Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 2 - Gejsza

Pary wirowały na parkiecie w rytm muzyki granej przez jeden z najlepszych na świecie zespołów. Oczywistym było, że rodzina Akashi w ogóle nie dba o wydatki, jeżeli chodziło o ślub. Nie wiadomo czy chcieli przed kimś się popisać, pokazać na ile mogą sobie pozwolić. Jun siedziała wciąż przy stole. Zabawa trwała w najlepsze, myślała jak dobrze, że ich pierwszy taniec dobiegł końca. To Seijuro narzucił tempo oraz nowe kroki, choć dziewczyna uczyła się ich już wcześniej od przysłanego przez pana młodego nauczyciela. Nie myliła się, choć brakowało w niej tej iskierki. Nudna, myślał Akashi, ale trwał w tym, do czego się zobowiązał. To w końcu tylko interesy. Akashi tańczył z jakąś młodą damą, nie zwracając uwagi na swoją żonę. Kompletnie nie obchodziło go, co ten manekin zrobi. Jun zamiast cokolwiek z sobą zrobić, chwyciła za kieliszek półsłodkiego wina, importowanego z Włoch. Och, tak, rodzina Akashi bardzo starała się ukazać, jaki oni trzymają poziom.

I tak na zmianę - wino i kawałek ciasta, wino i sushi, wino i sałatka. Ładowała w siebie coraz więcej, chcąc zapełnić pustkę, jaką czuła, ale no tak... od dawna przestało się wierzyć, że wszelkie uczucia mieściły się w żołądku. Piosenka zmieniła się, w krótkiej przerwie Akashi spojrzał na swoją żonę krytycznie, wiedząc, że w krótce będzie musiał pohamować jej zapędy z piciem wina. Zauważył, jak dziewczyna zbiera się w sobie i wychodzi pospiesznie z sali. Zmarszczył brwi, planując pójść za nią, ale kolejna młoda dama poprosiła go do tańca, a przecież niegrzecznym byłoby odmówić.

Jun wparowała do łazienki, ledwo zdąrzając do toalety. Na szczęście już dawno zastąpiła ogromny welon znacznie krótszym, przez co znacznie łatwiej było jej zwrócić całą zawartość żołądka. Złapała chwilę na wdech i wydech, by zaraz znów wymiotować. Przetarła usta dłonią, osuwając się po ścianie kabiny. Usłyszała jak do środka wchodzi kilka rozchichotanych kobiet.

- Och, ależ on tańczy! - zawołała jedna, głośno stukając obcasami. - Myślałam tylko, czy mogę rozpuścić się w jego ramionach. Auć! - przerwała, gdy druga uderzyła ją w ramię. - O co ci chodzi Hatori?

- Zamknij się, idiotko. Jesteś na jego weselu - skarciła ją ostro. - Podrywasz pana młodego. Człowieka zamężnego! Życie ci niemiłe! Przecież ożenił się z córką z rodziny Takinawa.

Pierwsza dziewczyna zaśmiała się, łapiąc się za brzuch. Śmiech trwał przez kilka dobrych minut, po czym uspokoiła się i wyciągnęła z torby różową szminkę, którą zaczęła nakładać na usta.

- Proszę cię... widziałaś ją? - prychnęła. - Wygląda totalnie żałośnie, jak lalka bez woli życia. Trafił jej się najbardziej pożądanym kawaler w Japonii, a ta zamiast z nim tańczyć, rozmawiać, siedzi i się gapi jak sroka w gnat! Co za tragedia... ktoś z takimi perspektywami, ambicjami został skazany na tak żałosną kobietę. - Ciemnowłosa poprawiła włosy perłowym grzebiem, nie odrywając wzroku od swojego odbicia. - Słyszałaś o Marianne? Marianne Sho, wspaniała dziewczyna, grywa często na harfie i koncertuje, posługuje się ośmioma językami, zna etykietę i maniery! Tak się uśmiecha. Ona bardziej pasowałaby do rodziny Akashi.

- Możliwe - przytaknęła jej koleżanka. - Pamiętaj, że rodzina Takinawa i Akashi zawarli porozumienie, czego przypieczętowaniem był ślub. Za jakiś czas mogą się rozwieść. A wtedy Akashi związałby się z Marianne Sho.

Chichotały tak przez dobre dwadzieścia minut, aż opuściły łazienkę, entuzjazmując się kolejnym tańcem. Jun wciąż siedziała na swoim miejscu. Nerwowo zerknęła na szklane buty, jakie dostała w prezencie od przyszłego męża - absolutnie niewygodne i tandetne. Najwidoczniej Akashi lubił bajkę o kopciuszku. Niestety niebieskowłosa nią nie była. Pochodziła z naprawdę szanowanej rodziny i bardzo bogatej, lecz została wychowana na zupełnie inną osobę niż ktoś tej samej rangi, co ona. Arata Takinawa, ojciec Jun całkowicie zostawił jej wychowanie niani, którą była starsza pokojówka Tomoko Ganta. Staruszkę od zawsze określano jako surową i wymagającą, od siebie, innych służących, a także od Jun. Po jakimś czasie relacje przestały być tylko niania-podopieczna. Tomoko zapałała miłością do małej dziewczynki, dostrzegając w niej podobieństwo do matki.

Tomoko nie pozwoliłaby nigdy, aby Jun wyrosła na zepsutą córkę wpływowego biznesmena. Wpajała w nią dobro, uczciwość. Może nie mogła równać się z tak wyrafinowaną damą o wielu talentach, Marianne Sho, ale ona również potrafiła coś sobą reprezentować, choć świat o tym nie wiedział. Nie zależało jej na rozgłosie, wszystko, co robiła, traktowała jako prywatną sprawę - nikt nie pożądany miał nie wiedzieć.

W końcu zdała sobie sprawę, że siedzenie w toalecie i płakanie jest bez sensu, wstała i wyszła z kabiny, podeszła do lustra, w celu poprawienia swojego wyglądu. Oczywiście makijaż wykonany przez profesjonalistę ze Stanów Zjednoczonych okazał się niełatwo zmywalny, choćby przez łzy. Dzięki temu nikt nie dowie się, jak wielką chwilę załamania miała Jun. Wróciła na salę, napotykając od razu ostrzegawcze spojrzenie męża. Uśmiechnęła się łagodnie, przechodząc przez środek sali. Wolała proste, tradycyjne japońskie wesele, a trafił jej się europejski cyrk. Usiadła do stołu obok Seijuro i patrzyła jak gejsha rozpoczynapiękny taniec z wykorzystaniem kwiecistych wachlarzy. Jun zamrugała zaskoczona japońskim akcentem i posłałą pytające spojrzenie mężowi. Zignorował ją.

- Oto cudowny pokaz tachikaty wykonany przez jeszcze cudowniejszą Sayuri - przemówiła druga gejsza, siedząca trochę z boku i grająca na shamisenie, czyli długiej gitarze z trzema jedwabnymi strunami, co jeszcze bardziej zainteresowało Jun, gdyż potrafiła rozpoznać dźwięk jedwabnych i nylonowych strun. - Myślicie, że sztuka gejsz zniknęła, ale mylicie, o czym świadczy występ Sayuri przed wami, prezent ślubny dla panny młodej od pana młodego - przemówiła melodyjnym głosem, idealnie zgrywającym się z lekko szarpanymi strunami instrumentu.

Jun nie zdołała ukryć zdziwienia, ale nawet na chwilę nie oderwała wzroku różowych oczu od czarnego kimona z wyszytymi kwiatami. Czerń na samym końcu stroju płynnie przechodziła w czerwień. Przyglądała się jak zaczarowana muzyką i tańcem gejsz. W dzieciństwie udało jej się przeczytać książkę o jednej artystce. Nie rozumiała dokładnie opowiadanej poprzez kimono, mimikę, ruch dłoni albo wachlarza historii. Ale musiała być naprawdę wyjątkowa, bo grająca na shamisenie gejsza prędko starła łzę nim ta rozmyła biel jej twarzy.

- Piękne... - wyszeptała panna młoda, nie zdając sobie sprawy, że od pewnego czasu jej mąż przygląda się jej kątem oka, czując pewną satysfakcję na widok jej wzruszenia. - Piękne! - dodała głośniej, kiedy występ dobiegł końca.

Długo emocje nie mogły z niej zejść, gdy reszta gości bawiła się i upijała w najlepsze, Jun wymknęła się, mając nadzieję, że zdoła złapać gejsze. Na jej szczęście kobiety dopiero pakowały sprzęt przy pomocy tęgiego mężczyzny. Starsza gejsza, ta, co grała uśmiechnęła się do niej, zmniejszając między nimi dystans.

- Moje gratulacje - powiedziała wesoło. - Musisz być szczęśliwa, masz wspaniałego męża. - Jun nie zamierzała jej się z niczego zwierzać ani tłumaczyć, więc posłała jej fałszywy uśmiech i przytaknęła. Oj, tak... najlepszego... - Mogę ci w czymś pomóc?

- Ja... - Jun poczuła, jak cała odwaga opuszcza ją, bez zamiaru powrotnego. Nerwowo zaczęła mielić biały materiał suknii ślubnej, co nie umknęło uwadze kobiety. Chwyciła za drżące dłonie niebieskowłosej, pragnąc dodać jej otuchy. - Chciałam wiedzieć... o czym była historia, którą opowiadała pani Sayuri.

Uśmiech gejszy poszerzył się i choć usta nie wyróżniały się czerwienią, jak kilka minut temu, to nadal wydawały się piękne.

- Stara historia o miłości. Pewien żołnierz wyruszył na wojnę i wrócił z niej dopiero po dwudziestu latach. Gdy wrócił jego ukochana miała męża i dwójkę dzieci. Słysząc o nim, płakała, bo nigdy nie przestała jej kochać. Szczerze...- zdziwiła się gejsza - byłam zdumiona, że pan Akashi wybrał akurat tę historię.

- A to dlaczego? - Jun przechyliła lekko głowę.

- Kobieta nie mogła normalnie funkcjonować przez starą miłość, a on ją przepraszał, że zrujnował jej życie, jakie stworzyła pod jego nieobecność, ale zapewniając, że nigdy nie przestał jej kochać, choćby była z kimś innym. To raczej smutna historia - westchnęła, słysząc nawoływanie mężczyzny. - W każdym razie to romantyczne, że akurat poprosił o występ gejsz na swoim weselu. Jestem zaszczycona. Życzę wam szczęścia, pani Akashi.

Ukłoniła się nisko i wsiadła do samochodu, zaraz potem odjechali, a dziewczyna wpatrywała się w ciemność przed sobą. Pani Akashi, pomyślała. Dla niej brzmiało to absurdalnie i wcale nie czuła dumy z powodu przystojnego i bogatego męża. W dodatku usłyszana rozmowa dwóch kobiet w łazience, spotęgowała u niej uczucie, że to nie ona powinna stać u boku Seijuro.

Słyszała, że zabawa dobiego końca, a najgorsze przed nią... czekała ją jeszcze noc poślubna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro