Ucieczka ze schroniska
Cześć :D. Ciszę się, że już mam tyle wejść! Komentujcie, piszcie co byście zmienili lub co chcielibyście aby się pojawiło w następnej części. Życzę miłego czytania...
Nastał ranek. Fart i Budyń mieli już plan ucieczki, a plan był taki:
o ósmej rano (wtedy kiedy hycel daje klucz pani Malince) gdy będzie obok nich przechodzić pani Malinka, zwiną klucz numer 43 (bo taki mieli nr klatki), otworzą drzwi i uciekną tak, że nikt ich nie zauważy. Wszystko to wydawało się proste, lecz o wiele trudniej było to wykonać.
Była ósma rano. Fart i Budyń czekali na klucz... Przechodzi pani Malinka i... chaps! Budyń chwycił zębami klucz.
-Możemy już uciec! Będę żył!
-Nie podniecaj się tak!-rozzłościł się kot.- Widzisz jak tu tłoczno! Musimy czekać na odpowiednią chwilę. Najlepiej będzie, jeśli ja go przykryje.- powiedział Fuks.
Kundelek nie był z tego zadowolony, ale wiedział co mógłby stracić, gdyby nie posłuchał przyjaciela.
Kot i pies siedzieli, siedzieli i nic. Nadal było zbyt tłoczno.
-Szkoda, że nie można wyjść tu na świeże powietrze i z kolegami bawić się w chowanego, i berka. Ach... to były czasy...
-Miałem złe wspomnienia z młodości.
-Dlaczego? Chociaż w sumie ja też nie miałem najlepszych... Rodzice mnie zostawili, tak samo jak reszta rodzeństwa. Długo żyłem samotnie. Cieszę się, że mam prawdziwego przyjaciela. - -odparł
-Jak byłem młody nie opiekowali się mną moi rodzice. Była to "rodzina zastępcza" jak ludzie mawiają. Żyłem szczęśliwie dopóki nie zacząłem gryźć kapci mojemu panu. Rozzłościł się i w burzową noc wygonił mnie z domu. Gdy chciałem wrócić nie pozwolił mi...
Żal było Fartowi Budynia, bo był to jego najlepszy i jedyny przyjaciel. Wyjrzał zza krat i zobaczył, że nie ma nikogo w pobliżu. Szturchnął psa i razem przekręcili klucz, i drzwiczki się otworzyły. Najpierw skoczył Fart:
- Droga wolna.-szepnął-Ja cie utrzymam.
-OK. 1. 2. 3!
Skoczył! Szybko skierowali się ku tylnym drzwiom.
-Podsadź mnie!- powiedział Budyń ja przechylę klamkę.
Fart podsadził kundelka. Piesek machał łapką i machał łapką.
-Już prawie trafię! Wytrzymaj chwilę!
- A kto to mi tu ucieka? Dostaniecie szlaban na jedzenie!-krzyknął Hycel Sznycel.
Nagle tylne drzwi się otworzyły. Zwierzęta biegły ku wyjściu.
-Pośpieszmy się. Hycel mnie już łapie!-krzyknął Budyń.|
Fart był już na zewnątrz. Czekał na kundelka aby zamknąć drzwi przed hyclem.
-Już zamykaj!-krzyknął Budyń.
Drzwi się zamknęły w ostatniej chwili. Mało brakowało, by hycel ich złapał.
-Fart. Myślisz, że temu człowiekowi się nic nie stało? Oberwał mocno w głowę. Może straci przytomność.
-Nie życzę temu nikomu, ale sam zasługiwał na to. Wiesz jak on traktuje zwierzęta!
-Sam coś o tym wiem-odparł piesek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro