Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Pocieszycielka strapionych

Przy łóżku chorej leżało świadectwo szkolne. Bartek zostawił je na wypadek, gdyby mama się wybudziła i chciała je obejrzeć. Wcześniej przeczytał je na głos, ale nie był pewien, czy to słyszała. Teraz też jej czytał. Nie świadectwo, ale książkę, którą dostał w szkole w nagrodę za dobre zachowanie. Były w niej baśnie, które kiedyś mama czytała mu na dobranoc. A teraz on czytał jej na dzień dobry. Żałował, że życie to nie baśń – wtedy tata mógłby obudzić mamę pocałunkiem.

- Chciałabym, żebyś pojechał na kolonie – powiedziała Królowa, która pojawiła się przy nim.

- Mam zostawić mamę samą?

- Twój tata będzie przy niej czuwał. I ja również.

- Sam nie wiem. Nie mam nastroju, żeby się bawić.

- A gdybym miała dla ciebie misję?

- Jaką?

- Będzie tam dwóch chłopców. Chciałabym, żebyś spróbował się z nimi zaprzyjaźnić i zaproponować im, żeby zostali ministrantami.

- Co, jeśli nie zechcą?

- Przyjdą z ciekawości i ze względu na ciebie. Wtedy ja zadbam o to, aby zostali ze względu na mojego Syna. Zrobisz to dla mnie? Bardzo mi na tym zależy.

- Dlaczego to takie ważne?

- Ponieważ wkrótce ci chłopcy znajdą się w wielkim niebezpieczeństwie. Jeżeli będą wtedy blisko mnie i mojego Syna, jest szansa, że wyjdą z niego cało.

- W takim razie spróbuję.

Bartuś ucałował mamę na pożegnanie i poszedł do kuchni. Na stole leżała karta zgłoszeniowa na kolonie, którą tata przyniósł z kościoła. Zaniósł mu ją do gabinetu i poprosił o uzupełnienie. Tata ucieszył się, że Bartuś zdecydował się pojechać. Uważał, że wyjazd dobrze mu zrobi. Miał też nadzieję, że na koloniach pozna jakiś nowych kolegów i chociaż na chwilę przestanie zamartwiać się chorobą mamy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro