Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5. Powrót wielkich uczuć do Yoshiego.

Minęły dwa dni od poznania prawdy związaną ze ,,śmiercią" Yoshiego. Dowiedziałam się również, że jego synowie i ich przyjaciółka mi pomogli. Podziękowałam im. Dobrze się z nimi dogaduje. Jedynie Iris podczas gdy jest w pobliżu mnie patrzy na mnie wzrokiem jakby chciała przeczytać moje myśli. Obecnie jestem ze wszystkimi w dojo. Synowie Yoshiego walczą między sobą, ponieważ mają trening. Siedziałam pod ścianą z Karai, April i tym całym Caseym. Patrzyłam na Yoshiego który siedział pod drzewem i patrzył jak jego synowie trenują. Usłyszała cichy śmiech. Spojrzałam w stronę odgłosu.

-Co was tak bawi?- Spytałam zdziwiona ich zachowaniem.

-Nie nic. Tylko jesteś wpatrzona w Splintera jak w obrazek- Powiedziała April. Od razu chciałam coś powiedzieć ale przerwał mi w tym huk. Spojrzeliśmy w stronę synów Yoshiego i okazało się, że to Raph który leży na ziemi po ciosie zadanym przez Leonarda. Przypomniała mi się zabawa w jaką bawiliśmy się na moich urodzinach jak Yoshi i Shen jeszcze nie byli parą. Podeszłam do Mikeyego i Donniego którzy siedzieli po naprzeciwko nas pod ścianą. Usiadłam obok Mikeyego.

-Ale się tłuką.- Powiedział Mikey.

-No. Nigdy wcześniej się tak nie tłukli. Sensei się powoli wkurza.- Odparł Donatello. Spojrzałam na Yoshiego. Donnie miał racje. Mój przyjaciel zaczynał się powoli wkurzać.

-Dosyć chłopcy!- Krzyknęłam wstając z ziemi. Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni moją reakcją. Nawet Leo i Raph przestali się tłuc.- Teraz pokaże wam jak trzeba walczyć z Yoshim.- Na moje słowa chłopcy usiedli obok przyjaciół. Yoshi wstał z ziemi. Zdjęłam z nadgarstka bandaż i zawiązałam sobie nim oczy.- Co jest Yoshi? Zapomniałeś zasad gry?- Spytałam nasłuchując. Usłyszałam jak ktoś, a raczej Yoshi biegnie w moją stronę. Zaczęłam z nim walczyć. Po kilku minutach leżał na ziemi. Zdjęłam bandaż.- Jak za starych czasów Yoshi.- Na moje słowa się uśmiechnął. Znałam ten jego uśmieszek.- Nawet nie próbuj.- Powiedziałam trochą wystraszona i zaczęłam się cofać.

-Masz minutę aby się schować.- Na jego słowa wybiegłam z dojo. Zaczęłam się rozglądać nad miejscem gdzie mogę się schować. Już chciałam pobiec do kuchni ale Yoshi był sprytniejszy i mnie złapał. Zaczął mnie łaskotać, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.

-Plis przestań. Dobra Yoshi poddaje się.- Mówiłam przez śmiech ale mój przyjaciel nie przestał.

-O nie ma mowy Izumi.- Powiedział dalej mnie łaskocząc. Po chwili przestał. Usłyszeliśmy cichy śmiech.

-Jak myślicie pocałują się?- Powiedział Mikey tak głośno, że Yoshi od razu spojrzał w kierunku swoich synów którzy stali przy dojo. Czułam jak robię się na twarzy całą czerwona. Mój przyjaciel wstał i bez słowa poszedł do dojo.

-Głupie rumieńce! Teraz Yoshi pewnie dowie się co do niego czuję i znienawidzi mnie!- Krzyczałam w myślach wstając z podłogi. Usiadłam na kanapie i znowu zaczęłam myśleć o uczuciach do Yoshiego.

-Co tu siedzisz taka zamyślona??- Z zamyśleń o uczuciach do Yoshiego wyrwał mnie głos za mną. Odwróciłam się i zauważyłam Iris. Dziewczyna usiadła obok mnie.

-Myślałam o pewnej sprawie.- Powiedziałam spoglądając na dziewczynę. Iris chwyciła mnie za rękę i zaciągnęła mnie do kuchni i przygwoździła do jednej ze ścian. Byłam zdziwiona jej zachowanie pomimo, że nie rozmawiałam z nią.

-Słuchaj bo drugi raz nie będę powtarzać. Jeśli chcesz zrobić Splinterowi albo reszcie to lepiej żebyś wyszła i nigdy nie wracała.- Powiedziała to takim głosem jakby mi groziła. Ale po nie kąt mogła mieć takie negatywne nastawienie do mnie. Nie zna mnie itp. Następnie wyszła z pomieszczenia. Odczekałam chwilę i wyszłam z kryjówki. Poszłam do swojego domu. Od razu po wejściu zauważyłam, że całe mieszkanie jest rozwalone. Kanapa i inne meble były rozwalone, klatka Yoshiego była do nienaprawienia, a na podłodze było trochę kawałków szkła z rozbitych, szklanych ramek na zdjęcia.

-O nie. Yoshi.- Pomyślałam i od razu zaczęłam szukać mojego pupila. Na szczęście znalazłam go schowanego w jednej z szafek. Nagle na mnie nie wiem skąd spadł pojemnik z dziwną substancją która po zetknięciu z moją skórą zaczęła piec. Starałam się wytrzymać ból ale po części nie dawałam rady. Kiedy upadałam uderzyłam głową o krawędź blatu kuchennego. Następnie ciemność.

(W między czasie. Perspektywa Mikeyego)
Oglądam z braćmi nasz ulubiony serial. Zastanawiało mnie gdzie jest Izumi. Poza tym Iris wyglądała na trochę zdenerwowaną. Moi bracia musieli to zauważyć, ponieważ poszli z nią do kuchni. Pobiegłem za rodzeństwem.

-Dobra Iris mów co się stało?- Powiedział Raph ze skrzyżowanymi rękami na klacie.

-Powiedziałam Izumi, że jeśli chce skrzywdzić Splintera lub resztę to lepiej by było gdyby wyszła i nigdy nie wracała.- Powiedziała zdenerwowana Iris.

-Kurde jak sensei się dowie załamki dostanie.- Powiedziałem wychodząc z kuchni. Zacząłem kierować się do wyjścia ale Leo za torował mi drogę.

-A ty gdzie?- Spytał się lider naszej drużyny.

-Poszukać Izumi.- Powiedziałem omijając brata.

-Jak to poszukać Izumi?- Usłyszałem zaskoczony głos ojca. Wszyscy na niego spojrzeliśmy. Iris poprosiła bym razem z braćmi, siostrą i przyjaciółmi poszukali ją. Po wyjściu z kryjówki rozdzieliliśmy się. Po jakimś czasie razem z Leo podeszliśmy do jednego z okien. Gdy przez nie zajrzeliśmy zauważyłem, że całe mieszkanie jest zniszczone. Weszliśmy tam. Leo zadzwonił po resztę, a ja rozglądałem się w znalezieniu jakiś wskazówek. Po wejściu do prawdopodobnie kuchni zauważyłem mutagen i strzępki ubrań Izumi na podłodze.

-Emm. Leo?- Powiedziałem gdy na blacie kuchennym zauważyłem krew. Przełknąłem głośno ślinę ze strachu.

-Co tu się stało?- Powiedział Casey kiedy odwróciłem się. Zauważyłem jak reszta wchodzi do tego domu.

-Poza bałaganem jest tu mutagen.- Powiedziałem podchodząc do reszty.

-Ciekawe kto tu mieszka?- Powiedziała April gdy nagle nadepnąłem na szkło. Krzyknąłem z bólu. Usiadłem na parapet i dałem Donniemu nogę by ją obejrzał.- Pójdę poszukać jakiś bandaży.- Powiedziała April i zaczęła z Caseym i Raphem szukać czegoś na opatrunek.

-To chyba dom Izumi.- Powiedziała Karai patrząc na jakąś kartkę. Leo delikatnie przesunął z kartki szkło i wziął ją do ręki.

-To na pewno jej dom.- Powiedział pokazując mi i Doniemu zdjęcie. Po chwili Donnie opatrzył moją nogę.- Donnie Może on chodzić?- Spytał się Leo kiedy powoli zszedłem z parapetu.

-Nie jest źle. Na szczęście szkło tylko powierzchniowo zraniło jego nogę.- Powiedział nasz geniusz. Jeszcze chwile przeszukaliśmy mieszkanie, a następnie wyszliśmy.

(Perspektywa Izumi)

Siedziałam w jednej z ciemnych uliczek. Łzy spływały po moich policzkach. Nie wyglądałam już jak ta dawna Izumi. Wyglądałam inaczej. Miałam koci ogon, uszy i koci pyszczek. Do tego wysuwane kocie pazury. Byłam przerażona swoim nowym wyglądem. Poza tym głowa mnie bolała jak cholera, a z rany lała się krew. Miałam na sobie leginsy i za dużą bluzę z kapturem. Na ręce nadal miałam bransoletkę od Yoshiego.

-Boże Izumi.- Usłyszałam głos Karai. Spojrzałam na nią swoimi niebieskimi oczami. Dziewczyna podbiegła do mnie.- Wiesz jak się zmartwiliśmy?- Spytała się mnie przykładając do rany chustę. Powoli wstałam trzymając rękę na chuście uciskając ranę. Karai spojrzała na mnie zaskoczona. Za pewnie zauważyła, że wyglądam inaczej. Jednak po chwili uśmiechnęła się. Obie poszłyśmy w stronę kanałów. Po drodze do kryjówki ciągle myślałam o moim pupilu. Od razu po wejściu podbiegła do mnie zdenerwowana Iris.

-Izumi przepraszam za to w kuchni. Po prostu nie zbyt ufam nowo poznanym osobom.- Mówiła cała zdenerwowana.

-Ej spokojnie. To zrozumiałe.- Powiedziałam kładąc dłoń na jej ramie. Nagle do nas podbiegł nie kto inny jak Yoshi. Mój przyjaciel przytulił mnie.

-Więcej razy nigdzie nie idź puki mi nie powiesz.- Powiedział puszczając mnie. Kiedy zauważył że przykładam chustę do głosy od razu wziął mnie na ręce. Moje serce zaczęło bić szybciej, a policzki zrobiły się lekko czerwone. Yoshi poszedł do dojo. Postawił mnie na ziemi, a następnie poszedł do pomieszczenia w dojo. Usiadłam na podłodze. Po chwili Yoshi wrócił z niewielką apteczką. Zdjęłam chustę, a Yoshi zaczął opatrywać moją głowę. Kiedy skończył zaczęliśmy rozmawiać jednak przerwały nam w tym krzyki z salonu.

-Nie pozwólcie mu uciec!!!- Usłyszałam krzyk Leo. Nagle do dojo wbiegł mój pupil. Zwierze uciekało przed pozostałymi z powodu iż go gonili. Szczurek spojrzał na mnie i szybko do mnie podbiegł. Wzięłam do na ręce i zaczęłam go głaskać. Nagle dzieci Yoshiego, April, Casey oraz Iris się przewrócili. Spojrzałam na mojego pupila który patrzył na przestraszony na pozostałych.

-Kurde, a mówiłam by najpierw dać mu trochę przekąsek.- Powiedziała April wstając z resztą z podłogi.

-A to kto?- Powiedział Yoshi nachylając się nad moim ramieniem. Czułam jego spokojny oddech na szyi przez co ponownie dostałam rumieńców.

-Mój pupil i ma tak samo jak ty Yoshi.- Powiedziałam ukradkiem spoglądając na niego.

-O jaki słodziak.- Powiedział patrząc na zwierzaka Mikey. Położyłam zwierzaka na swoje ramie i poszliśmy wszyscy do salonu. Zaczęliśmy rozmawiać na wszystkie tematy. Nawet razem z Yoshim opowiadaliśmy zabawne sytuacje jak oboje jeszcze mieszkaliśmy w Japonii. Kiedy tak rozmawialiśmy nawet nie wiem kiedy zasnęłam opierając głową o ramie przyjaciela. Teraz wiedziałam, że uczucia którymi darzyłam kiedyś Yoshiego powróciły do mojego serca. Byłam mega szczęśliwa że mogę być przy nim. Pomimo iż on nie wie o tym, że jest dla mnie kimś więcej niż przyjacielem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro