Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Opowieść szósta -sharingan nie działa


Iruka, Fili, Tinka, Ael i Kana stanęli przed wejściem do dzielnicy Uchiha. Wszyscy byli bocznymi gałęziami znanych klanów Konohy, oprócz Iruki. Nikt nie wiedział czy jest boczną czy nie, a jeśli nie to skąd oni się wzięli. Niestety rodzice Iruki nie chcieli nic w temacie powiedzieć, w bibliotece żadnych wieści o bocznych gałęziach Konohy nie było jeśli chodzi o oficjalne źródła pisane. Rodzice pozostałych jak tylko słyszeli, że chodzi o Umino, to twierdzili zbyt zawzięcie, że z żadnego z nich. Dzieciaki więc same dedukowały i padło na klan Senju. Jako jedyny ze znanych klanów Konohy oficjalnie nie miał bocznych gałęzi, a skoro wszyscy odmawiali odpowiedzi to musi być to i najwięcej cech im pasowało.

By zaistnieć wśród kolegów i koleżanek musiał przejść test odwagi, który polegał na wejściu do owianej złą sławą dzielnicy i wrócić po godzinie bez pełnych majtek. Gdyby dorośli się o tym dowiedzieli, cała piątka miałaby nie lada kłopoty i kazania dłuższe niż makaron na spagetti. Wszystko dlatego, że parę razy zdarzało się, że nie wracali, bo nie żyli.

- Jesteś pewien, że dasz radę?

- Pewnie. - odpowiedział szczerząc się.

- To powodzenia.- rzucili

- Na szczęście.- powiedziała Tinka i cmoknęła go w policzek.

- Z takim amuletem, to pójdzie jak po masełku.- powiedział lekko się rumieniąc i niemal wbiegł do dzielnicy, która z tej strony wyglądał dość ponuro i złowrogo.

Zwolnił dopiero trzy domy dalej. Szedł tak rozglądając się wokół i stwierdzając, że jak na razie to niczym się tu nie różni od reszty. Był z tego powodu niezadowolony, gdyż wcale nie wyjaśniało to dlaczego się tak odgradzają i na czym polega "zła sława dzielnicy". Szedł spokojnie i uważnie rozglądając, bo może w końcu coś trafi, albo ktoś się zjawi i będzie mógł z nim o tym fakcie porozmawiać.

Nagle spomiędzy domów wyskoczył mężczyzna o zarośniętej, zaniedbanej twarzy i brudnym poszarpanym odzieniu. Dopadł chłopaka i podniósł go śmiejąc się jak opętany.

- Puszczaj! To nie jest śmieszne!- krzyknął na niego Iruka

- Jaki apetyczny kąsek mi się trafił.- zarechotał patrząc na niego czerwonymi oczami

- Panie Wilku, a czemu ma pan takie czerwone oczy?- zapytał grając na zwłokę

- Żeby cię nimi oczarować, pączusiu.- odpowiedział wchodząc niejako w rolę

- A czemu ma pan takie śmieszne łezki w oku?

- He? Nigdy nie słyszałeś o mocy sharingana, goloneczko?

- Nie bardzo. Opowie mi pan zanim schrupie?

Facet zaczął rechotać jak głupi. Iruka próbował ten napad śmiechu wykorzystać, by się uwolnić, ale marnie mu szło. Facet widocznie niespełna rozumu miał uścisk imadła.

Wtem pojawił się biegnący trzyosobowy patrol policji.

- Zostaw go!- krzyknął jeden z nich, a pozostali jak na komendę dobyli wakizashi, które nosili na plecach.

- Nie ma mowy! To mój obiad!- krzyknął szarpiąc chłopakiem w bok.

- Zostaw go, albo nie zdążysz zjeść ostatniego posiłku!

- Spróbuj nieapetyczny kąsku z wykałaczką!- krzyknął znów się śmiejąc.

Zaatakowali razem. Pierwsze, co to odcięli ręce, które więziły chłopaka. Jeden z nich złapał go i oddalił się z miejsca starcia, a pozostali kończyli rozprawiać z napastnikiem.

- Skąd się tu wziąłeś, mały?- zapytał

- Stamtąd.- powiedział wskazując koniec głównej drogi i wpatrując się z fascynacją w jego oczy przybierające już zwyczajnie czarną barwę.

- Nie boisz się?

- Nie, dlaczego miałbym się bać?- zapytał

- Na pewno wiesz, że nie wolno wam tu wchodzić. Tu jest niebezpiecznie. Gdybyśmy akurat nie byli w pobliżu, to byś już nie żył, mały.

- Dlaczego? Chodzi o to, że tamten pan miał czerwone oczy z łezką?

- Użył sharingana, ale dlaczego nie zadziałało?

- Moc sharingana? Służy do zjadania ludzi?- zapytał patrząc na niego

Jego wybawiciel zaczął się śmiać. Już wiedział, że dzieciak, który tu wszedł jeszcze nie rozpoczął nauki w Akademii. Nie opowiadałby takich dziwnych rzeczy. Już miał coś powiedzieć, ale nagle zobaczył, że jego prawe oko krwawi.

- Zranił cię?- zapytał sięgając do apteczki.

- Nie, nie zrobił mi krzywdy, chociaż trzymał mnie tak mocno, że aż bolało.

- Oko ci krwawi.- powiedział i ostrożnie zaczął mu je opatrywać.

- Tym się nie musisz przejmować. Zawsze mi to robi. Czasem też drugie, a raz się wydarzyło nawet, że oba, ale to było niefajne i musiałem długo być w szpitalu u cioci Tsunade.- odpowiedział robiąc poważną minę.

- W takim razie musimy cię jej zwrócić.

- Musimy? Znowu będzie kazanie i martwienie się, że lekarstwo nie działa.

- Lekarstwo? To jakaś choroba?

- Nie wiem. Jak rozmawiali, to mówili, że mam słabe oczy i trzeba znaleźć lekarstwo inaczej często będę musiał chodzić do szpitala, a to niedobre dla ninja.

- Och... to chcesz zostać ninja?

- Najwspanialszym na świecie. Mam dużo KI i na jesień idę do specjalnej szkoły dla ninja!

Miał coś odpowiedzieć, ale pojawili się pozostali.

- Teren czysty, kapitanie. Mały Hashirama może wracać do swoich.

- Czemu Hashirama?- zapytał zerkając raz na małego, a raz na brata.

- Na bank jest Senju, w dodatku go przypomina. Mała drwiąca kopia. Jednak go zranił?- wyjaśnił przy okazji zauważając opatrunek.

- Wracajcie sami. Muszę go oddać Tsunade-san.

- Rozkaz, kapitanie.- odpowiedzieli i zniknęli w najbliższej uliczce.

- Wracamy?

- Tak.

Uśmiechnął się do niego i wziął go na ręce. Skupił odrobinę chakry w stopach i pobiegł do szpitala, gdzie najszybciej znajdzie biuściastą blondynkę o wręcz już legendarnym medjustu. Po drodze się zastanawiał, co to za choroba, że ona jej nie potrafi wyleczyć. Iruka był tym początkowo zafascynowany i miał ochotę zapytać go o to, ale czuł się równocześnie strasznie zmęczony i senność go pokonała. Zasnął mu w ramionach. On natomiast niosąc go czuł niestabilnie drżącą moc, która miała w sobie dobrze znany mu mrok. Poza tym nie wyczuwał w nim żadnego pokrewieństwa krwi. Podczas drogi przypomniała mu się przepowiednia starej wyroczni, która kazała mu szkolić dziecko, które spotka na swej drodze i będzie płakało krwią. Do tej pory tak jak wszyscy zignorował jej słowa, bo kto by tam słuchał słów starej, szalonej kobiety. Jednak dzisiaj....

Nie dość, że spotkał na swojej drodze dziecko, które nieświadomie oparło się sharinganowi, to jeszcze zaczęło krwawić z oka jakby faktycznie płakało, a na dokładkę to, co dobrze znał i nad czym udało mu się zapanować, choć nigdy nie było tak silne jak tu. Zdecydowanie zbyt wiele było tu przypadków w jednym czasie. Będzie musiał zapytać Tsunade. Może akurat będzie we w miarę dobrym nastroju i powie mu cokolwiek chociaż o samej chorobie, która ewidentnie miała wpływ na chakrę małego.

Przebiegł przez pół Wioski wzbudzając małą sensację niosąc na rękach dziecko, które zdecydowanie do klanu nie należało. Wbiegł do szpitala i od razu skierował się do gabinetu sanninki. Zapukał i zaraz po tym wszedł.

- Tsunade-san! Wybacz mi najście, ale mam tu chrapiący problem!

- Chrapiący?-zdumiała się nie mając pewności czy się przesłyszała czy on przejęzyczył.

- Znaczy się, krwawiący.- poprawił się uśmiechając lekko i podchodząc.

- Iruczek? Co się tym razem stało?- zapytała ze zrezygnowanym westchnięciem.

- Tym razem? Słyszę, że masz niezłego łobuza.- zaczął się śmiać.- Do rzeczy. Wszedł do naszej dzielnicy i chyba guza tam szukał. Szczęściem przechodziliśmy niedaleko i udało się nam go uratować. Dorwał go opętany. Dopiero jak było już bezpiecznie, to zauważyłem, że krwawi z oka. Powiedział, że często mu się to zdarza, i że to choroba, która sprawia, że się martwisz, więc postanowiłem ci go oddać. Zasnął mi w połowie drogi. Możesz mi coś o niej powiedzieć?

- Daj mi go. Co może Uchiha obchodzić jakieś dziecko spoza klanu?- burknęła zabierając od niego śpiącego.

- Nic złego. Co sądzisz o słowach Starej Wyroczni?

- Tej wariatki z Piątej Góry?

- Tak, w rzeczy samej.

- Stare truchło ma rację. Przepowiedziała mi coś, w co nie chciałam wierzyć, ale to się stało. Zupełnie jakbyś już to kiedyś przerabiał, popełnił błąd, a teraz miał okazję go naprawić lub popełnić ponownie, ale co ona ma do tego?

- Przepowiedziała mi, dziecko płaczące krwią. Muszę mieć na niego oko.

- To mógłby być ktokolwiek i kiedykolwiek!

- Nigdy, nawet podczas najgorszych misji nie spotkałem dziecka, ani chłopca ani dziewczynki, które miałoby oczny krwotok. Sądzę, że dzisiaj dość przypadków na raz mnie spotkało, bym to po prostu zignorował.

- Co zamierzasz?

- Jeszcze nie wiem. Muszę to przemyśleć. Teraz mi coś o tym powiesz? Musisz też ustabilizować jego energię. To też wynik tej choroby?

- Wyczułeś...

- Nawet więcej. To jak?

- Zajmę się nim, a potem porozmawiamy, zgoda?

- Tak, dziękuję.- powiedział siadając przed biurkiem i grzecznie czekając, aż skończy opatrywać małego i poda mu jedno ze swoich tajemniczych lekarstw.

Tsunade skończyła i usiadła przy biurku zastanawiając się ile faktycznie może mu powiedzieć. Wiele o nim słyszała. Sama niewiele wiedziała, ale skoro Był na Piątej Górze.... widziała też, że nie kłamał. Nie było osoby, której by nie przejrzała. Kłamstwo wyczuwała na kilometr nawet mimo technik umysłu. Może nie do końca wiedziała, w której części swej wypowiedzi delikwent kłamie, ale wiedziała kiedy to robił. Możliwe, że dlatego zwykle nie próbowali jej okłamywać, a jak już to tylko pierwszym razem. 







********************************************************************************

Dla nienasyconych tajemnic Iruki z opowieści "Mroczny Iruka" ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro