Opowieść siódma- liściasta technika
Zaczeła się lekcja, której nauczyciela Iruka wyjątkowo nie lubił, choć ten dział wiedzy i umiejętności bardzo mu odpowiadał i ćwiczył niemal w każdej wolnej chwili. Genjutsu.
Zaczeło się jak zawsze nudno i dłużąco. Koleś więcej się przemądrzał niż mówił coś przydatnego. Iruka siedząc z tyłu i myśląc, że jest bezpieczny czytał sobie książkę, właściwie w temacie. "O używaniu technik umysłu. Wady i zalety." I tak mineła połowa zajęć.
Nagle nauczycielowi zachciało się testowania swoich uczniów. Każdy z nich miał zademonstrować krótką agresywną technikę genjutsu. Większość z nich poleciała w stronę biednego Iruki, który był tak pochłonięty czytanym tekstem, że nawet nie wiedział, że ktoś czegoś na nim próbuje. Z tego też powodu rzeczona większość oblała. Ci mądrzejsi wybierali inne cele dzięki czemu udało im się uzyskać odpowiedni efekt i zaliczyć ćwiczenie.
Tak nadeszła kolej na ostatniego ucznia. Irukę. Ktoś szturchnął go mocno pod żebra. Ten wyrwany silnym bodźcem rozejrzał się mało przytomnie po klasie.
- Co się stało?- zapytał niewinnie.
- Chodź no tu beztalencie jedne.- powiedział nauczyciel.
Iruka posłusznie wstał i wyszedł sprzed ławki. Część z uczniów zaczęła mu klasycznie dogryzać i kpić sobie z niego.
- Tak, sensei?
- Pokaż nam jakąś technikę genjusu, ale w ataku nie obronie.
- Ale techniki obronne są bezpieczniejsze. Nie chcę nikomu krzywdy robić.- zaprotestował.
- Śmiesz mi się gówniarzu sprzeciwiać? Ty chyba nie chcesz zdać tej akademii. Wszyscy w klasie zdążyli już zaprezentować co potrafią, a ty? Złożysz jakąś technikę czy już mam cię oblać?
- Znam taką jedną technikę, ale dopiero opanowałem jej składanie i jeszcze nie do końca rozumiem jej naturę, więc może się wymknąć spod kontroli, a ja przecież nie chcę nikomu robić krzywdy.
- Chcesz być shinobi, ale nie chcesz robić nikomu krzywdy? To niedorzeczne. Lepiej odpuść sobie akademię, bo te dwie rzeczy nie idą w parze. To jak? Pokażesz czegoś się tam niby nauczył czy chcesz powtarzać rok? Małe paskudne beztalencie?
- Dobrze. Zrobię to, ale jak się komuś stanie krzywda to będzie twoja wina, sensei.- powiedział czując przepełniającą go rozgoryczoną złość.
- Dawaj nie marudź. Chyba, że nic nie potrafisz i grasz na zwłokę?
- Potrafię. Liściasta technika Iruki.- powiedział.
Zignorował jak zwykle złośliwy śmiech całej klasy i nauczyciela. Złożył technikę, której się niedawno pilnie uczył. Skupił się. Otoczyła go błękitna poświata zebranej chakry.
Po chwili przez otwarte okno wpadł podmuch wiatru niosąc ze sobą zielone listki, które zaczęły krążyć wokół nauczyciela i tych, którzy najbardziej mu w klasie dokuczali. Stał tak skupiając się mocno na tym, by technika działała tak jak powinna.
Liście wirowały wokół nich coraz szybciej. Ich drwiący śmiech nagle ucichł. Zmienił się w krzyk przestrachu. Im bardziej się bali tym wyraźniej widzieli, to czego nie chcieli. Iruka z tym większą zaciekłością wydobywał z ich serc największe i najstraszliwsze lęki. To było w jakiś sposób przyjemnie satysfakcjonujące i młody się w tym zatracał, a złapani w jego genjutsu zaczęli się drzeć totalnie przerażeni. Nie wiedzieli, że nikt poza nimi samymi tego nie widzi. Byli kompletnie bezbronni i bezsilni, a z każdą sekundą czuli się coraz bardziej upokorzeni sądząc, że wszyscy to widzą, że mogą zobaczyć. Iruka nie potrafił przestać. Zupełnie jakby czerpał energię z ich strachu.
Wtedy do sali wpadł sensei, który uczył ich większości podstaw. zobaczył co się dzieje. Podbiegł do Iruki.
- Przestań!- krzyknął na niego, ale to niewiele dało.
- nnn...- jęknął z wysiłkiem.
- Odwołanie!- sensei niechętnie użył techniki, która zwykle skutkowała jeśli chodziło o przerywanie uczniowskich technik, chociaż w tym przypadku mogła mocno zaszkodzić i chłopakowi i złapanym w genjutsu.
Iruka mając już ostatnie resztki chakry poddał się. Technika została przerwana, a on osunął się. Sensei złapał go. Iruka spojrzał na niego nieprzytomnie i tylko wydusił z siebie
- Ostrzegałem, że tak to się skończy.- i zemdlał.
Pozostali upadli na kolana wciąż dygocząc z przerażenia. Liście gdzieś zniknęły, a oni czując naprężenie każdego najmniejszego mięśnia klęczeli tam gdzie stali trzęsąc się jak osikowe listki i zadając tylko jedno pytanie:
- Skąd on wiedział?
Sensei wziął nieprzytomnego chłopaka na ręce. Zwrócił się w stronę ich nauczyciela.
- Kretynie. Czego ty ich uczysz? Chcesz żeby się nawzajem pozabijali?
Chciał coś odpowiedzieć, ale jego wciąż zbyt przerażony umysł nie pozwolił mu się wysłowić.
- Ci którzy mogą niech wyjdą stąd. Koniec zajęć.- powiedział i pospieszył do szpitala.
Wbiegł na recepcję. Rozejrzał się. Podszedł do pierwszej z brzegu pielęgniarki.
- Potrzebuję pomocy.- powiedział.
- Och. Znowu on? Co tym razem się stało?
- Znowu? Jest tu aż takim częstym gościem?- zapytał zdumiony.
- Przynajmniej raz w tygodniu. To co się stało?
- Użył techniki powyżej swojego poziomu i zużył na nią cała energię. Musiałem mu ją przerwać, więc może być coś nie tak. Od tamtej chwili jest nieprzytomny i chłodny.
- Proszę za mną.- poinstruowała go.
Poszli na oddział. pielęgniarka wskazała mu łózko i wybiegła z sali. Sensei położył go. Zdjął mu buty i siedział przy nim póki nie zjawił się lekarz.
Jeszcze raz opowiedział co się stało. Lekarz, któremu towarzyszyła młoda blondwłosa kobieta wyprosili go z sali. Zajęli się nieprzytomnym chłopcem. Podali kroplówkę z lekami i właśnie stabilizowali przepływ jego energii, kiedy do sali wtargnął Trzeci Hokage.
- Co się dzieje z moim chłopcem? Doszły mnie słuchy, że jeden z nauczycieli zmusił go do złożenia techniki ponad jego siły.- powiedział stając po drugiej stronie łóżka.
- Właśnie kończymy stabilizować przepływ energii w jego ciele. Jednak nie potrafimy go wybudzić.- poinformował lekarz.
Nie odważyłby się mu odmówić informacji. Po pierwsze to był Hokage a po drugie, powiedział: mój chłopiec, a nie jakiś uczeń. Poza tym do byle ucznia by nie przyszedł odrywając się od swojej jakże ważnej pracy.
- To już mi zostawcie.-powiedział poważnym tonem, choć z łatwością można było wyczuć w nim zmartwienie.
- Oczywiście, Hokage-sama.- odpowiedział.
Kiedy skończyli odsunęli się robiąc mu sporo miejsca. Trzeci nachylił się nad chłopcem i złożył krótka pieczęć ręczną. Położył dłoń na czole chłopaka i zamknął oczy.
- Iruka, chłopcze. Obudź się.- powiedział łagodnie jakby wypowiadał zaklęcie.
Ku zdumieniu wszystkich chwilę później Iruka otworzył gwałtownie oczy niemal zerwał się z miejsca. Trzeci chwycił go i zatrzymał w pozycji siedzącej.
- Sandaime?- zapytał zaskoczony.
- Tak, chłopcze. Coś tym razem zmalował?
- Ja nie chciałem. Nauczyciel mnie zmusił. Powiedział że jak tego nie zrobię to mnie obleje i będę musiał powtarzać rok.- powiedział a w jego dużych oczach pojawiły się łzy.
- Pamiętasz, co się stało?
- Zmuszony przez nauczyciela złożyłem liściaste genjutsu. Te wszystkie emocje. Chyba straciłem panowanie nad techniką. Nie pamiętam kiedy to się stało ani co było później. Słyszałem tylko ich krzyk. To nie moja wina. Nie moja.- załkał.
- Już dobrze, Iruka. Już dobrze.- powiedział przytulając go.- Jesteś zmęczony. Powinieneś odpocząć.- dodał.
- Tak, Sandaime. Przepraszam, że sprawiam ci kłopoty.- powiedział sennie.
- Ciiii...- uspokoił go.
Po chwili Iruka zamknął oczy i pogrążył się we śnie. Dopiero wtedy Hokage wypuścił go z objęć i położył na łóżku. Przykrył go i pogładził po rozwichrzonych włosach.
- Zostawiam go pod waszą opieką. Gdyby się coś działo powiadomcie mnie. Chociaż teraz już nie powinno. Ja muszę porozmawiać z tym nauczycielem.- powiedział
- Dobrze, Hokage-sama.- odpowiedział lekarz zdumiewając się nad jego umiejętnościami i zażyłością jaka wiązała go z chłopcem.
Trzeci podążył do swojego biura. Wezwał skrytobójcę Anbu, by przyprowadził do niego tego nauczyciela, jak ten będzie już w stanie rozmawiać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro