Rozdział 4. Poznanie prawdy.
Minął dopiero tydzień od pierwszego spotkania z Sakim po latach. po ranach i ugryzień węży nie ma prawie śladu. Jedynie ukrywam rany pod bandażami. Teraz ciągle śni mi się Saki który zabija Shen i Yoshiego. Obecnie siedzę w salonie i czeszę swoje brązowe włosy. Ciągle myślałam o Yoshim. Kiedy w głowie pojawiały mi się chwilę z nim spędzone nie mogłam powstrzymać łez które zaczęły spływać po moich policzkach. Tak bardzo chciała znowu go zobaczyć, przytulić i usłyszeć jego ciepły głos. Ale cóż. Nikt nie umie cofnąć się w czasie. Przez te wspominanie o Yoshim bolało mnie serce. Nawet nie wiem w którym momencie mój pupil usiadł mi na kolana patrząc wzrokiem mówiącym ,,Co się stało?" Odłożyłam szczotkę na stół i wytarłam chusteczką mokre od łez policzki.
-Pamiętasz jak opowiadałam ci o chłopaku po którym masz imię?- Spytałam się, a zwierzak przytaknął.- Kiedyś gdy jeszcze żył darzyłam go dużymi uczuciami. Lecz nigdy mu o tym nie powiedziałam.- Odparłam ze spuszczoną głową. Poczułam jak szczurek polizał mój palec. Uśmiechnęłam się. Następnie postawiłam zwierzaka na kanapę i zaczęłam ćwiczyć. Trenowałam tak z jakieś 5 godzin. Oczywiście z 3-minutowymi przerwami. Zerknęłam na zegarek. Okazało się jest 17:59, a powoli robiło się ciemno. Przebrałam się w strój kunoichi. Wzięłam swoją broń, a na twarz założyłam maskę. Wyszłam z domu przez okno. Zaczęłam biegać po dachach mając nadzieje, że nie trafię na Klan Stopy. W pewnym momencie usłyszałam pewną rozmowę. Głosy nie należały do sługusów Sakiego. Chwyciłam za swoje Ninja-tō i schowałam się w cieniu. W pewnym momencie zauważyłam czwórkę kappa oraz dwie nastolatki. Nagle kappa w czerwonej przepasce rzucił w moim kierunku... Shuriken? Złapałam go. Trzymałam shuriken pomiędzy dwoma palcami. Wyszłam z ukrycia. Shuriken odrzuciłam na bok i stanęłam w pozycji bojowej zachęcając przeciwników do ataku. Pierwszy zaatakował mnie kappa w pomarańczowej przepasce. Oczywiście pokonałam go. Potem kolejny kappa i kolejny. Aż na ,,polu walki" zostałam ja i rudowłosa dziewczyna. Zaatakowała mnie swoją bronią. O dziwo udało mi się jej zabrać broń i skoczyłam na zbiornik z wodą. Schowałam swoją broń do pochwy.- Smocze Tantō? Imponujące.- Powiedziałam dokładnie przyglądając się ostrzu broni na którym był wygrawerowany smok. Wiedziałam, że smok w Japonii oznacza mądrość i siłę.
-Oddaj jej to!- Krzyknął kappa w fioletowej przepasce. Znudzona oglądaniem ostrza schowałam je do pochwy. Już miałam im rzucić Tantō ale moją uwagę coś przykuło. A dokładnie to symbol na pochwie od broni rudowłosej. Zeskoczyłam z ze zbiornika.
-Klan H-Hamato? A-Ale j-jak? Przecież...- Mówiłam jąkając się. Nie mogłam zrozumieć czemu na broni tej dziewczyny znalazł się symbol Klanu Hamato.
-Zaraz skąd znasz nazwę...- Kappa w pomarańczowej przepasce nie skończył wypowiedzi z powodu iż ten z sai zakrył mu usta ręką.
-Cicho siedź Mikey. Pewnie to nowa przyjaciółeczka Shreddera.- Gdy zielonooki kappa to powiedział od razu pomyślałam, że oni też nie lubią Sakiego. Podeszłam do rudowłosej dziewczyny i ukłoniłam się wystawiając w jej kierunku Smocze Tantō.
-Przepraszam za moje zachowanie. Po prostu ostatnio dowiedziałam się, że mój stary znajomy tu jest. I pomyślałam, że jesteście z nim.- Powiedziałam przestając się kłaniając. Pod czas mojej wypowiedzi dziewczyna wzięła swoją broń.
-Wybaczamy. Ale proszę powiedz skąd wiesz jak nazywa się nasz klan?- Zapytał kappa z dwoma mieczami katana. Podeszłam trochę do krańcu dachu i spojrzałam w niebo. Na niebie było już wiele gwiazd.
-Ktoś bardzo dla mnie ważny był w tym klanie.- Powiedziałam łamiącym się głosem, a po policzku spłynęła łza.
-Kim była ta ważna dla ciebie osoba?- Spytała się czarnowłosa dziewczyna.
-Lepiej chodźmy do kryjówki. Tam nam wszystko opowiesz. Tak w ogóle jestem Leonardo, a to moi bracia. Donatello, Raphael i Michelangego.- Powiedział Leo pokazując na swoich braci.- A te dziewczyny to April nasza przyjaciółka i Karai.- Dodał kiedy wszyscy zaczęliśmy iść w stronę jednej z uliczek.
-Leo jeśli sensei się dowie że przyprowadziliśmy obcą dziewczynę do naszej kryjówki to będzie twoja wina.- Powiedział nabuzowany... Raphael? Cóż trochę potrwa zapamiętywanie ich imion. Wyszliśmy przez studzienkę kanalizacyjną i zaczęliśmy iść. Piegus ciągle szedł obok mnie. Wpatrzony zaciekawiony.
-Jak się w ogóle nazywasz?- Spytał piegus. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Skoro nie lubią Sakiego to chyba mogę im zaufać. Ale cóż wole być na baczności.
-Nazywam się Izumi. W Japonii oznacza to źródło.- Moja słowa zaskoczyły piegusa i resztę.
-A więc pochodzisz z Japonii?- Spytała czarnowłosa.
-Tak. Urodziłam się tam. Moja matka zmarła po wydaniu mnie na świat. Mieszkałam z ojcem. Mieliśmy dobre kontakty.- Powiedziałam. Ale na wspomnienie o mamie trochę zrobiło mi się smutno. Poczułam rękę na ramieniu. Okazało się, że to była ta sama czarnowłosa. Po jakimś czasie weszliśmy do podziemnej kryjówki. Weszliśmy do pomieszczenia przypominającego salon. Usiedliśmy na kanapie.- Jeśli macie pytania możecie śmiało pytać.- Powiedziałam przerywając ciszę w pomieszczeniu.
-Jesteś z Klanu Stopy?- Spytał się zielonooki patrząc na mnie wkurzony.
-Co? No chyba wstrząśnienie mózgu masz. Nigdy bym nie dołączyła do tego klanu. Nigdy w życiu. Prędzej wolałabym zginąć.- Powiedziałam trochę wkurzona. Moje słowa zaskoczyły niedawno poznane przeze mnie osoby. Szybko uspokoiłam negatywne emocje.
-Ej spokojnie. Nie tak nerwowo. Raph to zawsze był wybuchowy i narwany.- Powiedział Mikey.- Tak poza tym co to za bransoletka?- Spytał pokazując palcem na moją lewą rękę na której miałam bransoletkę od Yoshiego. Dostałam ją kiedy ja, Shen, Yoshi i Saki byliśmy w mieście na wesołym miasteczku. To była moja jedyna pamiątka po nim. Nie licząc zdjęć.
-To jedyna pamiątka po moim przyjacielu. Tym samym o którym mówiłam wam na dachu.- Powiedziałam patrząc na bransoletkę.- Od jego śmierci nigdy jej nie ściągam. Jedynie zdejmuję ją jak idę się wykąpać.- Dodałam dalej patrząc na bransoletkę.
-Przykro nam. Ta osoba naprawdę musiała być dla ciebie ważna.- Powiedział chłopak w fioletowej przepasce.
-Był najważniejszą osobą w moim życiu.- Powiedziałam, a samotna łza spłynęła po moim policzku.
-Chłopcy?!- Usłyszałam wkurzony głos mężczyzny za mną. Ale ten głos brzmiał... Brzmiał bardzo znajomo. Już gdzieś słyszałam ten głos ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Akurat kosmyk włosów opadł mi na twarz. Schowałam kosmyk włosów za ucho.- I-Izumi?- Teraz usłyszałam wyraźniej głos. Rozpoznałam głos. Myślałam, że przez wspominanie Yoshiego teraz mam halucynacje. Odwróciłam się i zauważyłam dwu metrowego szczura.
-Czyli mam halucynacje.- Pomyślałam spuszczając wzrok na bransoletkę.
-Ojcze my ci wszystko... Zaraz to ty ją znasz?- Powiedział zdenerwowany Leonardo. Podeszłam do szczura. Zawahaniem położyłam dłoń na jego policzku. Mężczyzna położył swoją dłoń na policzku na którym znajdowała się moja dłoń. Spojrzałam w jego oczy. Właśnie. Jego oczy. Tak bardzo przypominały oczy Yoshiego i te kimono które nosi. Identyczne kimona miał mój przyjaciel.
-Y-Yoshi?- Spytałam prawie niesłyszalnym i załamanym głosem. Szczur tylko czule się uśmiechnął. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Nie panowałam nad emocjami i przytuliłam się do niego mocno i zaczęłam płakać. Czułam jak odwzajemnił mój czyn i zaczął mnie głaszcze po plecach.
-Już spokojnie Izumi. Jestem tu.- Powiedział swoim ciepłym głosem. Uspokoiłam się. Poszłam z... No właśnie nie wiem jak mam do niego mówić. Mniejsza z tym poszłam z mężczyzną do jednego z pomieszczeń. Było tam drzewo. Usiedliśmy na podłodze. Nadal nie mogłam w to uwierzyć.
-Ale jak? Przecież ty nie żyjesz.- Mówiłam nadal będąc w szoku.
-Spokojnie. Opowiem ci wszystko tylko postaraj się uspokoić.- Powiedział łagodnie. Na jego słowa wzięłam głęboki wdech i dałam mu znać, że może zacząć opowiadać.- Kiedy zniknęłaś martwiłem się o ciebie. Lecz z czasem uznałem, że pewnie nic ci nie jest. Rok po naszym ślubie urodziła nam się córka Miwa. Saki był bardzo wściekły z tego powodu. Kiedy Miwa miała rok pewnego dnia napadł mnie pod domem Saki. Nasza walka przeniosła się do mojego i Shen domu. W pewnej chwili dom zaczął się palić, a ja byłem na ziemi. Saki chciał zadać mi morderczy cios ale Shen stanęła pomiędzy nami. Przyjęła na siebie cios. Ale gdy Saki wyszedł z płonącego domu zabrał Miwe. Po pogrzebie Shen pojechałem do Nowego Jorku. Zamieszkałem tu. Ale pewnego dnia wychodząc ze sklepu zoologicznego zostałem oblany pewną substancją która zamieniła mnie w szczura, a moje żółwie także się zmieniły.- Gdy to powiedział domyśliłam się że chodzi mu o te cztery żółwie.- Po piętnastu latach moi synowie zaczęli przechodzić w okres dojrzewania. Szczególnie Raphael. Po jakimś czasie odnalazłem córkę, a teraz wszyscy walczymy z Sakim.- Dodał. Zrobiło mi się żal Yoshiego. Stracił żonę. Pewnie jakaś inna dziewczyna wykorzystała by to. Ale nie ja. Skoro serce Yoshiego należy do kogoś innego no cóż mówi się trudno.
-Przykro mi Yoshi. Wiem jak bardzo kochałeś Shen.- Powiedziałam kłądąc rękę na jego ramie.
-Wciąż ją masz.- Powiedział pokazując palcem na bransoletkę.
-Taa nie mogłam się z nią rozstać. Przecież to prezent od ciebie.- Powiedziałam z małym rumieńcem na twarzy lecz na szczęście nie widział tego przez maskę. Zdjęłam maskę kiedy już nie czułam że jestem czerwona na twarzy.
-Nic się nie zmieniłaś.- Powiedział również się uśmiechając.
-Ty tylko za zewnątrz się zmieniłeś. Ale w środku nadal jesteś tym Yoshim którego pamiętam z dzieciństwa.- Odpowiedziałam przytulając się do niego.- Totemo aitakatta. (Tak bardzo za tobą tęskniłam )- Powiedziałam nadal przytulając Yoshiego. Mężczyzna odwzajemnił mój czyn.
-Hai, shitte imasu. (Tak wiem)- Powiedział nie przestając mnie przytulać i głaskać po plecach. Moje marzenie się w końcu ziściło. Widzę go tu i teraz, słyszę jego głos i czuje jego dłonie głaszczące mnie po plecach.
(Perspektywa Donatella)
Obserwowałem z ukrycia razem z braćmi, siostrą i przyjaciółkami jak Izumi rozmawia z mistrzem Splinteram. Kiedy dziewczyna zdjęła maskę rozpoznałem ją. To była ta sama dziewczyna którą Raph i Mikey przynieśli kiedy została ugryziona przez węże.
-Chłopaki co się tam dzieje?- Spytała się April. Chłopaki jak zwykle zasłaniali większość miejsca do obserwacji. Wziąłem April na ręce przez co miałem rumieńce.- Dzięki Donnie.- Powiedziała i dała mi buziaka w policzek. Po raz kolejny dostałem do niej buzi!
-Ej cicho. Nic nie słyszę.- Powiedział Mikey. Zaczęliśmy dalej podsłuchiwać rozmowę mistrza i Izumi. Nagle ten debil Jones popchał nas wszystkich do dojo. Przez co spadliśmy wszyscy na ziemie z wielkim hukiem zwracając na siebie uwagę mistrza i Izumi.
(Perspektywa Izumi)
Spojrzałam razem z Yoshim na wielki huk. Okazało się, że to Leo i jego rodzeństwo razem z przyjaciółmi.
-Casey zamorduje cię!- Krzyknął gniewnie Raphael kiedy razem z resztą wstawał z podłogi. Ja i Yoshi też wstaliśmy.
-A ta brunetka to kto to?- Spytał się nastolatek patrząc na mnie. Widziałam jak Yoshi jest nie co wkurzony. Pewnie był wściekły, że podsłuchiwali.
-Idźcie do kuchni przygotować kolacje.- Odparł Yoshi.
-Hay sensei.- Powiedzieli wszyscy z wyjątkiem mnie, Yoshiego i tego nastolatka. Po chwili wyszli zostawiając mnie i Yoshiego samych.
-Ani chwili spokoju.- Powiedział wzdychając Yoshi. Zachichotałam.- Z czego się śmiejesz Izumi?- Spytał trochę zdziwiony moją reakcją.
-Po prostu byli ciekawi. Praktycznie każde dziecko jest ciekawe.- Powiedziałam i nagle ziewnęłam. Tym razem to Yoshi się zaśmiał się.
-Chyba ktoś tu jest śpiący?- Powiedział kiedy podszedł do mnie i przytulił.
-Troszkę.- Odparłam ziewając.Wtuliłam się w niego. Yoshi usiadł na podłodze nadal mnie przytulając. Cieszyłam się, że Yoshi żyje. Ale dzięki temu, że Yoshi żyje mogłabym powiedzieć mu swoje uczucia do niego. Lecz bałam się dwóch rzeczy. Po pierwsze co było odrzucenie co było najprawdopodobniejszym wyjściem. Zaś drugim powodem było, że Yoshi mnie znienawidzi i nie będzie chciał mnie znać. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam w ramionach Yoshiego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro