Przygotowania
-Wiesz co?-spytał Piesek- musimy znaleźć przydatne rzeczy do tego domu.
- Z tym się zgodzę. Może telefony! A... Ciekawe gdzie znajdziemy. Może w sklepie Orange!
-Pamiętasz jak przechodziliśmy tu? Po prawej stronie był sklep z "mediami". Tam może znajdziemy telefony albo walkie-talkie, albo komputer...
-Najlepiej będzie jak znajdziemy coś, dzięki czemu będziemy mogli się komunikować.
Po rozmowie Fart i Budyń szybko wyszli z kryjówki i poszli na śmietnik. Tam leżały:
dwa pudełka po mokrej karmie (jedno dla kota, a druga dla psa) koszyk, który mogł posłużyć
jako łóżko, woda, tektura i nic nie warte śmieci.
-Budyń, weźmy ten koszyk, karmę i wodę. Jest późno, lepiej się prześpijmy.
Jak kot powiedział, tak zrobili. Po chwili znaleźli się w domu. Przynieśli swoje rzeczy, ustawili je
i poszli spać.
~Ranek~
Wstali. Ich plan był prosty:
-wychodzą niepostrzeżenie (niezauważalnie)
-później idą do sklepu Orange
-gdy nikogo tam nie ma "pożyczają" ważne rzeczy
-ucieczka
-i radocha :D
Budyń wyjrzał zza kryjówki
-Nikogo nie ma-szepnął do Farta-Chodźmy.
Wyszli z domu. Pobiegli przez dwie alejki i znaleźli... sklep Orange!
- Otwarte od 8.00 do 18.00 w pon.-pt. W sobotę i niedzielę od 10.00 do 13.00.-przeczytał kot.
-Wiesz która godzina?
-Popatrz w górę.
Gdy popatrzył wyżej zauważył zegar, który pokazywał, że jest 9.15.
-Mamy nie wiele czasu! Szybko wchodźmy do tego dużego sklepu- rzekł Budyń.
Jak powiedział, tak zrobili. Co prawda włamali się do tego sklepu, ale napisali list z przeprosinami (bo wiadomo, że nie jest to ładnie "pożyczać bez zgody", ale jeśli chodzi o czyjeś życie, to chyba co innego)
-Patrz Budyń jaki ten sklep jest wielki! Tu jest regał z telefonami!
Podeszli tam. Przyglądali się z zachwyceniem. Niestety, długo się nie cieszyli. Zauważyli bowiem cenę:
-3500 zł! To jakieś zdzierstwo. Tyle pieniędzy za jakieś gadające pudełko!- krzyknął kot!
- Nie możemy wziąć tego! Patrz ile to kosztuje! Nigdy nie spłacimy tego długu!
- To kupmy walkie-talkie - powiedział smutny Fart- liczyłem, że będą (telefony) trochę tańsze.
Poszli dalej. Nagle zobaczyli jakąś granatową kurtynę. Za nią coś było... Przesunęli ciemną szmatkę (jak to nazwali) i weszli tam.
-Fart, to jakaś tajna skrytka.
Zobaczyli duże, kartonowe pudełko z napisem "Nowości Tygodnia" Otworzyli je...
-Co to jest? Wygląda jak telefon, ale inaczej.
Był to mały telefon z klawiaturą. To urządzenie można było zgiąć na pół( tak jak kartkę papieru) bez żadnych wgnieceń.
-Halo, halo tu centrala!-powiedział niskim tonem piesek.
Kot i pies zaśmiali się.
-Już idę-rzekł miły, ale obcy głos.
Tego się nie spodziewali... Nie widzieli nikogo w tym sklepie, ale ktoś się pojawił.
-Budyń, przeszukajmy ten magazyn, ale dyskretnie (co znaczy cicho, niepostrzeżenie).
W tym samym pudełku znaleźli taki sam sprzęt, lecz nie był niebieski jak pierwszy, tylko czerwony.
-Tutaj są do tego baterie-szepnął Budyń.
-Uciekajmy stąd!-powiedział Fart- Weźmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy, czyli dwa pseudo- telefony i baterie.
-Ale gdzie jest wyjście?
-Ach Budyń, Budyń. Musisz się tyle jeszcze nauczyć...
Wtem kot odchylił ścianę, tą ścianę naprzeciwko ciemnej zasłony. Runęła na trawnik. Była z tektury.
Wtem szybko pobiegli do domu ze zdobyczami, bo wiedzieli, że zaraz będzie wielki tłum ludzi.
Gdy byli w domu postanowili nazwać te "telefony"
-Może pseudotelefon?-spytał pies.
-Nazwa musi być krótsza.
Hmmm... Może walkie-phone. No wiesz. połączenie walki-talki i telefonu.
-Genialna nazwa!-powiedział kot.-A teraz... RADOCHA!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro