Porwanie
Emily
Następnego dnia w pracy nie mogłam się na niczym skupić. W nocy prawie nie spałam i zastanawiałam się co mam zrobić. Jeśli on nie odpuści ,to nie wiem czy dam radę nadal trzymać go na dystans. Postanowiłam więc wyjechać wcześniej do taty i wszystko przemyśleć. Za tydzień święta i wszyscy się zjadą, a na razie będę miała tam spokój. Tomas był zdziwiony ,gdy poprosiłam o urlop, ale się zgodził. Prawie nigdy nie biorę wolnego, więc powiedział ,że mi się należy. Pomyślałam , że pojadę autobusem. To 2 godziny drogi, ale będę miała ciszę i spokój i trochę się zdrzemnę przy okazji. Zadzwoniłam do braci i powiedziałam im , że spotkamy się dopiero u taty. Życzyli mi szczęśliwej podróży. Spakowałam się i pojechałam na dworzec. Usiadłam wygodnie w autobusie przy oknie i zamknęłam oczy. Dlaczego musiał się zjawić i zamieszać mi w głowie? Było mi dobrze, gdy byłam sama. Jak może pociągać mnie taki AS? cały czas zadawałam sobie pytania. Usiadła obok mnie jakaś starsza pani i się do niej uśmiechnęłam.
-Dzień dobry.
-Witam kochana. Gdzie się wybierasz?- była bardzo miła
-Jadę do taty na święta.- autobus ruszył i trochę rozmawiałyśmy, a po chwili chyba zasnęłam.
Miałam w głowie jego twarz i uśmiech. Jego głos ,och zostaw mnie w spokoju.
Obudziłam się gdy autobus się zatrzymał, ale byliśmy gdzieś na autostradzie. Zapytałam mojej sąsiadki co się dzieje:
-Czemu stoimy?- wszyscy patrzyli zdziwieni , ja też zaglądałam do przodu, żeby się zorientować.
-Jakiś wariat zatrzymał autobus!- usłyszałam jak ktoś krzyczy.
Kierowca otworzył drzwi i zobaczyłam swój koszmar. O Mój Boże co on tu robi??? Szybko się schowałam głębiej w siedzenie licząc ,że mnie nie zauważy. Po chwili usłyszałam:
-Przepraszam,że państwa niepokoje, ale moja narzeczona jest w tym autobusie.- ŻE CO!!!!! on do reszty oszalał?
-To niech pan się pośpieszy!- odpowiedział kierowca.
Zaczął iść w moją stronę i nie miałam gdzie uciec. Gdy mnie zobaczył, szeroko się uśmiechnął kretyn jeden. Miałam ochotę go uderzyć ,ojj bardzo mocno, żeby zatrzeć ten jego zarozumiały uśmiech.
-Co ty wyprawiasz AS?- wycedziłam przez zęby.
-Och kochanie przepraszam ,że się spóźniłem i musiałaś jechać autobusem, ale już jestem i cię zabieram. - otwierałam i zamykałam usta ze zdumienia. Wzięłam głęboki oddech i się odezwałam:
-Zostaw mnie w spokoju kretynie!!
-Skarbie naprawdę mi przykro. Wszystko sobie wyjaśnimy na osobności. Nie przeszkadzajmy już innym. -rozejrzałam się po autobusie i słyszałam jak parę osób mówi:
- Idź dziewczyno, przecież on cię kocha. - akurat to bzdura. Policzyłam do 10 i ruszyłam do wyjścia. Gdy zabrałam swój bagaż , odwróciłam się do niego:
-Skąd wiedziałeś gdzie jestem?- nie patrzył mi w oczy tylko wziął mój bagaż i ruszył do samochodu. Autobus już odjechał, ale ja stałam w miejscu i czekałam aż odpowie
-Słyszysz? Kto ci powiedział? - krzyczałam i byłam zła. Podszedł do mnie powoli i mi się przyglądał.
-Tomas powiedział ,że wzięłaś wolne. Zadzwoniłem do...- przerwał i widziałam, że nie chce mi powiedzieć.
-Do kogo zadzwoniłeś AS???- nie ustępowałam.
-Do Aarona. - przyglądał mi się nadal, a ja próbowałam opanować złość, ale nie potrafiłam.
-Pieprzony dupek zabiję go , uduszę i....... -wzięłam oddech- Biedna Sam ,niestety będę musiała zrobić jej tą przykrość- mówiłam sama do siebie, nawet na niego nie patrząc.
-O czym mówisz? -zapytał zdziwiony, bo nie wiedział o co mi chodzi.
-Na pewno marzy o długiej sukni i welonie, ale niestety nie doczeka się tego , bo zamorduje jej narzeczonego. Będzie bardzo cierpiał.- uśmiechnęłam się na wizję mojego brata proszącego mnie o litość.
-Emily chodź do samochodu , bo zaczynasz mnie przerażać. Zawiozę Cię gdzie będziesz chciała.- wsiedliśmy i zapięłam pas.
-Zawieź mnie do mojego taty. Mieszka w Bristolu. - zamknęłam oczy i starałam się uspokoić.
-Możesz się zdrzemnąć , obudzę cię gdy dojedziemy.- postanowiłam go posłuchać i zebrać siły.
-Obudź się Emily- usłyszałam głos Nicka i otworzyłam oczy. Było ciemno i nie miałam pojęcia gdzie jestem. Rozejrzałam się i próbowałam się skoncentrować.
-Gdzie jesteśmy?
-Jesteś tam ,skąd nie można uciec.- powiedział zadowolony. Zacisnęłam usta i patrzyłam na tego zadowolonego z siebie dupka.
-Porwałeś mnie?! - nie mogłam uwierzyć ,że to się dzieje. Przecież miałam mieć spokojny tydzień z dala od niego.
-Oczywiście,że nie. Wsiadłaś do mojego samochodu z własnej woli.- wysiadł i zabrał nasze bagaże.
Nie potrafiłam się ruszyć byłam tak na niego wściekła. Przyglądałam się okolicy. Wszędzie były drzewa i nic poza tym. Pomału wysiadłam i zobaczyłam, że poszedł do domku. Ja stałam w miejscu i myślałam jak się skąd wydostać. Usłyszałam jak woła:
-Emily chodź do domu, jest zimno.- niedoczekanie Twoje AS . Odeszłam parę kroków i nadal nic nie mówiłam. To wszystko to zły sen i zaraz się obudzę myślałam.
-Liczę do 10 i jeśli nie przyjdziesz to zamykam drzwi i zostaniesz sama na zewnątrz.- wszedł do środka.
-Pieprz się AS!!! Nie wejdę tam! - wrzasnęłam i nadal stałam w miejscu. Zaczynało mi się robić zimno, ale nie ustąpię. Usłyszałam jak krzyczy:
-10...9........8......7- Boże pomóż mi prosiłam.
-6...... 5.....4.....- usłyszałam jakieś zwierzęta. O nie to chyba nie wilki... albo niedźwiedzie???
-3.....2....- odwróciłam się i zaczęłam biec w stronę domu ile sił. Wpadłam i usłyszałam jak mówi:
-1 skarbie. - zamknął za mną drzwi.
-Odwieź mnie do domu Nick, proszę. - przecież nie może być aż tak okrutny.
Ale on mnie zlekceważył i poszedł rozpalać w kominku. Gdy ukucnął zobaczyłam telefon w jego tylnej kieszeni. Podeszłam cicho i mu go zabrałam. Odwrócił się i mi się przyglądał z uśmiechem.
-Zadzwonię na policje i cie aresztują za porwanie!- wykrzyczałam i zaczęłam wybierać numer tylko ,że nie miałam zasięgu. Chodziłam po całym domu, ale to na nic.
-Mówiłem, że skąd nie możesz uciec.
Krzyczałam sfrustrowana, bo nie miałam pomysłu co dalej zrobić. Pobiegłam przez domek i znalazłam sypialnie. Zamknęłam się w niej i usiadłam na łóżko. Co mam zrobić? Siedziałam tam jakiś czas i robiło mi się strasznie zimno. Rozejrzałam się wokoło i dotarło do mnie, że tu jest tylko jedno łóżko. On chyba..... chyba nie myśli.....szybko otworzyłam drzwi i go znalazłam.
-As, tu jest tylko jedno łóżko! Boże dlaczego mnie tu przywiozłeś? Chcesz mnie wykorzystać?- cała się trzęsłam z zimna i zdenerwowania.
-Emily zabrałem cię tu, żeby ci udowodnić jak mi na tobie zależy oraz jaki jestem naprawdę.- podeszłam do kominka i usiadłam. Ukucnął obok mnie i dotknął policzka, ale go odepchnęłam.
-Nie dotykaj mnie! Nie wiem jak to zrobisz, ale nie masz prawa się do mnie zbliżać. Nawet jeśli będę musiała spać z tobą w jednym łóżku. - westchnął i poszedł do kuchni. Widziałam ,że robi kolacje, ale ja siedziałam dalej i się rozgrzewałam. Usłyszałam jak mówi cicho;
-Nie dotknę cię jeśli nie będziesz chciała, ale będę spał obok ciebie. Nie skrzywdzę cie i proszę tylko, abyś mi zaufa i poznała.- patrzyłam na niego i poczułam coś w środku.
Jego oczy były tak smutne jakbym to ja robiła mu krzywdę. Nie chciałam tego. Podeszłam do stołu i wzięłam herbatę oraz kanapkę. Bez słowa zjadłam i wyszłam do pokoju. Byłam tym wszystkim tak zmęczona,że szybko wyjęłam szczoteczkę z walizki , zrobiłam wieczorną toaletę i położyłam się spać. Nie mogłam zasnąć jednak i tylko leżałam. Chwilę później usłyszałam jak wchodzi, ale udawałam ,że śpię. Poszedł do łazienki, a gdy wrócił położył się obok mnie. Wstrzymała oddech. Pewnie myślał , że zasnęłam bo przysunął się do mnie i przytulił.
-Wybacz mi skarbie. Jesteś zbyt uparta, abym postępował z tobą rozsądnie.- nic się nie odezwałam, ale też nie odsunęłam. Było mi ciepło i bardzo przyjemnie. Ale na rano już miałam plan jak skąd uciec, tylko muszę wstać przed nim.
-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro