurkiem spadać po jej oliwkowych policzkach. Opiera się o ścianę i kuca ukrywając twarz w dłoniach.
Cholera... teraz to ja też jestem wściekły na siebie. Laura ma racje... dokładnie tak by było. Nie powinienem był tak robić. Stoję przez chwilę wpatrzony w nią i nie wiem co mam powiedzieć... ale chyba po prostu musze powiedzieć słowo którego nienadużywam... a raczej używam tylko w wyjątkowych sytuacjach. Podchodzę do niej i kucam naprzeciw niej i na siłe zdejmuje jej dłonie z zapłakanej twarzy.
– Kochanie masz racje. Przepraszam. Należało mi się w pysk za to. – ścieram kciukami z jej policzków spływające łzy.
– Zostaw mnie. – odtrąca moja ręce i odwraca ode mnie wzrok.
– Nie! Przepraszam i proszę cię nie płacz. – czasem naprawdę jestem skończonym kretynem.
– Zawsze musisz wszystko spieprzyć!
– Wiem. Nie gniewaj się już na mnie. Wiesz, że tylko ty mnie interesujesz i na każdym kroku ci to pokazuje. – wstaję i łapiąc ją za nadgarstki podnoszę ją do pozycji siedzącej.
– No już! Przestań się mazać i daj buziaka. – mówię i nie czekając na jej odpowiedź delikatnie zaczynam całować jej malinowe wilgotne usteczka. Laura absolutnie nie sprzeciwia się mojemu pocałunkowi wręcz przeciwnie odwzajemnia go z pełnym zaangażowanie.
Wyrwa swoje nadgarstki z mojego uścisku i zatapia swoje smukłe palce w moich włosach. Cholernie lubię gdy tak robi! Mruczę w jej usta i przenoszę dłonie pod jej sukienkę, dotykając jej jak zawsze idealnie gładkich nóg. Sunę dłońmi do góry aż dojeżdżam do pośladków, za które agresywnie łapie i przyciskam do siebie. Tym razem to Laura mruczy w moje usta, a nawet stwierdził bym, że pojękuje.
Lubię gdy jęczy.
– Skończył ci się już okres? – pytam.
– Tak. – wysapuje.
– W takim razie dzwonię po Jaspera. Wracamy do domu.
– Już?
– Już! – mówię dosadnie i kładę jej rękę na swoim rozporku, żeby poczuła jak cholerną mam ochotę, żeby ją przelecieć. – Mógłbym cię przelecieć nawet teraz, tutaj, ale chce się tobą rozkoszować w bardziej dogodnych warunkach.
Laura
Oboje z Brunem cholernie mocno się na siebie napaliliśmy. Nawet gdy wracaliśmy autem z Jasperem nie mogliśmy się powstrzymać bez dotykania się i szeptania niegrzecznych słów. Bruno cały czas szeptał mi do ucha co będzie mi robił, gdy tylko wrócimy do domu, a ja z każdym jego słowem robiłam się coraz bardziej mokra. Uda samoistnie coraz mocniej mi się zaciskały, a oddech przyśpieszał. Fakt, że ukradkiem dotykał mnie TAM gdy Jasper siedział z przodu jeszcze bardziej mnie podniecał niż byłabym w stanie sobie to wyobrazić.
Kiedy tylko Jasper zatrzymał się pod wejściem do domu, wyszliśmy z auta w przeciągu sekundy. Jeszcze dobrze nie weszliśmy przez drzwi a Bruno od razu podrzucił mnie sobie na biodra. Oplotłam go nogami, a on nogą zamknął drzwi za nami.
– Sypialnia? – pyta ściskając moje pośladki.
– Yhy. – mruczę obdarowując pocałunkami jego szyję. Droga ze schodów do sypialni zajmuję nam rekordowo małą ilość czasu. Nim się orientuje od razu zostaje rzucona na łóżku w sypialni, a w oczach Bruna dokładnie widzę na co ma teraz ochotę. – Proszę cię nie rozrywaj. – zatrzymuje go, gdy łapie za materiał mojej sukienki. Bieliznę podartą przeżyje ale nie chce mieć podartej kolejnej sukienki.
– Dobrze. – odpowiada i szybkim ruchem chwytając za brzegi sukienki zdejmuje ją ze mnie odrzucając niedbale za plecy. Przygląda się przez chwilę z uwagą mojemu ciału i błądzi opuszkami palców po nagim brzuchu. Wpatruje się w niego i samoistnie zagryzam wargi. Bruno dotyka kciukiem moich warg i wyciąga dolną spod nacisku zębów. Delikatnie ją gładzi po czym robi coś czego bym się nie spodziewała. Kciuk zamienia na palec wskazujący i delikatnie wpycha mi go do ust. Zaskoczona przez chwilę nie wykonuje żadnego ruchu.
– Obliż. – nakazuje mi a ja od razu spełniam jego rozkaz. Wyjmuje palec z moich ust i wiedzie nim od mostka po biodra. Mój oddech staje się coraz płytszy i nie spokojny. Wsuwa rękę pod moje plecy i zwinnym ruchem pozbywa się stanika. Nie mogę dłużej znieść braku widoku jego umięśnionego ciała więc niemalże brutalnie zaczynam pozbywać się jego koszuli, w czym od razu mi pomaga. Dotykam dłońmi jego torsu i od razu czuje upragnioną ulgę gdy to robię. Przesuwam po chwili dłonie na jego pasek i nie udolnie próbuje go rozpiąć.
– Nie bądź taka niecierpliwa skarbie. – zabiera moje dłonie ze swojego paska i umiejscawia je po bokach mojej głowy, przyszpilając do łóżka. Zaczyna mnie całować żarliwie a ja momentami nie nadążam odwzajemniać jego pocałunków. Przenosi wilgotne usta na moją szyję a ja w końcu mogę zaczerpnąć choć odrobinę oddechu. Bezwarunkowo odchylam głowę to tyłu gdy całuje i przygryza moją szyję.
Uwielbiam gdy to robi.
Pocałunkami schodzi coraz niżej aż dochodzi do piersi, które wołają o dotyk jego ust na sobie. Bruno idealnie rozczytuje moje pragnienia i kiedy przygryza sterczące sutki niemalże wprawia tym moje ciało w drżenie.
Potrząsam biodrami ku górze by zetknąć się z jego twardą męskością ale on cały czas mi to uniemożliwia. Wsuwa jedynie palce za materiał moich koronkowych majtek i mrucz z aprobatą.
– Jak zawsze do granic możliwości mokra. – oblizuje wargi i uśmiecha się zadziornie.
– Skończmy już te tortury. – wyrywam dłonie spod jego uścisku, na co o dziwo nie protestuje. Podnoszę się na kolana i wpijając się w jego pełne wargi niecierpliwie rozpinam jego pasek od spodni i rozporek.
Jemu chyba też już znudziła się ta gra wstępna, bo sam pozbywa się ze swojego ciała spodni i bielizny po czym rozrywa moje figi. Oboje zaczynamy głośno sapać przed tym co zaraz się stanie i chyba jego serce też zaczyna bić tak samo mocno jak moje.
– Nie mam gumek. – oświadcza zdyszanym głosem.
– Chcę bez. – chce go czuć, nie chce żeby cokolwiek nas dzieliło w tym momencie. Pewnie gdyby nie wypity alkohol nie chciałabym się na to zgodzić ale nie jestem obecnie wstanie się przed tym powstrzymać.
– Nie powstrzymam się, żeby nie dojść w tobie. – teraz mnie to naprawdę nie interesuje... a naprawdę cholernie mocno właśnie tego chce. Jutro będę się martwić tym co mu powiem... dlaczego tak nagle zmieniłam zdanie. Dziś nie chcę się nad tym zastanawiać tylko już po prostu go poczuć.
– Więc zrób to. – odpowiadam spragnionym głosem i przyciskam swoje usta do jego. Wiem, że nie muszę mu tego powtarzać dwa razy już po chwili łączy nasze ciała a ja znów czuje to cudowne uczucie wypełnienia, znów czuje, że jestem w całości jego.
Jęczymy sobie w usta a jego silne dłonie sadzają mnie na jego masywnych udach... Poruszam się na nim instynktownie i powolnie ale dla niego od samego początku to za mało... Wpija palce w moje biodra i znacznie mocniej i szybciej zaczyna stymulować moimi ruchami zatapiając twarz w zgłębieniu mojej szyi...
Bruno
Od samego rana kiedy tylko się obudziłem jestem cholernie mocno nabuzowany... Chociaż nie wiem czy to odpowiednie określenie. Jestem wkurwiony. Rozegrałem wczorajszą sytuacje w łóżku dokładnie tak jak chciałem i niestety efekt końcowy był taki jak podejrzewałem. Specjalnie mówiłem Laurze, że nie mam gumek... że chce skończyć w niej. Przecież w normalnej sytuacji nie mówiłbym do niej o tym tylko po prostu bym ją przeleciał i nie interesowałoby mnie czy chciała by z zabezpieczeniem czy nie. Ona pewnie pomyślała, że szanuje jej zdanie a ja w perfekcyjny sposób ją sprowokowałem. Tak, że sama wpadła we własne sidła.
Tyle razy ze sobą spaliśmy, zawsze bez prezerwatyw i zawsze z finałem, a ona ma okres. To już od samego początku mi się nie spodobało, ale postanowiłem na razie nie ruszać tego tematu, poczekać co będzie dalej...
Była taka przeciwna dziecku, więc nawet jeśli trochę była pod wpływem alkoholu nie zgodziłaby się na seks bez zabezpieczenia, a teraz sama mnie o niego prosiła...
Wiem teraz jedno, jeżeli moje podejrzenia się potwierdzą nie chce być w jej skórze... Nie wiem co jej wtedy zrobię!
Nie podaruje jej, jeśli cały czas robiła ze mnie idiotę... Jeżeli zakpiła sobie ze mnie...
Schodzę do kuchni i robię sobie kawę, choć nie wiem czy to dobry pomysł. Ciśnie mam i tak już takie wysokie, że zaraz rozniesie mnie od środka. Nie wiem jak długo wytrzymam w tej nie wiedzy, ale muszę poczekać na dobry moment, żebym mógł mojej kochanej żonce zrobić przeszukanie...
– Cześć kochanie. – czuje na swoich barkach gładkie dłonie mojej żoneczki a po chwili jej kłamliwe usteczka na szyi. Takie gesty zawsze mnie cieszyły, dziś mnie jedynie drażnią.
– Cześć. – staram się odpowiedzieć normalnie, choć mój głos nie brzmi jak zawsze.
– Jest dla mnie też kawka? – pyta, wciąż wtulając się w moją szyję.
– Nie zrobiłem. – mówię chłodnym tonem.
– A ja ci zawszę robię. – śmieje się i podchodzi do ekspresu również zrobić sobie kawę.
– Jeżeli to taki problem, to nie poświeceń się więcej. – nie mogę się powstrzymać przed skurwysyńskim tonem. Po prostu nie jestem w stanie nad tym zapanować.
– Mógłbyś być dla mnie trochę milszy? – pyta, biorąc w dłonie filiżankę z kawą i patrząc na mnie wymownym wzrokiem.
– Ty jak przez cały czas skakałaś mi do gardła i odtrącałaś na każdym kroku to było dobrze? – cholera! Po co w ogóle zaczynam z nią temat.
– Kochanie o co ci chodzi? – pyta spokojnym tonem.
– O nic. – muszę wyjść stąd zanim rozpęta się miedzy nami wojna... Muszę mieć najpierw stu procentową pewność, że jest dokładnie tak jak myślę.
– Przecież widzę. Zrobiłam coś źle? Jeśli tak to powiedz, a nie bądź dla mnie taki nie miły. – zatrzymuje mnie, zagradzając mi wyjście z kuchni.
– Przecież powiedziałem, że nie, po prostu mam kaca. Przepuść mnie. – nie chce używać siły aby mnie przepuściła...
– Dobrze... jeśli masz kaca albo zły dzień to miej, ale nie wyżywaj się na mnie. – fuka w moją stronę ze złością i wraca do kuchni, ciskając filiżanką o blat.
Wychodzę stamtąd jak najszybciej zanim całkowicie puszczą mi nerwy... Od razu biorę z komody w salonie papierosy i wychodzę na taras zapalić. Chociaż i tak nie sądzę, żeby mnie to uspokoiło. Nie powinienem, już teraz się tak zachowywać, ale nie potrafię inaczej to jest silniejsze ode mnie!
Laura jak na złość w dodatku prawie cały dzień spędza w sypialnia oglądając jakieś swoje seriale na laptopie. Miałem nadzieje, że może zejdzie coś ugotować ale nie... akurat dzisiaj zamówiła obiad z restauracji.
Snuję się cały dzień po domu i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Mógłbym zapytać jej w porost, ale przecież ta cwaniara nie powie mi prawdy. Próbuje zająć się pracą i o dziwo po jakimś czasie zaczyna mi to wychodzić. Skupiam się na analizie nowego kontraktu, ale jednak gdzieś z tyłu głowy cały czas siedzi mi moja żoneczka.
– Mogę? Już ci przeszło? – Laura choć pyta, nie czeka na odpowiedź i od razu wchodzi do mojego gabinetu. Spoglądam na zegarek na którym jest 18...
18 kurwa a ja dalej nie mogę sprawdzić czy bierze te pieprzone tabletki czy nie!
– Pracuję. – zmuszam się na milszy ton niż rano.
– Pojadę na zakupy, mamy pustą lodówkę. Masz na coś ochotę? – podchodzi do mojego biurka i starannie dosuwa do siebie leżące na nim długopisy.
– Nie, nie nam na nic. Kup co ty uważasz, za potrzebne.
– Dasz buziaka Panie naburmuszony ? – uśmiecha się słodko w moją stronę i puszczając oczko nadstawia usta na całusa. Tłumię oddech i lekko podnosząc się z fotela daje jej szybkiego całusa, żeby mieć święty spokój. A kiedy tylko Laura wychodzi z mojego gabinetu, każda sekunda zaczyna trwać dla mnie jak minuta. Podchodzę do okna i niecierpliwie stukając o parapet czekam, aż jej Lexus wyjedzie za bramę.
–No to teraz chwila prawdy kochanie. – mówię sam do siebie i od razu kieruje się na górę do naszej sypialni. Zaczynam przetrzepywać wszystkie jej szafki, kosmetyczki pudełeczka, ale nic nie znajduje. Ta mała cwaniara na pewno je dobrze ukryła, żebym przypadkiem ich nie znalazł. To musi być coś w co nawet by mi nie przyszło do głowy, żeby zaglądać.
Cholera Bruno myśl!
Przetrzepuje jej szafkę nocną ale nie spodziewam się, żebym tam je znalazł ale dla pewności sprawdzam. Zaglądam już chyba wszędzie gdzie tylko mogę i nawet przechodzi mi przez myśl, że może jednak się myliłem i źle połączyłem fakty, ale cos mnie jeszcze podkusiło by sprawdzić jej szuflady z bielizną.
Odsuwam w garderobie jedną po drugiej i przerzucam jej koronkowymi majtkami na prawo i lewo...
Kurwa! Uderzam w drewno i bezsilnie opieram się rękoma o szuflady. Spuszczam głowę w dół i wtedy dopiero widzę, że w jednej z szuflad z koronkową bielizną w rogu zauważam coś o prostokątnym kształcie.
Ciśnienie automatycznie skocze mi chyba do dwustu a gula w gardle zaczyna rozrywać mi tętnice... I słusznie bo wyjmuje z szuflady nic innego ja pieprzone opakowanie tabletek antykoncepcyjnych!
Wiem, że krótki jak nigdy, ale jest:*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro