Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Kryjówka znaleziona"

Gaara
Tropiciele gwałtownie się zatrzymali. Zaskoczony zamarłem w bezruchu. Byłem tak zamyślony, że nie zauważyłem, że jesteśmy na miejscu. W kryjówce Akatsuki.

-Gdzie ona jest?! Gdzie jest Kimi?! Powiedz coś dattebayo!- wszędzie rozpoznalbym ten specyficzny zwrot. Wsparcie z Konohy już przybyło.

-Naruto.- powiedziałem spokojnym tonem głosu mimo, że w środku moje myśli tworzyły istną anomalię.- Uspokój się. Ona zapewne jest tam.- wskazałem na, na pierwszy rzut oka otuloną pnączami, kamienną ścianę.- Za lianami ukryta jest jaskinia. Jeśli będziesz cicho może uda się nam tam zakraść.

-Rozumiem. Wiec tam jest Kimi?!- blondyn był wyraźnie skupiony.

-Tak, ale...- nie udało mi się dokończyć.

-Nie możemy robić żadnych niepotrzebnych błędów także Naruto trzymaj się mnie.- obejrzałem się w stronę, z której dobiegał głos.

-Shikamaru!- Uzumaki był wyraźnie oburzony.- możesz przestać mnie tak traktować?! Przecież wiem co robię dattebayo!

-Jeszcze raz krzykniesz, a mój piasek uciszy cię na wieki!- powiedziałem wyraźnie zirytowany głośnością głosu niebieskookiego.

-Dobra. Wybacz, Gaara.- jego ton głosu wyraźnie stał się cichszy.

-Dobra, więc tak. Nie znamy większości naszych przeciwników, ani ich umiejętności. Nie wiemy także ilu członków jest w tym momencie w kryjówce i czy wiedzą o naszym przybyciu. Mogło się zdarzyć tak, że to tylko zmyłka i Kimi tam nie ma, a to najzwyklejsza pułapka.- zaczął młody Nara.

-Ja dla niej zaryzykuje.- przerwałem mu. Mój wzrok wyraźnie wskazywał na determinację w dążeniu do obranego przeze mnie celu, a mianowicie uratowanie Kimi!

Magia czasu

Shikamaru wydawał nieme rozkazy, ruszając dłońmi w specyficzny sposób. Wszyscy byli już nadwoziach stanowiskach. W końcu nadszedł sygnał. Wszystkie jednostki ruszyły w stronę, okrytej lianami, jaskini. Przemieszczałem się powoli i ostrożnie. Z każdym krokiem coraz wyraźniej słyszałem rozmowę członków Akatsuki.

-Jak myślicie, przyjdą po nią?- usłyszałem czyiś męski, szorstki głos.

-Przyjdą... ooo już są. Pokażcie się!- odparł spokojnym tonem inny mężczyzna.

-Shikamaru co robimy?- zapytał Naruto.

-Niech wyjdzie kilka osób, a reszta niech zostanie na miejscach i maksymalnie wyciszy czakrę.- rozkazał.- pewnie to i tak nic nie da. Do Akatsuki należy przecież Itachi Uchiha. Brat Sasuke, posiadający bardzo rozwinięte umiejętności wzrokowe.- wyszeptał pod nosem tak, że ledwo co to usłyszałem.

Westchnąłem bezgłośnie, po czym jak najciszej mogłem zacząłem zbliżać się do głębszej części jaskini. W pewnym momencie się zatrzymałem i postanowiłem użyć "trzeciego oka". Wysłałem go głębiej w czeluści pieczary.

To co później zobaczyłem, zostanie w mojej pamięci do końca życia.

Niebieskoskóre monstrum, przypominające rekina, siedziało okrakiem na nieruchomym ciele Kimi.

-Oby była, po prostu, nieprzytomna.- przeszło mi przez myśl.

Obok stał, dobrze nam znany morderca całego rodu Uchiha, Itachi. Obaj ubrani byli w typowy strój dla członków Akatsuki, a mianowicie płaszcz w czerwone chmury. "Trzecie oko" rozejrzało się po jaskini w poszukiwaniu innych osób, których na szczęście nie było. Była tylko ta dwójka.

Nie w głowie mi były rozkazy tego mondraly, Shikamaru. Manipulowałem piaskiem, aby znalazł się tuż pod Kirishimą. Kiedy jasnobrązowa materia ułożyła się pod plecami szarookiej, gwałtownym ruchem uniosłem ręce. Dziewczyna wzleciała w powietrze, prawie zderzając się z sufitem jaskini. Na szczęście zdążyłem zapanować nad piaskiem. Już po chwili, nieprzytomna Kimi leżała obok mnie.

Na jej ciele widoczne były liczne rany cięte.

-Ile musiałaś wycierpieć?- klęknąłem obok niej.- I to wszystko moja wina! Nie potrafiłem cię obronić! Nigdy sobie tego nie wybaczę!- pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, aby spaść prosto na twarz Kirishimy.

-Jakie to romantyczne! Przykro mi gołąbeczki, ale przerywamy gruchanie!- krzyknął niebieskoskóry mężczyzna trzymając w prawej ręce zabandażowany, długi przedmiot.

-Kisame, zajmij się tym tutaj, a ja zajmę się tymi na tyłach.- powiedział Itachi, przeskakując mnie i coraz bardziej oddalając się w stronę wyjścia z pieczary.

-Nie dam jej wam tknąć!- krzyknąłem biorąc brunetkę na ręce.- Nikt ci już nic nie zrobi, Kimi. Jesteś bezpieczna.- Jej bezwładne ciało przypadło się o moją klatkę piersiową.

-Ciekawe, co poczniesz z martwym ciałem?- zapytał człowiek-rekin, przez zęby. Palcem wskazującym i środkowym dotknąłem szyi szarookiej. Nic nie poczułem. Brak pulsu.

-COŚCIE JEJ ZROBILI!- po moich policzkach popłynął potok łez.- ZAPŁACICIE MI ZA TO!- zezłoszczony do granic możliwości, rzuciłem się na przeciwnika.

-Ojoj, czyżby szanowny Kazekage płakał z powodu pojemnika na dwuogoniastą? Jaka szkoda!- Kisame udawał załamanie, by pod koniec monologu roześmiać się z kpiną.

W tamtym momencie kompletnie straciłem nad sobą kontrolę. Przypuściłem zmasowany atak.

Magia czasu

Niebieskoskóry mężczyzna leżał na ziemi, nieruchomy moim piaskiem. Uciskał go zarówno na nogach, jak i na rękach. Podczas walki straciłem mnóstwo czakry, zważywszy na to, że miecz, który znajdował się pod bandażami potrafił absorbować czakrę. Pół rekin, mimo przegranej, śmiał się w niebo głosy.

-I tak już ją straciłeś! Po co się starasz?! Po co walczysz?!- krzyczał.

-PRZYMKNIJ SIĘ!- zacisnąłem dłoń w pięść.- JUŻ NIC WIĘCEJ NIE POWIESZ!- piasek obwiązał niebieskoskórego i po chwili po człowieko-rekinie została jedynie ogromna plama krwi. Padłem zmęczony na ziemię. Dyszałem ciężko leżąc na plecach, przymykając oczy.- KIMI!- jak oparzony stanąłem na równe nogi.

Chwiejnym krokiem zbliżyłem się do, nadal nieprzytomnej dziewczyny. Padłem przy niej na kolana. Jeszcze raz sprawdziłem jej puls...

Zaraz...

Coś wyczułem!

Jednak nie, po prostu, przez przypadek przyłożyłem kciuk.

-Kimi... czy to właśnie jest miłość? Czy miłością jest ból po utracie ukochanej osoby? Jeśli tak... to ja... wolałbym nic nie czuć. Nie kochać. TO UCZUCIE WYSADZA MNIE OD ŚRODKA!- nie mogłem powstrzymać łez.

Usłyszałem czyjeś kroki. Spojrzałem w stronę, z których dobiegały.

-Kazekage-sama? Co się stało?- zapytał czyiś męski głos. Stał pod takim kontem, że nie mogłem dostrzec jego twarzy. Widziałem jedynie zarys jego sylwetki.

-Ktoś ty?!- krzyknąłem przyciągając dziewczynę do klatki piersiowej.

-Akio Kirishima.- odparł.

-GDZIE TY BYŁEŚ I CO ROBIŁEŚ KIEDY CZŁONEK TWOJEJ RODZINY ZOSTAŁ PORWANY! NO GDZIE!- Krzyczałem bez opamiętania. Delikatnie odłożyłem ciało brunetki na ziemię, po czym bez zawahania rzuciłem się na białowłosego, powalając go.- GDZIE!- wysyczałem centymetry przed jego twarzą, wbijając w niego, pełne nienawiścią spojrzenie.

-Tylko, że to nie z mojej winy ona się tu znalazła.- jego spokojny, pewny ton głosu przyprawiał mnie o jeszcze większą furię.- Zamiast tyle gadać, daj mi ją uratować. Z tego co usłyszałem jest martwa.

-Potrafisz to zorbić?!- natychmiast z niego wstałem, ale nie spuszczałem z niego wzroku ani na sekundę.

-Jak pewnie wiesz, jestem w połowie z klanu Kirishima. To też oznacza, że techniki tego klanu nie są mi obce. Posiadam zdolności z obydwu rodów. Nauczyłem się techniki, która może ocalić Kimi.- wypowiedział monolog krwistooki.

-Spróbuj tylko zacząć kombinować, a cię zabiję.- wysyczałem przez zęby.

Śledziłem każdy najmniejszy ruch białowłosego. Obaj usiadłyśmy z dwóch rożnych stron brunetki. Akio wykonał kilka pieczęci i, mrucząc jakąś niezrozumiałą formułkę pod nosem, przyłożył dłonie do klatki piersiowej szarookiej. Ciało chłopaka pokryła czerwono-biała poświata. Z czasem kolorowe światło zaczęło oplatać Kimi i zmieniać kolor na niebiesko-czarny. Po kilku godzinach niepewności, Akio upadł jak długi na ziemię. Światło zdawało się wsiąkać w ciało Kirishimy. Zdenerwowany wpatrywałem się w, zakryte powiekami oczy dziewczyny.

Tak...

Coś się poruszyło!

Kimi
Zaraz po utracie przytomności, moja świadomość została oddzielona od ciała. Jakbym była obserwatorem tego co się ze mną dzieje. Obserwowałam jak moje bezwładne ciało spada na zimną, wilgotną ziemię. Nie mogłam nic zrobić, choć nieraz próbowałam. Gdy Kisame usiadł na mnie okrakiem, miałam ochotę rzucić się na niego i wybić mu wszystkie, szpiczaste zębiska, a następnie wydłubać malutkie, rekinie oczka. Pełne furii spojrzenie wlepiłam w, nic nie świadomych członków Akatsuki.

Wtem usłyszałam czyjeś zbliżające się kroki. Przez wejście do jaskini wleciało czyjeś... oko? No tak! Technika Gaary! On tu jest!

Już po chwili zauważyłam znajomą, czerwoną czuprynę. Zanim się obejrzałam moje ciało wzniosło się w górę i podleciało do Kazekage na jego piasku wymieszanym z  czakrą. Zrozpaczony miętowooki klęknął obok mnie.

-Jakie to romantyczne! Przykro mi gołąbeczki, ale przerywamy gruchanie!- krzyknął niebieskoskóry mężczyzna trzymając w prawej ręce zabandażowany, długi przedmiot.

-Kisame, zajmij się tym tutaj, a ja zajmę się tymi na tyłach.- powiedział Itachi, przeskakując Gaarę i coraz bardziej oddalając się w stronę wyjścia z pieczary.

-Nie dam jej wam tknąć!- krzyknął czerwonowłosy biorąc moje ciało na ręce.- Nikt ci już nic nie zrobi, Kimi. Jesteś bezpieczna.- Moje bezwładne ciało przypadło się o jego klatkę piersiową.

-Ciekawe, co poczniesz z martwym ciałem?- zapytał człowiek-rekin, przez zęby.

-COŚCIE JEJ ZROBILI!- po policzkach miętowookiego popłynął potok łez.- ZAPŁACICIE MI ZA TO!- zezłoszczony do granic możliwości, rzucił się na przeciwnika.

-Ojoj, czyżby szanowny Kazekage płakał z powodu pojemnika na dwuogoniastą? Jaka szkoda!- Kisame udawał załamanie, by pod koniec monologu roześmiać się z kpiną. Czerwonowłosy nie wytrzymał. Rzucił się na przeciwnika.

Rozpoczęła się walka.

Magia czasu

Gaara wygrał pojedynek z Kisame. Gdy widziałam jak wykończony pada na ziemię, od razu chciałam do niego podbiec, pomóc mu. Na nic jednak moje starania. Wtem do jasnkini wszedł nikt inny Akio Kirishima-Mitsuko. Jak ja mu bardzo chciałam dołożyć!

Po krótkiej bójce z czerwonowłosym podszedł do mojego ciała. Położył ręce na mojej klatce piersiowej.

Nagle jakaś niewidzialna siła zaczęła ciągnąć mnie w stronę mojego prawdziwego ciała. Białowłosy padł na ziemię, a ja wsiąknęłam w głowę prawowitego ciała. 

Gaara

Mięśnie rąk Kimi delikatnie się napięły. Oczy pod powiekami brunetki zdawały się poruszać. Po chwili je ujrzałem. Piękne szare źrenice. Nie myśląc ani chwili dłużej rzuciłem się Kirishimę, zamykając ją w szczelnym uścisku. Usłyszawszy cichy jęk delikatnie odsunąłem się od niej, obdarzając ją przepraszającym, zatroskanym jak i niezwykle szczęśliwym spojrzeniem.

-Czy ja...- zachłysnęła się.

-Ciiii- ucieszyłem ją, kojącym tonem głosu.- Nic już nie mów.- delikatnie musnąłem jej usta.- Witaj w świecie żywych.

Sorki za opóźnienie! Wyjechałam do babci i dopiero godzinę temu wróciłam. Mam nadzieję, że nie schrzaniłam tego rozdziału. 😕😕 Dobra to przepraszam za błędy i za przynudzanie perspektywą Kimi.
Pozdrawiam serdecznie czytelników!
Anonimek

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro