Rozdział 12
*Narracja Luny*
Czekałam na Matteo w parku przez niecałe 10 min, ale czułam jakby ciągło się w nieskończoność... Kiedy zobaczyłam go jadącego na wrotkach w moją stronę, poczułam motyle w brzuchu i lekki stres... szerze nie wiem dlaczego i czym się stresuje, ale jednak...
- Hej Kelnereczko! - usłyszałam głos bruneta, który wydawał mnie z rozmyśleń.
- Cześć Królu Pawiu- uśmiechnęłam się do niego.
- Po co chciałaś się spotkać? Potrzebujesz pomocy króla?- uśmiechnął się z wywyższeniem, na co ja się zaśmiałam, ale po chwili lekko spoważniałam.
- Nie Matteo, nie potrzebuję pomocy. Chciałam porozmawiać o tym wszystkim co się wydarzyło wczoraj.... Dziękuję Ci jeszcze raz za uratowanie...- chciałam dokończyć, ale brązowooki mi przerwał.
- Luna nie ma za co i cieszę się, że nic Ci się nie stało... Ale tak właściwie czego on od Ciebie chciał?- zapytał w taki sposób, jakby wiedział, ale chciał się tylko upewnić...
Na przypomnienie tego co wydarzyło się kilka lat temu i do czego prawie doszło wczoraj, łzy napłynęły mi do oczu, spuściłam wzrok i zaczęłam mówić.
- Matteo... On chce się zemścić, że doniosłam na niego ma policję... kilka lat temu...-mój głos drżał... chciałam to ukryć, ale nie wychodziło mi to najlepiej.
Chłopak momentalnie mnie przytulił, a w miejscach gdzie mnie dotykał poczułam na ciepło delikatne ciepło.
- Pamiętaj, że zawsze możesz liczyć na króla, który wybawia Kelnereczki z opresji....- próbował mnie rozśmieszyć i chyba mu to wyszło, ponieważ zaśmiałam się delikatnie, na co on się uśmiechnął.
- Dziękuję- szepnęłam.
Matteo spojrzał mi w oczy, zbliżył się trochę bardziej, przytulił mnie mocniej i pocałował. Oddawałam każdy pocałunek.
Wiem, wiem nie przemyślałam tego, ale pod wpływem emocji robi się wiele dziwnych rzeczy...
- Kocham Cię Luna....-usłyszałam te słowa bardzo cicho przy moim uchu.
-c...co?-zapytałam cicho, lekko oniemiała, na co on się zaśmiał.
- Oj Kelnereczko. Ty naprawdę jesteś roztargniona. Chodź- zaproponował, ale w mojej głowie wciąż odbijały się te trzy słowa: KOCHAM CIĘ LUNA...
Chłopak wstał po chwili i pociągnął mnie za rękę w stronę fontann.
Jeździliśmy po parku przez ponad 3 godziny. Było naprawdę super! Czułam się niesamowicie przy Matteo, ale w mojej głowie wciąż było miliony myśli na temat naszej rozmowy.
- O nie, nie, nie!!!-krzyknęłam lekko przestraszona gdy spojrzałam na zegarek.
- Co się stało Kelnereczko?-zapytał lekko zmartwiony.
- Muszę wracać szybko do domu.... Rodzice będą się martwić, bo miałam być o 17 w domu- odparłam i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
- Dobra to jedziemy!- zarządził i złapał mnie za rękę. Droga zajęła nam około 15 minut. Wpadliśmy w biegu do domu, gdzie czekali zdenerwowani rodzice.
- Luna gdzie byłaś?- zapytała mama.
- Martwiliśmy się o Ciebie córeczko- dodał tata.
- Mamo, tato...ja... - zaczęłam, ale KTOŚ znowu mi przerwał.
- Była bezpieczna. Jeździliśmy w parku i przeze mnie wróciła za późno...- sprostował brunet, aczkolwiek sama tez mogłabym to lepiej opowiedzieć
- yyyy..... Dziękuję za wyjaśnienie... Matteo, tak?-zapytał tata.
Chłopak skinął głową.
- Dobrze Luna siadajcie do stołu, zostały jeszcze lody i szarlotka- powiedziała mama- Zostaniesz Matteo?
- Tak proszę Cię zostań!- dodałam i popatrzyłam na niego z uśmiechem
- Dobrze zostanę- odparł rozbawiony moja reakcja Balsano.
Usiedliśmy do stołu i zjedliśmy przepyszne danie zrobione przez moją mamę. Po posiłku pomogłam mojej rodzicielce posprzątać ze stołu, a tata w tym czasie wrócił do swoich zajęć. Po skończonej pracy ja i Matteo poszliśmy do mojego pokoju...
🎵🎵🎵
Hola amigos! Przepraszam za długą nieobecność, ale nie miałam za bardzo czasu, żeby wstawiać, ale postaram się wstawić dzisiaj jeszcze jeden rozdział żeby Wam to wynagrodzić!
Dacie gwiazdki, komentujcie i do pracy motywujcie ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro