Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

  Richard Woodland przeczesał dłonią swoje jasne włosy, a badawcze spojrzenie błękitnych oczu wlepił w dwójkę młodych ludzi, którzy tak bardzo przypominali jego oraz jego żonę z ich wspólnych lat młodości. Po usłyszeniu historii Avalon i Ryana uśmiechnął się w duchu. Przeżył bardzo podobną sytuację. Poznał swoją żonę w szkole podstawowej. Liceum również spędzili jako najlepsi przyjaciele, dopóty nie nadszedł czas wyboru studiów. Miał zamiar zostać lekarzem, co wiązało się z przeprowadzką na stałe. W wakacje przed wyjazdem między nim a Vanessą doszło do fizycznego zbliżenia. Odkryli, że są w sobie zakochani, jednak Richard nie mógł i nie chciał odpuścić szansy dostania się do szanowanej szkoły lekarskiej, więc wyjechał. Podtrzymywali kontakt telefoniczny przez trzy miesiące. Później Vanessa wykręcała się tym, że jest zajęta i nie ma czasu z nim rozmawiać. Pierwszą jego myślą było, że znalazła sobie kogoś nowego. Czuł się z tym okropnie, jednak stwierdził, że tak będzie dla niej lepiej. W końcu związek na odległość nie był niczym łatwym. Po pięciu miesiącach od rozpoczęcia studiów całkiem przypadkiem dowiedział się prawdy. Spotkał starego kolegę z siłowni w Hempson. Odwiedzał akurat rodzinę. Wspominał co dzieje się w mieście, a głównie o zawodach bokserskich, które odbyły się w ich starej siłowni.

"- A skoro jesteśmy w temacie siłowni. Przyprowadziłeś tam kiedyś taką śliczną dziewczynę... jak miała na imię?"

To pytanie trochę go wtedy zdziwiło. Po chwili zastanowienia odpowiedział, że musiała to być Vanessa — z żadną inną dziewczyną nie łączyły go takie relacje, by ciągać je na swoje miejsce spotkań z kumplami.

"- Byłem mega zdziwiony, gdy przypadkiem zobaczyłem ją na mieście. To było zaraz przed moim przyjazdem tutaj. Muszę przyznać, że nawet z wielkim, ciężarnym brzuchem wyglądała pociągająco. "

Wystarczyły te trzy zdania by całe jego plany na przyszłość i postanowienia legły w gruzach. No może "legły w gruzach" to złe słowo. Po chwili zastąpiły je nowe, wymagające wielu poświęceń jednak czuł, że podoła.

Od razu po skończeniu rozmowy ze starym przyjacielem udał się do akademika, spakował wszystkie rzeczy i — ku niezadowoleniu profesorów — odebrał papiery, pieczętując tym koniec planowania swojej kariery wybitnego kardiochirurga. Wsiadł w pierwszy najbliższy samolot lecący na niewielkie lotnisko w Alltown — mieście sąsiadującym z Hempson. Nawet nie poinformował rodziców o swoim powrocie. Od razu z lotniska udał się do domu Vanessy, którą zastał w ogrodzie pielęgnującą kwiaty. Miała duży, okrągły brzuch i zszokowaną minę, gdy zobaczyła go przeskakującego przez płot. Wziął ją w ramiona i nie puszczał przez bardzo długi czas. Wtedy dowiedział się, że przyszła mama jest z nim w szóstym miesiącu ciąży. Spodziewała się bliźniąt — dwóch chłopców. Dzięki pomocy rodziców byli w stanie pójść razem na studia pedagogiczne w Alltown. Najpierw razem pracowali w szkole, wychowując w międzyczasie dwójkę dzieci. Potem Vanesa znowu zaszła w ciążę bliźniaczą — tym razem mieli chłopca i dziewczynkę — postanowiła wtedy pracować w domu. On został dyrektorem i tak już zostało. Niczego nie żałował.

Jednak przypadek Avalon i Ryana wydawał się trudniejszy. Oboje dopiero kończyli liceum i na dodatek nie mieli wsparcia rodziców. Zdawał sobie również sprawę z ryzyka uczęszczania do szkoły w trakcie ciąży. Szczególnie że mieli już takie przypadki w placówce. Mimo chęci dyrekcji i wsparcia nauczycieli młodzież mocno piętnowała młode matki. Widział obawę w oczach tej dziewczyny i wiedział, że ona zdawała sobie sprawę z tego, co ją czeka.

- Rozumiem, w jakim położeniu się znajdujecie. - Powiedział po długiej chwili milczenia. - Cieszę się, że postanowiłaś kontynuować naukę. - Oparł dłonie na blacie biurka i wbił nieprzeniknione spojrzenie w Ryana. - Zdajesz sobie jaka odpowiedzialność na tobie ciąży?

Brunet przełknął ślinę i wyprostował się na krześle. Czuł olbrzymią i niewyjaśnioną presję pod naporem spojrzenia starszego mężczyzny.

- Zdaję sobie z tego sprawę i już poprzysiągłem, że nigdy nie pozwolę, aby Avie coś groziło albo czegoś jej brakowało. - Odpowiedział z mocą w głosie.

Obaj w milczeniu mierzyli się wzrokiem. Po kilku sekundach, a może minutach dziwne napięcie powoli zaczęło opuszczać ich ciała. Dyrektor oparł się plecami o tapicerkę krzesła obrotowego z cichym westchnięciem. Uśmiechnął się lekko, wiedząc już, że ten młodzieniec jest wystarczająco odpowiedzialny, by poradzić sobie w roli ojca. Widział w nim młodszego siebie.

- Avalon... masz szczęście, że nie zostałaś jeszcze wykasowana z systemu, bo byłoby sporo papierkowej roboty. - mruknął. - Przyjmuję Cię z powrotem do naszej szkoły. - Oświadczył z uśmiechem, widząc westchnięcie ulgi u obojga. - Omówię z nauczycielami waszą sytuację. Mimo to oboje macie spore zaległości, szczególnie Avalon jednak mam nadzieję, że dacie sobie radę.

- Dziękujemy. - Powiedzieli równocześnie.

- Mogę mieć do pana jeszcze jedną prośbę? - Zapytał Ryan.

- Proszę. Mów.

- Chciałbym uczęszczać do tej samej klasy co Avalon. Przepisanie mnie do niej w tej sytuacji jest możliwe?

Woodland zamyślił się chwilę. Teoretycznie jest to zabronione, szczególnie że za kilka miesięcy skończą tę szkołę. Jednak biorąc pod uwagę ich sytuacje i chęci chłopaka do opieki nad przyszłą mamą, nie mógł odmówić.

- Niech będzie. Jakoś to załatwię, ale będziesz miał sporo problemów z materiałem. Jeśli zaważy to na twoich ocenach, to będzie to jedynie twój problem. Nie wstawię się za Tobą u nauczycieli w takim przypadku. A teraz wracajcie do domu. Szkoła przyśle wam na e-mail wszystkie dokumenty. Wracacie do nauki w poniedziałek. Powodzenia.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro