Rozdział 2. Ucieczka z domu tortur.
Kilka godzin temu ojciec znowu mnie zgwałcił. Po jakimś czasie znowu mnie pobili. Tym razem pobili mnie za wzięcie soku z lodówki. Całe szczęście nie zabrali go ze sobą na dół. Wstałam z ziemi i podeszłam do szafki gdzie mam opatrunki oraz jedzenie. Wyjęłam z szafki kilka gaz i bandaże oraz wodę utlenioną. Zaczęłam opatrywać rany. Wzięłam jeden z ołówków do ust. Zacisnęłam mocno zęby gdy przemywałam kilka nieco głębokich ran na lewym przedramieniu. Gdy skończyłam opatrywać rany byłam wściekła, że nie mogłam wytrzymać i szepnęłam sama do siebie.
-Mam tego serdecznie dość. Spierdzielam z tond. Lecz wrócę tu by odpłacić się im za krzywdy.- Powiedziałam odkładając wodę utlenioną do szafki. Podeszłam do szafy z której wyciągnęłam torbę podróżną i plecak. Zaczęłam pakować ciuchy do torby. Spakowałam również szczotkę do włosów i zębów oraz pastę. Do plecaka zaś spakowałam swoje ukochane 4 mangi, 5książek fantasy, słodycze jakie miałam w pokoju i pisie. Położyłam je pod oknem. Zaczęłam pchać biurko by zablokować otwarcie drzwi. Usłyszałam krzyk.
-Kurwa! Ten jebany bachor zaraz spierdoli!!- Poznałam głos tego zboczeńca. Szybko nałożyłam plecak, a torbę nałożyłam na prawe ramie. Wyskoczyłam przez okno kiedy słyszałam jak próbują się do mnie wedrzeć. Zaczęłam biec przed siebie. Byle najdalej od tego domu. Kiedy biegłam słuchałam piosenkę ,,Courtesy Call". Kiedy dobiegłam do lasu powoli zaczynało się ściemniać. Oparłam plecy o jedno z drzew. Zaczęłam powoli uspokajać swoje serce które biło jak szalone. Poczułam jak coś spływa mi z lewej ręki. Podwinęłam bluzę i zauważyłam jak opatrunek przesiąknął krwią. Zakręciło mi się w głowie. Potem tylko ciemność. Otworzyłam powoli oczy i zauważyłam, że jestem w jakimś pokoju. Na dodatek w łóżku opatulona kołdrą. Usłyszałam znaną mi melodię z jednego anime. Powoli usiadłam i zauważyłam że na nocnej szafce leży taca z jedzeniem i herbatą, a obok niej była karteczka. Wzięłam kartkę do rąk. Na niej pisało:
Drogie dziecko. Zjedz sobie spokojnie jedzenie, a potem spróbuj się przespać. Jeżeli nie dasz rady to poczekaj tu. Ja za niedługo przyjdę i ci wszystko wyjaśnię.
Zaczęłam sprawdzać kartkę ze wszystkich stron z myślą, że dowiem się kto jest nadawcą tego listu. Jednak nic nie znalazłam. Wzięłam jedną kanapkę i zaczęłam ją jeść. Później kolejną i kolejną. Do chwili kiedy talerz był pusty. Tak samo jak kubek z moją ulubioną herbatą której kilka tygodni nie piłam. Rozejrzałam się dalej po pokoju i dopiero wtedy skapnęłam się, że nie widzę swojego telefonu i rzeczy. Jednak po chwili zauważyłam że torba jak i plecak leżą obok łóżka. Na torbie była karteczka którą wzięłam do rąk.
P.S. Twój telefon jest w plecaku.
Wzięłam plecak na łóżko i otworzyłam go powoli by nie wydać żadnego dźwięku. Sprawdziłam czy mój telefon jest w nim jak pisało na kartce. Rzeczywiście był tam i nadal miał podłączone słuchawki. Wyjęłam jedną z mang i zaczęłam ją czytać by umilić sobie czas. Nie wiem ile minęło kiedy powoli kończyłam czytać mangę kiedy do pokoju ktoś wszedł. Nie interesowało mnie to i dalej czytałam książkę.
-Widzę, że lubisz czytać.- Powiedział jakiś męski głos kiedy zamykałam książkę i schowałam ją do plecaka.
-Mówiąc szczerze książki i mangi wraz z muzyką to moi jedyni przyjaciele.- Powiedziałam patrząc na drzwi przy których stał wysoki, ubrany w garnitur bez twarzy mężczyzna. Chciałam coś dodać po chwili jednak ten mężczyzna mnie wyprzedził.
-Jesteś w moi domu. Znalazłem cię kiedy byłaś nieprzytomna. Zauważyłem na twoich rękach i nogach wiele siniaków i ran. Jeśli chcesz możesz mi powiedzieć.
-Opowiem o tych ranach może jak znowu się spotkamy. Teraz powinnam iść tam gdzie mnie nie skrzywdzą.
-Wolałbym abyś zamieszkała tutaj z nami.
-Z nami?- Spytałam się zaskoczona.
-Ze mną i moimi trzema braćmi. Muszę ci powiedzieć, że są dość nietypowi jeśli chodzi o zachowanie. Lecz teraz zostawię cię samą byś mogła zmienić ubrania.- Kiedy to powiedział zauważyłam, że moje leginsy kończą się nad kolanem i mam na sobie samą podkoszulkę. Ta postać wyszła z pokoju. Zeszłam z łóżka i wyjęłam z torby czarne jeansy i czerwoną koszulkę z czarnym napisem ,,Otwarta depresja jest ze mną." Nałożyłam na plecy jeszcze szarą bluzę i wyszłam z pokoju. Kiedy zamknęłam drzwi zauważyłam tego mężczyznę stojącego obok nich.- Chodźmy już na dół.- Powiedział kiedy zaczął iść w stronę schodów. Kiedy z nich zeszliśmy przy nas pojawił się bardzo ale to dosłownie bardzo wesoły chłopak. Kiedy zobaczył mnie spytał patrząc na mnie zaskoczony.
-Kto to? Jaka słodka. Przytulas.- Powiedział i już chciał mnie przytulić kiedy zrobiłam kilka kroków w tył.
-To Splendy mój najmłodszy brat.- Powiedział pokazując chłopaka w garniturze w różnokolorowe kropki.
-Miło mi.
-Mi też. No dobra. Choć poznam cię z innymi.- Powiedział chłopak i poszedł ze mną i osobą poznaną na początku do salonu.- Na kanapie kima jak zwykle Offenduś. Zaś Trendy sobie rysuje w fotelu. A tak z innej beczki jak ty się nazywasz?
-Ja... A właśnie ja się nazywasz bo nie spytałam?- Spytałam spoglądając na osobę którą pierwszą poznałam.
-Ja jestem Slenderman. Ale mów do mnie Slender.
-Albo Slenduś.- Powiedział wesoły Splendy. Chyba S jak usłyszał jak nazwał go brat to się nieco zdenerwował. Miałam takie wrażenie.
-Ja tam będę mówić tobie S. Może być? Według mnie to idealne określenie dla ciebie.
-Dziewczyneczka cię ochrzciła braciszku. Witaj piękna my lady.- Powiedział wstający z kanapy Off. Podszedł do mnie. Już chciał złapać moją dłoń jednak ja z całej siły kopnęłam go w czuły punkt krzycząc w między czasie.
-Goń się Hentei!- Chłopak padł na kolana i trzymał się za swoje... Wiadomo co. Usłyszałam jak ktoś gwizdnął zaskoczony.
-No i co Offender nie będzie ci łatwo.
-Przymknij się Trendy.- Powiedział wkurzony Offender dalej będąc w tej samej pozycji.
-To odpowiesz mi na pytanie?- Spytał się Splendy.
-Mówiąc w skrócie nienawidzę swojego imienia i nazwiska. Więc nazywajcie mnie Namida.- Na moje słowa wszystkich zatkało.- No to skoro S zaproponował bym tu mieszkała powinnam was lepiej poznać.
-Jej!! Slenduś poprosił Namidkę by została u nas. Juhu!- Krzykną wesoły Splendy i przytulił mnie. Lecz po chwili mnie puścił z powodu iż prawie mnie udusił. Zaczęłam z nimi swobodnie rozmawiać. Jednak po chwili Trendy i S poszli do kuchni zrobić nam kanapki i herbatę. Po chwili usłyszałam oddech Offa przy uchu.
-Jutro w nocy ukarze cię za to kopnięcie mnie.- Na te słowa poczułam jak serce zaczyna mi bić szybciej, a na dodatek przypomniały mi się te wszystkie lata w tym domu tortur kiedy przychodzili do mnie faceci tej suki i ten zbok zwanym moim ojcem. Wstałam jednak kiedy otworzyłam oczy zakręciło mi się w głowie. Całe szczęście Splendy mnie przytrzymał abym nie wywróciła się.
-Namida w porządku?- Spytał się Splendy zmartwionym głosem.
-Słabo mi.- Powiedziałam prawie niesłyszalnie. Po tych słowach czułam jak bym miała zasnąć na wieki.
-Ej, ej, ej. Nie zasypiaj mi tu.- Mówił do mnie kiedy wziął mnie na ręce i wyszedł przed budynek. Posadził mnie na schodach. Jedną ręką chwyciłam się za serce aby choć trochę się uspokoić. Jednak nic to nie dało. Po chwili coś we mnie pękło zaczęłam płakać zatykając uszy i zamykając oczy. Słyszałam głos ojca kiedy przychodził do mnie, a także tych facetów na jedną noc mojej matki. Na dodatek przez powieki widziałam wszystkie te chwile. Poczułam jak ktoś mnie przytula. Zaczęłam się trząść. Wydawało mi się, że poznanie S i jego braci jest tylko snem.
-Nie chce! Puszczaj mnie!- Krzyczałam zapłakana.
-Namida to ja. Splendy.
-S-Splendy.- Gdy to powiedziałam głos mi zadrżał. Po chwili przytuliłam się mocno do Splendy'ego. Zaczęłam bardziej płakać. Nie mogłam się uspokoić.
-Splendy co się sta... Czemu Namida płacze?- Spytał się Trendy.
-Namida uspokój się. Jesteś bezpieczna.
-Nie chce tam wracać. Zabiję się jeśli on... On...- Nie dałam rady skończyć. Zaczęłam znowu płakać. Tylko tym razem mocniej.
-Co się tutaj dzieje?- Usłyszałam głos S jednak nadal nie mogłam przestać płakać.
-Slendy weź nam pomóż. Nie dajemy rady jej uspokoić.- Powiedział Trendy. Ja jednak starałam się uspokoić. Lecz na marne. Po chwili przy mnie pojawił się S z moim telefonem w dłoni. Włączył jakąś piosenkę. Gdy 4 piosenka zaczęła lecieć uspokoiłam się. Nie wiem czemu ale usnęłam w uścisku Splendy'ego.
(Perspektywa Splendora)
Namidka spała przytulona do mnie. Moi bracia patrzyli zmartwieni tym co się stało. Sam też się zmartwiłem jej stanem. Powoli wstałem, a Slenduś wziął Namidę na ręce i przeteleportował się prawdopodobnie do swojego pokoju. Zaś ja i Trendy weszliśmy do domu. Po wejściu do salonu myślałem, że zaraz Offender będzie miał bardzo nieprzyjemną rozmowę z Slendym. Offender palił sobie papierosa leżąc na kanapie. Kiedy skapną się, że patrzymy się na niego przerwał cisze z tym głupim uśmiechem.
-Jak się czuje Namida?
-Off nie wiem czy coś jej powiedziałeś z tych swoich świństw ale masz przekichane u mnie, Slendera i Splendy'ego.- Pokiwałem głową że Trendy ma rację. Usłyszałem jak Slendy schodzi ze schodów. Jednak kiedy pojawił się obok mnie i Trendy'ego wiedziałem że jeżeli będą się drzeć to ją obudzą.
-Zanim Slendy zaczniesz się wydzierać na Offa to lepiej nie. Inaczej obudzisz Namide.
-Po raz wywietrzcie tutaj bo śmierdzi tytoniem, a po drugie co ty zboczeńcu jej powiedziałeś?- Wiedziałem, że najstarszy z moich braci zaczyna się wkurzać.
-Nic.- Wtedy Offender dostał w te same miejsce gdzie kopnęła go Namida.- No dobra powiedziałem tylko, że jutro w nocy dostanie za to, że mnie kopnęła.
-Jeszcze raz powiesz jej coś na taki temat albo ją tkniesz wbrew jej woli to przysięgam, że osobiście cię wykastruję.- Slendera pewnie mógłby dojść do stanu krytycznego jakby Off coś by powiedział. Jednak on na te słowa pobiegł do siebie, a Slendy poszedł za pewnie popilnować Namidy by ta się nie bała gdy się obudzi. Poszedłem do swojego pokoju i zająłem się sobą.
(Perspektywa Namidy)
Powoli otworzyłam oczy. W pokoju leciała ta sama melodia co poprzednio. Obok łóżka zauważyłam jak na krześle siedzi S który czytał jakąś książkę. Odwróciłam się w jego stronę. Przysunęłam się bliżej do niego. Kiedy spojrzał na mnie zaczął rozmowę siadając przy mnie.
-Jak się czujesz?
-Źle mi z tym co mnie spotkało. Mój ojciec on...- Nie dokończyłam, ponieważ nie miałam sił.
-Spokojnie nie kończ. Wiem. Offender ci powiedział coś, a ty sobie przypomniałaś o tym co działo się kiedy mieszkałaś z rodzicami.- Pokiwałam głową na tak. Zaczął mnie głaskać po głowie.- Spróbuj jeszcze pospać. W razie co będę tu czekał do momentu kiedy się obudzisz.- W jego głosie usłyszałam troskę
-To dobranoc. S?
-Tak?
-Dzięki za to, że mogę tu mieszkać. Oraz za to, że razem z Trendym i Splendym próbowaliście mnie uspokoić.
-Drobiazg, a teraz śpij.- Przymknęłam powieki i pozwoliłam by sen otulił mnie w swoich objęciach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro