Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

 Ryan, Avalon oraz Holly od dwudziestu minut siedzą w salonie, popijając herbatę. Siedemdziesięciolatka przyglądała się dwójce siedzącej na kanapie tuż naprzeciw. Ryan uparł się, żeby Ava usiadła między jego nogami, aby ten mógł trzymać ją w swoich objęciach. Zielonooka była — delikatnie mówiąc — zmieszana. Czuła się nieswojo, siedząc w takiej pozycji, tuż przed swoją babcią, której najwyraźniej odpowiadała taka sytuacja. Była szczęśliwa, gdy Ryan oznajmił, że zrobi wszystko, aby Avalon i ich dziecko żyli w dobrobycie. Chciał nawet rzucić szkołę i od razu iść gdzieś do pracy jednak babcia Holly szybko ostudziła jego popęd.


- Najpierw skończycie szkołę. Potem będziecie myśleć o pracy. - orzekła.

Avalon z przerażeniem w oczach spojrzała na starszą kobietę. Nie chciała wracać do szkoły. Przynajmniej nie teraz kiedy jest w ciąży. Bała się tych pełnych pogardy lub litości spojrzeń, które będą jej towarzyszyć podczas spaceru korytarzem szkolnym. Pamięta dziewczynę ze starszej klasy, która zaszła w ciąże i stała się obiektem kpin. Podobno zdradziła swojego chłopaka, przez co była jeszcze bardziej prześladowana w szkole. Po dwóch miesiącach przeniosła się na drugi koniec kraju. Dopiero miesiąc później ktoś wygadał się, że owa dziewczyna została zgwałcona, a chłopak ją porzucił. Mimo tego ludzie wciąż mówili o niej w negatywny sposób „Pewnie sama go sprowokowała", „Dziwce zachciało się silnych wrażeń". Avalon nie chciała przechodzić przez to samo.

- Ava? - Ryan spojrzał na jej bladą twarz. - Źle się czujesz? - zapytał.

Holly zdawała sobie sprawę z obaw wnuczki. Jednak nie mogła pozwolić, aby ta całkowicie zamknęła się w sobie. Nastolatka musi stać się kobietą. Musi nauczyć się pewności siebie.

- Nie chcę wracać do szkoły. - powiedziała.

- Ale powinnaś. - Holly nie miała zamiaru ustąpić. - Tu chodzi o waszą wspólną przyszłość.

- Ava. Wszystko będzie dobrze. Cały czas będę przy Tobie. - Ryan pogładził ją czule po plecach. -Powinnaś urodzić po zakończeniu roku szkolnego.

- Nie martwię się tym kiedy będę rodzić, ale tym jak będę traktowana! - warknęła. Ryan nie mógł zrozumieć, co czuje w tym momencie. - Pamiętasz tę ciężarną co odeszła ze szkoły rok temu? Jak ją prześladowano?!

Ryan zacisnął usta w wąską linię. Nie wiedział, że jego mała Ava tak bardzo boi się powrotu do szkoły. Nie sądził, że ktoś mógłby z niej drwić, gdy on będzie obok. Jednakże są w innych klasach. Nie będzie go przy niej na lekcjach. Chyba że się przepiszę... Pomyślał. 

- Zajmę się wszystkim. Nikt nawet nie odważy się dziwnie na Ciebie spojrzeć. - obiecał. Holly miała dużo racji w tym, że muszą ukończyć szkołę. To był ich ostatni rok.

 Avalon nie powinna mieć dużego problemu z dochodzeniem ciąży. Nauczyciele nie powinni robić problemu. Wszystko będzie dobrze. Pomyślał Ryan po czym złożył pocałunek na czubku głowy swojej ukochanej.

- A gdzie ja będę mieszkać? Nasze miasto jest za daleko. - Dość trafnie zapytała zielonooka. - Może przeniosę się gdzieś do szkoły w okolicy? - Tam gdzie nikt mnie nie zna...

  - Lepiej będzie, jak dokończysz naukę w swoim rodzinnym mieście. - zauważyła Holly. - Sama mówiłaś, że nie zabrałaś jeszcze wszystkich dokumentów. Wciąż jesteś tam zapisana. Każda szkoła ma inne tempo nauczania. W nowej mogłabyś się pogubić, a do ukończenia nauki wiele Ci nie zostało.

- No dobrze. A co z mieszkaniem? - nie poddawała się. Wciąż niebyła pewna powrotu do szkoły.

- Zamieszkasz ze mną. - powiedział Ryan jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Avalon wytrzeszczyła oczy na jego propozycję.

- Nie. - zaprzeczyła szybko. Zbyt szybko.

- Dlaczego? - zmarszczył brwi. Pomysł wydawał mu się świetny. Mieszkał sam w domu po rodzicach. Miał trochę pieniędzy ze spadku, dzięki czemu mógł go spokojnie utrzymać przez najbliższe parę lat. W dodatku miałby Avę cały czas przy sobie.

- Mieszkasz zaledwie paręnaście minut od mojego domu. Prędzej czy później spotkam braci i rodziców. - W jej głosie dosłyszał słabo skrywaną obawę. - Nie chcę, żeby patrzeli na mnie tak jak wtedy gdy wyrzucili mnie z domu. Nie chcę ich znać.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro