Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Matka Boża Zielna

Ludzie wracali z kościoła do domów. Prawie każdy niósł ze sobą pięknie ustrojony bukiet złożony z polnych kwiatów, ziół i zbóż. Wszyscy byli odświętnie ubrani i radośni. Nawet sierpniowe słońce zdawało się świecić tak jakoś bardziej uroczyście, dla podkreślenia wyjątkowości tego dnia.

Bartuś śpieszył się do domu. Nie miał ze sobą bukietu. Ostatnio spędzał dużo czasu ze swoimi nowymi przyjaciółmi, podczas gdy jego tata opiekował się mamą. Żaden z nich nie miał czasu pomyśleć o bukiecie dla Królowej. W zakrystii, przed mszą chłopiec powiedział o tym Księdzu Asystentowi, który podpowiedział mu, żeby w zamian ofiarował Maryi wszystko, co go w ostatnim czasie spotkało, całe dobro, którego doświadczył i które sam uczynił. Tak też zrobił.

W pobliżu swojego domu zobaczył Ją. Stała przy jego furtce z Dzieciątkiem w ramionach. W dłoniach trzymała skromny bukiet złożony z polnych kwiatów.

- Od kogo te kwiaty?

- Od ciebie.

- Przecież zapomniałem o bukiecie – powiedział nieśmiało, wstydząc się swojego zapominalstwa.

- Ofiarowałeś mi to, co te kwiaty oznaczają, czyli swoje dobre czyny.

- Naprawdę?

- Oczywiście. Na przykład ten – powiedziała wskazując na błękitny kwiatek z jaskrawożółtym wnętrzem – to uśmiech, którym obdarzyłeś wczoraj panią Elwirę. Ten z kolei to modlitwa, którą odmówiłeś za Księdza Asystenta. Jest tu też wszystko, co zrobiłeś na prośbę swojego taty: posprzątany pokój, zaparzona herbata, zabawa z kolegami.

- Nie jest tak ładny, jak te, które inni przynieśli do kościoła...

- Każdy bukiet jest wyjątkowy. Twój też. I jest piękniejszy, niż ci się wydaje. Spójrz.

Wtedy Bartuś zobaczył coś niezwykłego. Dzieciątko, które przez cały czas przyglądało się z ciekawością trzymanemu przez Królową bukietowi, zaczęło wyciągać ku niemu swoje drobne rączki. Każdy kwiat, którego się dotknęło zamieniał się w różę, z którą żadna ziemska roślina nie mogła się równać. Ich płatki zdawały się być utkane ze światła zachodzącego słońca, a ich zapach sprawiał, że zapominało się o wszelkich smutkach.

Widząc, jak róże się rozwijają, ukazując złote wnętrze, Bartuś czuł, że w jego sercu również rozwijają się takie same kwiaty. Słyszał nawet śpiew, jakby aniołów, który temu towarzyszył. A wszystko to za sprawą dotyku Dzieciątka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro