IV
-Źle to wbijasz.
Powiedział Laur nie spoglądając nawet na blondyna, który miał się zająć umocowaniem jednego z dwóch namiotów do ziemi. Aster zagryzł tylko zęby mruknąwszy:
-Zajmij się tam swoim, co?
Molucella nie zamierzała się wtrącać w te bezsensowne sprzeczki. Została poinstruowana, żeby przygotować jakieś posłania, więc aby nie wywoływać kolejnej konfrontacji z brunetem przestała oponować. Cieszyła się, że mogła cokolwiek zrobić. Chwilami odwracała się, aby sprawdzić czy z Tis wszystko w porządku, miała świadomość, że dziewczyna nigdzie nie pójdzie, ale miała złe przeczucie. Zresztą odkąd tylko się tu pojawiły miała wrażenie jakby coś wykręcało jej dziurę w brzuchu, dlatego początkowo była taka zdystansowana, gdy poznały chłopaków, jednak gdy tylko doszło do pierwszej rozmowy czuła się lepiej. Chociaż Laur już zdążył zajść jej za skórę. Podejrzewała od dawna, że Mistrzu wreszcie ją wezwie a nie mogła zostawić Klematis samej, szczególnie, że nie zamierzała wracać do osady. Pomimo, że tam i tak nie dało się mieć życia, to ona miała jeszcze gorzej od reszty. Wszyscy uważali ją za dziwadło, wszyscy oprócz Tis, kiedyś o mało co nie trafiła przed oblicze samej królowej. Jednak w porę udało jej się opanować jej dar. Prawda, była zwykłą, tak jak powiedział Laur, chociaż odkąd pamięta miała coś takiego jak przeczucie, a przynajmniej ona tak to nazywała. Nie była do końca pewna skąd to się bierze, ale miała po prostu zawsze przeczucie, że coś złego albo dobrego się wydarzy, niekiedy potrafiła nawet zdefiniować co to takiego, dziwne ale przydatne. Chociaż teraz, cały czas czuła że wydarzy się coś wielkiego, ale niebezpiecznego, zastanawiała się tylko co to takiego.
Kiedy dostała list od Mistrza ucieszyła się, tylko dlatego, że wreszcie mogła się wyrwać z tej dziury, w której przez całe życie się wyniszczała i wewnętrznie się zapadała, starała się tylko dla Tis tak naprawdę. Musiały, więc wyruszać natychmiast, jeśli chciały dotrzeć na miejsce na czas, szybkie pakowanie i ucieczka na welotku tak, aby żaden wartownik ich nie dostrzegł. Jej pracą było zajmowanie się właśnie tymi zwierzętami, wybrała więc swojego ulubionego. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie, może kiedyś przyjdzie jej opowiedzieć tę historię, zastanawiała się, może i nawet własnym dzieciom. Miała dopiero zaledwie 18 lat i zdawała sobie sprawę, że obecny świat to nie jest dobre miejsce, ale przyszłość jest nieprzewidywalna, możliwe że nawet w następnej chwili może stać się coś niespodziewanego. Tak jak pomyślała, tak się stało, nagle dostała silnego bólu głowy, który podpowiedział jej, że ktoś się zbliża i to zaskakująco szybko. Złapała się za głowę, bo niemal jej ją rozsadzało, spojrzała na Laura, który przyglądał jej się z pytającą miną. Wszyscy zaprzestali swoje zajęcia z automatu.
-Ktoś się zbliża.- szepnęła tylko a on jak na zawołanie wyprostował się i zaczął nasłuchiwać.
-I to całkiem szybko.
Warknął pakując już rzeczy, nakazał jeszcze jej i Tis schować się w najbliższej ruinie, po czym szeptał coś do Astera. Blondyn schował się w kolejnym budynku, po dawnym uśmiechu nie było śladu i teraz zastąpiło go zacięcie i skupienie, Laur natomiast zamienił swój motocykl chyba w pierścień, Molucella sama dokładnie nie widziała co to mogło być. Następnie dobiegł tam, gdzie skryły się dziewczyny. Brunetka nigdy nie czuła takiego bólu, zaniepokoiło ją, że nie ostrzegało ją to przed czymś złym, ale stosunkowo dobry, niespodziewanym i silnym, można by nawet rzecz potężnym. Zerknęła na bruneta, który kucał przy ścianie dość blisko niej i wyglądał na plac.
-To...- Zaczęła, ale nie dał jej skończyć poprzez podniesienie ręki, aby ją uciszyć. Zagryzła zęby, nie da się tak szybko spławić. – Nie jest nic złego. Sama nie wiem, ale nic nie róbcie na razie.
Dokończyła na jednym wdechu, bo było ciężko jej oddychać. Obrócił się na nią i zmarszczył brwi, po chwili jakby się zastanawiając kiwnął głową. Kiedy wzrokiem wrócił z powrotem na plan jego mina nie wyrażała żadnych emocji, dziewczyna pomyślała sobie, że w tym momencie wyglądał niczym kamienny posąg. Obok niej cicho skuliła się Klematis, trzymając ją za rękę. Trwali tak dłuższą chwilę, dało się dosłyszeć, jakby ktoś biegł. Wkrótce wszystko ucichło. Molu skupiła się na Laurze, cały czas jednak gładząc dłoń Tis aby ją uspokoić. Chłopak machnął ręką, chyba w kierunku Astera, który znajdował się teraz po drugiej stronie placu i zamierzał wstać. Molucella jakby odruchowo złapała go za nadgarstek, ale on tylko na nią spojrzał uwalniając swoją rękę. Wychyliła się od razu za nim, okazało się że tak gdzie wcześniej stał motor chłopaka, stała teraz śliczna dziewczyna o brązowych, długich kręconych włosach.
Aster chowający się po drugiej stronie też nie mógł wyjść z podziwu, nigdy wcześniej nie widział nikogo kto byłby taką pewnością siebie i kto, przede wszystkim byłby tak ubrany. Miała na sobie, bowiem przylegający do ciała uniform, który był całkowicie biały, pomimo że dziewczyna biegła ani trochę się nie ubrudził. Zagwizdał cicho i ruszył w kierunku Laura, który właśnie podawał rękę dziewczynie. Molu i Tis też zdecydowały się na wyjście jej naprzeciw. Obejrzała wszystkich od stóp do głów z poważną miną. Była tak jak Klematis troszkę wyższa od Molucelii, ale wciąż trochę jej do chłopaków brakowało. Do każdego z osobna, jak wcześniej do bruneta wyciągnęła rękę, Aster uścisnął ją ochoczo.
-Lobelia.
-Aster, mi także miło poznać. – Dodatkowo wyszczerzył się szeroko, niemal pokazując zęby. Kiwnęła mu lekko głową i przeszła dalej.
-Klematis.
-Molucella.
Przy niej zatrzymała się najdłużej, mrużąc lekko oczy. Mruknęła coś w stylu „ a to ciekawe" po czym się odsunęła także kiwając głową. Każdy z nich miał mętlik w głowie, Laur jednak nie zamierzał długo tak stać i spoglądać sobie w oczy. Odwrócił się, więc aby dokończyć robotę z namiotami. Wszyscy oprócz nowo przybyłej ruszyli za nim. Lobelia musiała ich najpierw wybadać. Przeczuwała, że każdy z nich ma w sobie coś wyjątkowego, że zostali wezwani. Ona sama była zdenerwowana, wiedziała, że od dłuższego czasu coś złego się dzieje tylko zastanawiała się na jaką skalę. We wszystkich prócz Klematis odczuła coś wyjątkowego, szczególnie w Molucelli było coś czego wcześniej nie spotkała, jednak jej umiejętności mędrca nie wybiegały aż tak daleko. Przyszło jej czekać tylko na Mistrza, ale wierzyła że przyjdzie on niedługo, teraz jednak jedyne co mogła zrobić to w spokoju obserwować resztę. Na integrację przyjdzie jeszcze czas.
Molu pomimo, że wciąż czuła się słabo i lekko się chwiała, zabrała się za przygotowywanie kolejnego posłania, była to sztuka, której nauczyła się u nich w obozie. Polegało to na specjalnym wiązaniu ze sobą traw, robiła to wolniej niż normalnie, bo ciągle miała lekkie mroczki przed oczami a ból głowy nie ustępował. Właśnie spoglądała na Tis, która pomagała Asterowi z jego namiotem, kiedy Laur wyjął jej z rąk wszystko co w nich trzymała. Początkowo go nie zauważyła, jednak gdy tak się stało sama siebie zadziwiła tym jakim tonem się do niego odezwała.
-Co ty niby robisz?
Chyba była wystarczająco zmęczona, bo uniosła na niego wzrok i głęboko westchnęła, próbowała sięgnąć jeszcze po swoje rzeczy, ale uniemożliwił jej to odsuwając się, ale ciągle na nią patrząc.
-Jesteś blada jak śmierć, odpocznij lepiej.
-Oddaj mi to. – Dalej spróbowała wyciągnąć ręce, ale on już zaczął zaplatać, więc tylko obserwowała jak jego palce zwinnie zaginają każde suche źdźbło trawy. Siedzieli tak w ciszy przez dłuższą chwilę, w tym czasie Tis i Aster skończyli robotę ze swoim namiotem, następnie podchodząc do Lobelii. Słychać było z oddali jak zadawali jej różne pytania, skąd jest i czy wie coś więcej. Jednak ta dwójka była całkowicie skupiona na pracy chłopaka.
-Co się tak właściwie stało?
W głosie Laura dało się nawet wyczuć lekkie zaciekawienie, które tak naprawdę zżerało go od środka. Molu faktycznie wyglądała jakby miała zaraz zemdleć, ciężko oddychała i tak jak jej powiedział, była trupio blada. Pomimo, że dopiero co się poznali, przestraszył się nie na żarty, kiedy nagle złapała się za głowę niemal zwijając się z bólu. Nie byłą już taka zadziorna, jak kilka godzin wcześniej teraz siedziała po prostu i nic nie mówiła, nie chciał też jej cisnąć, uważał że powie w swoim czasie. I miał rację, dziewczyna faktycznie zastanawiała się co go to interesowało, więc odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili.
-Niby taka zwykła, a jednak nie do końca.
Spróbowała się też lekko uśmiechnąć, co w jej mniemaniu nie wyszło, ale chłopak doznał lekkiej ulgi, bo powoli kolory zaczęły jej wracać na twarz. Nie zamierzał jednak zbyt mocno reagować, też uśmiechnął się tylko kpiąco i czekał aż zacznie kontynuować.
-Mam coś takiego jak przeczucie, że wiesz, wyczuwam jak ma się stać coś złego albo coś w tym rodzaju. Nie wiem skąd to się dokładnie bierze. – Wzruszyła ramionami.- Jednak takiego ataku jak dzisiaj to nie miałam nigdy. Szczególnie, że od ucieczki jedyne co mam w głowie, to to że będzie źle.
Nie zapytał skąd uciekała, ale bezpiecznie założył, że pewnie zrobiła to z Klematis. Odłożył na bok już skończone prowizoryczne posłanie, oparł się do tyłu i udawał, że obserwuje pozostałą trójkę, wciąż zajętą rozmową. Tis właśnie zaśmiała się z czegoś co powiedział Aster, wyglądał na bardzo zadowolonego, a Lobelia jedynie pokiwała głową z uznaniem.
Słońce już niemal zaszło, a oni dalej czekali. Molu i Laur za dużo nie rozmawiali, chłopak czekał aż dziewczyna wróci do siebie, a blondyn rozgadał się na dobre z dwoma pozostałymi dziewczynami, co chwilę zwracając się do bruneta wzrokiem, a ten niekiedy nawet ziewał, by pokazać, że ani trochę go to nie interesuje. Momentalnie wszystko ucichło, jakby każdy z nich odczuł zmianę w otoczeniu. Zapanowała wokół nich aura spokoju i zmęczenia. Najpierw zemdleli Klematis z Asterem, Molucella chciała się podnieść i podbiec do przyjaciółki, ale nie miała siły, bowiem powieki opadały jej jak szalone. Lobelia wiedziała co to za znak, więc poddała się temu, posłusznie kładąc się na ziemie. Laur nie wiedział czego ma się spodziewać, wszystko działo się zbyt szybko, dziewczyna koło niego na nowo straciła siły i odpływała. Złapał ją za ramiona i potrząsnął. Ona ledwo go widziała, wyraz twarzy miał wykrzywiony w przerażeniu, pomyślała sobie wtedy, że musi na zawsze zapamiętać ten widok, bo pewnie nigdy go nie zobaczy ponownie. Słyszała też jak zza mgły, jak do niej woła:
-A teraz co czujesz? Co czujesz?!- Czuła jak jego uścisk staje się co raz słabszy, a on sam razem z nią powoli opada na ziemię.
-Szczerze? Kompletnie nic.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro