Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Oblubienica Ducha Świętego

Bazylika była pełna ludzi. Dym kadzidła unosił się w powietrzu wypełniając przestrzeń cudownym zapachem, jaki można spotkać tylko w miejscach modlitwy. Proboszcz, ubrany w ogniście czerwony ornat, grzmiał z ambony. Mówił o Mocy z wysoka, o Obietnicy Ojca, Ożywicielu i Pocieszycielu. Głosił z charakterystyczną dla siebie lekkością, połączoną jednak z wielką powagą. Ksiądz Asystent starał się usilnie słuchać kazania, podczas gdy Ksiądz Wikariusz walczył z sennością. Obaj do późnych godzin nocnych modlili się z młodzieżą, oczekując na uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Ministranci i lektorzy, licznie zgromadzeni i odświętnie ubrani, starali się zachować postawę godną pełnionej funkcji. Grupka kandydatów starała się naśladować powagę starszych kolegów, czasami tylko oglądając się do tyłu, szukając wzrokiem swoich rodziców.

- Jak to było z tym Duchem Świętym? – zapytał Bartuś stojącej przy nim Królowej.

- Modliłam się w wieczerniku razem z apostołami, dokładnie tak, jak wy teraz. Czekaliśmy na Jego przyjście. I przyszedł. Usłyszeliśmy szum, jak gdyby uderzenie gwałtownego wiatru i zostaliśmy napełnieni Jego mocą.

- Jakie to było uczucie?

- Jakby świat został stworzony na nowo. I jakbyśmy my sami zostali stworzeni na nowo. Towarzyszyła też temu ogromna radość, której nic nie było w stanie zgasić. Podobnego doświadczenia doznałam, kiedy dowiedziałem się, że zostanę Matką.

- Czy ja też mogę otrzymać Ducha Świętego?

- Poproś o to mojego Syna – to powiedziawszy oddała mu do potrzymania swoje Dziecko. Chłopiec wziął je ostrożnie w swoje objęcia. Z przejęcia zaniemówił. Drżał cały z obawy, aby nie wypuścić Jezusa. Jednocześnie cieszył się tak wyjątkową chwilą. Dzieciątko patrzyła na niego z zaciekawieniem, małymi rączkami badając jego twarz. Zainteresowało się też przydługimi już włosami, które Bartuś przed wyjściem do kościoła tak długo usiłował doprowadzić do porządku. Potem nagle Jezus spojrzał mu prosto w oczy. I to spojrzenie go odmieniło.

Msza dobiegła końca. Nie było żadnego szumu wiatru, ani języków ognia. Był tylko śpiew. Prosty, tradycyjny, płynący prosto z serca. Ludzie jednak wyszli z bazyliki odmienieni. Bartuś doświadczał tej przemiany na każdym kroku. Poznawał świat na nowo, jakby dopiero co został stworzony. Dla niego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro