Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.Basen i pani Gienia


Słoik z moczem leżał sobie na leżaku przed domem i się opalał. Był gorący spokojny dzień. Słoik nie planował w ten dzień robić nic specjalnego. Chciał po prostu sobie odpocząć i trochę pochlapać się w swoim małym, dziecięcym, dmuchanym baseniku.

Słoik miał na sobie kąpielówki. Zrobił rozpęd, by wskoczyć do baseniku. Już zamierzał odbić się od ziemi, gdy nagle zauważył, że na środku dna jest wielka okrągła dziura. Słoik zaczął krzyczeć. Zalał się łzami. Po chwili przed dom wybiegła jego przyjaciółka kupa.

- Co się stało? - spytała zaniepokojona.

- Mój basen nie żyje! - krzyknął słoik.

- Ależ to niemożliwe!

Kupa uklękła koło baseniku i zaczęła mu robić sztuczne oddychanie. Po chwili powiedziała ze zmartwieniem w oczach:

- Niestety... Odszedł... Nic nie dało się zrobić...

Słoik z moczem zaszlochał. Pobiegł do piwnicy po łopatę i wykopał głęboką dziurę. Wrzucił do niej basenik i zakopał.

- Bądź szczęśliwy, baseniku... Nigdy o tobie nie zapomnę... - powiedział w pustą przestrzeń.

- Słoiku! - powiedziała Kupa. - Mam pewien pomysł! Wiem, że nie masz w tej chwili pieniędzy na kupienie nowego basenu. W takim razie możemy zrobić  taki basen własnoręcznie!

- Jak zamierzasz to zrobić, Kupko?

- Daj mi łopatę... - odpowiedziała Kupa. - i wąż ogrodowy...

Słoik zrobił to, o co prosiła go przyjaciółka. Z zaciekawieniem przyglądał się temu co poczyna Kupa.

- Słoiczku, może pójdziesz na chwilę do domu? Może się czegoś napijesz? Jest bardzo gorąco. Poza tym chcę, z4by to była niespodzianka...

Słoik z moczem wszedł do domu. Wypił sześć filiżanek herbaty, po czym wyszedł do ogrodu. Kupa najwidoczniej skończyła już swoją pracę, bo podeszła do niego i powiedziała, by zobaczył, co zrobiła. Gdy Słoik podszedł do dzieła przyjaciółki, przytulił ją mocno i powiedział:

- Jesteś kochana, Kupo! To najlepszy prezent, jaki mogłaś mi dać! Piękny basen!

"Basenem" była głęboka dziura wykopana w ziemi, którą Kupa napełniła wodą z węża ogrodowego.

- Kupo, przebież się w strój kąpielowy i popływaj ze mną! - krzyknął do Kupy słoik.

Przyjaciółka pobiegła do swojej chatki i założyła swój jednoczęściowy różowy strój kąpielowy w jednorożce.

W tym czasie słoik zdążył założyć swoje okulary do nurkowania i wskoczyć do basenu.

Kupa podeszła do dziury wykopanej w ziemi. Wzrokiem szukała Słoika. Rozglądnęła się na wszystkie strony. Jednak go nigdzie nie zauważyła. Słoika z moczem tam nie było.

- Słoiku!!! - darła się na całe gardło Kupa - Słoiku, gdzie jesteś!?!? Nie chowaj się! To nie jest śmieszne! Słoiczku!!!

Kupa uklękła i zalała się łzami.

Po chwili zauważyła, że na powierzchni brązowej od błota powierzchni wody pojawił się bąbelek powietrza.

- Bąbelku, wiesz gdzie jest mój przyjaciel? - zapytała.

Nikt jej nie odpowiedział, za to na powierzchni pojawił się następny bąbel.

Kupa założyła stanowczo za małe rękawki do pływania dla dzieci. była trochę gruba, więc co chwilę zanurzała się pod powietrze, ale przynajmniej się nie topiła. Po chwili zanurkowała i wyłowiła całego brudnego z błota Słoika.

- Nie wiedziałem, że woda jest taka gęsta. - powiedział, gdy już stali na trawie obok bagienka. - I brązowa.

- Chodź, Słoiczku! Może pójdziemy do pani Gieni pograć w bingo i napić się herbatki?

- Świetny pomysł! - poparł Kupę Słoik z moczem.

Pani Gienia była starszą kobietą mieszkającą w małej przytulnej chatce. Słoik z moczem i Kupa czasami ją odwiedzali. Potrafili spędzić długie godziny na rozmawianiu o wnusiach pani Gieni. Była ona bardzo pogodną, miłą kobietką. Traktowała Kupę i Słoika jak swoją własną rodzinę.

Słoik i Kupa stali przed małym, drewnianym domkiem. Nagle w drzwiach ukazała się pani Gienia.

- Witam, kochane dzieciaczki! Dawno u mnie nie byliście! Wejdźcie do środka! - wykrzyczała na cały głos staruszka.

W domu pani Gieni jak zawsze paliło się w kominku. Nawet w środku lata. Kobieta uważała, że zawsze jest jej zimno. Ubierała na siebie pełno drewnianych swetrów i owijała się kocami. Na podłodze w jej domu były rozłożono przesiąknięte rozlanym kompotem stare, brudne dywany. Miała też wiele kotów, których liniejące futro mieszało się z okruchami wplecionymi w dywan. Gienia miała już bardzo słaby wzrok, więc nie dostrzegała brudu i pyłu osadzającego się na wszystkich meblach w jej domu. Ale Słoikowi i kupie to nie przeszkadzało. Wiedzieli, że nie wypada zwracać jej uwagi.

- No to co, kochani? Chcecie może herbatki? - zapytała pogodnie kobieta.

- Oczywiście, pani Gieniu! - odpowiedzieli chórem, sylabizując jak dzieci w przedszkolu Kupa i Słoik.

Kobieta po chwili przyszła z naparem w dzbanku.

- A co tam u was, dzieciaczki? Moja wnusia ostatnio zaczęła chodzić na takie zajęcia ze śpiewania. Myśli, że ma talent. Wiadomo, że siedmioletniemu dziecku nauczyciel nie powie, że fałszuje. Ale ja nawet już lepiej śpiewam! - w tej chwili pani Gienia podniosła rękę do góry i głośno jęknęła udając, że śpiewa. - Ja wam mówię, ona cały czas tak strasznie wyje! tego się słuchać nie da! Gdy ostatnio u mnie była, dałam jej dziesięć złoty, by przestała się drzeć. Oczywiście bardzo się ucieszyła. Poszła do spożywczaka kupić sobie jakieś słodycze. A przecież wszyscy wiemy, że nie ma tu żadnego spożywczaka w promieniu czterdziestu kilometrów... Do tej pory nie wróciła... Jeszcze pewnie chwilę jej zajmie, zanim zrobi te  zakupy...

W tej samej chwili ktoś zapukał do drzwi.

- Hej, babciu! - zawołała dziewczynka o niezwykle donośnym głosie. - Kupiłam sobie cukierki! Mam też coś dla ciebie. - podeszła do pani Gieni. - Proszę, krem do sztucznej szczęki! - podała tubkę z kremem kobiecie.

- Och, dziękuję... - powiedziała z sarkastycznym uśmieszkiem Gienia. - Przylazła... - szepnęła pod nosem, zwracając się do Słoika i Kupy. - No to co, Kupo i Słoiku? Zagramy w bingo?

- Oczywiście! - wrzasnęli.

Zagrali rundkę w bingo, po czym zasiedli przy stole, popijając przesłodzoną herbatką.

Nagle odezwała się wnuczka pani Gieni.

- Chcecie, bym wam zaśpiewała? - nie czekała na odpowiedź. - Proszę bardzo : lalalalalalalalalalalalala!!!

Rzeczywiście: ta mała dziewczynka nie miała talentu. Darła się, jakby ktoś ją obdzierał ze skóry.

- To my może już pójdziemy... - powiedziała Kupa, która stanowczo nie chciała słuchać tych wrzasków.

- Do widzenia, dzieciaczki! Przyjdźcie niedługo! - pożegnała się Gienia. - Może dam jej kolejne dziesięć złoty, by sobie w końcu poszła... - dodała spoglądając w stronę skaczącej po kanapie dziewczynki. - O, zapomniałabym! - przypomniała sobie o czymś kobietka. - Buziaczki na pożegnanie! - Kupa i Słoik cmoknęli ją w policzek.

Gdy wrócili do ogrodu Słoika nie było już śladu po basenie. Została po nim tylko głęboka dziura w ziemi. Woda z niego najwidoczniej zdążyła już wsiąknąć w ziemię.

- O nie! - krzyknął Słoik. - Czy to jakaś epidemia?! Następny basen umarł!

Słoik razem z Kupą starannie zakopał dziurę w ziemi.

- Może dajmy już sobie spokój z basenami... - powiedział Słoik z moczem.

Słoik i Kupa poszli do swoich domów i poszli spać.




----------------------------------------------------------------------------------------

No i co? Podobał się drugi rozdział? Jeżeli tak, dawajcie gwiazdki!

PS Teraz będę się starała częściej publikować rozdziały.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: