Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prawie nakryci.

Dni mijały a Nathan cały czas był u nas w obozie. Żywił się tym co zbieraliśmy mu z obiadu a w zamian pomagał zdobywać sprawności.
Za pięć minut miała być zbiórka. Ubrałam się w mundur, ale za nic nie mogłam zapiąć pasa. Głupia klamra! Kto stworzył coś tak idiotycznego?! Gdy szarpałam w namiocie pasek, wszedł elf.

- Co tam?-zapytał.

- Nic tylko nie mogę zapiąć tego cholerstwa!- warknęłam.

- Daj, pomogę.

- Nie dasz rady.- odparłem ze złością. Byłam na prawdę wkurzona.

- Uwierz mi. To nie może być trudniejsze niż założenie na siebie munduru Zielonego Legionu. 

- Jesteś żołnierzom? -spytałam zdziwiona.

- No tak, przecież już skończyłem czterysta lat!- zawołał Nathan jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Pokreciłam głową. Jak mogliśmy żyć w tak różnych światach. W ogóle czy ten jego świat istnieje?

- A po co w ogóle tu przyleciałeś?

- Eee...-chłopak zrobił się czerwony.- Pokaż ten pasek, pomogę ci.- Nie czekając na odpowiedź  wziął w rękę klamrę od pasa.

Czułam się em...CO NAJMNIEJ NIESOWOJO, gdyż jakiekolwiek miałby zamiary to jednak dotykał mojego paska...

- Gotowe.- uśmiechnął się usatysfakcjonowany elf.

- Dzięki. - patrzyliśmy sobie w oczy.

On ma takie piękne oczy...

POV Natchan

Chwyciłem klamrę od jej paska. Dopiero teraz zauważyłem,  że to może wyglądać dziwnie. Nawet jeśli miałem dobre zamiary to jednak dotykałem części ubioru tej dziewicy. Białogłowa zrobiła się czerwona. No cóż. Co się zaczęło trzeba skończyć.

- Gotowe.- powiedziałem.

- Dzięki.

Patrzyliśmy sobie w oczy. Jakie ona ma piękne oczy! - pomyślałem.

Narrator 3-osobowy

- Zbiórka!!!- zawołał Druh i chciał już wejść do namiotu.
- Szybko! Chowaj się!- szepnęła Maybell. Nathan wślizgnął się pod stół. Druch Tom wszedł do namiotu  i popatrzył dookoła.

- Coś się stało?-zapytał podejrzliwie.

- Nie! A skądże... He he. Po co Druh tu przyszedł?

- Mmm...przyszedłem po... o tu jest!-wskazał ręką na karton pod stołem. Za nim siedział Nathan.
Już chciał wziąć ten karton.

- Nie! - krzyknęła Maybell.

- Co? O co chodzi...?

- Eee...nich druh tam nie wchodzi. Pod stołem... tam jest... eee kurz! Strasznie brudno! Ja tam wejdę. Co Druh chce z tego kartonu?

Tom spojrzał na nią zdziwiony.

- Tylko apteczkę. Nic więcej. Na pewno wszystko dobrze? Wiesz, że harcerzom możesz wszytko powiedzieć?

- Jasne. - dziewczyna podała mu apteczkę.

Ciekawe jakby zareagował na to, że ona i jej przyjaciele znaleźli elfa w lesie.

"Druhu, znaleźliśmy elfa w lesie, zamierzamy go zabrać do  Nowego Yorku!"

Pomyślałby, że jest szalona.

- Maybell, powiedz mi jedno. Dlaczego wynosicie jedzenie ze stołówki? -widząc, że Maybell patrzy na niego z niedowierzaniem dodał - Mam naprawdę dobry wzrok. Ja już wiem co i jak. Myślisz,  że ja kiedyś byłem też dzieckiem? Na obozach to się robiło, a potem był problem dla rodziców. Co tam macie?

Dziewczyna wstrzymała oddech.

- Kota? Psa? Czy myszkę?

Ufff... Druh myślał, że paczka zabrała jakieś zwierzę.

- Zawsze zabieraliśmy zwierzaki do domów.

- To mały ptaszek. Z gniazda. - Szybko odparła Maybell.

- Odstawcie go do domu.

-Dobrze, druhu.

Mężczyzna wyszedł. Natchan wyczołgał się spod stołu.

- Uf! Mało brakowało. O Krainie!- westchnął.

- Co to Krain?

- Raczej kto. Nie wiesz? To nasz stworzyciel. Stworzyciel wszytkiego!- krzyknął zdziwiony żywo gestykulując.

- Mhm. U nas to Bóg stworzył świat. Jahwe. Inne wiary mówią trochę inaczej, ale jestem prawie pewna, że wszyscy wierzymy w jednego dobrego Boga, który jest dobry, ale interpretujemy go inaczej. - stwierdziła Maybell.

- Jesteś naprawdę światła.

- Dzięki... Dobra ja lecę na zbiórkę. Przyniosę ci coś dobrego. Kiełbaskę z ogniska.

- Em... no bo elfy nje jedzą mięsa. Wolałbym sałatę, albo chleb. Nie sprawi Ci to problemu?- Nathan zarumienił się mówiąc to.

- Żadnego. To pa.- jednak Maybell nie wychodziła, tylko stała i patrzyła tęsknie na elfa.

- Tak?

- Nie. Nic. Idę.

Maybell szybko wyszła z namiotu. Czy to możliwe żeby.... zakochała się?
Nie. Napewno nie.

POV Natchan

Nie mogę się w niej zakochać! Zawalę całą misję... Wszyscy pokładają we mnie nadzieje! Nie mogę. Muszę być obojętny, ale zyskać jej zaufanie. Muszę.

Długo rodziału nie było za co bardzo przepraszamy, ale miałyśmy baardzo  mało czasu. Choć i tak nikt tego nie czyta, ale może zacznie. :-) prosimy o opinię.  Nie wiemy kiedy następnyproszę nam nie sępić.
☺☺☺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro