Prolog.
─ Jezu, jak ja Was kocham! ─ krzyknęłam do moich przyjaciół.
─ My Ciebie też! ─ odkrzyknęli wszyscy dalej się śmiejąc.
Mówiąc ,,Wszyscy" miałam na myśli wszystkich, oprócz takiego jednego głąba o imieniu Edward.
─ Oo, dziękuję, że to mówisz, ale muszę Cię zmartwić i to powiedzieć. Ja niestety Ciebie nie. ─ odpowiedział wrednie Edward mając na ustach ten swój drwiący uśmieszek.
Boże, jak ja go nienawidzę, jak można być takim idiotą?!
Czemu on musi być w tej paczce?
Dlaczego wybrałam akurat go, by z nim siedzieć na wszystkich lekcjach?
Co mnie wtedy przyćmiło?
─ Ed, mógłbyś być milszy dla Jennie. Nasz burzliwy czas się skończył, to Wasz się zacznie? Proszę, nie osłabiajcie mnie... ─ westchnęła moja najlepsza przyjaciółka Stella, przytulając Jacoba.
Z nią mam najlepsze kontakty, zresztą, z każdym mam wspaniałe kontakty, tylko nie z tym idiotą Edward'em.
Nienawidzę go, i nigdy nie zmienię swojego zdania.
─ Stellka ma rację. Poza tym ─ Jake zwrócił się do mnie i jego najlepszego przyjaciela. ─ Nienawiść a miłość, dzieli bardzo cienka linia. Możecie nawet niezauważalnie ją przekroczyć, a wtedy, już nic na to nie poradzicie. ─ dodał.
─ No na pewno nie z nim. ─ stwierdziłam z niesmakiem i odsunęłam się od niego jeszcze bardziej. ─ Z nim, to mnie dzieli gruba linia, ale do koleżeństwa! ─ wrzasnęłam oburzona zakładając ręce na klatce piersiowej. ─ A! I zapomniałam dodać, Edward to niekulturalny idiota. ─ fuknęłam.
─ Dziękuję, ale nie musisz mi prawić komplementów. ─ podziękował zadowolony z tego, że wyprowadził mnie z równowagi dalej uśmiechając się drwiąco.
Inni przewrócili oczami i zaczęli gadać.
A ja zignorowałam jego słowa, pokręciłam głową rozbawiona i z uśmiechem na ustach skupiłam się na rozmowie z ludźmi, których kocham.
,,Nienawiść a miłość, dzieli bardzo cienka linia."
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro