Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. I ty któraś współcierpiała

Bartuś siedział przy łóżku swojej mamy, trzymając ją za rękę. Twarz miała bladą i wychudzoną, a oczy zamknięte. Jedynie nabierany z trudem oddech świadczył o tym, że kobieta żyje. Ostatnio jej się pogorszyło. Chorowała już dłuższy czas, ale do tej pory była tylko słaba. Nie wychodziła z łóżka, ale można było z nią porozmawiać. Teraz natomiast właściwie nie było z nią kontaktu. Prawie cały czas spała, a kiedy się budziła nic nie mówiła.

Po drugiej stronie łóżka stała Ona. Na szatę koloru nocnego nieba narzuconą miała ciemnoczerwoną chustę. Dzieciątko, które trzymała na ramionach wpatrywało się twarz chorej. Jego spojrzenie zdawało się wyrażać głębokie cierpienie.

- Czy bardzo ją boli? - zapytał szeptem Bartuś.

- Mniej, kiedy jesteś przy niej.

- Dlaczego zachorowała? Czy zrobiła coś złego? A może to dlatego, że ja byłem niegrzeczny?

- Nic z tych rzeczy.

- Więc dlaczego?

- Nie na każde pytanie trzeba znać odpowiedź.

- Czy kiedyś wyzdrowieje?

- Bądź cierpliwy i ufaj. Jesteśmy przy tobie.

W tej chwili do pokoju wszedł jego tata. Chłopiec podbiegł do niego i przytulił się mocno. Płakał krótko. Obiecał tacie, że będzie silny. Obaj to sobie obiecali. Kiedy Bartuś otarł łzy spojrzał raz jeszcze na Kobietę i jej małego Synka. Spotkał ich spojrzenie, pełne miłości i zrozumienia. W tej samej chwili poczuł, jak wstępują w niego nowe siły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro