Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Porwanie


Emily


Następnego dnia w pracy nie mogłam się na niczym skupić. W nocy prawie nie spałam i zastanawiałam się co mam zrobić. Jeśli on nie odpuści ,to nie wiem czy dam radę nadal trzymać go na dystans. Postanowiłam więc wyjechać wcześniej do taty i wszystko przemyśleć. Za tydzień święta i wszyscy się zjadą, a na razie będę miała tam spokój. Tomas był zdziwiony ,gdy poprosiłam o urlop, ale się zgodził. Prawie nigdy nie biorę wolnego, więc powiedział ,że mi się należy.  Pomyślałam , że pojadę autobusem. To 2 godziny drogi, ale będę miała ciszę i spokój i trochę się zdrzemnę przy okazji. Zadzwoniłam do braci i powiedziałam im , że spotkamy się dopiero u taty. Życzyli mi szczęśliwej podróży.  Spakowałam się i pojechałam na dworzec. Usiadłam wygodnie w autobusie przy oknie i zamknęłam oczy. Dlaczego musiał się zjawić i zamieszać mi w głowie? Było mi dobrze, gdy byłam sama. Jak może pociągać mnie taki AS?  cały czas zadawałam sobie pytania. Usiadła obok mnie jakaś starsza pani i się do niej uśmiechnęłam.

-Dzień dobry.

-Witam kochana. Gdzie się wybierasz?-  była bardzo miła

-Jadę do taty na święta.- autobus ruszył i trochę rozmawiałyśmy, a po chwili chyba zasnęłam.

Miałam w głowie jego twarz i uśmiech. Jego głos ,och zostaw mnie w spokoju. 

Obudziłam się gdy autobus się zatrzymał, ale byliśmy gdzieś na autostradzie. Zapytałam mojej sąsiadki co się dzieje:

-Czemu stoimy?- wszyscy patrzyli zdziwieni , ja też zaglądałam do przodu, żeby się zorientować.

-Jakiś wariat zatrzymał autobus!- usłyszałam jak ktoś krzyczy.

Kierowca otworzył drzwi i zobaczyłam swój koszmar. O Mój Boże co on tu robi??? Szybko się schowałam głębiej w siedzenie licząc ,że mnie nie zauważy. Po chwili usłyszałam:

-Przepraszam,że państwa niepokoje, ale moja narzeczona jest w tym autobusie.-   ŻE CO!!!!! on do reszty oszalał?

-To niech pan się pośpieszy!- odpowiedział kierowca.

Zaczął iść w moją stronę i nie miałam gdzie uciec. Gdy mnie zobaczył, szeroko się uśmiechnął kretyn jeden. Miałam ochotę go uderzyć ,ojj bardzo mocno, żeby zatrzeć ten jego zarozumiały uśmiech.

-Co ty wyprawiasz AS?- wycedziłam przez zęby.

-Och kochanie przepraszam ,że się spóźniłem i musiałaś jechać autobusem, ale już jestem i cię zabieram. - otwierałam i zamykałam usta ze zdumienia. Wzięłam głęboki oddech i się odezwałam:

-Zostaw mnie w spokoju kretynie!!

-Skarbie naprawdę mi przykro. Wszystko sobie wyjaśnimy na osobności. Nie przeszkadzajmy już innym. -rozejrzałam się po autobusie i słyszałam jak parę osób mówi:

- Idź dziewczyno, przecież on cię kocha. - akurat to bzdura. Policzyłam do 10 i ruszyłam do wyjścia. Gdy zabrałam swój bagaż , odwróciłam się do niego:

-Skąd wiedziałeś gdzie jestem?- nie patrzył mi w oczy tylko wziął mój bagaż i ruszył do samochodu. Autobus już odjechał, ale ja stałam w miejscu i czekałam aż odpowie

-Słyszysz? Kto ci powiedział? - krzyczałam i byłam zła. Podszedł do mnie powoli i mi się przyglądał.

-Tomas powiedział ,że wzięłaś wolne. Zadzwoniłem do...- przerwał i widziałam, że nie chce mi powiedzieć.

-Do kogo zadzwoniłeś AS???- nie ustępowałam.

-Do Aarona. - przyglądał mi się nadal, a ja próbowałam  opanować złość, ale nie potrafiłam.

-Pieprzony dupek zabiję go , uduszę i....... -wzięłam oddech- Biedna Sam ,niestety będę musiała zrobić jej tą przykrość- mówiłam sama do siebie, nawet na niego nie patrząc.

-O czym mówisz? -zapytał zdziwiony, bo nie wiedział o co mi chodzi.

-Na pewno marzy o długiej sukni i welonie, ale niestety nie doczeka się tego , bo zamorduje jej narzeczonego. Będzie bardzo cierpiał.- uśmiechnęłam się na wizję mojego brata proszącego mnie o litość.

-Emily chodź do samochodu , bo zaczynasz mnie przerażać. Zawiozę Cię gdzie będziesz chciała.- wsiedliśmy i zapięłam pas.

-Zawieź mnie do mojego taty. Mieszka w Bristolu. - zamknęłam oczy i starałam się uspokoić.

-Możesz się zdrzemnąć , obudzę cię gdy dojedziemy.- postanowiłam go posłuchać i zebrać siły.


-Obudź się Emily- usłyszałam głos Nicka i otworzyłam oczy. Było ciemno i nie miałam pojęcia gdzie jestem. Rozejrzałam się i próbowałam się skoncentrować.

-Gdzie jesteśmy?

-Jesteś tam ,skąd nie można uciec.- powiedział zadowolony. Zacisnęłam usta i patrzyłam na tego zadowolonego z siebie dupka.

-Porwałeś mnie?! - nie mogłam uwierzyć ,że to  się dzieje. Przecież miałam mieć spokojny tydzień z dala od niego.

-Oczywiście,że nie. Wsiadłaś do mojego samochodu z własnej woli.- wysiadł i zabrał nasze bagaże.

Nie potrafiłam się ruszyć byłam tak na niego wściekła. Przyglądałam się okolicy. Wszędzie były drzewa i nic poza tym. Pomału wysiadłam i zobaczyłam, że poszedł do domku. Ja stałam w miejscu i myślałam jak się skąd wydostać. Usłyszałam jak woła:

-Emily chodź do domu, jest zimno.- niedoczekanie Twoje AS . Odeszłam parę kroków i nadal nic nie mówiłam. To wszystko to zły sen i zaraz się obudzę myślałam.

-Liczę do 10 i jeśli nie przyjdziesz to zamykam drzwi i zostaniesz sama na zewnątrz.- wszedł do środka.

-Pieprz się AS!!! Nie wejdę tam! - wrzasnęłam i nadal stałam w miejscu. Zaczynało mi się robić zimno, ale nie ustąpię. Usłyszałam jak krzyczy:

-10...9........8......7- Boże pomóż mi prosiłam.

-6...... 5.....4.....- usłyszałam jakieś zwierzęta. O nie to chyba nie wilki... albo niedźwiedzie???

-3.....2....- odwróciłam się i zaczęłam biec w stronę domu ile sił. Wpadłam i usłyszałam jak mówi:

-1 skarbie. - zamknął za mną drzwi.

-Odwieź mnie do domu Nick, proszę. -  przecież nie może być aż tak okrutny.

Ale on mnie zlekceważył  i poszedł rozpalać w kominku. Gdy ukucnął zobaczyłam telefon w jego tylnej kieszeni. Podeszłam cicho i mu go zabrałam. Odwrócił się i mi się przyglądał z uśmiechem.

-Zadzwonię na policje i cie aresztują za porwanie!- wykrzyczałam i zaczęłam wybierać numer tylko ,że nie miałam zasięgu. Chodziłam po całym domu, ale to na nic.

-Mówiłem, że skąd nie możesz uciec.

Krzyczałam sfrustrowana, bo nie miałam pomysłu co dalej zrobić. Pobiegłam przez domek i znalazłam sypialnie. Zamknęłam się w niej i usiadłam na łóżko. Co mam zrobić? Siedziałam tam jakiś czas i robiło mi się strasznie zimno. Rozejrzałam się wokoło i dotarło do mnie, że tu jest tylko jedno łóżko. On chyba..... chyba nie myśli.....szybko otworzyłam drzwi i go znalazłam.

-As, tu jest tylko jedno łóżko! Boże dlaczego mnie tu przywiozłeś? Chcesz mnie wykorzystać?- cała się trzęsłam z zimna i zdenerwowania.

-Emily zabrałem cię tu, żeby ci udowodnić jak mi na tobie zależy oraz jaki jestem naprawdę.- podeszłam do kominka i usiadłam. Ukucnął obok mnie i dotknął policzka, ale go odepchnęłam.

-Nie dotykaj mnie! Nie wiem jak to zrobisz, ale nie masz prawa się do mnie zbliżać. Nawet jeśli będę musiała spać z tobą w jednym łóżku. - westchnął i poszedł do kuchni. Widziałam ,że robi kolacje, ale ja siedziałam dalej i się rozgrzewałam. Usłyszałam jak mówi cicho;

-Nie dotknę cię jeśli nie będziesz chciała, ale będę spał obok ciebie. Nie skrzywdzę cie i proszę tylko, abyś mi zaufa i poznała.- patrzyłam na niego i poczułam coś w środku.

Jego oczy były tak smutne jakbym to ja robiła mu krzywdę. Nie chciałam tego. Podeszłam do stołu i wzięłam herbatę oraz kanapkę. Bez słowa zjadłam i wyszłam do pokoju. Byłam tym wszystkim tak zmęczona,że szybko wyjęłam szczoteczkę z walizki , zrobiłam wieczorną toaletę i położyłam się spać. Nie mogłam zasnąć jednak i tylko leżałam. Chwilę później usłyszałam jak wchodzi, ale udawałam ,że śpię. Poszedł do łazienki, a gdy wrócił położył się obok mnie. Wstrzymała oddech. Pewnie myślał , że zasnęłam bo przysunął się do mnie i przytulił.

-Wybacz mi skarbie. Jesteś zbyt uparta, abym postępował z tobą rozsądnie.- nic się nie odezwałam, ale też nie odsunęłam. Było mi ciepło i bardzo przyjemnie. Ale na rano już miałam plan jak skąd uciec, tylko muszę wstać przed nim.

-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro