Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21

Ralsa

Dzień po tym jak się obudziłam Daniel musiał wracać do Norwegii. Jak się dowiedziałam i tak zasiedział się tu dużo dłużej niż reszta jego kadry. I pewnie chciał by zostać jeszcze trochę, ale zbliżające się zawody zmusiły go do wyjazdu. Siedział obok mnie i rozmawiał ze mną najdłużej jak się dało, po czym zapakował się w samochód ciotki Ines, która obiecała go odwieźć i pojechał. Ja w tym czasie zaczęłam się wreszcie porządnie zastanawiać nad prezentem dla mojego pierwszego chłopaka. Nie chciałam, aby było to coś banalnego, a jednocześnie nie chciałam też dawać mu jakiejś pierdołki, o której prawdopodobnie zapomni. Mimo dostatku czasu nie mogłam wymyślić nic, co w pełni by mnie satysfakcjonowało, więc niezadowolona z siebie tkwiłam na szpitalnym łóżku. Humoru nie poprawił mi nawet krótka rozmowa z Fannemelem, który już dość dawno znalazł mnie na Facebooku. Dowiedziałam się, że oni robią mu imprezę-niespodziankę na jutrzejszym treningu. Mężczyzna obiecał, że wyśle mi nagranie, więc nie musiałam się martwić, że ominie mnie coś takiego. Dosłownie w momencie, kiedy odłożyłam telefon doznałam olśnienia. Czemu by nie zrobić też czegoś w ten deseń? Mogłabym przecież pod jego nieobecność wejść do jego mieszkania i wyczekiwać go po konkursie. Tego raczej by się nie spodziewał. Z wyraźnie określonym planem niecierpliwie wyczekiwałam wypisu. W między czasie dostałam od Andersa interesujące nagranie, na którym chłopaki z kadry doprowadzają mojego Danielka do stanu przedzawałowego. Oczywiście mimo wszystko nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, przez co jeszcze mocniej chciałam się już z nim spotkać, dlatego kartka, pozwalająca mi opuścić szpital byłaby niczym zbawienie. Nadeszła nieoczekiwanie, znacznie szybciej niż się go spodziewałam, bo już trzy dni po imprezie dla Tandego. Co prawda z zaleceniem nie opuszczania za bardzo domu i zwolnieniem cztero-dniowym, ale nadeszła. Odebrała mnie ciocia Ines, która ostatnio ma zdecydowanie zbyt dużo wolnego czasu i wtrąca się w uczuciowe życia wszystkich dookoła. Kiedy powiedziałam jej swój plan była nieco sceptycznie nastawiona, jednak w miarę jak mówiłam, co udało mi się już załatwić przekonywała się do niego coraz bardziej i w końcu pozwoliła mi jechać. Zadowolona z siebie spakowałam się, a ponieważ była sobota postanowiłam od razu zarezerwować bilet na niedzielę z samego rana. Co prawda ósma to jeszcze środek nocy, ale na lepszą godzinę niestety nie było. Aby dotrzeć do mieszkania mojego chłopaka podążałam zgodnie z wskazówkami danymi mi przez najlepszego kumpla Daniela-Andersa. tak jak mówił sąsiadka spod ósemki o wszystkim wiedziała i zaprosiła mnie na chwilkę na herbatkę. Aby nie wyjść na źle wychowaną wstąpiłam do niej na kilka minut, w czasie których troszkę porozmawiałyśmy, ale niedługo po tym musiałam się już zbierać, gdyż planowałam zrobić mężczyźnie jeszcze małe porządki. Weszłam do jego męskiego królestwa i zdziwiłam się stopniem porządku jaki tu panował. Do moich nóg od razu dopadła puchaty kot Danego, którego ten kilka lat temu nazwał uroczo Ziemniakiem, i zaczął łasić się do moich łydek. Pogłaskałam czworonoga za uchem i zabrałam się za porządki. Nie żeby było za wiele do sprzątania, ale zawsze coś. Potem z przyniesionych przeze mnie składników zrobiłam nieduże, biszkoptowe ciasto i czekałam na cynk od Fanniego, że czekają na samolot. W czasie kiedy biszkopt się piekł ja oglądałam konkurs skoków i z całej siły dopingowałam Danielowi. Około północy, kiedy oczy pomimo ciągłej wymiany wiadomości z moim chłopakiem zaczęły mi się same zamykać. Miałam uciąć sobie właśnie drzemkę, kiedy Anders wysłał mi ważną wiadomość:

Andersek Krasnalek <3:  KOD CZERWONY. SAMOLOT ODLATUJE, ODBIÓR, ZA TRZY-CZTERY GODZINY JEST W DOMU, SZYKUJ SIĘ

W tamtej chwili wstąpiła we mnie nowa energia. Rozbudziłam się na maksa i cała naładowana zgasiłam światło. Próbując zabić czas włączyłam telewizor i oglądałam go do wiadomości kod zielony. Wtedy wyłączyłam wszystko tak jak było i czekałam przy drzwiach aż Norweg wróci do domu. Usunęłam widoczne z przedpokoju efekty swojej pracy i zaczaiłam się w salonie. Około dwadzieścia minut później usłyszałam szczę zamka, a na korytarzu zaświeciło się światło.

-Wróciłem Ziemniaku!-przywitał się z kotem, który dosłownie teleportował się pod jego nogi-Tak, ja też się cieszę, że cię widzę-w jego głosie dało się wyczuć radość

Po głośności kroków wywnioskowałam, że Tande zaraz zbliży się do salonu, więc przygotowałam się do złożenia mu życzeń. Klika sekund później w całym bloku było słychać dziewczęcy pisk Daniela kiedy wyskoczyłam zza ściany krzycząc "wszystkiego najlepszego Dan".

_______________
Czy tylko ja tak bardzo się cieszę z dzisiejszego dnia? Nie spodziewałam się, że przyniesie mi tyle radości. 2 miejsce w konkursie Andersa, 3 w klasyfikacji całego turnieju. U Andreasa odwrotnie. Radość wypływa ze mnie bokami xd. Dlatego macie kolejny rozdział wcześniej. Podzielcie się swoimi wrażeniami
Zuzia ❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro