Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Obudziłam się o godzinie 7 ponieważ zapomniałam zasłonić okien. Gdy już zcząłgałam się z łóżka i zrobiłam poranne czynności ubrałam się zeszłam na dół do kuchni by zjeść śniadanie. Po zjedzonym śniadaniu poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko po paru minutach usłyszałam wołanie mojej mamy.

-Ola chodź na chwile do kuchni!

-Zaraz!-odkrzyknęłam

Zeszłam do kuchni i zauważyłam tam mojego brata i mamę. Szybko podbiegłam do Calum'a i mocno go uściskałam. Nie widziałam go pół roku .

-Hej na ile przyjechałeś-zapytałam mojego brata.

-No tak jakoś jutro wracam.-można było wyczuć w jego głosie nutkę smutku.

Trochę posmutniałam po tym co powiedział ale fajnie, że chociaż przyjechał.

-Szkoda, że na tak krótko.

Po paru minutach moja mama się odezwała.

-Córciu bo ja z tatą dostaliśmy propozycje pracy w Hiszpanii mamy zamiar się przeprowadzić i czy byś chciała się przeprowadzić do Calum'a do Sydney czy z nami do Madrytu?

-Że cooooo??!!

-To co usłyszałaś-odpowiedziała spokojnie

-Nie!Ja się nigdzie nie wyprowadzam!-krzyknęłam na cały dom.

-Mam to gdzieś!-teraz ona podniosła głos.

-Fajnie wiesz co? Wole zamieszkać z bratem niż z tobą pod jednym dachem.-powiedziałam szybko.

-Dobrze wiec jutro wstań o 6 bo masz samolot o 8.-powiedziała bardziej do garnków niż do mnie bo się na nie patrzyła.

-Dobra idę do siebie.

Szybko pobiegłam do swojego pokoju i napisałam do mojej przyjaciółki Wiktorii.

Do Wiktoria:

Hej, mam złą wiadomość.

Od Wiktoria:

Hej. Co się stało?

Do Wiktoria:

Napisz do wszystkich żebyśmy się spotkali nad jeziorem przy naszym drzewie.

Od Wiktoria:

Za 5 minut będę.

Do Wiktoria:

Oki.

Szybko przebrałam się, umalowałam się dość lekko i zeszłam na dół i powiedziałam, że idę i nie wiem o której wrócę.

Wybiegłam szybko z domu. Po około 5 minutach byłam na plaży z moimi przyjaciółmi. 

-Więc jaka jest ta zła wiadomość?-Zapytała się Wiktoria

-Przeprowadzam się-Powiedziałam wybuchając płaczem. No to pięknie teraz na pewno wyglądam jak jakaś idiotka z rozmazanym makijażem. SUPER idź teraz przez całe miasto. Lepiej być nie mogło.

-Że co ale jak to! Nie możesz tutaj zostać przecież masz już ukończone 18 lat!-Wykrzyknął Scott robiąc zdziwioną minę przy tym wstając z ziemi.

-Znaszmoją mamę. Według niej co ona powie to tak ma być -powiedziałam smutno.

-A gdzie się przeprowadzasz może będziemy mogli w weekendy do siebie przyjeżdżać-Zapytała z nutką nadziei Wiktoria.

-Oj wątpię prędzej zbankrutujemy na tych wyjazdach ponieważ przeprowadzam się do brata do Sidney.-Wszyscy zrobili smutne miny po wypowiedzianych przeze mnie słowach. Raptem nastąpiła chwila ciszy.

-No to trzeba dziś zrobić nie zapomniany dzień i pamiętaj masz do nas dzwonić co najmniej dziesięć razy dziennie.-powiedziała Anastazja lekko się uśmiechając.

-Zgadzam się z tym-Powiedział Scott dziwnie się uśmiechając. Chyba powinnam uciekać. O nie podchodzi do mnie bliżej i bliżej już jest obok mnie a więc UCIEKAM!!! Biegnę jak najszybciej po chwili czuje jak ktoś przerzuca mnie przez ramię bije go po plecach, ale i tak idzie. O NIE woda.

-Nie warz się mnie wrzucić do wody!-I nic. Jego to bawi a mnie jakoś niespecjalnie.No i wrzucił mnie super jestem cała mokra. Obiecuję że go za to uduszę.

- Uciekaj.- Powiedziałam uśmiechając się.

-Nie.-Powiedział nadal śmiejąc się.

-Dobra zemszczę się.-Powiedziałam uśmiechając się. Wyszłam z jeziora i obmyślałam plan mojej zemsty. 

Po godzinie siedziałam w czarnym Audi Scotta i gadałam z nim o ostatnio obejrzanym horrorze. Po dziesięciominutowej jeździe samochodem dojechaliśmy pod galerię. Czas zrealizować moją zemstę. Zostawiłam telefon i wyszłam z samochodu. Weszliśmy do galerii i odezwałam się.

-Scott dasz kluczyki do samochodu bo zostawiłam w środku telefon?-Powiedziałam lekko się uśmiechając. Nic nie powiedział tylko dał mi kluczyki.Pobiegłam szybko, wzięłam telefon i w ramach zemsty spuściłam powietrze z opon samochodu. Wróciłam szybko do galerii oddając kluczyki. Chodziliśmy po sklepach dwie godziny. Kierowaliśmy się w stronę samochodu. Gdy byliśmy trzy metry od samochodu zaczęłam uciekać, zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam do Wiktorii bo tam mieliśmy się wszyscy spotkać pooglądać filmy. Weszłam do domu i zaczęłam krzyczeć.

-ZABIJE MNIE!!-Krzyczałam na cały dom.

-Kto cię zabije.-Powiedziała do mnie przyjaciółka śmiejąc się z mojej miny.

-Scott.-Powiedziałam cicho.

-O właśnie przyjechał.-Powiedziała radośnie idąc w stronę drzwi. 

I tak razem przesiedzieliśmy oglądając filmy aż do momentu kiedy musiałam jechać do domu. W domu spakowałam się, zjadłam kolację, umyłam się i poszłam spać.

-----------------------------------------------------------
Mam nadzieję że coś z tego wyszło bo to wcześniej były trzy inne rozdziały które połączyłam w jedną całość i wyszło takie coś. Mam także nadzieję że się spodobało chociaż troszkę i zostawicie jakiś komentarz bo nie wiem czy to dalej pisać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro