Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Próba ucieczki


Emily


Obudziłam się gdy zaczynało świtać i pierwsze co poczułam to silne ramiona , które mnie obejmują. Przyjemne uczucie tylko szkoda,że on musi być takim Asem. Lekko się odwróciłam i zobaczyłam jak śpi spokojnie. Och jest taki przystojny, że każda by się skusiła i właśnie dlatego nie mogę pozwolić mu się do mnie zbliżyć. Moi bracia  chyba oszaleli, skoro wpadli na pomysł ,aby mu pomóc. Po czyjej oni są stronie? Odsunęłam się i starałam  go nie obudzić, ale on się do mnie nadal przytulał jak bluszcz. Delikatnie wysunęłam się z łóżka i zaczęłam szukać kluczyków do samochodu. Przykro mi AS, ale ja tu nie zostanę!  Znalazłam je w kieszeni jego spodni i już się cieszyłam wolnością. Słabo się postarał żeby je schować. Zabrałam swoje rzeczy i na paluszkach kierowałam się do drzwi. Klucz był w zamku, ale mam dziś szczęście pomyślałam. Gdy wychodziłam na zewnątrz usłyszałam jego krzyk:

-Cholera jasna Emily nie zrobiłaś mi tego znowu!! Co za uparta kobieta!- szybko wybiegłam z domu i wsiadłam do samochodu. Bagaże rzuciłam na siedzenie obok i włożyłam kluczyk do stacyjki. Zobaczyłam jak wkurzony wychodzi na zewnątrz i nadal krzyczy, ale gdy mnie zobaczył to oparł się o drzwi i uśmiechał zadowolony. Co jest z nim? Przekręciłam kluczy, ale samochód nie odpalił.

Spróbowałam jeszcze kilka razy i na nic.

-Odpal ty gracie! Muszę stąd uciec!- krzyczałam i nadal próbowałam. Usłyszałam ja ktoś puka w szybę. Odwróciłam się i zobaczyłam zadowolonego Nicka.

-Gdzieś się wybierasz Emily? - miał w ręku jakieś urządzenie z kabelkami.

--Co zrobiłeś AS? Zepsułeś go prawda?- byłam wściekła na niego, a ten tylko się uśmiecha.

-Idę zrobić śniadanie.- odwrócił się i poszedł do domku. Ja nadal siedziałam, krzyczałam i stukałam ręką w kierownice.

-Pieprzony dupku zapłacisz mi za to! Odwieź mnie natychmiast do domu!- wpadłam do domu jak burza i rzuciłam się na niego. Uderzałam go nie patrząc gdzie, ale chwycił mnie za ręce i przycisnął do ściany. Patrzeliśmy na siebie w milczeniu, a ja miałam ochotę go udusić.

-Uspokoiłaś się? - wzięłam głęboki oddech

-Jak długo chcesz mnie tu trzymać? Przecież za kila dni są święta i ja muszę być w domu.- próbowałam mu to spokojnie wytłumaczyć.

-Zostaniemy kilka dni, ale jeśli nadal będziesz ze mną walczyć, to może nawet dłużej.- on nie może mi tego zrobić. Dlaczego jest taki uparty? Postanowiłam odpuścić , ale tylko na razie. Znajdę sposób żeby stąd uciec, a on niech sobie myśli, że wygrał.

-Ok, Nick zostanę.- uśmiechnął się zadowolony i pochylił ,aby mnie pocałować. Odepchnęłam go szybko i uciekłam do pokoju. Usłyszałam jak mówi do siebie;

-Co ja mam z tą kobietą? Dlaczego musiałem trafić na najbardziej upartą ze wszystkich?- uśmiechnęłam się do siebie i zobaczyłam jak opiera ręce na ścianie i opuścił głowę. I dobrze Ci tak!  Poszłam wziąć prysznic i się przebrać. Wyszłam z pokoju i czekało na mnie śniadanie. Jajka , bekon, tosty i owoce. Pełna uczta, oj biedaczek się postarał pomyślałam. Wzięłam kawę oraz tosty i jadłam w milczeniu.

-Co chcesz robić? Pójdziemy na spacer?- zapytał mnie i zobaczyłam ,że ma na sobie spodenki i niebieską koszulkę. Przyglądałam mu się i on zapytał z rozbawieniem;

-Podoba Ci się to co widzisz? - oderwałam od niego wzrok i spojrzałam w oczy.

-Wcale mi się nie podobasz! -zaprzeczyłam, ale zbyt szybko i zobaczyłam jak się uśmiecha. Wstałam i odstawiłam talerz, a on podszedł do mnie z tyłu. Poczułam ja kładzie mi ręce na biodrach i zaczął szeptać mi do ucha

- Nie kłam złośnico. Widzę jak na mnie reagujesz.- pocałował mnie w kark, a mnie przeszedł dreszcz. Miałam przyśpieszony oddech i nie mogłam zaprzeczyć,że mnie pociąga. Ale to tylko namiętność i nie ma nic wspólnego z miłością.

-Nie będę twoją kolejną  panienką do łóżka AS!- odsunęłam się i spojrzałam mu oczy. Podszedł do mnie i nadal patrząc w oczy powiedział

-Chcę o wiele więcej i dobrze o tym wiesz. Zako........- przerwał mu, bo nie dam się nabrać na te jego teksty.

-Przestań gadać głupoty. Lepiej już chodźmy na ten spacer. - wyszłam na zewnątrz i zaczęłam iść w stronę lasu.

Czy on ma mnie za kretynkę? Miłość i on nie idą w parze. Seks i ten dupek owszem. Myli pożądanie z miłością , bo innego wytłumaczenia nie ma. Dogonił mnie kilka kroków dalej, ale nie zaczynał już tego tematu. Rozmawialiśmy o swoim dzieciństwie , o rodzinie i wtedy dowiedziałam się, że są z Tomasem sami. Ich rodzice zmarli ,gdy Nick miał 17 lat a Tomas 15 i musieli sobie poradzić. Zawsze się wspierali i razem robili interesy gdy dorośli. Sam wygrywał trochę na nielegalnych walkach, ale pilnował,  aby brat nie miał z tym nic wspólnego. To on zawsze był tym twardszym i bardziej odpowiedzialnym. Ja opowiedziałam mu jak to jest wychowywać się wśród facetów. Zawsze byłam ich małą siostrzyczką i nadal mnie tak traktują. Mike ma 38lat ,żonę i dwójkę dzieci Ricka i Amandę. Są słodkimi dzieciakami. John ma 35 lat, a jego żona ma na imię Hannah, mają śliczną córeczkę Karen. A mój kochany brat Aaron ma 32 lata i jest narzeczonym Sam. I długo już nie pożyje biedaczek. Mój tata ma na imię George i jest bardzo dobrym prawnikiem, ale ma już swoje lata ,więc teraz powinien odpoczywać. W naszym domu zawsze było dużo miłości, ale byłam jedyną kobietą i czasami było mi ciężko. Widziałam jak moi bracia traktują kobiety i zraziłam się tym do facetów. Teraz są już szczęśliwi w swoich związkach i cieszę się z tego. Moje szwagierki są cudowne i potrafią im dać popalić. Rozmawiało nam się dobrze bez kłótni i dogryzania. Myślałam ,że może teraz mi odpuści i mnie odwiezie, ale on oczywiście się nie zgodził. I po naszym porozumieniu, więc znowu byłam zła. Wróciliśmy do domu, bo zbierało się na burzę. Nick poszedł po drzewo do kominka, a ja już miałam plan. Skoro nie pomaga prośba, to może uda mi się inaczej. Gdy tylko wyszedł zamknęłam drzwi do domu na klucz i poszłam schować się za ścianę, aby mnie nie widział. Patrzyłam jak bierze drzewo i spogląda na niebo. Zaczynało już padać, więc szybko podbiegł o drzwi i chwycił klamkę

-Co do cholery? Emily otwórz drzwi!- śmiałam się z niego. Podeszłam do dużego okna i zapukałam, a gdy na mnie spojrzał miał minę, która mogłaby zabić.

-Otwórz te pieprzone drzwi Em! Przecież pada i zaraz będę cały mokry!

-Odwieziesz mnie do domu?- zmrużył oczy i zacisnął usta.

-Nie! Zapomnij o tym!

-Więc będziesz tam stał.- poszłam na fotel, wzięłam książkę i udawałam ,że czytam. Wyrzucił drewno i podszedł do okna.

-Em na litość boską otwórz drzwi! - tylko uśmiechałam się do siebie i nawet na niego nie spojrzałam.

-Jak cię dorwę to przysięgam ,że mnie popamiętasz!- podniosłam głowę i zobaczyłam jak krzyczy i wymachuję rękami. Był cały mory, bo deszcz padał teraz na całego.

-Ale mnie nie dorwiesz , bo nie wejdziesz! - zaczął stukać w szybę i się wydzierać. Było mi go trochę żal, ale zasłużył sobie za to, że mnie tu przetrzymuje.

- Ok ,tak chcesz się bawić, więc niech będzie.- podszedł do drzwi i już się nie odzywał.

Stał tam dobre 10 min i cały się trząsł. Myślałam że odpuści, ale ten uparciuch nie zrobił tego. Wstałam i mu się przyglądałam. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Na ten widok coś drgnęło w moim sercu. Poszłam otworzyć drzwi i kazałam mu wejść, ale on dalej stał w miejscu.

-Nick wejdź, bo się rozchorujesz!- nawet na mnie nie spojrzał.

-Teraz się o mnie martwisz? Przyjemnie czytało się książkę?- zrobiło mi się głupio i sama wyszłam na deszcz. Ja go uwielbiam i mi nie przeszkadza. Poszłam parę kroków, a on mi się przyglądał.

-Co ty wyprawiasz Em? Wracaj do środka!- usłyszałam za plecami i się uśmiechnęłam.

-Nie, jeśli ty nie masz zamiaru.- przyglądaliśmy się sobie i czułam,że jestem już cała mokra, ale jakoś dziwnie w środku byłam rozpalona pod jego spojrzeniem. Podszedł do mnie powoli i mnie pocałował.

-
Oddałam mu pocałunek z taką samą pasją. Po chwili wziął mnie na ręce i zaniósł do domku. Weszliśmy do sypialni i położył mnie delikatnie na łóżku. Wiedziałam ,że teraz nie chcę go powstrzymywać i zignorowałam wszystko. Całowaliśmy się i dotykaliśmy , aby się poznać.

-Em wiesz,że nie jesteś przygodą prawda? Nigdy nie będziesz!Jesteś tą jedyną!- usłyszałam jego słowa i zamknęłam oczy.

Pocałowałam go, aby przestał gadać, a chce tylko go czuć. Zdejmowaliśmy z siebie ubranie i czułam się najważniejsza przynajmniej w tym momencie. O konsekwencjach będę myśleć później. Kochaliśmy się długo i namiętnie. Jest doskonały pomyślałam po wszystkim. Przytulił mnie i pocałował delikatnie.

-Zakochałem się w Tobie Em. - wstrzymałam oddech i nie odezwała się. Podniósł się i spojrzał mi w oczy.

-Słyszysz? Kocham Cię jak wariat. Kocham twój uśmiech , dotyk , a nawet twój cięty język. - słuchając tego oraz patrząc mu w oczy zdałam sobie sprawę ,że też się w nim zakochałam , tylko bałam się zranienia. Strach sprawił, że broniłam się przed tym uczuciem.

-Em nie musisz nic mówić. Zrobię wszystko żebyś poczuła to samo do mnie.- powstrzymałam go, aby nic więcej nie mówił. Położyłam mu palec na ustach i pocałowałam. Patrząc mu w oczy wyszeptałam

-Nick ja też Cię kocham. - chyba był w szoku, bo zamrugał i zmarszczył brwi.

-Ale... ale jak to.... przecież mnie nie znosisz.- zaczęłam się śmiać na jego zdezorientowanie.

-Zdałam sobie sprawę ,że  się w tobie zakochała, ale bałam się tego uczucia. Obawiałam się, że mnie skrzywdzisz. Nie chciałam być twoim kolejnym nic nie znaczącym podbojem. Chciałam być kimś ważnym dla ciebie.- przytulił mnie i pocałował w usta.

-Jesteś najważniejsza. Kocham cię złośnico.

-Ja też Cie kocham AS.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro