Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28


Po 5 minutach brunetka wyszła z łazienki, trzymając w ręce test ciążowy. Podbiegłyśmy do niej, a Jazmin wzięła od niej test , popatrzyła na niego i się uśmiechnęła.

*Narracja Ambar*

Nina stała bez słowa, miała łzy w oczach.
-Jazmin co tam jest?- zapytałam.
-Będziemy ciociami!!!- zapiszczała ruda.
-Naprawdę?!- Luna patrzyła niedowierzając raz na Ninę, a raz na podekscytowana Jaz.
Brunetka tylko skinęła głową i zaczęła cicho płakać. Razem z Luną przytuliłyśmy ją mocno.
-Młoda będzie dobrze- szepnęłam.
-Ambar, nie będzie dobrze... ja mam 19 lat! Ja nie mogę być teraz w ciąży- załkała Simonetti.
-Nina, wiemy o tym, ale masz nas i masz Gastona... pomożemy ci- powiedziała Valente.
-A właśnie jeżeli chodzi o Gastona... musisz mu to powiedzieć... -podeszła do nas już trochę uspokojona Jazmin.
-Ta... wiem... ale jak ja mam mu to powiedzieć...?- zapytała ocierając łzy Nina.
-Normalnie... musicie porozmawiać na spokojnie...- odparłam bez namysłu.

*Narracja Gastona*
Po nieprzespanej nocy szybko się ogarnąłem i wsiadłem do auta. Stwierdziłem, że muszę pogadać z Niną jak najszybciej... martwię się o nią...
Po 15 min byłem już pod willa, podbiegłem do drzwi i zadzwoniłem...

*Narracja Niny*
-Kiedy mamy niby pogadać?- zapytałam, a po kilku sekundach zadzwonił dzwonek do drzwi.
Jazmin podeszła do drzwi, spojrzała przez wizjer i odwróciła do nas głowę z uśmiechem.
-Na przykład teraz- powiedziała i zaczęła otwierać drzwi.
-O nie nie nie... ja idę... powiedzcie, że wróciłam do domu czy coś- odparłam lekko przestraszona.
Chciałam odejść, ale Luna z Ambar chwyciły mnie i odwróciły w stronę drzwi. Po chwili do pomieszczenia wszedł Gaston w towarzystwie Jazmin. Postarałam się wyglądać w miarę możliwości normalnie, ale rozmazany makijaż i całe przekrwione oczy nie pomagały mi.
-Ninuś co ci się stało?- podbiegł do mnie blondyn i mocno przytulił.
-To... my będziemy w kuchni...- powiedziała Luna i wszystkie trzy wyszły z pomieszczenia.
-Gaston... ja... -nie miałam zielonego pojęcia jak mam zacząć.
-Skarbie co się dzieje?- chłopak popatrzył mi w oczy zmartwiony.
- Chodzi o to... że... Ygh... nie wiem jak mam ci to powiedzieć... - usiadłam lekko podłamana na duchu.
-O co chodzi misia?- chłopak zajął miejsce obok i objął mnie delikatnie.

Siedziałam chwilę cicho, nie wiedząc jak mam mu powiedzieć o dziecku. Po chwili zauważyłam zostawiony na stoliku przez Jazmin test. Podniosłam go i podałam z lekkim wahaniem Gastonowi. Blondyn patrzył na test, a w jego oczach pojawiły się iskierki... szczęścia? Nie wiedząc co dalej mam zrobić po prostu spuściłam głowę.
-Gaston... ja... -podjęłam po chwili milczenia, ale nie dane mi było skończyć.
-Nina tak się cieszę- odparł chłopak i mocno mnie przytulił.
-Naprawdę?- popatrzyłam mu w oczy.
-Naprawdę skarbie... wiem, że jesteśmy trochę za młodzi na dziecko, ale damy sobie radę- uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się smutno i go przytuliłam. Znowu zaczęłam cicho płakać.
-Kochanie nie płacz, proszę...- szepnął mi do ucha, posadził sobie na kolanach i przytulił mnie mocniej.
-Ja się boję Gaston- powiedziałam równie cicho jak on. Próbowałam się uspokoić, ale z marnym skutkiem.
-Czego misia?
-Chyba... tego, że sobie nie poradzę i będę złą matką...- powiedziałam.
-Skarbie będziesz najlepszą mamą na ziemi- blondyn otarł moje łzy i uśmiechnął się czule.

🎵🎵🎵

Przepraszam, że taki krótki i spóźniony, i wgl marny, ale miałam na głowie czwórkę dzieciaków i po prostu nie mam siły. Przepraszam jeszcze raz, następnym razem postaram się o lepszy i dłuży.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro