Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Pansy szła przez szerokie korytarze Hogwartu sennym wzrokiem ogarniając harmider wokół niej. Uczniowie byli zbyt głośni, ściany zbyt szare, a nikłe światło wlewające się przez małe okna stanowczo zbyt jasne. Ogólnie mówiąc, wszystko było nie tak, jak być powinno. A głównie Malfoy.
I dziewczynie nie chodziło o te wszystkie chwile, kiedy Draco był dla niej wredny, albo miły, gdy czegoś chciał, gdy zrzucał wszystko na nią lub gdy olewał jej problemy i zajmował się własnymi błahostkami. Mimo tego wszystkiego, tym razem naprawdę przesadził.
Dostał ADHD, o godzinie za piętnaście trzeciej. I to dałoby się przeżyć, gdyby nie fakt, że przy okazji obudził wszystkich innych Ślizgonów, zrzucając obrazy ze ścian i miotając się od okna do okna. A tego się nie dało przeżyć. I teraz wszyscy, którzy akurat mieli sprawdziany czy kartkówki, szczerze go nienawidzili. W tym Pansy, której nauczycielka ze Starożytnych Run postanowiła na pierwszy dzień szkoły zrobić, jak to nazwała, "mały, przypominający sprawdzianik". Miło, szkoda tylko, że na ocenę.
Świat zdecydowanie nie był sprawiedliwy.
Rzuciła okiem na przechodzącego obok Pottera, który, na szczęście, też nie wyglądał na szczególnie wyspanego, czym marnie pocieszyła się Parkinson. Może u Gryfonów też była tej nocy taka akcja? Nie, to mało prawdopodobne. Chyba, że oni też aktualnie mieli geniusza, który podsunął swój pomysł Dumbledore'owi i teraz (nie)biernie czekał na skutki.
Czyli na możliwą przemowę dyrektora w Wielkiej Sali, do której właśnie wchodziła.
Przeciągnęła się po raz setny tego dnia, starając się powstrzymać donośne ziewanie. Kiedy usiadła obok Zabiniego przy stole od razu rzuciło jej się w oczy, że wszyscy mieszkańcy jej domu są w takiej samej formie, czyli nijakiej.
Patrząc na siedzącego samotnie blondyna, zwykle tak popularnego, a którego teraz wszyscy omijali co najmniej metrowym łukiem, przypomniały się słowa jej ciotki do niej, kiedy miała dziewięć lat: "Jeśli pójdziesz do Slytherinu, nie będziesz mogła nikomu zaufać, powierzyć tajemnicy. Wszyscy kiedy tylko zdobędą lepszą ofertę, rzucą wszystkie więzi, które błędnie nazwałabyś przyjaźnią". Kilka miesięcy później została uznana za zdrajczynię krwi i wszystkie kontakty się urwały, a młodej Pansy nie było specjalnie szkoda. Ciotka nigdy nie była zbyt miła, traktowała ją jak trzyletnie dziecko bez świadomości i gardziła całą jej rodziną.
Więc teraz dziewczyna na złość postanowiła udowodnić jej, że była w błędzie, choć ciotka i tak nigdy się o tym nie dowie. Gwałtownie wstała z miejsca i, czując na sobie spojrzenia całego domu, zgrabnie usiadła obok Draco, który tylko spojrzał na nią i uniósł brew.
Ale to nie zraziło Pansy, przynajmniej nie na tyle, by znowu zmienić miejsce. Bo to już by było naprawdę głupie.
-Cześć- przywitała się, czując się jak wielka idiotka. Ale co z tego?
-Witaj- burknął chłopak, a Parkinson nie mogła się nadziwić, jak można być takim dupkiem. Wzruszyła ramionami zabrała się za męczenie nie-wiadomo-czemu-winnej jajecznicy. Który z kolei była za żółta. Pansy chyba miała za wysokie wymagania z stosunku do świata, naprawdę.
-Co ty robisz?- warknął cicho Draco, prawie nie poruszając ustami.
Dziewczyna zmarszczyła brwi w oburzeniu. Ta jajecznica jednak zdecydowanie była za żółta.
-Staram się okazać współczucie i przyjaźń- odwarknęła równie cicho, z determinacją wpatrując się w talerz.
Kątem oka zauważyła, że chłopak przewraca z ironią oczami.
-Nie potrzebuję żadnego "współczucia i przyjaźni", a szczególnie twojego- odparł zimno. Pansy miała ochotę przywalić mu kieliszkiem w ten pusty łeb.
-Właśnie widzę- prychnęła. Malfoy popatrzył na nią krzywo.
-To co tu jeszcze robisz?
Jej szare komórki wręcz wołały "Kieliszkiem go!". Na szczęście zanim doszło do rękoczynów, głos zabrał Dumbledore całkowicie pochłaniając uwagę blondyna:
-Uwaga, proszę o chwilę ciszy!
Cisza nie nastąpiła. Młodsi uczniowie niepewnie ucichli na chwilę, jednak widząc brak reakcji starszych kolegów, wznowili rozmowy. Jedynie stół Slytherinu stał się w miarę cichy, być może przez Draco posyłającego groźne spojrzenia wszystkim, którzy ośmielili się nie wykonać polecenia.
-Cisza!- zawołał głośniej Dumbledore. Dopiero teraz gwar zniknął, więc dyrektor zaczął mówić:
-Zaproponowano mi wczoraj pewien interesujący pomysł, który bardzo przypadł mi do gustu. Trochę go zmodyfikowałem i mam nadzieję, że wam się on spodoba- przerwał na chwilę rozglądając się po uczniach, po czym kontynuował.- W Hogwarcie odbędzie się bieg przez cały zamek. W jego trakcie lekcje będą odwołane, a korytarze, na których się on odbędzie, tymczasowe zablokowane. Za wygrany bieg będzie sześćdziesiąt punktów, więc myślę, że się to opłaca. Szczegóły wyjaśnione zostaną później, na razi proszę tylko, aby każdy dom wybrał kandydata i kandydatkę z szóstego lub siódmego roku do końca tego tygodnia. To tyle, życzę smacznego. Ach nie, jeszcze jedno; nie martwcie się, oprócz tego będą również mecze Quidditcha.
Dumbledore skończył przemowę i z powrotem usiadł przy stole nauczycielskim, jednak gwar sprzed minuty nie powrócił. Zamiast tego w Wielkiej Sali rozległy się różnorakie szepty- od podekscytowanych do pełnych niepewności, czy niechęci. Pansy uniosła na sekundę brwi w geście "Pożyjemy, zobaczymy". Draco obok niej westchnął cicho, oceniając reakcje osób w jego polu widzenia. Pansy zarejestrowała, że wyjął z szaty różdżkę, a chwilę później dyskretnie położył obok niej na ławie karteczkę z pośpiesznym napisem "Zjedz szybko śniadanie, weź Zabiniego, spotkamy się w tej pustej klasie obok Wielkiej Sali".
Uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła pałaszować swoją jajecznicę, która była już zimna, ale dziewczynie nie chciało się jej podgrzewać. Widząc to, Malfoy uniósł lekko kąciki ust i opuścił salę. Znowu wcześniej, prawie nic nie jedząc. Jutro musi chyba zostać z godzinę dłużej, żeby to wynagrodzić. Spóźniłby się wtedy na transmutację, jaki pech.
Dotarł do właściwych drzwi i nacisnął klamkę, bez problemu je otwierając. Podszedł do najbliższej ławki i usiadł na niej rozglądając się po pomieszczeniu, które ostatnio widział kilka miesięcy temu. Nic się właściwie w nim nie zmieniło, tylko przybyło trochę kurzu.
-Jestem, Zabini też- oświadczyła Pansy, zajmując niespodziewanie miejsce obok niego. Zabini mruknął pod nosem coś, co podejrzanie bardzo przypominało "Niestety". Draco zignorował to i przeszedł do sedna:
-Zamierzam się zgłosić.
Pansy pokiwała głową z udawanym podziwem.
-Nie wpadłabym na to- przyznała nieszczerze.- Nie no, to przecież logiczne, sam to wymyśliłeś.
Blondyn zakrył twarz dłońmi.
-Nie skończyłem- zauważył z nutką urazy w głosie.- To nie wszystko. Trzeba to zrobić bez nadmiernego entuzjazmu, tak od niechcenia. Coś w stylu: "Nie mam nic do roboty, to się zgłoszę", wiecie, o co mi chodzi. Mało tego, Pansy, chciałbym, żebyś ty też się zgłosiła.
Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem.
-Przecież ja biegać nie umiem, orientacji też nie mam. Kpisz ze mnie?!- żachnęła się.
-Szczególnie nie umiałaś biegać, kiedy goniłaś mnie i Blaise'a przez całe błonia- mruknął.- Odpadłem.
-Wtedy miałam nadmiar emocji- usprawiedliwiła się Parkinson.- To było co innego.
Draco machnął lekceważąco ręką. Cała jego postawa wyrażała: "I co z tego?". Zeskoczył z ławki i wycelował palcem wskazującym na Zabiniego.
-Ty! Ty się nie zgłaszasz, nie potrzebuję nadmiernej konkurencji. Oczywiście, i tak nie masz szans, ale się nie zgłaszaj.
Blaise rozłożył ramiona z oburzeniem.
-Mam się nie zgłaszać, bo ty tak mówisz? Nie jesteś moim ojcem!
Pansy położyła mu uspokajająco dłoń na ramieniu.
-Zrób to dla niego, raz- poprosiła szeptem. Zabini przewrócił oczami, ale już nic nie powiedział, pozwalając kontynuować Draco.
-Jeśli wygramy oba biegi, mamy o wiele większa szansę na zdobycie największej liczby w szkole- widząc, że Pansy zamierza się wtrącić, dodał szybko.- Tak, wiem, że to mało prawdopodobne.... Ale możliwe. A poza tym, wyobraźcie sobie Pottera nieudolnie próbującego wygrać! Wybiorą jego, jestem pewny. Bo kogo by innego?
Dwójka Ślizgonów niechętnie mu przytaknęła. Gryfoni na pewno wybiorą Pottera, co do tego nikt nie miał wątpliwości. Jako dziewczynę, możliwe, że Bell, ich ścigającą.

Rozdział niebetowany, przepraszam za ewentualne błędy.

I za jego długość, nawiasem mówiąc. Miałam cały tydzień sprawdzianów- z geografii, matmy, chemii, jeszcze z fizyki w przyszłym... Do tego doszło zapomniane długoterminowe zadanie z polskiego (DEADLINE) i impreza urodzinowa w weekend. Naprawdę nie miałam czasu, żeby napisać porządny rozdział, ale bywa i tak. APO urodzin, dostałam od @Sibhonne piękny prezent, w którym jednym z życzeń były gwiazdki na Wattpadzie :3 Mam nadzieję, że się spełni!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro