XIII. Bliżej
Kolejne dni mijały szybko i nieubłaganie zbliżał się Puchar Świata w Zakopanym. Kamil i Piotrek stwierdzili, że obowiązkowo muszę być z nimi podczas tego weekendu. Pojawiałem się na wszystkich treningach i seriach próbnych. Miałem ogromną ochotę wziąć narty i samemu skoczyć, ale wiedziałem, że to nierealne. A raczej tak mi się wydawało. W piątkowy poranek, tuż przed kwalifikacjami, dowiedziałem się, że wystartuję jako przedskoczek. Po raz kolejny trener udowodnił mi, że nie ma rzeczy niemożliwych.
- Zazdroszczę ci - powiedział Gregor, który był przy rozmowie ze Stefanem Horngaherem. - Tęsknię za skokami, rywalizacją, za tymi cholernie niewygodnymi butami i wiecznie gubiącymi się sznurówkami. Za hałasem w szatni, za presją i adrenaliną przed każdym skokiem. Nie wspominając już o rywalizacji...
Spojrzałem na niego. Miał na sobie gruby, szary sweter i przetarte na jednym udzie dżinsy, włosy były starannie ułożone, mężczyzna doprowadził (jak zwykle) swój wizerunek do perfekcji, jednak wszystko zdradzała jego twarz. Codziennie zasłaniał się kurtyną uśmiechu, teraz jednak na jego obliczu pojawił się okropny grymas. Jego wewnętrzne cierpienie wypłynęło.
Byliśmy tylko we dwóch, w hotelu, gdzie mieszkały kadry: Polski, Austrii i Norwegii. Korytarz przy recepcji, gdzie czekaliśmy na innych był pusty. Milczenie, które zapanowało po jego słowach sprawiło, że poczułem się nie zręcznie. Boleśnie uświadomiło mi, że go nie znałem. Stał przede mną tak naprawdę obcy facet, który mógł być w moim poprzednim życiu nawet przyjacielem, jednak teraz nie wiedziałem o nim nic, co powinno się wiedzieć o osobie bliskiej. Zabolało. Kolejny fragment życia z amnezją był nie do zniesienia, bo to odkrycie nie dotyczyło przecież tylko Grzegora, ale także Kamila, Piotrka, Ewy, pani Zofii, Adasia czy nawet Jagody. Wiedziałem o nich tylko tyle, co sami byli gotowi mi pokazać.
- Nie będę ci mówić, że wszystko będzie dobrze, bo sam nie lubię, gdy ktoś mnie okłamuję - zacząłem, a on uśmiechnął się kpiąco. Nie obeszło mnie to za bardzo. Nigdy nie byłem dobry w pocieszaniu innych. - Mam jednak małą propozycję nie do odrzucenia. Ty zabierzesz mnie do brata i opowiesz że szczegółami o sobie, a ja postaram się zrobić wszystko, abyś wrócił do skakania.
- Mówiłem ci, mogę skakać, ale nie tak często jak kiedyś...
- Czyli prawie nigdy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem cię na jakimkolwiek konkursie.
- Zważywszy, że twoja pamięć ogranicza się do sześciu miesięcy wstecz, to chyba... - urwał i spojrzał na mnie, jakby sprawdzał czy trochę nie przesadził. Obydwaj byliśmy twardymi typami zawodników, pozbawionymi wewnętrznych hamulców, jeżeli chodziło o powiedzenie czegoś szczerze. Dlatego kiwnąłem tylko głową, że wszystko w porządku.
- Masz rację, nie skaczę od Raw Air zeszłego roku, Igrzyska były dla mnie katastrofą, trener od głupiego upadku na treningu nie dopuszcza mnie do skoków, na narty mogę popatrzeć z daleka... - potok słów wylał się z jego ust. Poprawił włosy. Wstał. - Zrób, że będę mógł oddać jeden skok, a obiecuję, że odwiedzimy twojego brata jeszcze dzisiaj.
- Jako przedskoczek mam oddać dzisiaj dwie próby. Zastąpisz mnie na jednej z nich - odpowiedziałem. Spojrzałem w jego zimne oczy. On jest zdeterminowany, aby wrócić do skoków, ja do życia.
- Kiedy? - Gregor stał się podekscytowany. Był zdeterminowany, aby skoczyć, ja, aby spotkać się z bratem.
- Jutro. Wjedziemy na górę razem. Dam ci swój kask i kombinezon. Ty usiądziesz na belce przed serią próbną.
- Jesteś niższy - unosi brew.
- Nikt, jako przed skoczka nie będzie się ciebie czepiał.
- Wyglądamy zupełnie inaczej.
- Skakać pierwszy i tak będzie któryś z młodszych skoczków. Dasz mu autograf i po sprawie.
- Jeżeli co pójdzie nie tak będziesz miał problemy - powiedział i to był pierwszy poważny argument przeciw. Zastygłem na chwilę w bezruchu.
- Kto nie ryzykuje nie pije szampana - odpowiedziałem po chwili.
- Pewnie - uśmiechnął się, a w jego oczach pojawiły się ogniki. - Napijemy się po powrocie. Teraz wskakuj do auta. Z przyjemnością poznam twojego brata.
***
- Kubuś - stanąłem przed starszym bratem. Zawsze mieliśmy dobre relacje, dlatego liczyłem, że mi pomoże.
- Zakochałeś się? - zapytał z radością i przytulił mnie mocno, zacząłem się zastanawiać czy nasze relacje zaraz się nie zmienią.
- Nie... - miałem dziewięć lat. I zaczynałem bać się własnego brata. - Mam taką koleżankę...
- Od tego się zaczyna - odpowiedział mój jakże doświadczony, dziesięcioletni brat.
- Ona zaprosiła mnie na swoje urodziny - kontynuowałem. - Nie mam w co się ubrać. Tam będą jej koleżanki i koledzy z Warszawy... nie chcę źle wypaść.
- No nie wierzę - zaśmiał się i rozczochrał mi włosy. - A jak ona ma na imię, kiedy ją poznam?
- Jagódka jest u mnie w pokoju - wymamrotałem.
Kuba na mnie nie czekał tylko pognał na górę. Podążyłem za nim.
- Jestem Jakub Kot, twój przyszły szwagier - jak zwykle uroczy i taktowany przytulił zaskoczoną Jagę.
- Jagoda - mruknęła wystraszona i spojrzała na mnie zaskoczona.
- Ładna - ucieszył się chłopak. - Jaki masz gust, Jagódko?
***
Jechaliśmy dosyć szybko. Wolałem nie pytać się, skąd wie, gdzie mój brat jest. Nie chciałem tego zepsuć. Nigdy aż tak się nie denerwowałem. Wiedziałem tylko, że chłopak jest nieprzytomny, nie przebudził się ani razu od wypadku.
Kolejnym problemem było to, że mogłem spotkać rodziców. Mamy się nie obawiałem, ale skoro ojciec przez pół roku nawet się mną nie zainteresował, był to jasny sygnał, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Proszę bardzo. Napraszać się nie będę. I tak by to nic nie dało. Obydwaj byliśmy zbyt uparci.
***
Zasnąłem w trakcie podróży. Obudziło mnie delikatnie szarpnięcie w ramię. Nade mną pochylony stał Gregor.
- Chodź szybko - uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę rękę.
Wstałem i poszedłem za nim. W progu powitała nas i poprowadziła przez ciąg białych korytarzy. Szliśmy w milczeniu. Moje serce waliło jak oszalałe. Bałem się, że ktoś to usłyszy. Lękałem się. Nie wiedziałem, jak na to zareaguje mój organizm.
Jakub był w sali sam. Było ciemno i cicho. Szybko podszedłem do jego łóżka. Chwyciłem za jego dłoń i dopiero wtedy spojrzałem w jego twarz. Była trupio blada i wręcz przeraźliwie nieruchoma. Poczułem łzy w oczach.
Czułem, że to moja wina. Nie wiedziałem dlaczego, ale byłem tego pewien. W mojej głowie kołatało się miliard myśli. Przypływały ciągle nowe uczucia emocje. W głębi pamięci słyszałem jakieś głosy, krzyki. Wrócił nawet jakiś zapach, pamiętałem jak się dusiłem. Wrócił strach, ale przed utratą. Upadałem. Gregor złapał mnie, ale ja byłem bezwładny. Nie wiedziałem co się dzieje.
- Maciek - usłyszałem znajomy kobiecy głos. Potem ją zobaczyłem. Ładną, drobną blondynkę.
- Asia - szepnąłem. To imię. Pojawiło się nagle. Nigdy wcześniej obraz tej kobiety nie pojawiał się w mojej głowie. A przecież musiał. Była to... Żona mojego brata. Mieli dziecko. Byliśmy rodziną, dlaczego wcześniej nie próbowali się ze mną skontaktować.
- Pamiętasz mnie? - przymrużyłem oczy. Podeszła do mnie. Położyła dłoń na moim policzku. W jej oczach również zalśniły łzy. - Przepraszam.
- Za co?
- Ty naprawdę nic nie pamiętasz - rozpłakała się. Chyba powinienem ją przytulić, ale nie czułem się na siłach. - Powinnam się do ciebie odezwać, skontaktować, zaopiekować. Jadze na pewno byłoby ciężko. Adaś, ty... Wiem, jak trudno jest z dzieckiem samej.
Wstałem. Moje ramię podtrzymywał nadal Gregor, ale wróciły mi siły, objąłem kobietę.
- Obwinialam cię, bo tak było najłatwiej... Przepraszam, Maciek, naprawdę przepraszam. Powinnam się tobą zająć. Kubuś zawsze powtarzał, że potrzebujesz...
Nie dokończyła, a ja nie naciskałem. Odzyskałem kolejnego członka rodziny. Cieszyłem się.
- Asiu, a gdzie jest wasze...
- Dziecko? U twojej mamy. Zmieniamy się przy łóżku, licząc, że wreszcie nastąpi ten dzień.
- A mój ojciec? - bałem się odpowiedzi, bałem się, że zaraz wejdzie i... no właśnie. O nim też nic nie wiedziałem.
- Czasami tu przychodzi, ale nigdy do nas się nie odzywa. Tylko siedzi. Odzywa się tylko wtedy, kiedy wspomni się o tobie, ale...
Znowu głos jej się załamał. Nie wróciła już do tego tematu. Siedzieliśmy jeszcze długo przy Kubie. Gregor nic mówił. Był cały czas, w pewnym oddaleniu. Jednak, gdy nadeszła pora, dał mi dyskretnie znać, że na nas już pora.
- Odwiedzę was - Joanna przytuliła mnie na pożegnanie. Nasze dzieci na pewno będą się dobrze bawić. Muszą się poznać.
- Pewnie - uśmiechnąłem się.
- Będę za was trzymać kciuki - obiecała.
Najpierw pomyślałem, że chodzi tutaj o mnie i Gregora, potem za mnie i Kubę, ale równie dobrze mogło chodzić jeszcze o Jagę...
***
Moje skoki przed treningiem były genialne. Trener, związek i koledzy byli pod wrażeniem, dziennikarze uszczypliwie mówili lub pisali, że radzę sobie lepiej niż większość naszych zawodników, ale ja wiedziałem, że to wszystko, to dopiero początek. Bardzo chciałem wrócić, ale... miałem świadomość, że to nastąpi najwcześniej w przyszłym sezonie, o ile do tego czasu nie zmienię się w puszystą kulkę na pysznych potrawach pani Zofii.
W końcu nadszedł także ten wielki dzień, w którym skok miał oddać także Gregor.
- Jesteś pewny? - zapytałem kiedy zapiął kombinezon i naciągnął mój kask.
- Nie - mruknął. Zasłonił oczy goglami i stanął przed lustrem. Położyłem dłoń na jego ramieniu. On tylko się odsunął.
- Ty skocz - pokręciło głową i zdjął kask. - Dawno nie byłem tak blisko, ale dzisiaj coś zrozumiałem... Ta pani w szpitalu...
- Asia - wtrąciłem.
- Tak, ona była taka... smutna, samotna. Nie wiem o czym rozmawialiście, ale zrozumiałem, że Gloria, moja siostra by tak po mnie płakała, gdyby mi się coś stało. Nie wiem czy Lukas by sobie, tak dobrze poradził jak ty... Nie mogę się narażać... Skoro trener mi nie pozwala...
- Nie wiedziałem, że taki grzeczny z ciebie chłopczyk - zaśmiałem się.
- Też nie - uśmiechnął się i zaczął się rozbierać.
***
Wygrałbym kwalifikacje z takim skokiem. Tak przynajmniej twierdził Kamil. Szkoda tych dwóch tysięcy euro, ale dla mnie liczyło się co innego. Ten skok, lot był poza czasem i przestrzenią. Byłem wolny, przez chwilę oderwany od tego wszystkiego.
Kiedy wylądowałem i ominąłem tłum hotek, które nawet mnie nie poznały, podszedłem od razu do sztabu. Dostałem parę uwag, oddałem sprzęt. Chwilę pożartowałem z fizjoterapeutą i jednym z serwismenów. Następnie udałem się do Jagody i Adasia. Pocałowałem każde z nich w czoło. Byliśmy ze sobą naprawdę blisko. Spojrzałem na jej rozpiętą kurtkę. Pod nią kobieta miała niebieską bluzę z mojej starej kolekcji. Uśmiechnąłem się na ten widok.
- Gratulacje - pocałowała mnie w policzek. - Ale i tak mi musisz powiedzieć, gdzie byłeś wczoraj przez pół dnia.
W jej głosie nie było cienia zazdrości. Udała mi. Zresztą, kto by chciał skoczka z zawiesioną karierą i amnezją.
- Gregor zawiózł mnie do Kuby - powiedziałem.
Nie skłamałem, chociaż bałem się jej reakcji. Moja szczerość została nagrodzona. Poczułem, że jesteśmy z Jagodą jeszcze bardziej sobie bliscy.
Długo mnie nie było, ale chyba się opłaciło 😉, piszcie co myślicie 😄
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro