Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10. Nasza rodzina.

Minął rok od kąt ja i S jesteśmy małżeństwem. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Zrobiłam sobie białe pasemka na włosach które mam teraz do ramion. Przestałam słuchać muzyki na słuchawkach. Ale zawsze włączam muzykę jak zajmuje się domem albo robię inne rzeczy. Ja i Slendy mamy własny dom w którym mieszkamy. Na miesiącu miodowym byliśmy na Hawajach. Było cudownie. Slender codziennie traktował mnie jak królewnę. Jak na razie nie mamy jeszcze potomstwa. Oboje wolimy z tym chwilkę poczekać. Mój mąż raz na jakiś czas przychodzi do rezydencji którą opiekuje się Hana. Moja kuzynka jest razem z Hoodiem. Ciesze się jej szczęściem. Jeśli chodzi o zabijanie to zabijam raz na jakiś czas. Obecnie leże na kanapie i oglądam telewizje w moim i S domu. Slender był w kuchni i coś pichcił na obiad. Od zapachu spaghetti zrobiło mi się nie dobrze i pobiegłam szybko do łazienki gdzie zaczęłam wymiotować.

-Nami!- Usłyszałam przerażony głos męża kiedy biegł do łazienki. Kiedy wbiegł do pomieszczenia od razu kucną przy mnie i zaczął głaskać mnie po plecach.- Już spokojnie kochanie. Oddychaj głęboko.- Mówił zmartwionym głosem Slendy. Gdy przestałam wymiotować poszłam z pomocą męża do naszej sypialni. Slendy od razu położył mnie na łóżku. Następnie wyszedł z pokoju. Nagle usłyszałam głośny huk. Wystraszyłam się. Szybko spakowałam kilka potrzebnych rzeczy do torby. W pewnej chwili poczułam rękę na ramieniu. Krzyknęłam przestraszona. Odwróciłam się i zauważyłam Splendyego.

-Nami spokojnie.- Powiedział Splendy przytulając mnie i teleportował nas do rezydencji. Zaczęłam płakać. Strasznie bałam się o Slendyego. Podbiegła do mnie Ann.

-Chodź Namida.- Powiedziała biorąc moją torbę. Poszłam z nią do jej pokoju. Zaczęła mnie badać. Nagle do pokoju wbiegł Slender.

-Nami.- Powiedział Slendy podbiegając do łóżku na którym leżałam.- Nic ci nie jest? Ann co z nią?- Pytał zdenerwowany. Przytuliłam go.

-Spokojnie nic mi nie jest. Tylko jest mi trochę nie dobrze i brzuch trochę mnie boli.- Powiedziałam kiedy Slendy zaczął głaskać mnie po głowie.

-No mam dwie wiadomości. Pierwsza to taka, że Nami nie może się za bardzo denerwować.- Powiedziała Ann i poszła do jakiegoś pokoju. Po chwili wróciła z jakąś machiną.- A druga to taka, że chyba rodzina wam się powiększy.- Słowa Ann mnie zaskoczyły jak i ucieszyły. Ann zrobiła mi USG. Jej teoria się potwierdziła. Byłam w ciąży. To były 8 tydzień. Widziałam jak Slendy jest szczęśliwy. Gdy Ann wyszła Slendy od razu mnie pocałował. Oczywiście oddałam pocałunek.

-Będę tatą.- Powiedział Slender kładąc rękę na moim brzuchu. Uśmiechnęłam się. Slendy położył mnie na łóżku i powiedział bym odpoczęła. Po chwili wyszedł z pokoju. Zasnęłam po chwili.

(Perspektywa Slendermana)

Byłem szczęśliwy jak nigdy. Będę tatą. Już jak wyszedłem z pokoju Nami od razu poszedłem do gabinetu. Zacząłem pisać na kartce co będzie potrzebne itp. Chciałem zadbać o Namide i naszą jeszcze nienarodzonej kruszynki. Kiedy wszystko skończyłem poszedłem do starego pokoju Namidki i zacząłem szykować pokój tak by wyglądał jak pokoik dla dziecka.






(Perspektywa Namidy)

Minęło 8 miesięcy. Okazało się, że urodzę dziewczynkę. Razem ze Slenderem ustaliliśmy nazwać małą Rita. Pokoik dla małej już zrobiony. Rzeczy też są. Trendy uszył dla małej kilka ubranek, a resztę kupiłam z dziewczynami w sklepie. Oczywiście pozostali też pomagali w dekorowaniu pokoiku itp. Trzy miesiące temu znaleźliśmy w lesie 4-letniego chłopca. Nazywał się Maks. Ale ustaliłam z Slendym, że będziemy go nazywali Arno. Slender i ja traktujemy go jak własnego synka. Pierwsze dni kiedy był u nas zawsze trzymał się blisko mnie albo Slendera. Ale przyzwyczaił się do nas. Obecnie siedzę w salonie. W rezydencji byłam tylko ja, Arno, Smile dog, Hana, Dr. Smiley, Ann i Proxy Slendera. Niestety mój mąż był z braćmi na spacerze, Jeff i reszta byli przy jeziorze niedaleko rezydencji. Włączyłam telewizor na jakiś serial. Wtedy do salonu przyszedł Arno z talerzem kanapek. Arno pomagał chłopakom i Slenderowi w kuchni kiedy robili śniadanie czy coś.

-Proszę mamo.- Powiedział Arno stawiając na stolik talerz z kanapkami. Następnie podał mi jedną.

-Dziękuję synku.- Odpowiedziałam zaczynając jeść. W pewnej chwili poczułam skurcz. Cicho pisnęłam z bólu.

-Mamo?- Spytał się zaniepokojony Arno.

-Synku... Idź do cioci Hany.- Powiedziałam, a Arno szybko pobiegł do mojej kuzynki. Zauważyłam Ann która podbiegła do mnie.- Ann... T-To chyba już.- Powiedziałam trzymając się za brzuch.

-Smiley! Chodź tu szybko!- Krzyknęła Ann, a po chwili w salonie pojawili się Toby, Masky, Hana, Hoodie i Smiley. Nasz doktorek szybko do mnie podbiegł zakładając stetoskop. Następnie przyłożył głowice stetoskopu do mojego brzucha.

-Komuś się śpieszy na ten świat.- Powiedział rozbawiony.- Ann pilnuj Namidy, Hana i Hoodie wy zajmijcie się Arno, Toby przygotuj gorącą wodę, Masky biegnij po ręczniki.- Dodał, a chłopacy i Hana poszli w zadane im wskazówki. Smiley pobiegł po coś do swojego gabinetu. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Slendera. Odebrał od razu.

-No hej skarbie.- Powiedział radosnym głosem Slendy.

-K-Kochanie...- Przerwałam bo poczułam jak coś wycieka ze mnie.- A-Ann... Wody mi odeszły.- Powiedziałam wystraszona.

-Zaraz będę.- Usłyszałam głos Slendera po czym się rozłączył. Po chwili się pojawił przy mnie.- Już jestem. Spokojnie.- Powiedział siadając przy mnie i łapiąc mnie za rękę. Po około 10 minutach zauważyłam jak Ann owija małą w ręcznik. Zaczęła płakać. Byłam szczęśliwa. Nagle przybiegł do nas Arno.

-Arno zobacz to twoja siostrzyczka.- Powiedziałam gdy Ann dała mi małą na ręce. Kiedy mała się uspokoiła Ann i Dr. Smiley wzięli ją na badania. Slender wziął brudne ręczniki od krwi i mnie na ręce. Poszedł do łazienki. Najpierw mnie umył, a potem przebrał w czystą piżamę. Zabrał mnie do pokoju i położył na łóżko. Po chwili przyszła Ann z Ritą. Była ubrana w czyste ubranka. Ann podała mi małą. Arno usiadł obok mnie tak samo jak Slender. Gdy wszyscy wrócili i przywitali się z małą to od razu poszłam spać. Byłam bardzo szczęśliwa. Kochający mąż, przyszywany synek oraz nowo narodzona córeczka. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro