Rozdział 6
-Czego tu chcesz?- krzyknęłam i odsunęłam się od chłopaka.
Miał on jasne, postawione na żelu włosy i zielone oczy. Był ubrany w czerwoną koszulkę i ciemne jeansy.
- Lunitka co jest kochana?- Powiedział i zbliżył się do mnie, ja zrobiłam kolejny krok do tylu, ale poczułam za plecami barierkę.
- Odejdź ode mnie. Jak mnie znalazłeś?
- Mam swoje sposoby, ale nareszcie mogę mieć Cię tylko dla siebie. Tutaj nikt nie będzie mógł Tobie pomóc...
-Odejdź ode mnie... -Krzyczałam głośniej, gdy ten podszedł bliżej.
Chłopak chwycił mnie i przyciągnął do siebie.
- Puszczaj mnie- szarpałam się najbardziej jak mogłam, ale nie udawało mi się wyrwać z jego objęć- puszczaj natychmiast!
- Bo co?
- Bo ja się z Tobą policzę- odezwał się głos zza blondyna- nie słyszałeś? Kazała, żebyś ją puścił.
Za moim oprawcom pojawił się Matteo, który podjechał bliżej nas. Blondyn rozluźnił uścisk, a ja to wykorzystałam szybko uciekając i odjeżdżając jak najbardziej. W ostatniej chwili zielonooki chłopak chwycił mój nadgarstek z powrotem.
- Puszczaj mnie....- krzyczałam ze łzami w oczach- Matteo prosze pomóż... - powiedziałam juz ciszej, a na moim policzku poczułam łzę.
- Puść ją, albo źle się to dla ciebie skończy...-warknął Balsano.
- Bo co mi zrobisz?
Matteo szybko podjechał do nas i uderzył chłopaka z całej siły w twarz, a mnie pociągnął do siebie.
- Dziękuję-szepnęłam i przytuliłam się do niego.
- To jeszcze nie koniec Luno Valente!-zagroził blondyn i po chwili zwrócił się do Matteo- A ty mnie popamiętasz!- warknął i skierował się do wyjścia.
Byłam całkowicie roztrzęsiona, brunet przytulił mnie mocniej do swojego torsu.
- Kto to był Kelnereczko?-powiedział cicho.
- Nie ważne Matteo...-odsunęłam się od niego ocierając łzy.
- Luna ważne. Jak mam Cię kolejny raz ratować, skoro nawet nie wiem przed kim...- odparł i w sumie miał sporo racji.
- Oj, Królu Pawiu to nie jest takie proste i łatwe- rzekłam i spuściłam lekko wzrok na powrót do mojej głowy wspomnień.
- Powiedz mi, a sam to ocenię...
- Yh... wiem, że nie odpuścisz dlatego Ci opowiem, ale najpierw muszę dokończyć pracę- postawiłam warunek z nadzieją, że przez ten czas zapomni o zapytaniu mnie o to. Jakoś nie miałam ochoty rozmawiać o mojej przeszłości.
- Pomogę Ci...-zaproponował tym samym wyrywając mnie z rozmyśleń.
- Dziękuję, ale nie musisz- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie musze, ale chce- odparł i zaczął zbierać resztę rzeczy z toru.
Po zakończonej pracy postanowiliśmy zbierać się do domu. Było już coś około 20, wiec mam pół godziny na powrót, bo rodzice zaczną się martwić.
- Kelnereczko?- usłyszałam głos bruneta obok siebie.
- Tak?- odpowiedziałam.
- Powiesz mi kim był ten blondyn?-a jednak nie zapomniał... No super...
-Em... ale... ten...
-Proszę cię opowiedz mi, ale bez wykrętów, na prawdę chcę Ci pomóc...
-Wiem Królu Pawiu, ale to jest dla mnie trudne...- szepnęłam.
Chłopak zatrzymał się, ujął moj nadgarstek i ustawił tak abym stała twarzą do niego.
-Powiedz prosze...
-Yh... Matteo to był....O...on... Kiedy mieszkałam w Cancun, wracałam raz sama do domu wieczorem, ponieważ Simon był chory. Gdy szłam przez park...on... wyskoczył i porwał mnie. Po czym Zamknął w jakimś dziwnym pomieszczeniu i.... -nie wytrzymałam tego nawrotu wspomnień, po prostu zaczęłam płakać.
- Dobra Luna nie musisz mi mówić więcej, jeżeli nie chcesz... już chyba wszystko rozumiem mała...- powiedział czule i przytulił mnie do siebie, bez zastanowienia wtuliłam się w niego.
- Dziękuję Matteo, ale skoro obiecałam to opowiem Ci to do końca... -wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić- on wtedy mnie... zgwałcił... kilka razy- szepnęłam i zaczęłam płakać jeszcze bardziej- Miał być jeszcze w więzieniu przez najbliższe 5 lat, ale wygląda na to, że udało mu się wyjść.
- Ale jak on Cię odnalazł tutaj?
- Powiedział, że ma sposoby. Boję się Matteo, że ten koszmar się powtórzy.
- Luna nie martw się, przecież masz najwspanialszego Matteo Balsano, który będzie Cię bronił- powiedział chłopak z ironicznym uśmieszkiem
- A no tak, jak mogłam zapomnieć, że Król Paw jest najwspanialszy na całym świcie, nie we wszechświecie- odparłam z lekkim uśmieszkiem, ale nadal ze łzami w oczach, spojrzałam na zegarek i otarłam szybko łzy- o jak późno.... Muszę iść Królu Pawiu.
-Poczekaj odprowadzę Cię Kelnereczko...
-Nie trzeba. Pa Matteo- Pożegnałam się i pobiegłam szybko do domu...
Przechodziła właśnie przez park, gdy zza drzewa wyłoniła się jakaś postać....
💗💗💗
Teraz się rozpisałam :D Tak jak obiecałam będzie maraton części.... Jak pod tą częścią będzie 6 gwiazdek i 5 kom, to w przyszły weekend również pojawi się maraton.... Mam nadzieję, że Wam się to podoba... :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro