Rozdział 4. Wyprowadzka i zemsta za skrzywdzone lata.
Od czasu pogodzenia się z S minęło kilka tygodni. Uznałam, że najlepszym wyjściem będzie wyjazd do mojej kuzynki z Japonii. Chłopakom nie mówiłam w ogóle o rodzinie. Widzieli czemu. Siedzę w pokoju i szukam na fejsie moją kuzynkę. Po jakimś czasie znalazłam ją. Napisałam do niej z prośbą zadzwonienia. Wzięłam książkę i zaczęłam czytać czekając na wiadomość lub zadzwonienie. Moja kuzynka nazywa się Hana. Jednak to jest jej pseudonim. Pamiętam kiedy przychodziła z ciocią do babci. Obie kochałyśmy tajemnice i zagadki. Do dziś kocham tajemnice. Nagle usłyszałam dzwonienie telefonu. Okazało się, że to Hana. Odebrałam połączenie.
-Hej.
-Siemka Klaudia.- Powiedziała moja kuzynka.
-Zapomniałaś o jednym. Nazywam się Namida.- Powiedziałam nieco rozbawiona o tym, że zapomniała jak nazywała mnie kiedy pierwszy raz widziała jak płakała.
-Racja przepraszam. Ile już lat się nie widziałyśmy?
-Chyba od śmierci babci.
-No tak. Powiedz Namida czy oni dalej ciebie... No wiesz?
-Opowiem ci wszystko. Tylko mam pytanie. Mogę z tobą zamieszkać?
-Jeszcze się pytasz jasne, że możesz. Słuchaj wyślę ci esemesem gdzie mieszkam. A i kup bilet do Tokio. Gdy zaniesiemy twoje rzeczy do mojej haty pójdziemy na miasto i w tedy wszystko mi opowiesz. Tylko nie ściemniaj.
-Nawet nie śmiałabym. Dobra kończę bo muszę spakować rzeczy.
-Ok. Widzimy się na lotnisku w Tokio.- Powiedziała i się rozłączyła. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej dwie walizki. Zaczęłam się pakować. Kiedy skończyłam sprawdziłam cenę biletów do Tokio. Wychodziło na to, że potrzebuję 2000 zł. Sprawdziłam ile mam kasy i akurat starczyło mi na bilet oraz na taksówkę. Kasę schowałam do torebki tak samo jak telefon. Założyłam kurtkę. Do torby schowałam jeszcze zdjęcie gdzie siedziałam z S i jego braćmi. Wzięłam bagaże i zeszłam na dół. W salonie siedzieli Slender wraz z braćmi. Spojrzeli na mnie zaskoczeni. Postawiłam walizki i torbę pod ścianą.
-Po co ci walizki Namida?- Spytał się Splendy kiedy razem z braćmi wstali z kanapy.
-Wiesz muszę załatwić kilka spraw. A to znaczy, że...- Nie skończyłam z powodu iż przerwał mi Offender.
-Musisz wyjechać!?- Krzykną zasmuconym głosem Offender.
-Tak muszę wyjechać. Ale przyrzekam wrócę.
-Nie!!- Krzyknął Splendy i podbiegł do mnie . Zaczął przytulać mnie.- Nigdzie nie jedziesz!- Krzyknął Splendor dalej mnie przytulając.
-Splendy naprawdę chciałabym zostać ale muszę koniecznie załatwić te sprawy.
-Rozumiem ale kto będzie się z mną bawił?- Spytał się Splendor puszczając mnie.
-Kogo będę kochał?
-Kto będzie moją najlepszą muzą?
-Namido jeżeli chcesz możesz wyjechać. Lecz z kim będę rozmawiał i czytał książki?
-Boże. Zachowujecie się jak małe dzieci. Wrócę przyrzekam wam moi drodzy. Pamiętajcie że was kocham, a moich kochanych mang nie zostawię.- Powiedziałam i przytuliłam całą czwórkę. Po chwili wzięłam bagaże i wyszłam z budynku. Po dwóch godzinach doszłam na lotnisko. Po kupieniu biletu zaczęłam czekać na samolot do Tokio. W pewnej chwili mieliśmy wchodzić do samolotu. Usiadłam na pustym miejscu, a bagaże są pod pokładem samolotu. Po około 23 godzinach wylądowaliśmy w Tokio. Po wyjściu z samolotu i zabraniu bagaży. Zaczęłam rozglądać się za Haną. Po chwili ktoś zakrył mi oczy. Odwróciłam się i zauważyłam swoją kuzynkę. Hana jest nieco podobna do mnie. Jednak różnimy się wiekiem, kolorem włosów i zachowaniem. Hana przefarbowała włosy na czerwone rok przed odejścia ze świata babci.
-Hana tak się stęskniłam.- Powiedziałam i przytuliłam ją.
-Ja też tęskniłam.- Powiedziała i odwzajemniła mój czyn. Po chwili puściła mnie. Wzięła za jedną walizkę.- Chodź. Zaniesiemy twoje rzeczy do mnie, a potem pójdziemy na miasto i poopowiadasz mi co tam u ciebie w życiu się zdarzało.
-No ok.- Powiedziałam i razem z Haną zaczęłyśmy iść. Poszłyśmy na postój dla taksówek. Po kilku minutach byliśmy pod wielkim domem na obrzeżach miasta. Wyszłyśmy z samochodu i weszłyśmy do domu. Po wejściu do budynku byłam w szoku. Były tu rzeczy związane z Polską oraz związane z Japonią.- Wow. Wszystkiego się spodziewałam. Ale nie tego.- Powiedziałam rozglądając się po budynku.
-Wiem. Chodź pokarze ci twój pokój. Wiem jak kochasz ciemne kolory.- Powiedziała i zaczęła iść razem ze mną do jednego z pokoju na górze.
-Racja. Ej pamiętasz jak kiedyś zrobiłyśmy sobie noc horrorów?
-No pamiętam. Potem opowiadałam ci japońskie legendy.- Powiedziała otwierając jeden z pokoi.- Ta dam.- Nie mogłam uwierzyć. Ten pokój był fantastyczny. Sufit był w kolorze pastelowej czerni, a ściany w ciemnym fiolecie.
-No niezły.- Powiedziałam i położyłam torbę na łóżku, a obok niego walizkę. Moja kuzynka postawiła walizkę przy szafie.
-To co? Idziemy na miasto?
-Jasne.- Wzięłam torebkę i razem z Haną poszłyśmy na miasto. Poszłyśmy do chińskiej restauracji. Kupiłyśmy sobie chińskie ciasteczka z wróżbami. Kiedy chodziłyśmy po ulicach Tokio wspominałyśmy sobie czasy kiedy jeszcze babcia żyła. Po jakimś czasie poszłyśmy do kawiarni.
-To opowiadaj co ciebie nakłoniło by do mnie napisać i zamieszkać ze mną?
-Sama wiesz co robili mi rodzice.- Ona w odpowiedzi pokiwała głową.- Uciekłam z domu rok temu. Ja ze stresu straciłam przytomność w lesie do którego pobiegłam. Kiedy się obudziłam poznałam cztery nowe osoby.
-Zaraz jak to robili? Czy ty ich...- Nie dałam jej skończyć.
-Co? Nie. Owszem marzę by to zrobić. Ale może za kilka lat.
-Stara za kilka lat to nie wypali. Słuchaj mam małą ekipę no i może by ciebie przeszkolili?
-Serio? Stara niezły plan.
-Dobra to chodź. Zabiorę ciebie do naszej kryjówki.- Powiedziała płacąc w kasie. Wyszłyśmy z kawiarni. Zaczęłyśmy iść. Po jakimś czasie zauważyłam, że jesteśmy niedaleko garaży.- Zapraszam.- Powiedziała i otworzyła jeden z garaży. Weszłam razem z Haną do środka. Po chwili spojrzeli na nas jacyś trzej chłopacy i dziewczyna.
-Chimamire no hana (krwawy kwiat) kto to?- Zapytał się chłopak z tatuażami w czaszki.
-To Namida moja kuzynka z Polski.
-Nareszcie nowa dziewczyna. Ja jestem Chimei-teki. Czyli zabójcza.- Powiedziała dziewczyna z granatowymi włosami.- Ten z tatuażami w czaszki to Diaburo (Diablo), a obok niego jest Sukeruton (kościotrup).
-Cześć miło mi.- Powiedziałam przyjaźnie.- Hana mówiła mi, że możecie mnie wyszkolić. Lecz powiem wam, że mam pewne plany.
-Stoi o ile pomożesz nam w pewnej akcji.- Powiedział Diablo.
-Spoko.- Powiedziałam a chłopaki od razu zaczęli mi opisywać broń i ich działanie. Jednak ja powiedziałam, że wybieram miecz katana. Po jakiś dwóch latach umiałam walczyć. Nikomu z grupy nie powiedziałam o tym jakich mam znajomych. Ok kilku tygodni Diablo, Kościotrup i Zabójcza siedzą w pace za napady i takie tam. Całe szczęście ja i Hana nie zostałyśmy zatrzymane. Siedzę w salonie z Haną i gramy w szachy.
-Ha szach i mat.- Powiedziała moja kuzynka krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Brawo. Tylko ja wygrywałam ze Splendorem w warcaby.
-Z kim?- Właśnie zrozumiałam co powiedziałam.
-Tylko nikomu ani pary z ust inaczej S mnie ukatrupię.
-Buźka na kłódkę.
-Pamiętasz jak mówiłam tobie że po przebudzeniu poznałam 4 nowe osoby?- Ta pokiwała na tak głową. Chciałam już coś powiedzieć jednak zadzwonił telefon. Wzięłam go do ręki i sprawdziłam kto to. Okazało się że to z nieznanego numeru. Pomimo zabronień Hany odebrałam.
-Allo?
-Namida jak ci się wiedzie?- Byłam w szoku. Wszędzie poznam ten głos.
-Cześć S. A wiesz nawet dobrze. Jestem w Tokio.- Powiedziałam wesoła.
-A to fajnie. Zaraz gdzie?!- Krzyknął przez co myślałam, że ogłuchnę.
-Słuchaj a jest coś po co dzwonisz?
-A tak mam prośbę. Mogłabyś zabić kilka osób w Polsce?
-A wiesz muszę coś jeszcze załatwić w Polsce więc i tak muszę wrócić tam.- Pogadałam jeszcze chwilę z S i się rozłączyłam.- Słuchaj mam pewne zlecenie od S i muszę pojechać z powrotem do Polski.
-No ok. Nie ma problemu.
-No właśnie jest. Słuchaj bo Diablo i Zabójcza zabijali na zlecenia, prawda?
-Tak.
-Więc mam problem. Jak mam przemycić katanę na lotnisku?
-Mój znajomy jest policjantem więc mogłabym poprosić go by ciebie przemycił.
-No oki. Ty do niego dzwoń, a ja pójdę się spakować.
-Dobra.- Powiedziała, a ja pobiegłam do swojego pokoju. Wzięłam walizki i zaczęłam się pakować. Gdy spakowałam wszystko zeszłam na dół w masce. (zdjęcie poniżej)
Pogadałam z tym typem i jakoś miałam złe przeczucia. Spakował moje rzeczy. Usiadłam z tyłu. Pod czas jazdy ciągle czułam na sobie jego wzrok. Kiedy już zatrzymał się pod moim domem zamknął drzwi. Zaczęłam się wkurzać na tego typa. Już wiedziałam co ma zamiar zrobić.
-Posłuchaj Isao. Słodki jesteś ale tu kończy się twój żywot.- Powiedziałam uwodzicielskim głosem i wbiłam mu katanę w brzuch. Wyszłam z radiowozu i weszłam do domu gdzie miałam zniszczone życie. Weszłam do pokoju rodziców i zabiłam ich w okrutny sposób. Ojcowi odcięłam genitalia i wepchnęłam do ust matki której odcięłam piersi i rzuciłam w kąt pokoju. Następnie wszystkie pomieszczenia polałam benzyną, a także auto z którego przedtem wyjęłam bagaże. Schowałam katanę do walizki. Po chwili podpaliłam dom i samochód. Maskę schowałam do torby. Zadzwoniłam po straż pożarną. Wcisnęłam im bajeczkę że byłam u kuzynki w Tokio. Rodzice o tym niby wiedzieli. Dostałam nowy dom. Policja nie podejrzewa mnie o to, że zabiłam swoich rodziców i tego glinę. Jednak po kilku tygodniach zabiłam osoby o które poprosił mnie S.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro