2. Don Bosco
Ksiądz Asystent biegał jak oszalały. Krzyczał i okładał jakiegoś chłopca miotłą tylko dlatego, że ten nic nie potrafił. Nie wiadomo, jak by się to skończyło, gdyby nie interwencja księdza Bosko. Oczywiście wszystko to działo się na scenie teatralnej i było tylko przedstawieniem. Ksiądz Asystent grał w nim niezbyt grzecznego zakrystianina. Jego zachowanie na scenie świadczyło o tym, jak dobrym jest aktorem, bo tak naprawdę był bardzo sympatyczny. Owszem, był nieco zwariowany, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. To ziarenko dziwactwa sprawiało, że nikt nie bał się do niego podejść i porozmawiać.
Kiedy przedstawienie dobiegło końca rozległy się głośne brawa. Publiczność składała się z dzieci, które uczestniczyły w półkoloniach. Wśród nich było kilku wychowawców i animatorów, był Ksiądz Proboszcz i była też Ona. Patrzyła na niego z uśmiechem i skinieniem głowy dała znak, że to ten moment.
Chłopiec podszedł do Księdza Asystenta, który właśnie schodził ze sceny.
- Gratuluję występu – powiedział chłopiec. - Czy mogę prosić o autograf? - zapytał podając pamiątkowe zdjęcie z półkolonii.
- Ależ oczywiście – odpowiedział z uśmiechem Ksiądz Asystent. - Jak ci na imię?
- Bartłomiej.
- O! To tak jak nasz dzisiejszy bohater!
- Ale nie będzie mnie ksiądz gonił z miotłą?
- A umiesz gwizdać?
Bartuś uśmiechnął się tylko i wygwizdał kilka nut swojej ulubionej piosenki.
- Pięknie! Nie chciałbyś może zostać ministrantem?
- Ja właśnie w tej sprawie. Wiem, że jestem jeszcze trochę za mały, ale bardzo chciałbym być bliżej Pana Jezusa i Maryi. I Ona mi powiedziała, że jak to księdzu powiem, to mi ksiądz pozwoli.
- I miała rację – powiedział, przyglądając mu się uważnie. - W której jesteś klasie?
- W drugiej.
- Czyli nie taki znowu mały. W najbliższą niedzielę przyjdź z mamą do zakrystii.
- A mogę przyjść z tatą? Moja mama jest bardzo chora i nie wychodzi z domu.
- Nie ma problemu. W takim razie jesteśmy umówieni.
Zadowolony chłopiec pożegnał się jeszcze z kolegami i wyszedł na zewnątrz. W drodze do domu dołączyła się do niego Ona.
- Zgodził się – powiedział chłopiec.
- Mówiłam. Jak ci się podobało przedstawienie?
- Było wspaniałe. Zwłaszcza Ksiądz Asystent. Mógłby grać w jednym z tych kabaretów, które oglądamy z tatą. Jest bardzo utalentowany.
- Owszem, ale ważniejsze jest to, że wykorzystuje swoje talenty dla dobra innych ludzi. Potrafi rozbawić i przyprowadzić do Boga. On sam także czerpie z tego dużo radości. Na tym polega świętość.
- Czy ja też mam jakieś talenty?
- Oczywiście. Odkryjesz je w odpowiednim czasie. A ja nauczę cię z nich korzystać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro