Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Konoha Senpū!"

-Co to za bajzel?! Naruto, bierzemy się za sprzątanie!- krzyknęłam łapiąc za opakowanie po ramen.

-Ale Kimi-chan, ja się przyzwyczaiłem do tego schematu.- tłumaczył się blondyn.

-Żadnego 'ale'! Po odkurzacz, zmiotkę, ścierkę do kurzu i worek na śmieci. Zaczynamy porządki!- wydarłam się dzieląc przedmioty znajdujące się na podłodze na poszczególne kupki: ubrania, do wyrzucenia i zdatne do użytku.

-Kimi-chan, ale ty wiesz, że jest już po północy?- zapytał mnie niebieskooki.

-I co w związku z tym?- uniosłam nieznacznie jedną brew w górę.

-Sąsiedzi będą się pieklić.- żalił się Uzumaki.

-Powiesz, że to była sprawa nie cierpiąca zwłoki i tyle.- rzuciłam wzruszając ramionami.

-Phi... dobra.- mruknął blondyn krzyżując ręce na piersi.

Po chwili oboje zajęliśmy się porządkami w jego mieszkanku. Zajęło nam to trzy godziny, ale w końcu panował tu jako, taki ład. Ubrania były poskładane, śmieci wyrzucone, a przedmioty poukładane na poszczególnych półkach.

-Dobra...- ziewnęłam przeciągle. Cały czas odczuwałam zmęczenie nieprzespaną nocą i ciężkim treningiem z Lee.- To ja się będę kładła spać...

-Czekaj.- powiedział uśmiechnięty niebieskooki.- Ty będziesz spała na łóżku, a ja wezmę materac. Nie będziesz przecież spała na podłodze, gdy ja kimam w wygodnym łóżeczku.- zaśmiał się sam z siebie.

-Niech ci będzie... dzięki Naruto!- mój głos z sekundy na sekundę stawał się coraz cichszy. Przypomniałam sobie, że taka sama sytuacja wydarzyła się niedawno między mną i Gaarą... Wymusiłam na twarzy fałszywy uśmiech.

-Coś nie tak?- zapytał Uzumaki z nutą troski.

-Nie... nic mi nie jest.- odparłam z udawaną radością.

-Potrafię rozpoznać fałszywy uśmiech, więc nie ukrywaj tego i mi powiedz proszę. Może będę mógł ci pomóc.- zagadał chłopak.

-Nie mogę ci powiedzieć. Nikt nie zmieni tego co się wydarzyło, a ja nie chcę tego wspominać.- mój ton głosu stał się chłodniejszy i bardziej stanowczy.- Proszę nie drąż tematu.- poprosiłam blondyna, na co on przytaknął ze smutnym wyrazem twarzy. Nie chciałam go urazić, po prostu nie mogę mu o tym powiedzieć...

-Dobrze. Nie, to nie. Proszę.- podał mi szarawą kołdrę w żółte szlaczkiem przypominające swastyki. [Takie jak Kakashiego! 😱😂 Musiałam 😂 dop. aut]-Dobranoc.- rzucił jeszcze przez ramie, położył się na leżącym obok łóżka materacu i przykrył kocem.

-Dobranoc, Naruto.- odparłam- i przepraszam- dodałam ciszej tak, że Uzumaki mnie już nie usłyszał.

Gaara

-Jak to jej nie ma?!- krzyknąłem zdenerwowany.

-Po prostu. Nie ma jej w wiosce. Zostawiła list i zwiała!- odparł poważnym tonem Akio.- Zostawiła jakąś wiadomość. Proszę- białowłosy podał mi kartkę papieru.

-Cholera jasna!- wydarłem się, przeczytawszy zawartość wiadomości.- Gdzie ona mogła uciec i po co?! To nielogiczne! Akio, wiesz coś o tym?- zapytałem czerwonookiego stojącego obok mnie. Mój głos był oschły i nie znoszący sprzeciwów.

-Nic nie wiem Kazekage-sama.- odpowiedział beznamiętnym głosem.

-A nie widziałeś jej może?

-Widziałem jak trenowała. Potem poszła do domu, a tam raczej nie mogłem wejść bez jej zgody, więc wróciłem do swojego mieszkania.

-Jak coś jej się stanie nigdy sobie tego nie wybaczę! Dopiero co wróciłem ze Szczytu Kage, a już dowiaduje się, że osoba, którą... kocham opuściła Sunę?!- nie wiem co we mnie wstąpiło. Poczułem się rozdarty. Nie wiem co dalej.

-Wysłał szanowny tropicieli?- zapytał Kirishima.

-Owszem, jak tylko się o tym dowiedziałem kazałem oddziałowi poszukiwawczemu znaleźć jakieś pozostałości lub ślady po Kimi.

-Ah tak...- wyszeptał zamyślony białowłosy.

-Coś nie tak? Przypomniałeś sobie coś istotnego?- wypytywałem się.

-Nie, nie. Tylko zastanawiam się nad zaistniałą sytuacją.- odparł.

-W razie jakbyś się czegoś dowiedział to natychmiast mnie powiadom, albo po prostu powiedz to Kankuro lub Temari.

-Tak jest, Kazekage-sama.- to powiedziawszy czerwonooki opuścił mój gabinet, a ja nie mogłem pozbyć się nieprzyjemnych myśli zaprzątających mi umysł.

Czy Kimi nic nie jest?

Przecież Madara wyzwał nas na wojnę.

Czwartą wielką wojnę shinobi.

Oby jej się nic nie stało.

A jak gdzieś leży na tej bezkresnej pustyni? Nieprzytomna czeka na pomoc?

Nie, przecież Kimi zna te tereny jak własną kieszeń.

A może jednak nie?

Koniec! Poszukam jej sam! W dupie mam to, że jestem Kazekage. To nie upoważnia ich do utrzymywania mnie na siłę w tej zasranej wiosce! Idę po nią!

Kimi
Obudziłam się zalana potem. Znowu miałam ten sam koszmar. Gaara nie chciał mnie zaakceptować, a wręcz wyzywał, tak samo jak inni mieszkańcy Suny i przyjaciele z Konohy, od słabeusza, śmiecia i tym podobnych przykładów mojego obecnego stanu.

-Co się stało?- zapytał Naruto przecierając wierzchem dłoni swoje zaspane oczy.

-N-nic... miałam koszmar.- wyznałam kuląc się pod kołdrą.

-Co ci się śniło?- zapytał blondyn z nieudawaną troską. Wstał z materaca i usiadł obok mnie na swoim łóżku.

-Śniło mi się, że wszyscy, którzy mnie już zaakceptowali wyzywali mnie i obrażali... nawet Gaara.- powiedziałam nie ukrywając, spływających po moich policzkach, łez.

-Wiesz, że to się nigdy nie zdarzy. Z tego co mi mówił ten czerwonowłosy osioł.- zaśmiałam się razem z nim na to określenie Szanownego Kazekage, ale zaraz uśmiech zniknął z mojej twarzy i zagościł na niej smutek.- On cię kocha, Kimi. Wiesz o tym.- spojrzał mi w oczy.

-K-kocha mnie?- zająkałam się i zaniosłam jeszcze głośniejszym szlochem. Ja go zostawiłam! Cholera jasna, co ze mnie za człowiek!- A-ale ja... uciekłam...

-Spokojnie.- zamartwiał się niebieskooki.- On nie przestanie tego do ciebie czuć... jak to uciekłaś?!- Uzumaki jakby oprzytomniał.

-Uciekłam z Suny, zostawiłam go... samego, a teraz śpię sobie jak gdyby nigdy nic?! Naruto, która jest godzina?

-Jest dokładnie- ziewnął przeciągle.- 5:00

-Wiesz gdzie mieszka Lee?- zapytałam go zabierając luźne ubrania i otwierając drzwi łazienki.

-Wiem, a co?

-Ubieraj się i zaprowadź mnie do niego. Zapowiada się ostry trening, muszę jak najszybciej wrócić do Kraju Wiatru.-powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.

-D-dobrze- odpowiedział jąkając się. Zniknęłam mu z oczu za drzwiami prowadzącymi do łazienki.

Magia czasu

-Lee! Jesteś tam?! Śpisz?!- darłam się uderzając pięścią w drewniane drzwi domu Brewki.

-Kimi? Co tak wcześnie? Miałaś być na polanie o 6:00, a jest 5:20.- wrota uchyliły się z lekka ukazując zaspane oblicze Rocka. Zaraz jednak strząsnął z siebie zmęczenie i z wielkim uśmiechem przywitał się z nami.

-Lee, chcę rozpocząć ostry trening taijutsu z tobą już teraz.- ogłosiłam uśmiechając się z lekka.- Możesz mnie nie oszczędzać. Dam sobie radę!

-Tak jak wczoraj?- zapytał unosząc jedną ze swoich grubych brwi w górę.- Też tak mówiłaś, a chwilę później musiałem cię łapać zanim zaliczyłaś bliskie spotkanie z ziemią. A spadałaś z pięciu metrów!

-Wczoraj dopiero się rozkręcałam!

-Dla mnie to była ledwie rozgrzewka, więc od dzisiaj ćwiczymy na serio.- szatyn uśmiechnął się do nas. Naruto jak gdyby nigdy nic przypatrywał się naszej rozmowie zdezorientowany.

-Mogę iść z wali na trening, dattebayo?! Przydałoby mi się polepszenie mojej walki wręcz!- zagadał blondyn.

-Dobra.- odparliśmy z Lee równocześnie.

-No to idziemy! Biegniemy sprintem!- zarządał Rock ruszając w stronę głównej bramy.

Gaara

-Kazekage-sama! Madara wyzwał pięć wielkich nacji na czwartą wielką wojnę! Trzeba się przygotować!- powiedział Kankuro wchodząc do mojego gabinetu.

-Wiem, ale przez cały czas skupiam się na poszukiwaniach Kimi.- odparłem zasypanym głosem. Powróciłem do starego nawyku- braku snu. Przez całe dnie i noce przeszukiwałem coraz to większe obszary pustyni. Pomagało mi rodzeństwo, jednak nocą musiałem radzić sobie sam.

-Braciszku proszę, idź spać. My tu się wszystkim zajmiemy.- poprosiła mnie Temari.

-Wybacz, ale nie mogę teraz stanąć. Śledztwo idzie do przodu i mogę stwierdzić, że Kimi jest już poza Krajem Wiatru. Według mnie wstąpiła do Kraju Ognia, ale to jeszcze nie jest pewne. Tak czy siak nie mam nic do stracenia.

-Gaara, powinieneś zostać w Sunie. My możemy sprawdzić czy nie ma jej w Kraju Ognia.- zaproponował lalkarz.

-Nie- odparłem stanowczo.- sam muszę ją odnaleźć. Nie pozwolę, żeby osoba, która wyzwoliła u mnie uczucia zniknęła bez śladu. To ona mi pomogła i mnie zmieniła teraz to ja muszę spłacić ten dług.

Kimi
Trening trwał już od około dwóch godzin. Naruto również pomagał mi w ćwiczeniach wykonując swoje Kage Bushin no jutsu i atakując mnie ze swoimi klonami. Z każdą chwilą szło mi coraz lepiej i pomimo wyczerpania i tak nieugięcie parłam w przód. W ten sposób dzisiejszego dnia Lee postanowił nauczyć mnie "Konohy Senpū".

-Jesteś gotowa. Patrz na mnie i spróbuj powtórzyć.- powiedział Rock ustawiając się w odpowiedniej pozycji. Po chwili obrócił się trzy razy wokół własnej osi zadając trzy porządne kopnięcia. Powietrze wokół szatyna zawirowało tworząc coś na wzór lekkiego tornada wokół niego. Bardzo podobała mi się ta technika taijutsu. Niby nie wygląda na trudną, ale potrafi zadać porządne obrażenia.

-Niezłe Lee.- stwierdziłam z uznaniem. Brewka uśmiechnął się szeroko i zaczął tłumaczyć mi na czym polega wykonanie tak mocnego zamachu i o odpowiedniej sile odrzutu. Uważnie słuchałam każdego jego słowa. Naruto postanowił przejść się do Ichiraku, ponieważ rano nie jadł przeze mnie śniadania i był strasznie głodny. Pożegnałam się z nim i kontynuowałam trening.

Magia czasu

Byłam już wręcz wykończona i cała w siniakach. Jedyną oznaką zmęczenia u Lee był przyspieszony oddech i kilka kropel potu spływających po jego skroniach. Próbowałam się uśmiechnąć na znak, że mogę kontynuować trening, niestety na mojej twarzy pojawił się dziwny grymas.

-Może zrobimy małą przerwę, co?- zapytał Rock podając mi butelkę wody. Ostrożnie i powoli upiłam kilka łyków po czym powiedziałam:

-Ale ja wcale nie jestem zmęczona!

-Właśnie widzę.- szatyn uśmiechnął się szeroko. w ogóle nie odczuwał zmęczenia!- Nie możesz się przemęczać. To nie na tym to polega. Zróbmy sobie przerwę i wznowimy trening za godzinę, czy dwie, co?

-Niech ci będzie.- dałam za wygraną.- Ej Lee.

-Tak?

-Jakbyś usłyszał, że ktoś z wioski piasku się o mnie wypytuje to powiedz, że nic nie wiesz. A gdyby ktoś spytał czy jestem w Konosze to powiedz, że byłam, ale już mnie tu nie ma.

-Dlaczego?- brewka wydawał się być bardzo zdziwiony.

-Proszę, nie pytaj mnie o to.- powiedziałam błagalnym tonem.

-Niech ci będzie, Kimi.- uśmiech znów zagościł na jego twarzy i, ku mojemu zdziwieniu, na mojej również.

-Dobra. To widzimy się później. W razie czego będę u Naruto lub w Ichiraku.- Pożegnałam się z Rockiem i ruszyłam w wyznaczonym przeze mnie miejscu.

Narrator
Brunetka wolnym krokiem opuściła pole treningowe. Liście tańczyły z wiatrem zataczając kola niczym w technice "Konoha senpu" brązowooka niestety nie zauważyła, ani nie wyczuła znajdujących się w pobliżu dwoje ludzi.

-To ona?- zapytał jeden.

-Tak. To ona. Były pojemnik na dwuogoniastą.- odpowiedział drugi.

-Bierzemy ją teraz? Jest wyczerpana.- pytanie zostało zadane przez pierwszego rozmówcę.

-Nie. Jest z nią ten grubo-brwisty. Poczekamy, aż będzie sama i wyślemy ICH.- odparł drugi.

-Jak sobie życzysz.- skłonił się pierwszy.

Mężczyźni powoli i ostrożnie wycofywali się z pola treningowego. Doskonale wiedzieli, że gdyby zostali zauważeni, już dawno któryś ze strażników podniósłby alarm i wysłał kilku shinobi na zbadanie sprawy i złapanie włamywaczy. Nikt ich nigdy nie zauważał, czy zwracał uwagę. Byli nieuchwytni niczym cienie w technice podążające za ludnością Konohy. Mieszkańcy zajęci swoimi prywatnymi sprawami: rozmawiali, śmiali się. Nikt nie podejrzewałby, że pod ich nosem znajduję się dwóch poszukiwanych ninja. Niczego nie świadomi kontynuowali swój żałosny żywot.

Mężczyźni dotarli do głównej bramy. Jak zwykle wyjścia pilnowało dwóch chunninów: Izumo i Kotetsu. Gdy bruneci chcieli sprawdzić kim są osoby, które chcą opuścić wioskę, zostali brutalnie przytwierdzeni do muru. Zdziwionym wzrokiem wpatrywali się w swoich oprawców.

-Czego chcecie?! Puśćcie nas!- krzyczał Izumo.

-Kim wy tak w ogóle jesteście?!- dodał Kotetsu.

-Ważne jest tylko to, że wy już nie będziecie pamiętać nic związanego z Kirishimą Kimi. niedługo opuści Konohę i chcę, aby miała miłą niespodziankę.- jeden z obcych odezwał się zimnym tonem głosu. Drugi podciągnął rękaw swojego czarnego płaszcza ukazując niezwykle bladą dłoń. Wymamrotał niewyraźnie jedną z nazw znanych przez niego technik. Na palcu wskazującym pojawiła się stróżka ledwo białej czakry. Przyłożył go do czoła jednego z chinninów po czym drugą dłonią zakrył mu usta, uniemożliwiając na wydobycie się jakikolwiek głośnego dźwięku.

Drugi shinobi Konohy wpatrywał się w odbywany obok niego rytuał z niesamowitym strachem i obawą, że jego tez to czeka. To było zbyt oczywiste. Izumo, na którym jutsu było wykonywane jako pierwsze, osunął się nieprzytomny na ziemię. Przyszła polej na Kotetsu, który po kilku sekundach również stracił przytomność. Jednak nie z powodu techniki wykonanej przez obcego mężczyznę, a przez nadmiar zdenerwowania i strachu.

-I to mają być dumni shinobi Konohy?- odezwał się sam do siebie wykonawca owego jutsu.

-Najwyraźniej.- odparł drugi.- Dobra mam dosyć. Zbieramy się, Orochimaru.

Dwóch mężczyzn zmierzało w storę zachodzącego słońca. Ich twarze nie były rozpowszechniane, lecz znane w niejednej wiosce. Powolnym krokiem zbliżali się do jednej z wielu swoich kryjówek. Tam właśnie obmyślili dokładny plan pochwycenia w swe ręce nowego obiektu badań.

-Kirishima Kimi- wycedził przez zaciśnięte zęby były uczeń trzeciego Hokage.- czekaj no tylko. Niedługo trafisz do mnie, a doskonale wiem z pewnych źródeł, że nie będziesz stawiała mi oporu.- zaśmiał się złowieszczo.

-Orochimaru-sama. Są gotowi.- do pomieszczenia wkroczył pomocnik byłego sannina. Wskazywał na dwie postacie zaszyte w cieniu. Jedyne co było widać to ich sylwetki, z czego można wywnioskować, że jeden to mężczyzna, a druga to kobieta.

-Niech wkroczą jak tylko nasz obiekt będzie sam.- zarządał wychodząc.- Zapowiada się dobra zabawa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro