Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

61.

Obudziłam się rano i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. Wysuszyłam włosy i poszłam się ubrać. Założyłam Legginsy z Adidasa i szarą bluzę przez głowę. Ubrałam czarne skarpetki i wyszłam z garderoby. Usiadłam przed toaletką i zaczęłam robić makijaż. Co jakiś czas spoglądałam na śpiącego Luka. Jestem na niego zła. Może nie o to co wczoraj zrobił tylko o to, że tak się bronił i mówił, że nie będzie mnie do niczego zmuszał, a teraz nagle zaczyna mu to przeszkadzać. Naprawdę go kocham, ale nie czuję potrzeby, żeby to z nim robić i nie zamierzam się do niczego zmuszać. Przyjdzie odpowiedni moment to zrobię to, nie zależnie, czy będzie to Luke, czy ktoś inny. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Luka.
- O czym tak myślisz?
- A skąd wiesz, że o czymś myśle
- Patrzysz się w jedno miejsce przez ponad 5 minut i nawet nie wiem czy mrugasz- zaśmiał się
- Zapatrzyłam się- odpowiedziałam i podeszłam do biurka, siadając na krześle
- Jesteś zła, prawda?- zapytał, a ja wahałam się, czy powiedzieć mu, co mnie gryzie.
- Nie....- skłamałam
- Sky...- powiedział, ale wyszłam z pokoju i poszłam na dół. Zrobiłam sobie płatki i usiadłam przy wyspie kuchennej. Kiedy zjadłam włożyłam miskę do zmywarki i włączyłam ją bo była pełna. Położyłam się na kanapie w salonie i oglądałam jakieś seriale.
- Sky, czemu kłamiesz?- usłyszałam głos Luka, a po chwili pojawił się on w salonie
- Ale co?
- Kłamiesz, że nie jesteś na mnie zła, a ja widzę....
- To idź do okulisty... nie jestem na ciebie zła...- nie chciałam mu powiedzieć prawdy, bo znowu byśmy się pokłócili, a tego nie chciałam. Wiem, że moje zachowanie jest głupie, ale wstałam z kanapy, ubrałam kurtkę i buty, po czym wyszłam z domu. Nie szłam w zamierzonym kierunku, tylko poszłam się przejść. Szłam przed siebie słuchając muzyki przez słuchawki.
- Sky...- zobaczyłam Cola. Wyjęłam z uszu słuchawki i spojrzałam na chłopaka. - Co tu robisz?
- Poszłam się przejść, a ty?
- No też- uśmiechnął się- miałem cię zapytać o to ostatnio....
- O co?- przez chwilę myślałam, że chce zapytać,czy będę jego dziewczyną, ale starałam się już o tym nie myśleć
- Co ci się stało?- podniósł rękaw mojej kurtki i bluzy, odsłaniając już mało widoczne blizny.
- Nie chce o tym mówić....
- Okej, byłem tylko ciekawy, ale jak nie chcesz mówić to nie nalegam- zaśmiał się, a ja sie uśmiechnęłam.
- Chodź- pociągnął mnie za dłoń
- Gdzie?
- Zabieram cię w pewne miejsce....- szedł w stronę swojego samochodu, po chwili otworzył mi drzwi i sam zajął miejsce kierowcy.- pasy- powiedział zapinając swoje. Zapięłam posłusznie pasy i ruszyliśmy.  Jechaliśmy przez jakieś 10 min.
- Jesteśmy- rozejrzałam się i zobaczyłam, że jesteśmy w środku lasu. Moja mina była bezcenna, a chłopak musiał to zauważyć, bo tylko się zaśmiał- nie bój się nie zgwałcę cię, zabiję, a ciało wrzucę do rzeki.
- Te dwa ostatnie nawet nie przeszły mi przez myśl...- głośno przełknęłam ślinę.
- Czyli pomyślałaś, że cię zgwałcę....?
- Nie... znaczy...
- Dobra chodź- chwycił mnie za dłoń i ciągnął w jakieś miejsce. Po chwili byliśmy na miejscu. Odsunął jakieś krzaki i przepuścił mnie pierwszą. Było pięknie.
- Wow...- to jedyne co potrafiłam z siebie wydusić. To miejsce było śliczne. Jeziorko, a nad nim był mostek. Usiadłam na drewnianym moście, a chłopak od razu zjawił się obok mnie.
- W lato byłoby tu lepiej....- powiedziałam po chwili, a chłopak przyciągnął kolano do siebie i oparł na nim rękę.
- Jak przyjadę w wakacje do brata i jeśli tylko będziesz chciała to cię tutaj zabiorę....
- Jasne...., a jak znalazłeś to miejsce?
- Przypadkiem.... chodziłem po lesie... lubię ciszę i tak jakoś trafiłem na to miejsce. - położyłam się na drewnie i patrzyłam na niebo.
- Ślicznie tutaj jest....- chłopak zaśmiał się tylko i spojrzał na mnie.
- Sky...?- zapytał po chwili, a ja skierowałam na niego wzrok- chciałem cię zapytać...., dobra nie ważne.
- Powiedz...- ponownie usiadłam i spojrzałam w jego oczy
- Chciałem zapytać, czy zostaniesz moją dziewczyną, ale pewnie masz już chłopaka- na jego słowa spuściłam głowę w dół. Właśnie tego się najbardziej obawiałam.- Nie było pytania....zapomnij- widziałam w jego oczach smutek.
- Cole... owszem mam chłopaka, ale to naprawdę miłe z twojej strony, że mnie zapytałeś...., ale kocham Luka i nie mogłabym go zostawić...
- Rozumiem Sky.... po prostu zapomnij...
- Nie chodzi o to, że mi się nie podobasz, tylko traktuje cię jak przyjaciela.... i nie chcę, żeby się coś między nami zmieniło. Znamy się krótko, ale chce utrzymywać z tobą kontakt jak najdłużej....
- Okej Sky.... rozumiem cię i też chcę mieć z tobą kontakt- spuścił głowę i wlepił wzrok w płynącą pod nami wodę.
- Proszę..., nie bądź na mnie zły...- złapałam za jego podbródek i podniosłam do góry, żeby spojrzał w moje oczy.
- Nie jestem zły...- odpowiedział i podniósł delikatnie kąciki swoich ust. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale pocałowałam go. Nie wiem, czy można to uznać jako zdradę, ale czuję się z tym cholernie źle. Wpiłam się w jego malinowe usta, a Cole odwzajemnił pocałunek. Popchnął mnie delikatnie, że leżałam na moście, a on cały czas mnie całował. Musiałam to przerwać... nie mogłam robić mu nadziei. Położyłam swoje dłonie, na jego klatce piersiowej i lekko odepchnęłam go od siebie.
- Przepraszam....- powiedział i znowu zobaczyłam w jego oczach smutek i ból.
- To moja wina... to ja cię pocałowałam.... przepraszam- przytuliłam się do chłopaka, kładąc głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy tak w ciszę przez jakiś czas.
- Która godzina?- zapytałam po chwili
- 14- odpowiedział spoglądając na swój zegarek
- Musiałabym już wracać....
- Zostań jeszcze...- powiedział i pociągnął, że leżałam przytulona do niego.
- Jeszcze chwilkę- zaśmiałam się. Mimo, że jest zima, jest ciepło i nie odczuwa się tych kilku stopni. Nie lubię zimy, zdecydowanie wolę lato, słońce i wakacje. Leżałam wtulona w Cola i całkowicie zapomniałam, że powinnam już wracać do domu. Dopiero kiedy na dworze zaczęło się robić ciemno zorientowałam się, że jest już po 16.
- Cole, odwieziesz mnie do domu?- zapytałam, podnosząc się z podłogi.
- Najpierw cię muszę zgwałcić...- zaśmiał się- Przecież żartuje....chodź- chwycił mnie za dłoń i szedł w kierunku samochodu. Ja Wogóle nie mam orientacji w terenie, a tym bardziej jak jest ciemno.
- Skąd wiesz dokąd iść?
- Znam tą drogę na pamięć...

Po 20 min. byliśmy pod moim domem. Pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam z samochodu. Pociągnęłam za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Zadzwoniłam dzwonkiem, bo zapomniałam wziąć klucze, a po chwili w drzwiach pojawił się Luke. Weszłam do środka nie mówiąc, ani słowa.
- Kto cię przywiózł?
- Cole- odpowiedziałam krótko i poszłam do swojego pokoju.

Prawdopodobnie do końca tygodnia nie będzie rozdziałów, ponieważ jestem chora i nie mam ochoty nic pisać. Możliwe, że jeśli poczuję się lepiej to coś napisze ale nic nie obiecuję.
Kocham was!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro