Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14 - czarodzieje też muszą spać.

- Panie Strange! - ktoś nim potrząsnął. - Panie Strange! No niech pan wstanie! - ktoś na niego wrzasnął. Obrócił się na drugi bok. Ktoś nim potrząsnął i na niego wrzeszczał. Ktoś był w świątyni. Ktoś był w jego pokoju. Natychmiast oprzytomniał i zerwał się do pozycji siedzącej. Niestety nad łóżkiem ktoś się pochylał. Wniosek - zderzył się z tym kimś czołem. Ponownie opadł na poduszki, trzymając się za bolące miejsce. Jęknął z bólu. - Nic się panu nie stało? - spytał energiczny dziewczęcy głos. Otworzył szerzej oczy. Przed nim stała, a raczej pochylała się, w całej swej okazałości, Carmen Laufeydother. - Co ty tutaj robisz? - spytał wciąż osłupiały.
- Mówił pan, że w razie czego zawsze mogę do pana przyjść. Tak więc jestem.
- To prawda, ale jest... w sumie to która jest?
- Druga czterdzieści trzy.
- ...druga czterdzieści trzy!
- No właśnie. Skoro to już ustaliliśmy, to możemy zaczynać. - bezceremonialnie zrzuciła z łóżka Stephana i sama się w nim ułożyła splatając dłonie na brzuchu. - Tak zawsze robią w filmach. - wyjaśniła, widząc jego zdumione spojrzenie. Mężczyzna westchnął, wstał, otrzepał się i usiadł w fotelu obok łóżka. Wiedział że z kobietami nie należy się kłócić, więc nawet nie próbował. - Tak więc, o czym chcesz porozmawiać? - spytał formalnie. Carem westchnęła i ułożyła się wygodniej. - O shippach. - twarz doktora stężała. - Coś się stało? - zapytała, widząc jego wyraz twarzy. W głowie przypomniał sobie długie, naprawdę dłuuuugie rozmowy z Natashą Romanoff na temat różnorakich parringów. Znaczy agentka mówił, a on siedział w tym fotelu i kiwał głową, jednocześnie zastanawiając się, jaką karę wymyślić dla Starka za wkopanie go w role psychologa superbohaterów. - Nie nie, jest okej. Zaczynaj. - Dziewczyna odrazu się rozpogodziła.
- Okej. Zacznę od Petera i Shuri. Oni są mega słodcy, ale ostatnio coś się musiało wydarzyć, bo Shuri jest na niego obrażona.
- Wiesz dlaczego?
- No właśnie nie. Następnie Bruce i Thor.
- Co z nimi?
- Nie wiem. Chyba za dobrze się z tym kryją,bo nawet mi nie udało się ich nakryć. Ale czasami coś im nie wychodzi i wtedy mdli mnie, jak widzę jak na siebie patrzą. - wzruszyła ramionami. Stephen odchrząknął, lekko zażenowany. - Jesteś nie tolerancyjna?
- Nie o to chodzi. Jestem nietolerancyjna na maślane spojrzenia.
- ...
- Dobrze, dalej Lokesław i Brunn. Kompletnie im nie wypaliło. Ale za to Brun i Carol...
- Moment. To one naprawdę są razem?!
- Aha. Znaczy nie są razem, ale są w sobie zakochane. To urocze, że każda boi się zrobić pierwszy krok. Teraz Nat i Bucky.
- A z nimi co?
- Absolutnie nic. Przez pewien okres nawet się podobał Romanoff, ale Buck tylko udawał zakochanego po to, aby ukryć swój prawdziwy obiekt zauroczenia.
- Naprawdę?!

- Przecież mówię. - doktor nachylił się nad łóżkiem - ta dziewczyna naprawdę go zainteresowała.

- Wiesz w kim? - spytał, nie ukrywając ciekawości.

Machnął ręką, a z kuchni przyleciał kubek z kakao i filiżanka herbaty. Carmen podziękowała mu skinieniem głowy, upiła łyk i zaczęła dalej opowiadać. - Oczywiście że wiem. Wystarczy mu się przyjrzeć. - Stephanowi zrobiło się głupio. Nastolatka pokręciła z politowaniem głową, ale dokończyła. - W kapitanie. - powiedziała, jakby to było coś oczywistego. Strange zachłysnął się herbatą.
- W Stevie? - wycharczał między jedynym atakiem kaszlu a drugim. - Żartujesz? - Carmen strzeliła facepalma. Westchnęła. - Naprawdę muszę zapisać was na badania słuchu.

Drugi! Dziękujcie tej pani - -Peggy_Carter- , która zgadła.

Poprawna odpowiedź

Cień!

Czekoladowy_Jez

Fanart tygodnia 2:

Wielbię 😍

Zdjęcie dnia:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro