21
Ralsa
Dzień po tym jak się obudziłam Daniel musiał wracać do Norwegii. Jak się dowiedziałam i tak zasiedział się tu dużo dłużej niż reszta jego kadry. I pewnie chciał by zostać jeszcze trochę, ale zbliżające się zawody zmusiły go do wyjazdu. Siedział obok mnie i rozmawiał ze mną najdłużej jak się dało, po czym zapakował się w samochód ciotki Ines, która obiecała go odwieźć i pojechał. Ja w tym czasie zaczęłam się wreszcie porządnie zastanawiać nad prezentem dla mojego pierwszego chłopaka. Nie chciałam, aby było to coś banalnego, a jednocześnie nie chciałam też dawać mu jakiejś pierdołki, o której prawdopodobnie zapomni. Mimo dostatku czasu nie mogłam wymyślić nic, co w pełni by mnie satysfakcjonowało, więc niezadowolona z siebie tkwiłam na szpitalnym łóżku. Humoru nie poprawił mi nawet krótka rozmowa z Fannemelem, który już dość dawno znalazł mnie na Facebooku. Dowiedziałam się, że oni robią mu imprezę-niespodziankę na jutrzejszym treningu. Mężczyzna obiecał, że wyśle mi nagranie, więc nie musiałam się martwić, że ominie mnie coś takiego. Dosłownie w momencie, kiedy odłożyłam telefon doznałam olśnienia. Czemu by nie zrobić też czegoś w ten deseń? Mogłabym przecież pod jego nieobecność wejść do jego mieszkania i wyczekiwać go po konkursie. Tego raczej by się nie spodziewał. Z wyraźnie określonym planem niecierpliwie wyczekiwałam wypisu. W między czasie dostałam od Andersa interesujące nagranie, na którym chłopaki z kadry doprowadzają mojego Danielka do stanu przedzawałowego. Oczywiście mimo wszystko nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, przez co jeszcze mocniej chciałam się już z nim spotkać, dlatego kartka, pozwalająca mi opuścić szpital byłaby niczym zbawienie. Nadeszła nieoczekiwanie, znacznie szybciej niż się go spodziewałam, bo już trzy dni po imprezie dla Tandego. Co prawda z zaleceniem nie opuszczania za bardzo domu i zwolnieniem cztero-dniowym, ale nadeszła. Odebrała mnie ciocia Ines, która ostatnio ma zdecydowanie zbyt dużo wolnego czasu i wtrąca się w uczuciowe życia wszystkich dookoła. Kiedy powiedziałam jej swój plan była nieco sceptycznie nastawiona, jednak w miarę jak mówiłam, co udało mi się już załatwić przekonywała się do niego coraz bardziej i w końcu pozwoliła mi jechać. Zadowolona z siebie spakowałam się, a ponieważ była sobota postanowiłam od razu zarezerwować bilet na niedzielę z samego rana. Co prawda ósma to jeszcze środek nocy, ale na lepszą godzinę niestety nie było. Aby dotrzeć do mieszkania mojego chłopaka podążałam zgodnie z wskazówkami danymi mi przez najlepszego kumpla Daniela-Andersa. tak jak mówił sąsiadka spod ósemki o wszystkim wiedziała i zaprosiła mnie na chwilkę na herbatkę. Aby nie wyjść na źle wychowaną wstąpiłam do niej na kilka minut, w czasie których troszkę porozmawiałyśmy, ale niedługo po tym musiałam się już zbierać, gdyż planowałam zrobić mężczyźnie jeszcze małe porządki. Weszłam do jego męskiego królestwa i zdziwiłam się stopniem porządku jaki tu panował. Do moich nóg od razu dopadła puchaty kot Danego, którego ten kilka lat temu nazwał uroczo Ziemniakiem, i zaczął łasić się do moich łydek. Pogłaskałam czworonoga za uchem i zabrałam się za porządki. Nie żeby było za wiele do sprzątania, ale zawsze coś. Potem z przyniesionych przeze mnie składników zrobiłam nieduże, biszkoptowe ciasto i czekałam na cynk od Fanniego, że czekają na samolot. W czasie kiedy biszkopt się piekł ja oglądałam konkurs skoków i z całej siły dopingowałam Danielowi. Około północy, kiedy oczy pomimo ciągłej wymiany wiadomości z moim chłopakiem zaczęły mi się same zamykać. Miałam uciąć sobie właśnie drzemkę, kiedy Anders wysłał mi ważną wiadomość:
Andersek Krasnalek <3: KOD CZERWONY. SAMOLOT ODLATUJE, ODBIÓR, ZA TRZY-CZTERY GODZINY JEST W DOMU, SZYKUJ SIĘ
W tamtej chwili wstąpiła we mnie nowa energia. Rozbudziłam się na maksa i cała naładowana zgasiłam światło. Próbując zabić czas włączyłam telewizor i oglądałam go do wiadomości kod zielony. Wtedy wyłączyłam wszystko tak jak było i czekałam przy drzwiach aż Norweg wróci do domu. Usunęłam widoczne z przedpokoju efekty swojej pracy i zaczaiłam się w salonie. Około dwadzieścia minut później usłyszałam szczę zamka, a na korytarzu zaświeciło się światło.
-Wróciłem Ziemniaku!-przywitał się z kotem, który dosłownie teleportował się pod jego nogi-Tak, ja też się cieszę, że cię widzę-w jego głosie dało się wyczuć radość
Po głośności kroków wywnioskowałam, że Tande zaraz zbliży się do salonu, więc przygotowałam się do złożenia mu życzeń. Klika sekund później w całym bloku było słychać dziewczęcy pisk Daniela kiedy wyskoczyłam zza ściany krzycząc "wszystkiego najlepszego Dan".
_______________
Czy tylko ja tak bardzo się cieszę z dzisiejszego dnia? Nie spodziewałam się, że przyniesie mi tyle radości. 2 miejsce w konkursie Andersa, 3 w klasyfikacji całego turnieju. U Andreasa odwrotnie. Radość wypływa ze mnie bokami xd. Dlatego macie kolejny rozdział wcześniej. Podzielcie się swoimi wrażeniami
Zuzia ❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro