Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Błagam nie!

Emily


-Brian......- wyszeptałam i zrobiłam kilka kroków do tyłu.

Stał ubrany w czarny garnitur i białą koszulę. Jak zawsze pewny siebie i uśmiechnięty. Odwróciłam się i spojrzałam na Jasona. Nie odrywał wzroku od Briana i złapał mnie za rękę , a później pociągnął za siebie. Stałam schowana za jego plecami i trzęsłam się ze strachu.

-Widzę, że masz kolejnego rycerze, który chce Cię obronić. - zaśmiał się do nas.

Podszedł do niego jakiś napakowany olbrzym i powiedział coś cicho. Spojrzał na mnie i pokręcił głową. Byłam pewna, że mówi o mnie i zaczęłam się coraz bardziej bać.

-Proszę, proszę kto by pomyślał. Słodka Emily zrobiła awanturę w klubie. - powiedział, a ja nadal  milczałam.

-Twój chłoptaś znalazł sobie nową dziewczynę? Nie martw się zaopiekuję się Tobą. - usłyszałam i już chciałam pobiec do klubu , ale dwóch facetów zagrodziło mi drogę.

-Zostaw nas w spokoju Brian! Jesteś chory! - krzyczałam i poczułam mocne szarpnięcie.

Jeden z jego ludzi chwycił mnie za ramiona i zaczął prowadzić do samochodu. Krzyczałam i kopałam, ale to na nic. Zauważyłam, że dwóch innych złapało Jasona i wpakowali do innego samochodu.

-Jeśli coś mu się stanie........- krzyknęła w stronę Briana, ale ten mi przerwał

-Zamknij się!- usiadł obok kierowcy i ruszyliśmy.

-Gdzie nas zabierasz?- zapytałam i rozglądałam się, gdzie jedziemy.

-Tam, gdzie nikt was nie znajdzie.- usłyszałam i zamarłam.

Byłam przerażona tym co mnie czeka. Brian jest nieobliczalny i jeśli zechce mnie skrzywdzić, to nie zawaha się przed tym. Starałam się zapamiętać każdy szczegół, który mijaliśmy. Była noc, ale światła sklepów świeciły się wyraźnie.

-Jak to możliwe, że jesteś na wolności? Powinieneś gnić w więzieniu!- powiedziałam po chwili milczenia.

-Mam swoje sposoby. Czasami pieniądze działają cuda, a ja ich mam pod dostatkiem. -odpowiedział i obejrzał się do dołu.

Przyglądał się mi dłuższy czas i uśmiechał, a ja miałam ochotę zmyć mu ten uśmiech z twarzy. Całą swoją złość musiałam skupić na walce z nim. Jeśli chce to przetrwać to muszę mieć siłę, aby nie pozwolić mu się skrzywdzić.

Około godzinę później zatrzymaliśmy się na jakimś pustkowiu. Nie znałam tej okolicy i już wiedziałam, że będzie ciężko stąd uciec. Za nami podjechał drugi samochód i wyciągnięto z niego Jasona. Rozejrzał się , a następnie skupił wzrok na mnie.

-Emily, nie skrzywdzili Cię?- zapytał, a ja chciałam do niego podejść, ale nie pozwolono mi.

-Tak. Nic mi nie jest. - krzyknęłam

-Dobra gołąbeczki czas na zabawę. -usłyszałam Briana, który skierował się do domu.

Wszędzie dookoła był las i cisza. Domek był cały z drewna i miał duży taras. Wyglądał na przytulny, tylko że ja nie mogłam się tu czuć bezpieczna.

Weszliśmy do środka i zauważyłam piękny kominek w salonie. Jeden z ludzi Brian właśnie w nim rozpalał,  a on sam stał na środku i czekał na nas. Zdjął już marynarkę i nalał sobie alkohol do szklaneczki.

-Jak mi tego brakowało. - mówił sam do siebie i usiadł w fotelu.

Pokazał mi abym usiadła na kanapie i zrobiłam to powoli. Chciałam się dowiedzieć jakie ma plany? Co zamierza z nami zrobić?

-Czego chcesz Brian?- zapytałam spokojnie.

Przyglądał mi się w milczeniu i poczułam się nieswojo. Jason usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę. Uścisnęłam ją i czekałam na to co usłyszymy.

-Spędzimy miło czas w swoim gronie. Wyszedłem za kaucją, ale niedługo czeka mnie proces. - powiedział spokojnie.

Zaciskałam nerwowo ręce, bo nie wyobrażam sobie przebywać z nim kilka dni. Musimy z Jasonem stąd uciec. Trzeba poczekać na odpowiedni moment i go wykorzystać.

-Aaron i Nick nas znajdą. Wiesz o tym prawda?- zapytałam i zobaczyłam grymas na jego twarzy.

-Owszem zdaję sobie sprawę, ze Hoult będzie Cię szukał. Ja tu na niego zaczekam. - zaśmiał się i wypił resztę whisky.

-Szefie wszystko sprawdziłem i jest w porządku. - usłyszałam głos za sobą i zobaczyłam, że należy do olbrzyma  z samochodu.

-Dobrze. Muszę odpocząć. Emily, nie rób głupstw ,a nic się nikomu nie stanie. - zwrócił się do mnie i wyszedł.

Spojrzeliśmy na siebie z Jasonem i odetchnęłam. Zauważyłam, że pilnuję nas jeden z jego ludzi. Wysoki i wysportowany brunet, który siedział przy stolę i zerkał na nas.

-Nie martw się. Mam przy sobie broń i nie pozwolę ,żeby coś Ci się stało. - wyszeptał, a ja uśmiechnęłam się do niego.

-Nic się nie stanie. Nam obojgu. - powiedziałam cicho.

Przytulił mnie do siebie i położyliśmy się na kanapie. Nie mieliśmy na razie szans na ucieczkę, więc postanowiliśmy odpocząć. Cały czas się budziłam, ale Jason mnie uspokajał i zasypiałam ponownie. Rano obudził mnie hałas i gdy usiadłam zobaczyłam Briana w kuchni. Rozmawiał przez telefon i krzyczał na kogoś. Z tego co zrozumiałam to była jego mama. Nie wiedziałam czy wie o tym co wyprawia jej syn. A może była jego wspólniczką. W końcu to ona namówiła mnie, abym poszła do niego i wtedy się wszystko zaczęło.

-Wstałaś. - powiedział, gdy mnie zauważył.

-Jak widać.- burknęłam i odwróciłam wzrok.

Usiadł na fotel i wtedy obudził się Jason. Podniósł się szybko i sprawdził czy ze mną wszystko dobrze. Zapewniłam go, że tak i czekałam co zrobi Brian.

-Jesteście głodni?- zapytał i uśmiechnął się.

Wyglądał teraz jak chłopak, którego poznałam. Miły, spokojny i troskliwy, ale tak naprawdę był chorym psychopatą. Nie mogłam przewidzieć co zamierza zrobić i nie ufałam mu wcale.

-Nie. Wypuść nas! Zgnijesz resztę życia w więzieniu za to wszystko. Nie szkoda Ci Twojej matki? Widać, że Cię kocha.- powiedziałam , a on zgromił mnie wzrokiem.

-Nic nie wiesz , więc się zamknij!- krzyknął i wstał nalać sobie alkohol.

-Nienawidzę Cię! Żałuję, że kiedykolwiek Ci ufałam. Jesteś chorym skurwielem!- mówiłam i widziałam jak się wkurzył.

Poczułam uderzenie w twarz. Złapałam się za policzek i szybko się odsunęłam. Jason mnie przytulił, a ja nie odrywałam wzroku od Briana. Oddychał ciężko i zaciskał pięści.

-Nie prowokuj mnie Emily. Źle się to dla Ciebie skończy.- powiedział i wyszedł do kuchni.

Gdyby nie było tu jego ochroniarzy to nie darowałabym mu tego. Nikt nigdy mnie nie uderzył, a już nie spodziewałabym się aby zrobił to mężczyzna.

-Pieprzony tchórz. Damski bokser. - mówiłam sama do siebie i próbowałam opanować złość.

-Emily uspokój się. Wyciągnę nas stąd. Wygląda na to, że on nie wie, że jestem policjantem.- wyszeptał i spojrzałam na niego.

-Więc go zastrzel i uciekniemy. - powiedziałam i miałam nadziej, że niedługo się stąd wydostaniemy.

-Ma zbyt wielu ludzi. Nie wyjdziemy stąd żywi jeśli dowie się , że mam broń. - odpowiedział i przytaknęłam.

Zauważyłam, że razem z nim przyjechało pięciu jego ludzi i nie mielibyśmy szans z nimi. Trzeba poczekać na odpowiedni moment. Wysoki brunet postawił nam jedzenie na stoliku i wyszedł do kuchni. Nie miałam zamiaru niczego jeść, bo nie wiadomo czego do tego dodał.

Dwie godziny później zobaczyłam, że wyszli na zewnątrz i rozmawiają. Brian coś im tłumaczył i rozeszli się wokół domu. Musiałam iść do toalety, więc zapytałam bruneta o drogę. Zaprowadził mnie i czekał przy drzwiach.

-Za grosz prywatności. Niby jak mam stąd uciec bez Jasona?- gadałam sama do siebie i spojrzałam w lustro.

Włosy miałam potargane, a makijaż zupełnie rozmazany od płaczu. W tej sukience było mi niewygodnie i najchętniej wzięłabym prysznic i się przebrała. Usłyszałam głos Briana za drzwiami i chwilę później wszedł bez pukania.

-Wynoś się! Co Ty sobie wyobrażasz?!- krzyknęłam i bałam się z nim zostać sama.

-Nic Ci nie zrobię złotko. Przyniosłem ubranie na zmianę i kosmetyki. Musisz ładnie wyglądać. - powiedział i położył wszystko na szafkę.

-Co się nagle taki miły zrobiłeś? Nie nabiorę się na to.- odpowiedziałam i spojrzałam mu w oczy.

Uśmiechnął się tym swoim dawnym uśmiechem z dołeczkami i musiałam zamknąć oczy na chwilę, aby zebrać myśli.

-Jak zawsze pełna temperamentu. Uwielbiałem to w Tobie. - usłyszałam i szybko na niego spojrzałam. Staliśmy tak w milczeniu jakiś czas, aż odwrócił się i wyszedł.

Zamknęłam drzwi na zamek i pochyliłam się nad umywalką. Obmyłam twarz zimną wodą i oddychałam głęboko. Postanowiłam się szybko odświeżyć , a potem przebrać. Zobaczyłam, że przyniósł mi luźną koszulkę i jeansy. Będą wygodniejsze w razie ucieczki niż sukienka. Zmyłam cały makijaż , ale nie nałożyłam nowego. Wyszłam i usiadłam obok Jasona, który dalej był na kanapie.

-Zjedz coś Emily. Musisz mieć siły. - powiedział i podał mi kanapki.

Wzięłam jedną i powoli zaczęłam jeść. Widziałam jak Brian nam się przygląda i uśmiecha. Myśli, że wygrał i zacznę się go słuchać. Nigdy w życiu do tego nie dojdzie. 

Cały dzień spędziliśmy w domku. Wieczorem Brian przyniósł mi sukienkę i kazał się przebrać. Stał i czekał, aż to zrobię.

-Nie! Odczep się rozumiesz?! Wypchaj się tą szmatką!- krzyczałam, a on zacisnął usta i widziałam w jego oczach złość.

-Ostrzegałem Cię. - wycedził przez zęby.

-Idź do diabła psycholu!- powiedziałam patrząc mu w oczy.

-Sama tego chciałaś. Tak też mi się podobasz. - usłyszałam i pociągnął mnie za ramię.

Zesztywniałam, bo nie wiedziałam co zamierza. Popchnął mnie w stronę schodów i kazał iść na górę. Szarpałam się z nim , a Jason próbował mi pomóc. Dwóch z ludzi Briana trzymało go i nie pozwolili mu na to.

-Co chcesz zrobić?- pytałam i byłam przerażona.

Wepchnął mnie do sypialni na górze i zobaczyła  wielkie łóżko na środku pokoju. Za zewnątrz było już ciemno i jedyne światło dawał księżyc.

-Wiesz od jak dawna nie miałem kobiety? Teraz mam Ciebie i zabawimy się. - zaśmiał się i zaczął odpinać koszulę.

-Nie! Błagam nie! Nie zbliżaj się do mnie! Jason pomóż mi!- krzyczałam i odsunęłam się szybko jak najdalej.

Nadal się śmiał i nie przestawał rozbierać. Zaczęłam płakać i błagać go, aby tego nie robił. On nie może mi tego zrobić!

-Słodka Emily. Przecież tego chcesz.- powiedział i podszedł do mnie.

-Brian nie! Zostaw mnie! Błagam nie krzywdź mnie!

-To będzie przyjemność.- wyszeptał i podszedł blisko.

Podniósł mnie i rzucił na łóżko. Rozglądałam się czy nie ma czegoś pod ręką, abym miałam czym się obronić. Modliłam się , aby to był tylko koszmar. Poczułam jego ręce na nogach i przesuwał je coraz wyżej.

-Rozluźnij się. Będzie miło. - powiedział i uśmiechał się.

-Nienawidzę Cię! Nick Cię za to zabiję! - krzyknęłam i zaczęłam go kopać.

Przygniótł mnie swoim ciałem i przytrzymał ręce nad moją głową. Spojrzał mi w oczy  i widziałam pożądanie w jego oczach. Wyczułam też je na swoim brzuchu. Widziałam, że nic mi nie pomoże i spełni się mój koszmar. Pocałował mnie, ale go ugryzłam. Zaśmiał się tylko i dalej mnie dotykał.


Usłyszałam strzały na dole........... Brian zesztywniał i spojrzał na mnie.................


 

Jak podoba się rozdział? Kto strzelał na dole i czy Emily wyjdzie z tego cało? Czy Brian ją skrzywdzi?

Dziękuje za tak dużo miłych komentarzy :) :) Pozdrawiam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro