Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1: Jedną szarą komórkę.

Jennifer

Ta lekcja Biologii była wyjątkowo nużąca. Mimo to, że bardzo lubię ten przedmiot, to Pani przynudzała tak jak zawsze. Na pierwszy rzut oka widać było, że nie wielbi swojej pracy.

Jeszcze jakby było mało, siedziałam z Edwardem, który po kryjomu siedział na telefonie. Ciągle słyszałam jakieś parsknięcia, westchnienia, no ileż można?!

Wiedziałam, że choćbym nie wiem jak ładnie poprosiła, to dalej by to robił, dlatego oparłam brodę o dłoń i próbowałam coś wyciągnąć z tej lekcji.

─ Ej, o czym my teraz gadamy? ─ szepnął przenosząc swój wzrok z ekranu na mnie.

Jedyne co w tej chwili przyszło mi na myśl to zignorowanie go. On niestety, chciał zrobić mi na złość. Schował do kieszeni telefon, uśmiechnął się i zaczął mnie zaczepiać.

Zaraz mu się to znudziło, gdy zauważył, że mam go głęboko gdzieś, więc westchnął i przestał się wygłupiać.

─ Hej, czy ty masz problemy z uszami? ─ zapytał, a gdy po raz kolejny został zignorowanyn zerknął czy przypadkiem Pani Owen na niego nie patrzy i zaczął machać mi rękoma przed oczami.

─ Jezu, czego chcesz? ─ zirytowana spojrzałam na niego od niechcenia.

Mój poziom irytacji był już na wyżynach. Tylko ten chłopak miał takie umiejętności doprowadzania mnie do szału.

─ O czym teraz gadamy na lekcji? ─ powtórzył spokojnie.

─ Skąd mam wiedzieć, jeżeli ty praktycznie od początku lekcji siedzisz na telefonie, podśmiechujesz się pod nosem, mruczysz coś i jeszcze się kręcisz na tym krześle jakbyś miał owsiki! ─ wyrzuciłam z siebie wszystko trochę głośniej niż szeptem, więc wzrok siedzących koło nas Stelli i Jacoba padł prosto na nas.

Edward popatrzył na mnie lekko strachliwym wzrokiem i zaczął rozglądać się za nauczycielką.

Nie ma się co dziwić, że Edward unika tej kobiety jak ognia, jeżeli na lekcjach się tak zachowuje, a potem nic przez to nie umie.

Gdy zauważył, że kobieta jest na drugim końcu sali i tłumaczy coś jakiemuś uczniowi z naszej klasy uspokoił się i znów przeniósł na mnie wzrok.

Ja go zignorowałam, bo w tym momencie Stella po kryjomu dała mi karteczkę, na której było napisane:

Nie przejmuj się nim, ignoruj go, a jak to nie pomaga, to weź zagroź mu, że powiesz nauczycielce. Przecież wiesz, że to jego zmora i nie przepada za nią. Zresztą chyba z wzajemnością. :)

Spojrzałam na przyjaciółkę i przytaknęłam na zgodę.

─ Okey ─ westchnęłam próbując poukładać myśli. ─ Sorry, mam dziś zły dzień. Nie wiem co mówiła Pani, bo mi ciągle przeszkadzasz. ─ wytłumaczyłam spokojnym tonem.

On przytaknął zrezygnowany plecy położył na oparciu krzesła przeczesując przy tym swoje brązowe włosy ręką, na której były jakieś srebre sygnety, a na nadgarstku również tego samego koloru zegarek.

Jakbyście widzieli moją minę.

To był pierwszy raz, gdy Edward Trade nie zrobił mi na złość.

***

Pakowałam piórnik do plecaka, gdy nagle zza pleców usłyszałam głos nauczycielki.

─ Jennie, jak się spakujesz, podejdź razem z Edwardem do mojego biurka. ─ poprosiła.

Odwróciłam się i pokiwałam głową twierdząco. Byłam zestresowana tym co wymyśliła ta kobieta.

─ Jak już skończysz to co robisz, podejdź do Pani. Czekam na ciebie, więc się streszczaj. ─ burknęłam niezadowolonaw jego stronę zakładając na ramię moją czarną materiałową torbę.

Powolnym krokiem podeszłam do nauczycielki, gdzie Pani Owen klikała coś na komputerze. Nim się obejrzałam brunet stał koło mnie podpierając się biurka.

Kobieta odwróciła wzrok na nas i poprawiła swoje okulary.

─ Poprosiłam Was, byście tutaj przyszli, ponieważ mam prośbę. ─ zaczęła poważnym tonem. ─ Jak wiesz, Jennie, Edward... Nie zbyt lubi mój przedmiot, więc czy mogę Cię prosić o to, byś mu pomogła w nauce?

W tym momencie moje oczy przypominały piłeczki ping pongowe.

Mój wzrok padł na stojącego obok Ed'a.

Uśmiechał się pod nosem, również patrząc się na mnie. Najpewniej tak samo jak ja nie znał odpowiedzi na to idiotyczne pytanie.

─ Em... Proszę Pani, nie sądzę bym była do tego odpowiednią osobą... ─ próbowałam wybrnąć z niekomfortowej sytuacji.

Najchętniej wyszłabym z tej klasy pobiegła do dziewczyn i wyżaliła im się.

─ A może Stella byłaby do tego lepszą kandydatką? ─ zaśmiałam się nerwowo i sekundę po tym usłyszałam parsknięcie nikogo innego niż Ed'a.

─ Obawiam się, że niestety nie, widać na pierwszy rzut oka, że już pomaga Jacobowi, a ty jesteś równie dobra co ona. ─ przeszyła mnie wzrokiem.

─ Jeżeli Edward się zgadza i ma chęci, to niech będzie. ─ zgodziłam się niechętnie.

─ To jak Edward? ─ spytała Pani. ─ Ja Cię tego nie nauczę, bo dobrze wiem, że nawet na lekcjach nie słuchasz. Na dodatkowe zajęcia również na pewno byś nie przychodził, dlatego Jennie to twoja ostatnia szansa, bo niestety, ale z twoimi ocenami ─ spojrzała na otwarty dziennik elektroniczny. ─ czyli prawie samymi jedynkami, nie przepuszczę Cię do klasy.

Edward na tę uwagę niezauważalnie przewrócił oczami. I po chwili odezwał się po raz pierwszy w tej rozmowie.

─ Dobrze. Może być, ale mamy sobie wszystko sami ustalić? ─ zapytał.

─ Oczywiście. Nie wiem co robicie po lekcjach, więc najlepiej gdybyście znaleźli nić porozumienia i sami się dogadali. Bez pośpiechu, na spokojnie porozmawiali, kiedy oboje jesteście wolni, spotkajcie się gdzieś na chwilę i pomyślcie. ─ zakończyła i wydawało mi się, że jej kącik ust drgnął, by się uśmiechnąć. ─ Ah! Zapomniałabym, chciałabym byście mieli dwa spotkania w tygodniu po godzinie, jeżeli któreś z jakiegoś powodu Wam odpadnie, nadróbcie sobie to. Uważam, że będzie to korzystne dla obu stron, bo dla Ciebie droga Jennie, będzie to powtórzenie, a dla Ciebie Edwardzie jakaś nauka. To już tyle z mojej strony, możecie iść. ─ skończyła swój monolog.

Czym prędzej odepchnęłam się od biurka i wybiegłam z klasy.

Dziewczyny czekały przed salą, a gdy tylko je zauważyłam podbiegłam do nich tłumacząc zaistniałą sytuację.

─ Jezu, Jennie... Nie będzie tak źle w końcu to tylko dwie godziny w tygodniu, a może dzięki temu wasza relacja ulegnie zmianie? ─ próbowała pocieszyć mnie Stella.

─ Chyba na gorsze. ─ burknęłam niezadowolona z obrotu spraw.

─ A dlaczego nie powiedziałaś Pani, że nie chcesz mu pomagać w  nauce? ─ zapytała oburzona Isa zakładając ręce na klatkę piersiowa.

─ Nie wiem ─ westchnęłam zawiedziona swoim zachowaniem. ─ sparaliżowało mnie i w tamtym momencie jedyną słuszną opcją było przystanie na ten idiotyczny pomysł. ─ spuściłam głowę patrząc na swoje buty.

─ A co ty na to jakbyś poszła do Owen, i powiedziała, że jednak nie chcesz? ─ wymyśliła Isa. ─ Moglibyśmy iść z tobą, jeżeli dodałoby Ci to otuchy. ─ uśmiechnęła się ciepło.

Pokręciłam głową.

─ Nie Isa, musiałam tak powiedzieć, przecież gdybym się nie zgodziła, nie miałabym życia na lekcji u tej baby. Choćbym miała same szóstki, dalej z tyłu głowy miałaby to co zrobiłam.

─ Racja, ta kobieta nie jest wyrozumiała, nawet dla kujonów. ─ zgodziła się Iska.

─ Hej ─ wtrąciła się do rozmowy Alice. ─ nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że dobrze, iż Jenna się zgodziła, bo pokaże Ed'owi, że ona wcale nie jest taka chamska jak mu się wydaje, i może on zmieni o niej zdanie. Poza tym wykaże się większą mądrością, niż ten idiota.

─ A ja przy okazji szepnę coś Jake'owi, by naprowadził tego kretyna, na dobry trop. ─ zachichotała Stelka.

─ I my też! ─ krzyknęła Alice, uprzedzając Isę. ─ I powiem Ci jeszcze jedno, jestem zaskoczona i dumna z Ciebie, że nie wyzwałaś go przy nauczycielce. ─ zaśmiała się i zaczęła klaskać, a dziewczyny jej zawtorórowały.

─ Też jestem zdumiona, ale Jennie to jest oazą spokoju, nie? ─ zapytała Isa żartobliwie.

─ Ta, szczególnie przy Edwardzie. ─ parsknęła Stelka.

─ Chcę tylko przypomnieć, że przy nim nikt nie jest i nie będzie oazą spokoju. ─ powiedziała Alice prześmiewczo. ─ Współczuję jego przyszłej dziewczynie, albo żonie.

─ I dzieciom. ─ dodała Isa.

─ Ej, nie wybiegajcie tak w przyszłość, bo to jest aż straszne myśleć teraz o tym, że Edward będzie okropnym rodzicem. A może akurat jakaś lampka mu się zapali i się zmieni? ─ zapytała Stella.

Popatrzyłyśmy się na nią że zwątpieniem, a ona się zaśmiała i podniosła ręce w geście obronnym.

─ No dobra, racja, brzmi to źle ─ przyznała.

─ Dalej nie mogę uwierzyć, że zgodziłam się na to, by uczyć tego kretyna! Przecież jak on będzie miał choć jedna szarą komórkę to będzie sukces! ─ zapłakałam chowając twarz w dłonie.

─ Hej, kto jak kto, ale ty sobie dasz radę ze wszystkim. ─ podniosła mnie na duchu Stella kładąc swoją dłoń na moim ramieniu.

─ Dziękuję Wam dziewczyny, miałam zepsuty humor, a Wy znów go naprawiłyście. ─ uśmiechnęłam się promiennie. ─ Byleby tylko ten idiota znowu go nie popsuł. ─ mruknęłam pod nosem.

─ Myśl pozytywnie. ─ szepnęła mi do ucha zanim pociągnęła mnie do sali gimnastycznej, w której miała odbyć się lekcja wf-u.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro