Rozdział 4
Obudziłam się rano. Słońce świeciło i ptaki śpiewały. Tylko coś, a raczej ktoś mnie trzymał na rękach. Nieświadoma tego co robię wtuliłam się w postać, która mnie trzyma. Po kilku sekundach zorientowałam się co robię. Wtuliłam się w jakiegoś kolesia i nawet nie wiedziałam kto to jest! Mogliby mnie porwać, a ja nawet nie wiedziałabym kto to jest i jak wygląda. Po tej myśli ogarnął mnie strach. Odwróciłam głowę w stronę twarzy chłopaka. Gdy go ujrzałam odruchowo krzyknęłam. Aż spadłam z objęć mężczyzny, którym okazał się być Takeshi.
- Co ty wyprawiasz wariatko! - zdziwił się Takeshi.
- Ała - potarłam bolący kark - Sorry, nie chciałam.
-No dobra, ale co się stało? - w tej samej chwili podbiegł ten zdrajca Levi z Megan.
-No po prostu pomyślałam, że ktoś mnie porwał i odruchowo krzyknęłam - zaczerwieniłam się.
Było mi trochę wstyd po tym, co
zrobiłam, ale ich już chyba nie obchodziło co mówiłam. Levi i Megan trzymali Takeshiego, który się szarpał i patrzył na moją rękę.
-Takeshi! Ej! Co w ciebie wstąpiło!?Miałam nadzieję, że usłyszę odpowiedź na moje pytanie, ale nikt się nie odezwał. Spojrzałam w tą stronę co Takeshi i ujrzałam ranę na mojej ręce.
-To dlatego on tak się rzuca w moją stronę - pomyślałam - bo widzi krew na mojej ręce.
Nagle wyrwał się im, podbiegł do mnie i ugryzł w szyję. Trochę mnie to zabolało. Nawet nie trochę tylko bardzo. Dalej nic nie pamiętam bo chyba zemdlałam.
* * *
Poczułam, że leżę na czymś miękkim i ktoś trzyma mnie za rękę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak nade mną pochyla się Megan. Za rękę trzyma mnie Levi.
-Obudzilaś się!- krzyknęła przytulając się i zaczynając mnie dusić.
- Po-wie-trza - wydukałam.
-Sorry- puściła mnie.
Popatrzyłam na Leviego i wyrwałam swoją rękę z jego uścisku.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam.
- W jakimś starym domu, który znaleźliśmy po drodze. - powiedział czarnowłosy, który siedział w kącie. Nie zauważyłam go wcześniej.
- Okej... A kiedy idziemy dalej?
- Na razie powinnaś odpocząć- powiedziała Megan - chyba, że chcesz to możemy już z ruszać.
- Możemy już iść. Nic mi nie jest.
Spojrzałam na moją rękę. Były na niej jakieś liście. Chciałam je zdjąć ale przeszkodził mi Levi.
- Nie ściągaj! To są lecznicze liście. Za niedługo rana się zagoi.
Zdziwiło mnie to, ale ok. Potem Levi dał każdemu plecak.
- Co w nich jest?- zapytałam zakładając mój plecak.
- Sprzęt do wspinaczki, parę leczniczych roślin i kilka innych przyrządów. Scyzoryki, pudełeczka itp. - wyliczał znudzony Levi.
Gdy wszyscy wyszli z domku zobaczyłam na jednej z półek książkę pt. "Wszystko i nic". Szybko ją wzięłam i spakowałam do plecaka. Prędko wybiegłam z domku i dogoniłam resztę.
* * *
Szliśmy już z dobrą godzinę. Nagle podeszła do mnie Megan.
- Hej - zdałam sobie sprawę, że Megan nie wie, iż Levi jest zdrajcą.
Powiedzieć jej, czy nie?
,,Nie mów" - powiedział Takeshi w mojej głowie.
Tak, w mojej głowie...
Niby czemu nie?
,,Bo ona nie jest człowiekiem."
Co ty gadasz? Mówiła, że jest czło...
,,A ty jej uwierzyłaś? Jesteś naprawdę naiwna."
Wiesz co?
,,No co?"
Gówno! A teraz wynoś się z mojej głowy!
-Ej Narumi! - Megan pomachała mi ręką przed oczyma.
-Co, a sorry zamyśliłam się. Co mówiłaś?
-Nic ważnego... Podoba ci się jakiś chłopak? - zaskoczyło mnie to pytanie.
-Nie, a tobie? - zapytałam.
-Takeshi jest przystojny, ale... Levi jest lepszy. A ty co myślisz? - spytała zaciekawiona mojej odpowiedzi Megan.
-Moim zdaniem Takeshi. Niestety nie wiem czy miałam jakiegoś chłopaka wcześniej. - odparłam.
-Hee nie pamiętasz nic co działo się zanim tu trafiłaś?
Nie. - moja odpowiedź była krótka - A ty?
-Ja pamiętam.
Dziwne... teraz rzeczywiście mam wątpliwości co do tożsamości Megan. Czy ona naprawdę nas okłamuje?
- Pamiętam, że pokłóciłam się z chłopakiem, bo przyłapałam go na zdradzie. Po tym zdarzeniu pobiegłam do domu, położyłam się spać i wtedy trafiłam tutaj. - odparła smutna.
-Rozumiem cię, to naprawdę przykre... - nagle się zatrzymaliśmy.
-Co się stało? - spytałam.
-Będziemy się wspinać. - spojrzałam w górę i zobaczyłam wielką, stromą, kamienną ścianę.
O nie...
Ponieważ były tylko dwa zestawy do wspinaczki musieliśmy wchodzić parami. Na pierwszy ogień poszli Levi i Megan. Gdy weszli na sam szczyt zrzucili nam sprzęt. W połowie drogi usłyszałam jak kamienie się osuwają. Nagle moja lina pękła...
(od autorek: Przypadek? Nie sądzę. XD )
I zaczęłam spadać. W ostatniej chwili złapał mnie Takeshi i podciągnął do góry. Szybko się do niego przytuliłam i zamknęłam oczy. Czerwonooki zaczął się ze mną wspinać.
-Dzięki. - powiedziałam kładąc się na trawie.
-No to ruszamy dalej. - powiedziała Megan.
Chwilę później podszedł do mnie Talkeshi.
-Co ty masz w tym plecaku? - zapytał.
-To co wy. - skłamałam.
-Na pewno nie. Mój nie jest taki ciężki, a wątpię żebyś tyle ważyła. - odparł.
Rozejrzałam się. Przed nami szli Levi i Megan zajęci rozmową.
-No dobra... - westchnęłam - powiem ci prawdę.
-Zamieniam się w słuch.
-W tym starym domu, w którym byliśmy, znalazłam książkę i ją wzięłam.
-A sprawdziłaś co w niej jest? - zapytał czerwonooki.
-Nie. Nawet nie zdążyłam. Po prostu wzięłam ją do mojego plecaka. - odparłam.
-To może zobacz, co w niej jest. - zapytał Takeshi.
-No w sumie... ok. - rzekłam.
Po chwili wyjęłam tą tajemniczą książkę z plecaka. Nie wiedziałam czemu, ale bałam się, co ujrzę w środku.
-No, dawaj. Zanim zobaczą, że coś ,,knujemy" za ich plecami. - pośpieszał mnie Takeshi.
Otworzyłam książkę, ale o dziwo zobaczyłam... nic. Zaskoczyło mnie to, tak samo jak Takeshi'ego. W książce nie było żadnych napisów, obrazków... niczego. To było bardzo dziwne. Był tylko jeden, jedyny napis ,,Wszystko i nic". Z tego co zrozumiałam, był to tytuł książki.
- To jest trochę dziwne... - powiedziałam - Ale na wszelki wypadek zostawię ją w moim plecaku.
* * *
Po drodze podziwiałam kwiaty i dziwne zwierzęta. W pewnym momencie Megan i Levi zatrzymali się.
-Co jest? - spytał czarnowłosy.
-Jest rozwidlenie dróg, w którą stronę mamy iść? - spytał Levi.
Po lewej stronie były zniszczone drzewa i uschnięte rośliny. Ta droga była trochę mroczna. Strona prawa, zaś jej przeciwieństwem: zielone rośliny i drzewa, a ścieżka łagodna, nie taka stroma jak tamta.
-Chodźmy w lewo. - odparł Takeshi.
-Ja poszła bym w prawo. - zaczęła kłócić się Megan.
-Idziemy w lewo! - upierał się Levi.
-W prawo.
-Nie, w lewo!
Nawet nie chciało ni się z nimi kłócić...
-Lewo!
-Prawo!
-To idźcie sobie w lewo, a ja i Narumi idziemy w prawo. - Megan zaczęła mnie ciągnąć w tamtą stronę. Widziałam jak chłopcy poszli w swoją stronę i straciłam ich z pola widzenia.
* * *
Patrzyłam na wkurzoną Megan. W pewnym momencie zatrzymała się. Popatrzyłam przed siebie i zobaczyłam kolejne rozwidlenie dróg. Każda z nich była straszna, tak jak ta, którą poszli chłopcy.
-I co teraz? - spytałam - Idziemy w prawo, prosto czy w lewo?
-Yyy... Chodźmy w lewo. - odparła niepewnie Megan.
-Okej.
* * *
Nasza wędrówka trwała już kilka minut. Doszłyśmy do jakiegoś jeziora.
-Może przez nie przepłyniemy? - spytałam, choć sama nie byłam za tym, aby zamoczyć sobie ubrani.
-Nie ma mowy ja nie umiem pływać. Wracamy!
* * *
Doszłyśmy do wcześniejszego rozwidlenia dróg.
-Teraz chodźmy prosto. - powiedziała Megan i nie czekając na moją odpowiedź poszła w tą stronę, którą sama wybrała.
Znowu musiałyśmy iść dobre kilka minut.
-Wracamy! - powiedziała już głośniej Megan.
-Co?! Jak to? Nawet nie wiesz co jest na tej drodze. - odparłam zakłopotana.
-Wiem. Patrz. - obróciła mi głowę w drugą stronę.
Już wiem czemu Megan chce zawrócić. Przed nami była przepaść, a Megan ma lęk wysokości.
-Przez tamten kanion przeszłaś, to przez ten też przejdziesz. - odparłam.
-Może i bym przeszła gdyby tu był jakiś most, ale tutaj nie ma ani mostu, ani czegoś po czym mogłybyśmy przejść.
Porozglądałam się trochę i rzeczywiście nie było tutaj niczego, co by pozwoliło nam przejść na drugą stronę.
-Dobrze, wracamy. - westchnęłam.
* * *
Kolejny raz doszłyśmy do tego samego rozwidlenia dróg.
-Została nam jeszcze jedna, jedyna droga... Teraz musi się udać. - powiedziałam.
-Chodźmy. - odparła już zmęczona Megan.
Po dłuższej wędrówce byłyśmy wykończone, więc postanowiłyśmy się położyć na poboczu i zasnęłyśmy.
_______________________________________
Sorki, że w tamtą sobotę nie było rozdziału, ale w tą już jest i to dłuższy. Życzę miłego czytania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro