Rozdział 8. Miłość?
Minęło kolejne kilka dni od mojego spaceru z S. Prawie codziennie idę z Slenderem na spacery. Wspominamy wtedy wszystkie nasze wspomnienia gdy mieszkałam z nim i jego braćmi. Lecz częściej spędzamy czas w jego bibliotece. Czasem nawet zasypiam pod czas czytania mang. Obecnie siedzę w pokoju i czytałam kolejną mangę. Tydzień temu dziewczyny zaprosiły mnie na piżama party. Oczywiście zaczęły wypytywać mnie czy ja kocham Slendera. Nie wiedziałam ciągle o co im chodzi z tą miłością. Przecież nigdy nie poczułam się kochana. Jedynym wyjątkiem jest to, że braci S traktuje ich jak własnych braci. No nawet Offa.
(Perspektywa Dr. Smileya)
Od kąt Namida zamieszkała z nami jest tu o wiele ciekawiej niż wcześniej. Nawet widzę, że wokół niej, a Slendym coś się dzieje. Obecnie szedłem do Slendera by z nim o tym pogadać. Chodź wiedziałem, że i tak będzie kłamał. Wszedłem bez pukania do jego gabinetu. Jak zwykle Slender siedział i wypełniał papiery.
-A ty jak zwykle w papierach.- Powiedziałem zwracając na siebie uwagę Slendera.
-Eh... A niby co mam robić?- Spytał się Slender spoglądając na mnie.
-Dobra mów co was łączy.- Powiedziałem w prost. Wiedziałem, że Slender się na moje słowa nieźle wkurzył.
-Ehh... Sam nie wiem. Przy niej czuje się inaczej.- Powiedział to tak cicho, że ledwo to usłyszałem. Zacząłem się śmiać na co Slender na mnie spojrzał.
-Uuu... Kiedy wesele?- Na moje słowa Slender tak wstał, że aż się wypierdolił na ziemie. Zacząłem się śmiać jak opętany.
(Perspektywa Namidy)
Przechodziłam koło gabinetu S. Usłyszałam śmiech Dr. Smileya. Weszłam do pomieszczenia i widziałam jak doktorek się chichra. Zaś na podłodze leżał S. Podbiegłam do Slendera.
-Ja pieprze ale się wyjebał hahahaha.- Mówił ciągle się śmiejąc Smiley.
-Spierdalaj idioto!- Krzyknęłam, a doktorek jak struś pędziwiatr wybiegł z pomieszczenia.- S do jasnej cholery obudź się!- Powiedziałam podniesionym głosem potrząsając jego ramieniem.
-Au. Moja głowa.- Powiedział powoli wstając Slender. Pomogłam mu usiąść na kanapie z powodu iż krzesło było zniszczone. Na jego głowie widziałam niewielkiego sinego guza oraz zadrapanie gdzie leciała troszeczkę krwi. Położyłam go na kanapę. Pobiegłam do pokoju Smileya i zabrałam kilkanaście opatrunków i potrzebnych rzeczy. Następnie wróciłam do S. Zaczęłam opatrywać głowę przyjaciela. Kiedy skończyłam chciałam odejść ale poczułam jak S trzyma mój nadgarstek.- Namida zostań.- Jego słowa zadziałały na mnie jak zaklęcie. Usiadłam na krześle koło kanapy i się wywaliłam.- Nami.- Powiedział przerażony S. Pomógł mi wstać i posadził mnie na kanapie obok siebie. Zaczął sprawdzać czy nic sobie nie zrobiłam. Kiedy dotknął mojej kostki pisnęłam cicho z bólu. Slender zdjął moją tenisówkę i przyłożył do niej lód. Było o wiele lepiej. Po czasie S zaczął smarować moją kostkę jakimś żelem. Po czym zabandażował moją nogę.- Dasz rade chodzić?-Spytał wstając z kanapy. Wstałam powoli ale jak stanęłam na zabandażowaną nogę pisnęłam z bólu.
-Nie dam rady.- Powiedziałam, a Slender wziął mnie na ręce. Nie wiem czemu ale serce zaczęło mi bić szybciej. Po jakimś czasie siedziałam w sypialni Slendera. Oboje czytaliśmy jakąś książkę.
-Namida?- Spytał się Slender. Spojrzałam na niego.- No bo... czy to dziwne, że... Czuje do ciebie coś więcej niż przyjaźń?- Słowa Slendera mnie zaskoczyły. Jakby wyznał mi miłość.- Z-Znaczy...- Nie dałam mu dokończyć bo dałam na jego policzek dłoń.
-Czy ty chcesz mi powiedzieć, że się we mnie... Z-Zakochałeś?- Powiedziałam nie pewnie, a S dał swoją rękę na moją dłoń. Dziwnie się wtedy czułam. Serce szybko mi biło i było mi duszno.
-Tak. Chyba tak. Po prostu... Nie chce by spotkało ciebie to samo co kilkanaście lat temu.- Powiedział sadzając mnie na kolana. Przytuliłam się do niego.
-Dziwnie się czuje. Serce mi wali jak szalone.- Powiedziałam czując jak robię się na twarzy czerwona.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Od mojej rozmowy z S minął miesiąc. Zaczęłam czuć jakieś dziwne uczucie do przyjaciela. Jednak nikomu o tym nie powiedziałam. Tym bardziej nie powiedziałam o tym Slenderowi. Z dwóch powodów. Pierwszy bałam się odrzucenia, a drugi powód to taki, że no... Bałam się tego co by się działo gdybyśmy... No wiadomo. Obecnie siedzę na polanie w lesie. Leżałam na trawie i patrzyłam na niebo słuchając sobie Indila- SOS.
https://youtu.be/m65jhGwtWrg
Kiedy zamykałam oczy widziałam krótki moment. Ale był taki wyraźny i realistyczny. Ten moment pokazywał mnie i Slendera podczas pocałunku. W końcu nie wytrzymałam i poszłam do rezydencji. Gdy tylko weszłam do środka od razu usłyszałam jakieś dźwięki z piwnicy. Poszłam tam. To co zauważyłam zszokowało mnie. Candy dobierał się do przywiązanej do krzesła dziewczyny. Miała ona założony na głowę jakiś worek. Od razu do niego podbiegłam i popchnęłam go na ścianę.
-Aua! Co ty wyprawiasz?- Spytał się mocno wkurzony Candy. Nie odpowiedziałam tylko zdjęłam z głowy dziewczyny worek. Miała zawiązane chustą oczy i zaklejone taśmą usta ale moją uwagę coś przykuło. Mianowicie tatuaż na jej prawym policzku. Tatuaż ukazywał kwiat chabra. Tylko jedna osoba jaką znam ma taki tatuaż w takim miejscu. Odkleiłam delikatnie taśme z jej ust.
-Zabije cie Candy!- Krzyknęłam uderzając chłopaka ponownie.
-Namida? To ty?- Usłyszałam głos kuzynki. Spojrzałam na Hanę.
Tak Hana to ja.- Powiedziałam odwiązując chustę z jej oczu. Moja kuzynka na mnie spojrzała. Wyciągnęłam nóż i rozcięłam liny.- Już dobrze kuzynko.- Powiedziałam pomagając jej wyjść z piwnicy. Kiedy tylko weszłam z Haną do salonu od razu Jeff zaczął się śmiać.
-Uuu... Czyżby Candyemu uciekła dziewczyna?- Spytał się Jeff z figlarnym uśmieszkiem.
-Morda debilu.- Powiedziałam sadzając Hanę na kanapie. Nagle w salonie pojawił się S. Hana chwyciła za moją katanę. Wstała i stanęła przede mną. Dałam dłoń na ramie kuzynki.- Spokojnie Hana. To mój przyjaciel o którym ci opowiadałam.- Powiedziałam kiedy Hana spojrzała na mnie. Poszłam z kuzynką do mojego pokoju. Usiadłyśmy na moim łóżku. Zaczęłam wszystko jej tłumaczyć. Widziałam, że jest zaskoczona tym wszystkim.
-Czyli zabiłaś swoich rodziców. Nieźle.- Powiedziała moja kuzynka.
-Taa. Poza tym jak moje ofiary beczą to zabieram im łzy.- Powiedziałam i zaczęłyśmy się śmiać
-Wiesz? Ja zawsze wbijałam moim ofiarom części lalek. Na przykład głowę tej lalki bobasa.- Po jej słowach bardziej się zaczęłam śmiać.- A tak w ogóle to masz kogoś na oku?- Pytanie kuzynki mnie zaskoczyło. Jednak postanowiłam jej o tym powiedzieć.
-No wiesz... Od miesiąca mam dziwne uczucie do S. Gorąco mi, serce wali mi jak oszalałe i na dodatek czasem czuje piekące uczucie na policzkach.- Powiedziałam szeptem na co Hana zaczęła się śmiać.
-Omg. Zakochałaś się. Moja kuzynka się zabujała.- Powiedziała dalej śmiejąc się Hana. Poczułam ciepło na policzkach.- Uuu... Kiedy mu powiesz?- Spytała już spokojna.
-Ehh... No i tu jest problem. A właściwie to dwa powody.- Powiedziałam gdy Hana spojrzała na mnie zdziwiona.- Pierwszy powód to domyśl się.- Powiedziałam zaciskając rękę w pięść. Ona tylko skinęła głową.- A drugi powód to no... Boje się odrzucenia.- Powiedziałam drapiąc się po ręce.
-Hmm? O wiem.- Spojrzałam na Hanę gdy to powiedziała.- Pójdziesz na polanę jakąś polanę. Ubrudzimy ciebie we krwi, a reszta pójdzie gładziutko.- Powiedziała Hana.
-No nie wiem. S nie lubi takich żartów.- Powiedziałam kiedy Hana wstała.
-E tam. Jakoś przeżyje.- Powiedziała podchodząc do szafy. Westchnęłam.
-Mam złe przeczucia.- Powiedziałam gdy Hana wyciągnęła mi ciuchy. Poszłam do łazienki i się przebrałam. Po ubraniu się wyszłam z łazienki.
-Ty idź na tą polanę i zabij jakiegoś jelenia czy coś, a potem daj mi znać to powiem temu całemu Slenderowi.- Powiedziała Hana kiedy otworzyłam okno.
-Spoko.- Powiedziałam i wskoczyłam na drzewo. Zaczęłam skakać po drzewach w stronę polany.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro