61.
Obudziłam się rano i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. Wysuszyłam włosy i poszłam się ubrać. Założyłam Legginsy z Adidasa i szarą bluzę przez głowę. Ubrałam czarne skarpetki i wyszłam z garderoby. Usiadłam przed toaletką i zaczęłam robić makijaż. Co jakiś czas spoglądałam na śpiącego Luka. Jestem na niego zła. Może nie o to co wczoraj zrobił tylko o to, że tak się bronił i mówił, że nie będzie mnie do niczego zmuszał, a teraz nagle zaczyna mu to przeszkadzać. Naprawdę go kocham, ale nie czuję potrzeby, żeby to z nim robić i nie zamierzam się do niczego zmuszać. Przyjdzie odpowiedni moment to zrobię to, nie zależnie, czy będzie to Luke, czy ktoś inny. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Luka.
- O czym tak myślisz?
- A skąd wiesz, że o czymś myśle
- Patrzysz się w jedno miejsce przez ponad 5 minut i nawet nie wiem czy mrugasz- zaśmiał się
- Zapatrzyłam się- odpowiedziałam i podeszłam do biurka, siadając na krześle
- Jesteś zła, prawda?- zapytał, a ja wahałam się, czy powiedzieć mu, co mnie gryzie.
- Nie....- skłamałam
- Sky...- powiedział, ale wyszłam z pokoju i poszłam na dół. Zrobiłam sobie płatki i usiadłam przy wyspie kuchennej. Kiedy zjadłam włożyłam miskę do zmywarki i włączyłam ją bo była pełna. Położyłam się na kanapie w salonie i oglądałam jakieś seriale.
- Sky, czemu kłamiesz?- usłyszałam głos Luka, a po chwili pojawił się on w salonie
- Ale co?
- Kłamiesz, że nie jesteś na mnie zła, a ja widzę....
- To idź do okulisty... nie jestem na ciebie zła...- nie chciałam mu powiedzieć prawdy, bo znowu byśmy się pokłócili, a tego nie chciałam. Wiem, że moje zachowanie jest głupie, ale wstałam z kanapy, ubrałam kurtkę i buty, po czym wyszłam z domu. Nie szłam w zamierzonym kierunku, tylko poszłam się przejść. Szłam przed siebie słuchając muzyki przez słuchawki.
- Sky...- zobaczyłam Cola. Wyjęłam z uszu słuchawki i spojrzałam na chłopaka. - Co tu robisz?
- Poszłam się przejść, a ty?
- No też- uśmiechnął się- miałem cię zapytać o to ostatnio....
- O co?- przez chwilę myślałam, że chce zapytać,czy będę jego dziewczyną, ale starałam się już o tym nie myśleć
- Co ci się stało?- podniósł rękaw mojej kurtki i bluzy, odsłaniając już mało widoczne blizny.
- Nie chce o tym mówić....
- Okej, byłem tylko ciekawy, ale jak nie chcesz mówić to nie nalegam- zaśmiał się, a ja sie uśmiechnęłam.
- Chodź- pociągnął mnie za dłoń
- Gdzie?
- Zabieram cię w pewne miejsce....- szedł w stronę swojego samochodu, po chwili otworzył mi drzwi i sam zajął miejsce kierowcy.- pasy- powiedział zapinając swoje. Zapięłam posłusznie pasy i ruszyliśmy. Jechaliśmy przez jakieś 10 min.
- Jesteśmy- rozejrzałam się i zobaczyłam, że jesteśmy w środku lasu. Moja mina była bezcenna, a chłopak musiał to zauważyć, bo tylko się zaśmiał- nie bój się nie zgwałcę cię, zabiję, a ciało wrzucę do rzeki.
- Te dwa ostatnie nawet nie przeszły mi przez myśl...- głośno przełknęłam ślinę.
- Czyli pomyślałaś, że cię zgwałcę....?
- Nie... znaczy...
- Dobra chodź- chwycił mnie za dłoń i ciągnął w jakieś miejsce. Po chwili byliśmy na miejscu. Odsunął jakieś krzaki i przepuścił mnie pierwszą. Było pięknie.
- Wow...- to jedyne co potrafiłam z siebie wydusić. To miejsce było śliczne. Jeziorko, a nad nim był mostek. Usiadłam na drewnianym moście, a chłopak od razu zjawił się obok mnie.
- W lato byłoby tu lepiej....- powiedziałam po chwili, a chłopak przyciągnął kolano do siebie i oparł na nim rękę.
- Jak przyjadę w wakacje do brata i jeśli tylko będziesz chciała to cię tutaj zabiorę....
- Jasne...., a jak znalazłeś to miejsce?
- Przypadkiem.... chodziłem po lesie... lubię ciszę i tak jakoś trafiłem na to miejsce. - położyłam się na drewnie i patrzyłam na niebo.
- Ślicznie tutaj jest....- chłopak zaśmiał się tylko i spojrzał na mnie.
- Sky...?- zapytał po chwili, a ja skierowałam na niego wzrok- chciałem cię zapytać...., dobra nie ważne.
- Powiedz...- ponownie usiadłam i spojrzałam w jego oczy
- Chciałem zapytać, czy zostaniesz moją dziewczyną, ale pewnie masz już chłopaka- na jego słowa spuściłam głowę w dół. Właśnie tego się najbardziej obawiałam.- Nie było pytania....zapomnij- widziałam w jego oczach smutek.
- Cole... owszem mam chłopaka, ale to naprawdę miłe z twojej strony, że mnie zapytałeś...., ale kocham Luka i nie mogłabym go zostawić...
- Rozumiem Sky.... po prostu zapomnij...
- Nie chodzi o to, że mi się nie podobasz, tylko traktuje cię jak przyjaciela.... i nie chcę, żeby się coś między nami zmieniło. Znamy się krótko, ale chce utrzymywać z tobą kontakt jak najdłużej....
- Okej Sky.... rozumiem cię i też chcę mieć z tobą kontakt- spuścił głowę i wlepił wzrok w płynącą pod nami wodę.
- Proszę..., nie bądź na mnie zły...- złapałam za jego podbródek i podniosłam do góry, żeby spojrzał w moje oczy.
- Nie jestem zły...- odpowiedział i podniósł delikatnie kąciki swoich ust. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale pocałowałam go. Nie wiem, czy można to uznać jako zdradę, ale czuję się z tym cholernie źle. Wpiłam się w jego malinowe usta, a Cole odwzajemnił pocałunek. Popchnął mnie delikatnie, że leżałam na moście, a on cały czas mnie całował. Musiałam to przerwać... nie mogłam robić mu nadziei. Położyłam swoje dłonie, na jego klatce piersiowej i lekko odepchnęłam go od siebie.
- Przepraszam....- powiedział i znowu zobaczyłam w jego oczach smutek i ból.
- To moja wina... to ja cię pocałowałam.... przepraszam- przytuliłam się do chłopaka, kładąc głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy tak w ciszę przez jakiś czas.
- Która godzina?- zapytałam po chwili
- 14- odpowiedział spoglądając na swój zegarek
- Musiałabym już wracać....
- Zostań jeszcze...- powiedział i pociągnął, że leżałam przytulona do niego.
- Jeszcze chwilkę- zaśmiałam się. Mimo, że jest zima, jest ciepło i nie odczuwa się tych kilku stopni. Nie lubię zimy, zdecydowanie wolę lato, słońce i wakacje. Leżałam wtulona w Cola i całkowicie zapomniałam, że powinnam już wracać do domu. Dopiero kiedy na dworze zaczęło się robić ciemno zorientowałam się, że jest już po 16.
- Cole, odwieziesz mnie do domu?- zapytałam, podnosząc się z podłogi.
- Najpierw cię muszę zgwałcić...- zaśmiał się- Przecież żartuje....chodź- chwycił mnie za dłoń i szedł w kierunku samochodu. Ja Wogóle nie mam orientacji w terenie, a tym bardziej jak jest ciemno.
- Skąd wiesz dokąd iść?
- Znam tą drogę na pamięć...
Po 20 min. byliśmy pod moim domem. Pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam z samochodu. Pociągnęłam za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Zadzwoniłam dzwonkiem, bo zapomniałam wziąć klucze, a po chwili w drzwiach pojawił się Luke. Weszłam do środka nie mówiąc, ani słowa.
- Kto cię przywiózł?
- Cole- odpowiedziałam krótko i poszłam do swojego pokoju.
Prawdopodobnie do końca tygodnia nie będzie rozdziałów, ponieważ jestem chora i nie mam ochoty nic pisać. Możliwe, że jeśli poczuję się lepiej to coś napisze ale nic nie obiecuję.
Kocham was!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro